Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na okładce – tkanina o regularnym wzorze, w którym ceglasta czerwień przeplata się z zielenią i kolorem ciemnoniebieskim. To pled z wełnianego samodziału produkowanego przez fabrykę w Leszczkowie w powiecie sokalskim.
Właścicielem fabryki i majątku w Leszczkowie był Roman Żurowski, wzory tkanin – wyróżnianych na wystawach w Paryżu (1937) i w Nowym Jorku (1939) – projektowała jego żona Karolina z Kraińskich. Pled z okładki Klementyna Żurowska, córka Karoliny i Romana, przywiozła z... obozu koncentracyjnego w Ravensbrück; znalazła go wśród szmat przykrywających wyszorowaną właśnie podłogę obozowego rewiru. Przyszła profesor historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego i badaczka architektury wczesnopiastowskiej aresztowana została przez gestapo 30 grudnia 1942 r. w Warszawie wraz z rodzicami i dwiema siostrami; miała wtedy 18 lat. Relacja z pobytu na Majdanku i w Ravensbrück stanowi tylko fragment jej wspomnień, wyjątkowo jednak porusza rzeczowością i szczegółowością, dlatego od niej zaczynam.
„Z Leszczkowa w świat” to świadectwo niezwykłej równowagi ducha, której podstawą jest wiara. „Gdy będę odchodzić, to będzie mi towarzyszyć wielkie szczęście” – pisze autorka, dziękczynną pamięcią obejmując nawet doświadczenia obozowe. Może – paradoksalnie – pomogły one pogodzić się z utratą rodzinnego domu, z taką czułością przywoływanego, a potem odnaleźć się w trudnych czasach powojennych i zająć się historią sztuki nie tylko z pasją naukowca, ale i z entuzjazmem człowieka wrażliwego na piękno? Podczas podróży w latach 60. stypendysta zza żelaznej kurtyny ledwie wiązał koniec z końcem, wszystko jednak wynagradzały spotkania z dziełami architektury, rzeźby czy malarstwa, a także możliwość kontaktu z zachodnim światem naukowym.
To sprawozdanie z długiego i spełnionego życia zawiera mnóstwo wątków. Są tu historie rodzinne i losy bliskich rozrzuconych po świecie, portrety przyjaciół, a wśród nich Lecha Kalinowskiego i Karoliny Lanckorońskiej. Jest opowieść o wielkich przygodach naukowych, jakimi były dla autorki w latach 60. odkrycia w Tyńcu i trzy dekady później – na Ostrowie Lednickim. Są anegdoty o środowiskowych sympatiach, animozjach, intrygach – i o gotowaniu barszczu dla studentów strajkujących wiosną 1981.
W latach 70. słuchałem wykładów prof. Żurowskiej o sztuce średniowiecznej. Gdy mówiła o mozaikach albo o romańskiej rzeźbie Burgundii, w tonie jej głosu czuło się szczery zachwyt. Kilka lat później znalazłem się w Rzymie. Wiedziałem, co chcę zobaczyć – nie tylko Watykan, Forum i Koloseum. Santa Pudenziana, Santa Prassede, Santa Constanza, San Clemente, kościoły Awentynu – to były stacje prywatnej pielgrzymki. Dziękuję, Pani Profesor!
Redakcja Andrzej Włodarek, Kraków 2014, ss. 470