Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Od kilku tygodni opisywane są w mediach relacje pomiędzy abp. H. Hoserem a ks. W. Lemańskim. Mówi się m.in. o milczeniu oraz osobowości biskupa diecezji warszawsko-praskiej. Tak się składa, że mam też w tej kwestii niedawne wspomnienia. Przy okazji pisania książki „Mariawityzm. Dzieje i współczesność” dowiedziałem się o lokalnym konflikcie w Mińsku Mazowieckim między parafią rzymskokatolicką a parafią Kościoła Starokatolickiego Mariawitów, konflikcie dotyczącym odmowy przyznania mariawitom prawa do kwatery, mającej około 1,7 proc. powierzchni cmentarza, w której od 90 lat byli i są chowani mariawici.
Licząc na postawę ekumeniczną, propagowaną w corocznych nabożeństwach ekumenicznych, w liście z dnia 14 stycznia 2011 r. zwróciłem się „z uprzejmą prośbą do Księdza Arcybiskupa o włączenie się do sprawy oraz autorytetem i władzą pasterskiego urzędu biskupa diecezjalnego doprowadzenie do polubownego załatwienia sporu”. Żadnej reakcji, nawet takiej jak „między ludźmi”, gdzie na listy się odpowiada.
Mój znajomy, wykładowca na Uniwersytecie Kardynała S. Wyszyńskiego w Warszawie, powiedział mi: „W polskim Kościele możesz mieć zastrzeżenia do wikariusza, proboszcza, ale – broń Boże – do biskupa diecezji. To jednoosobowa władza Kościoła lokalnego”.