Zbudzeni z traumy

Gdy w Polsce wprowadzono stan wojenny, niezależne środowiska słowackie znalazły się w kryzysie.

03.02.2009

Czyta się kilka minut

Patrycja Bukalska: Czy "polski rok 1989" miał wpływ na Czechosłowację, w tym Słowaków?

Juraj Marušiak: Oczywiście. Zwłaszcza środowiska inteligencji bacznie śledziły wydarzenia w Polsce. Dla nich wyniki czerwcowych wyborów i powołanie rządu z większością niekomunistyczną oznaczało zbliżający się koniec systemu. Ale w trakcie wydarzeń w listopadzie i grudniu 1989 r. reżim w Czechosłowacji załamał się do tego stopnia, że można było pójść dalej niż Solidarność w Polsce, np. w kwestii skreślenia z konstytucji zapisu o kierowniczej roli partii komunistycznej czy kontroli nad armią. Z drugiej strony, istniały ogromne różnice między Polską a Czechosłowacją. Jeśli Solidarność mogła mobilizować tłumy, to w demonstracjach czechosłowackiej opozycji jeszcze w październiku 1989 r. brało udział po parę tysięcy ludzi. Dopiero w listopadzie wyszły setki tysięcy.

Wcześniej wyjątek stanowiły pielgrzymki, zwłaszcza na Słowacji, które stały się wyrazem dezaprobaty wobec reżimu, choć wyrażały raczej duchowy sprzeciw wobec jego ideologii niż pragnienie zmian politycznych. Poza tym, sytuacja gospodarcza w Czechosłowacji i poziom życia były nieporównywalnie lepsze niż w PRL. Dlatego spora część społeczeństwa nie czuła potrzeby występowania przeciw władzy.

Komunistycznej propagandzie udało się przekonać sporą część społeczeństwa, że to strajki w latach 80. spowodowały upadek gospodarczy w Polsce. Ludzie u nas obawiali się masowego wykupywania towarów przez polskich "turystów", co też grało na niekorzyść Polski. O tym, że propaganda odniosła tu sukces, świadczy fakt, iż jeszcze w 1990 r. ówczesny minister finansów Czechosłowacji, a dzisiejszy prezydent Czech Václav Klaus odmawiał otwarcia granicy między Polską a Czechosłowacją i opowiadał się za utrzymaniem reżimu zaproszeń - czyli, używając słów Václava Havla, "ostatniej żelaznej kurtyny w Europie" - właśnie z powodów gospodarczych. Granicę z Polską otwarto znacznie później niż z Austrią czy Niemcami.

Propaganda miała wpływ na ludzi niezaangażowanych. Jak polskie doświadczenia widzieli słowaccy działacze antykomunistyczni?

Słowacki "Kościół podziemny" utrzymywał kontakty ze środowiskami katolickimi w Polsce, zwłaszcza po wyborze Jana Pawła II. Procesami zachodzącymi w Polsce interesował się znany przedstawiciel katolickich środowisk dysydenckich Ján Čarnogurský. Na początku lat 80. w czasie pierwszej Solidarności, Polskę odwiedzili inni dysydenci słowaccy, zwłaszcza z młodszego pokolenia, np. Ján Budaj czy Tomáš Petřivý (przedstawiciele środowiska kultury alternatywnej), a np. z liberalnych środowisk mniejszości węgierskiej Károly Tóth i László Ollos. Początek lat 80. był okresem wzmożonej działalności słowackiego samizdatu religijnego i artystycznego. Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce również niezależne środowiska słowackie znalazły się w kryzysie. Był on spowodowany także rozpaczą ludzi i przekonaniem, że zmiany w systemie sowieckim nie są możliwe.

Czy gdyby nie "polski rok 1989", wydarzenia u Was potoczyłyby się inaczej?

Na pewno tak. Polska jako pierwsza pokazała wtedy, że komunizm można nie tylko zliberalizować, ale również - niemal - obalić. W Czechosłowacji społeczeństwo nie odważyłoby się na tak radykalny krok, ze względu na inną sytuację społeczną i doświadczenia z Praską Wiosną, które były traumą dla ludzi, może z wyjątkiem młodzieży. Po Monachium w 1938 r. i okupacji sowieckiej w 1968 r. rozpowszechnione było przekonanie, że jako mały kraj możemy działać tylko w takim zakresie, w jakim pozwolą mocarstwa. Dlatego mesjanistycznie oczekiwano, kiedy Gorbaczow potępi nareszcie inwazję z sierpnia 1968 r. i publicznie zrehabilituje Alexandra Dubčeka [przywódcę Praskiej Wiosny - red.]. Sytuacja zmieniła się po tym, jak między Okrągłym Stołem a Jesienią Narodów - która w Czechosłowacji zaczęła się w połowie listopada - miał miejsce szereg wydarzeń. Zwłaszcza upadek muru berlińskiego 9 listopada, który wielu Czechów i Słowaków oglądało w telewizji zachodnioniemieckiej lub austriackiej. To działało na emocje, zwłaszcza że ludzie byli niezadowoleni z braku możliwości swobodnego podróżowania. Przy tym NRD była postrzegana przez Słowaków i Czechów jako bogaty kraj komunistyczny, podobny do Czechosłowacji - w odróżnieniu od Polski czy ZSRR. Na wyobraźnię Czechów i Słowaków oddziaływały też sąsiednie Węgry. Wywiad z Dubčekiem, przeprowadzony przez węgierską telewizję, oglądało wielu Słowaków, choć nie rozumieli węgierskiego. Wystarczył obraz.

JURAJ MARUŠIAK (ur. 1970) jest politologiem i tłumaczem; pracuje w Instytucie Nauk Politycznych Słowackiej Akademii Nauk. Autor szeregu prac na temat dziejów Europy Środkowej (prowadził badania także w Polsce). Jest prezesem słowackiego Towarzystwa Europy Środkowej i Wschodniej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]