3435 tabliczek

W Dzień Zaduszny 2012 r. sosny w Bykowni pod Kijowem po raz pierwszy pochylą się nad 3435 tabliczkami. Wyryto na nich nazwiska pochowanych tu Ofiar z tzw. „ukraińskiej listy katyńskiej”.

29.10.2012

Czyta się kilka minut

Ściana Pamięci w Bykowni w dniu otwarcia cmentarza; wrzesień 2012 r. / Fot. Tymon Kretschmer
Ściana Pamięci w Bykowni w dniu otwarcia cmentarza; wrzesień 2012 r. / Fot. Tymon Kretschmer

Miesiąc wcześniej, 21 września, poświęcono tu cmentarz. Obecni byli prezydenci Polski i Ukrainy; były przemówienia, obrzędy i cicha modlitwa. Bliscy, którzy uczestniczyli w tym niezwykłym pogrzebie, mówili, że ufają, iż dobrzy ludzie będą tu przychodzić, zmówią modlitwę, zapalą świece.

***

72 lata minęły od ich śmierci. Jak można przygotować się na taki pogrzeb? Jak można czekać na niego całe życie? Jak można zachować w starym człowieku uczucia dziecka, które Ojca widzi jak przez mgłę lub nie pamięta Go wcale? Rodziny Katyńskie znają takie pytania i często odczuwały wątpienie postronnych: czy to w ogóle możliwe? Skąd ich tęsknota, łzy?

Nazajutrz po uroczystości poświęcenia wracam do Bykowni. Poranek, cisza. Las oswaja się z nowym widokiem: tam, gdzie niedawno rosły chaszcze, lśni granit. Przy wejściu pylony z orzełkami z żołnierskiej i policyjnej czapki. Wykute w granicie, ale lekkie; ich wystylizowane skrzydła są jakby muśnięte wiatrem. Dwujęzyczny napis mówi, że jesteśmy na Polskim Cmentarzu Wojennym. To czwarty już cmentarz „katyński”.

Czekaliśmy na niego kolejne 12 lat. Rodziny tych, których bliscy zginęli w Katyniu, Charkowie i Miednoje, mają już „swoje” cmentarze od 2000 r. Bykownia długo broniła ujawnienia prawdy, że wśród pochowanych tu ofiar stalinowskich czystek są obywatele Rzeczypospolitej, zabici bez sądu, mocą osławionego wyroku z 5 marca 1940 r. Byli jeńcami wojennymi, nocami wyciągano ich z domów na Kresach, więziono na tzw. Zachodniej Ukrainie. Są wśród Ofiar mordu zwanego wspólnie katyńskim.

Nazwiska 3435 osób znamy od 1994 r., gdy do Polski trafił spis zwany „ukraińską listą katyńską”. Potem były lata dyplomatycznych zabiegów, aby przyznano, że Polacy, których szczątki znajdowano w bykowniańskim lesie, to nie tylko mieszkańcy ziemi kijowskiej czy polskiego okręgu Marchlewszczyzna, nie tylko ofiary Wielkiej Czystki z 1937 r., ale też Zbrodni Katyńskiej. Trzeba było mozolnej pracy polskich ekip ekshumacyjnych pod kierunkiem prof. Andrzeja Koli, które od 2001 r. szukały tu szczątków Polaków, pieczołowicie zabezpieczając każdy ślad.

Wypada oddać hołd ukraińskim przyjaciołom, dzięki którym wiemy o tym śladzie Katynia. Trzeba by wymieniać tych, których determinacja doprowadziła do tego niezwykłego pogrzebu. Ale to już temat na książkę, a nie kilka stron.

***

Mijając pylony przy wejściu, dochodzimy do zbiorowej mogiły: przykryta leżącym krzyżem, kryje wyekshumowane szczątki. W perspektywie błyszczy w słońcu ściana pamięci: na niej, w porządku alfabetycznym, wykuto 3435 nazwisk. Przez środek jasnego granitu biegnie szczelina: można ją wziąć za ślad uderzenia pioruna, ale to krzyż – tędy wiedzie droga ku wieczności. Przed ścianą posadowiono ofiarny stół: na czarnym kamieniu położona płachta białego granitu jest gotowa, by gromadzili się tu na modlitwie pielgrzymi z Polski albo przystanęli miejscowi przechodnie.

