Guziki, czapki, okulary

Za kilka dni będzie można zwiedzać nową siedzibę Muzeum Katyńskiego w Warszawie. Kolejny ważny punkt na polskiej mapie pamięci.

27.09.2015

Czyta się kilka minut

Przedmioty wydobyte z dołów śmierci w Muzeum Katyńskim, wrzesień 2015 r. / Fot. Bartosz Krupa / EAST NEWS
Przedmioty wydobyte z dołów śmierci w Muzeum Katyńskim, wrzesień 2015 r. / Fot. Bartosz Krupa / EAST NEWS

Powstało na terenie Cytadeli – zbudowanej przez Rosjan po stłumieniu powstania listopadowego – i ma być częścią zespołu muzealnego, na który złożą się już istniejące Muzeum X Pawilonu i planowane siedziby Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum Historii Polski. W ten sposób powstanie warszawska „wyspa muzeów”.

Muzeum Katyńskie zajęło tu zabytkową kaponierę. Gmach został przebudowany według projektu przygotowanego przez pracownię Brzozowski Grabowiecki Architekci (wygrała konkurs w 2010 r.). Członkiem zespołu projektującego jest Jerzy Kalina, znany rzeźbiarz i performer, autor m.in. słynnego „Przejścia – pomnika anonimowego przechodnia” z 1977 r. To on przygotował koncepcję narracji plastycznej tej ekspozycji.

Instytucja i pomnik
W Muzeum Katyńskim podjęto próbę połączenia doświadczenia współczesnej architektury i sztuki z poszanowaniem zabytkowego charakteru miejsca. Przekonująco – nawet wycięcie w nasypie Cytadeli monumentalnego przejścia dobrze się broni.

Samo Muzeum łączy dwie funkcje: miejsca upamiętnienia i nowoczesnej placówki muzealnej. Ma być pomnikiem i jednocześnie instytucją, która przechowuje pamięć i opowiada o przeszłości. Jest to też muzeum narracyjne (co dziś jest modne), ale szczęśliwie uniknięto epatowania nowymi technologiami. Nie ma tu atrap nieistniejących ulic czy sztucznych lasów. Być może nie wszystkich przekonają niektóre pomysły ekspozycyjne Jerzego Kaliny, ale konsekwentnie posługuje się on językiem sztuki współczesnej.

Siłą tego muzeum są zwłaszcza oryginalne eksponaty: przechowuje ono blisko 30 tys. przedmiotów wydobytych z mogił w Katyniu, Charkowie, Miednoje i Bykowni, a także tysiące zdjęć i archiwaliów, często przekazanych przez rodziny ofiar.

Do Muzeum wchodzi się przez Plac Apelowy. Jego centrum zajmuje tzw. Warta, czyli rzędy regularnie posadzonych grabów, nawiązujące do szeregów wojska na apelu, ale też do lasu posadzonego nad zamordowanymi w Katyniu. Droga między drzewami prowadzi do ekspozycji, którą ulokowano w kaponierze.

Sama wystawa zajmuje dwa piętra. Na pierwszym znalazła się część zatytułowana „Odkrywanie”. Bo choć muzeum poświęcone jest Zbrodni Katyńskiej, to opowieść jest obszerniejsza. Zaczyna się od odzyskania przez Polskę niepodległości, traktatu wersalskiego i wojny polsko-bolszewickiej. Potem jest Dwudziestolecie, wybuch kolejnej wojny, Zbrodnia Katyńska i okoliczności z nią związane: od odkrycia grobów oraz niemieckich i sowieckich manipulacji Katyniem przez okres powojenny, do obecności tej zbrodni w PRL-u i pamięci o Katyniu na emigracji. Wreszcie: ostatnie ćwierćwiecze. Głównym elementem tej części wystawy są skrzynie, w których znalazły się setki archiwaliów, zdjęcia, rysunki, książki. Są tu teksty oficjalnych wystąpień, dokumenty urzędowe, ale też wycinki z gazet, teksty literackie, dzienniki czy prywatne listy.

„Bohaterami ekspozycji są przede wszystkim Ofiary Zbrodni Katyńskiej” – podkreślają twórcy wystawy. Jednak za każdym razem opowiadane są indywidualne historie. Ofiarami zbrodni byli żołnierze, a także policjanci. Jednak, o czym czasami się zapomina, wielu zamordowanych było oficerami rezerwy: byli wśród nich urzędnicy i nauczyciele, lekarze i wykładowcy uniwersyteccy, inżynierowie i prawnicy, artyści i politycy. Na wystawie jest m.in. torba lekarska z pełnym wyposażeniem, należąca do Jana Boronia – podpułkownika i przemyskiego internisty, zamordowanego w Charkowie.

W randze relikwii
Na dolnym piętrze znalazły się przedmioty wydobyte z dołów śmierci. Są tu mundury, pasy, buty, czapki i setki drobnych przedmiotów: okulary, guziki, szklane naczynia. Drobiazgi zwyczajne, niepozorne. Te ostatnie umieszczono – pojedynczo – w wykonanych z gliny „relikwiarzach”, zaprojektowanych przez Kalinę. Każdy z tych przedmiotów, specjalnie podświetlany, staje się osobną historią. Jak podkreśla artysta, zostaje podniesiony „do rangi relikwii”: te „bezcenne ślady pamięci (...) tworzą sanktuarium pamięci narodowej ciszą strzeżone”.

Wychodząc z ekspozycji, poprzez Aleję Nieobecnych dochodzi się do Epitafium Katyńskiego. Zajęło ono budynek dawnej działobitni. Umieszczono tu 15 stalowych tablic z nazwiskami zamordowanych. Część tablic pozostała pusta: pozostawiono je na nazwiska z poszukiwanej nadal tzw. listy białoruskiej. Są tu też symbole religijne: krzyże (katolicki, prawosławny i ewangelicki) oraz gwiazda Dawida i półksiężyc. To kolejne ważne – zwłaszcza dziś – przypomnienie, że ofiarami byli wyznawcy różnych religii.

Powstało muzeum, które przez historię zbrodni katyńskiej opowiada o II Rzeczypospolitej i o losach jej elit. A także o pamięci i o tym, jakim manipulacjom potrafi być ona poddawana. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2015