Życie spełnione

Klementyna Żurowska: Z Leszczkowa w świat

28.04.2014

Czyta się kilka minut

Na okładce – tkanina o regularnym wzorze, w którym ceglasta czerwień przeplata się z zielenią i kolorem ciemnoniebieskim. To pled z wełnianego samodziału produkowanego przez fabrykę w Leszczkowie w powiecie sokalskim.


Właścicielem fabryki i majątku w Leszczkowie był Roman Żurowski, wzory tkanin – wyróżnianych na wystawach w Paryżu (1937) i w Nowym Jorku (1939) – projektowała jego żona Karolina z Kraińskich. Pled z okładki Klementyna Żurowska, córka Karoliny i Romana, przywiozła z... obozu koncentracyjnego w Ravensbrück; znalazła go wśród szmat przykrywających wyszorowaną właśnie podłogę obozowego rewiru. Przyszła profesor historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego i badaczka architektury wczesnopiastowskiej aresztowana została przez gestapo 30 grudnia 1942 r. w Warszawie wraz z rodzicami i dwiema siostrami; miała wtedy 18 lat. Relacja z pobytu na Majdanku i w Ravensbrück stanowi tylko fragment jej wspomnień, wyjątkowo jednak porusza rzeczowością i szczegółowością, dlatego od niej zaczynam.

„Z Leszczkowa w świat” to świadectwo niezwykłej równowagi ducha, której podstawą jest wiara. „Gdy będę odchodzić, to będzie mi towarzyszyć wielkie szczęście” – pisze autorka, dziękczynną pamięcią obejmując nawet doświadczenia obozowe. Może – paradoksalnie – pomogły one pogodzić się z utratą rodzinnego domu, z taką czułością przywoływanego, a potem odnaleźć się w trudnych czasach powojennych i zająć się historią sztuki nie tylko z pasją naukowca, ale i z entuzjazmem człowieka wrażliwego na piękno? Podczas podróży w latach 60. stypendysta zza żelaznej kurtyny ledwie wiązał koniec z końcem, wszystko jednak wynagradzały spotkania z dziełami architektury, rzeźby czy malarstwa, a także możliwość kontaktu z zachodnim światem naukowym.

To sprawozdanie z długiego i spełnionego życia zawiera mnóstwo wątków. Są tu historie rodzinne i losy bliskich rozrzuconych po świecie, portrety przyjaciół, a wśród nich Lecha Kalinowskiego i Karoliny Lanckorońskiej. Jest opowieść o wielkich przygodach naukowych, jakimi były dla autorki w latach 60. odkrycia w Tyńcu i trzy dekady później – na Ostrowie Lednickim. Są anegdoty o środowiskowych sympatiach, animozjach, intrygach – i o gotowaniu barszczu dla studentów strajkujących wiosną 1981.

W latach 70. słuchałem wykładów prof. Żurowskiej o sztuce średniowiecznej. Gdy mówiła o mozaikach albo o romańskiej rzeźbie Burgundii, w tonie jej głosu czuło się szczery zachwyt. Kilka lat później znalazłem się w Rzymie. Wiedziałem, co chcę zobaczyć – nie tylko Watykan, Forum i Koloseum. Santa Pudenziana, Santa Prassede, Santa Constanza, San Clemente, kościoły Awentynu – to były stacje prywatnej pielgrzymki. Dziękuję, Pani Profesor!

Redakcja Andrzej Włodarek, Kraków 2014, ss. 470

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2014