Las w Bykowni żyje. Polacy wstępują tu na ścieżki już wydeptane przez mieszkańców tej ziemi. Wchodzących do lasu od strony ruchliwej szosy Kijów–Charków wita pomnik Wielkiej Czystki 1937 r. Tradycyjna w formie, ale przejmująca postać łagiernika w nędznej kufajce i walonkach. Terror Wielkiej Czystki pochłonął w Sowietach miliony, a w Bykowni, na wydzielonym wtedy cmentarzysku NKWD, spoczęły dziesiątki tysięcy. Potem, w latach 70. i 80., przekopywano las, zacierając i bezczeszcząc ślady. Robili to szabrownicy szukający złota, ale przede wszystkim robiła to sowiecka władza, tkająca nowe rozdziały kłamstwa o „ofiarach hitlerowskich zbrodni”.

Na przełomie wieków, gdy także na Ukrainie zaczęła pękać skorupa kłamstwa kryjącego przeszłość, na drzewach pojawiły się barwne „ruczniki”, a obok tabliczki przywiezione przez rodziny pomordowanych. Kartki papieru, kawałki drewna czy blachy, porcelanowe portrety, a na nich imię, nazwisko i często cztery daty: urodzenia, aresztowania, egzekucji i rehabilitacji.

Las patrzy oczami ofiar: ze starych zdjęć spoglądają ci, których tu zamęczono. Można poznać ich imiona i biografie: urodą zachwyca Emma, matka trojga dzieci. Dla Anastazji, nauczycielki, tabliczkę przywiózł syn Roman, a potem pewnie dzieci zawiesiły jego zdjęcie – i tak drzewo stało się rodzinnym nagrobkiem. Z tabliczki patrzą reżyser January i Władimir, sprzedawca w księgarni, i Jurij, który osierocił dwóch synków. Może to oni, już dorośli, zawiesili epitafium? Może i ich już nie ma, a pamięć przechowują wnuki i prawnuki? Są słowa miłości i tęsknoty. A przecież to tylko nieliczni z tysięcy.

Były i polskie znaki: miedziana tabliczka pułkownika Konstantego Druckiego-Lubeckiego, epitafium sędziego Karola Waltera. To była zapowiedź Polskiego Cmentarza Wojennego, początek upamiętnienia Ofiar Zbrodni Katyńskiej tu spoczywających.

***

W sobotni poranek mieszkańcy Kijowa korzystają z pogody i jadą do lasu. Część wzięła rowery, część szuka grzybów. Są i tacy, których przywiodła historia. Wiedzą, że jest nowy „memoriał”. Po stronie ukraińskiej dwie ściany, w środku jakby przestrzelone. Obok kurhan, sięgający prawie czubków drzew, a na nim krzyże, nieco dziwaczne w formie; na jednym ukraiński trójząb. Tę część memoriału wyznaczają granitowe ściany z wykutymi nazwiskami – budowa jest nieskończona, kilkanaście płyt pomieściło zaledwie kilka liter alfabetu. Ale wśród pierwszych setek nazwisk już widać polskie: są Gołębiowscy i Wojciechowscy, Baczyńscy i Wolscy...

Idzie młoda mama z kilkuletnim synem. Ten, widząc puste bloki, pyta, dlaczego nic na nich nie ma. Kobieta uspokaja: „Nie uspieli”. Wierzy, że rozpoczęte przedsięwzięcie będzie dokończone, że każde znane nazwisko znajdzie swoje miejsce.

