Znikanie przez pisanie

O tym, że świat showbiznesu i mediów stanął na głowie, a wiodący aktorzy tych światów cierpią na typowy dla czasów współczesnych kryzys tożsamości, wiadomo nie od dzisiaj.

05.04.2011

Czyta się kilka minut

Telewizyjni showmani grający w sztukach teatralnych; aktorzy teatralni (wespół z muzykami i przy dyskretnym wsparciu skoczka narciarskiego) uprawiający telewizyjną publicystykę polityczną; telewizyjni publicyści polityczni przekształcający swoje programy w programy rozrywkowe; ludzie rozrywki radzący, jak żyć - to obrazki, które niewielu są już w stanie zdziwić. Nie są też w stanie - wbrew alarmistycznym ostrzeżeniom - doprowadzić do poważniejszych szkód na wyżej wymienionych polach. O ile jednak publicystyka telewizyjna, rozrywka, a nawet teatr, pomimo konsekwentnych prób doprowadzenia do ich poważnego kryzysu, nie są na razie zagrożone upadkiem, upadek taki grozi słowu pisanemu.

W pracę nad doprowadzeniem do tego upadku od dawna zaangażowani są politycy. Do tej pory jednak ich wysiłki kończyły się niepowodzeniem. Redagowanie pisma "Fakt" przez urzędującego premiera nie doprowadziło do zamknięcia pisma, przeciwnie: ma się ono całkiem nieźle. Długotrwałe występy polityków-

-felietonistów w jednym z wiodących tygodników opinii zbiegło się co prawda z jego poważnym kryzysem, dotąd jednak nie udało się ustalić, czy kryzys nastąpił w efekcie, czy pomimo wspomnianych występów (tygodnik ten zresztą po okresie kryzysu odrodził się w nowej formie). Nawet pojedynczy występ blogowy prezesa największej partii opozycyjnej - choć poważnie zachwiał gatunkiem - nie doprowadził do likwidacji tego gatunku pisarstwa.

Odkąd jednak najpoważniejsi polscy politycy - Donald Tusk, Jarosław Kaczyński, Grzegorz Napieralski i Joanna Kluzik-Rostkowska - postanowili uprawiać poważną publicystykę polityczną w poważnych dziennikach, zagrożenie zniknięciem prasy drukowanej zyskało nowy, nieznany dotąd wymiar (zainteresowanych odsyłamy do lektury ich tyleż nudnych, co długich artykułów - zmuszaniem do ich uważnego przeczytania powinno się odtąd karać drobnych przestępców, np. posiadaczy małych ilości narkotyków, ściganych mimo nowelizacyjnych wysiłków rządu).

Teksty te przeczytali z pewnością sami autorzy, ich koledzy-politycy oraz dziennikarze. Marne to jednak pocieszenie: akurat ci odbiorcy, jak można sądzić, nie wydali na gazety ani złotówki, nie przyczynili się zatem w najmniejszym stopniu do ochrony zagrożonego segmentu świata mediów. Istnieje za to podejrzenie, że przyczynili się do ostatecznego rozstania z gazetami niektórych jej czytelników.

Nie chodzi tu oczywiście o oskarżanie polityków: ich praca na rzecz znikania prasy drukowanej jest w pełni zrozumiała - nieraz przecież gazety przyczyniały się do znikania polityków (jeśli coś może dziwić, to tylko fakt, że do znikania prasy chcą się przyczynić nie ci politycy, którzy za jej sprawą kiedyś zniknęli, ale ci, którzy mają się całkiem dobrze i ani im w głowie znikanie).

Bicie na alarm, powie ktoś, trąci obłudą: prasa drukowana, o czym świadczą liczne badania, radzi sobie ze znikaniem bardzo dobrze sama, i nie potrzebuje do pomocy polityków. Nie chodzi jednak o efekt końcowy - ten znany jest od dawna doskonale - ale o tempo. Jeśli obecny trend występowania na łamach prasy drukowanej polityków się utrzyma - albo, co nie daj Boże, nasili - proces znikania zyska na dynamice: prasa drukowana zniknie znacznie szybciej, niż przewidywały - i tak przecież pesymistyczne - prognozy.

Idzie też o zwykłą godność i ambicję. Skoro jako prasa drukowana nie jesteśmy się w stanie obronić przed zniknięciem, spróbujmy chociaż zniknąć o własnych siłach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2011