Tak jest już na polskim cmentarzu. Budowniczy – Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – spełniła marzenie Rodzin Katyńskich, jak w Katyniu, Charkowie i Miednoje. Każdy, kto pomógł w tym dziele, może liczyć nie tylko na podziękowania, ale na serdeczną modlitwę córek i synów Ofiar – za to, że mają tu swoje miejsce. 21 września pielgrzymów z pociągu specjalnego, który jechał tu 30 godzin, i delegację, która dotarła samolotem, powitało więc 3435 tabliczek. Każdy z „ukraińskiej listy katyńskiej” został tego dnia pochowany w poświęconej ziemi.

***

Idę alejką wijącą się wśród drzew. To granica polskiego cmentarza. Po jednej stronie indywidualne epitafia. Gdy spojrzeć w drugą stronę, zawsze ma się w zasięgu wzroku serce cmentarza: ścianę pamięci, ołtarz i mogiłę. Wiele razy okrążam cmentarz, wiele razy czytam napisy i poznaję bohaterów, którzy tu spoczęli.

Jest inaczej niż w Katyniu: tam przy niemal każdym nazwisku widnieje data i miejsce urodzenia, zawód czy funkcja, a dla wojskowych – stopień. Tu więcej niewiadomych. Czasem przy imieniu i nazwisku tylko data urodzenia: Józef Kluska ur. 1906, Stanisław Engelhartd ur. 1890, Paweł Sobczak ur. 1899.

Nazwiska ilustrują różnorodność tamtej Polski: Zygmunt Skrzetuski, Icko Kac, Ilja Janiw, Abram Poller, Fiodor Tołstoj... Gdzie więcej danych, tam obok wojskowych czy policyjnych stopni pojawiają się całe historie: tu spoczął inspektor górniczy, nauczyciel, kierownik wydawnictwa Ossolineum, ziemianin, weterynarz, dyrektor banku, działacz PPS, wójt, właściciel majątku, senator RP, doktor praw, kinomechanik, właściciel młyna... I kresowa geografia: Stryj, Równe, Dubno, Dydiatycze, Szepietówka, Kołomyja, Łuck. Osobliwością tego cmentarza są liczne nazwiska kobiet: Aniela Krotochwilówna, Klementyna Klimkowa, Helena Pietrowska...

Rodziny Katyńskie pozostawiły kwiaty i chorągiewki, fotografie i biogramy bliskich. Na tabliczce Władysława Muskusa, inżyniera leśnika i geodety, leży gałązka wrzosów i zdjęcie przyłożone kamykiem. Na tabliczce prokuratora Stanisława Milczanowskiego kamyk podtrzymuje bukiecik konwalii. Na tabliczce Karola Dowgiałły wśród sosnowych igieł przysiadł konik polny. Na tabliczce Stanisława Czyża córka, pani Maria, położyła woreczek z ziemią z Leska, różaniec i kopię obrazka, który wisiał w domu. Pani Elżbieta przysiadła naprzeciw tablicy swojego Taty. – Zawsze wierzyłam, że doczekam tego momentu – mówi.

Po tylu latach w Rodzinach Katyńskich wiem, że gdy ma się szczęście porozmawiać z córką czy synem kogoś z nich, pojawia się historia na książkę i znika anonimowość. Będąc znów w Bykowni, powitam ich epitafijną tabliczkę jak kogoś z rodziny. Od lat tak się dzieje, gdy idę wzdłuż muru tabliczek w Katyniu. Wiozę z Polski znicze nie tylko dla mojego Dziadka, ale dla Ojców i Dziadków moich przyjaciół.

***

Na cmentarzach w Katyniu, Charkowie i Miednoje pielgrzymów żegna głos podziemnego dzwonu. Dzwon w Bykowni jest inny: wisi nad ziemią, a jego dzwonnicę stanowią cztery bloki skalne, w których wyrzeźbiono znaki religii i wyznań obywateli Rzeczypospolitej: krzyże łaciński i prawosławny, gwiazdę Dawida i półksiężyc.

Każdy może podejść i obudzić serce dzwonu. 


Izabella Sariusz-Skąpska jest prezesem zarządu Federacji Rodzin Katyńskich. Autorka książki „Polscy świadkowie GUŁagu. Literatura łagrowa 1939–1989”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2012