Zabawić się jak zwierzę

Zużywa energię, zwiększa ryzyko urazu, sprawia, że jest się bardziej widocznym dla drapieżnika. Dlaczego więc tak wiele zwierząt oddaje się zabawie?

04.07.2022

Czyta się kilka minut

Biorąc udział w zabawie, małe liski ćwiczą różne umiejętności. / BRIAN BEVAN / ARDEA.COM / EAST NEWS
Biorąc udział w zabawie, małe liski ćwiczą różne umiejętności. / BRIAN BEVAN / ARDEA.COM / EAST NEWS

Niełatwo wyjaśnić, dlaczego zwierzęta się bawią. Mamy nawet duży kłopot ze zrozumieniem, czym – z naukowego punktu widzenia – jest zabawa i jak wygląda ona u organizmów ewolucyjnie od nas odległych. Blisko spokrewnione z nami ssaki, których zachowania często rozumiemy intuicyjnie, nie nastręczają zbyt dużych trudności interpretacyjnych. Obserwowanie udających walkę czy goniących się szczeniąt samo w sobie jest dla nas zabawne, ponieważ rozumiemy, co robią te zwierzęta, i spodziewamy się, jak się przy tym czują. Ale psy to przykład szczególny: te ssaki podlegały długotrwałemu procesowi udomowienia, przez co ich mimika, mowa ciała i intencje są dla nas bardzo czytelne. A co z kangurami, sikorami, jaszczurkami czy rybami? Czy one też mogą się bawić? A jeśli tak – to w jaki sposób mamy to stwierdzić?

Lisia przesada

Jedną z najszerzej akceptowanych definicji zabawy, opisującą tę czynność z perspektywy ewolucji i etologii (nauki o zachowaniach zwierząt), sformułował Gordon M. Burghardt z Uniwersytetu Tennessee. Zgodnie z tą koncepcją istnieje pięć cech, na podstawie których możemy rozpoznać u zwierząt zabawę. Po pierwsze, podejmowana przez zwierzę czynność powinna być niefunkcjonalna lub nie w pełni funkcjonalna. Kiedy wrona zjeżdża z ośnieżonego dachu lub samochodu, nie robi tego, by osiągnąć jakiś praktyczny cel – nie szuka pokarmu, nie ucieka przed drapieżnikiem; robi to po prostu dla przyjemności. To prowadzi do drugiej składowej definicji Burghardta: zabawa jest czynnością przyjemną, spontaniczną i dobrowolną. Kiedy cielęta zaczynają nagle wysoko podskakiwać i ścigać się same ze sobą, nie robią tego, ponieważ ktoś je przegonił, lecz dlatego, że same nabrały na tę czynność ochoty i – mamy prawo przypuszczać – czerpią z niej zadowolenie. Oczywiście często trudno ocenić, co zwierzęciu sprawia radość i czy w ogóle taką emocję dany gatunek może odczuwać.

Trzecia charakterystyczna cecha zabawy to przesada lub brak typowego kontekstu dla jakiegoś zachowania. Przesadne są na przykład „walki”, które toczą się pomiędzy młodymi lwiątkami, wilczętami czy lisiętami. Towarzyszące im warknięcia, wyolbrzymione gesty i ruchy są niewspółmierne do realnego efektu; w tych zachowaniach więcej jest teatralności niż faktycznej krzywdy wyrządzanej „przeciwnikowi”.

Burghardt uważa, że zabawę charakteryzują jeszcze dwie cechy: powtarzalność oraz rozpoczynanie jej w warunkach pozbawionych stresu.

Większość prób wyjaśnienia sensu zabawy sprowadza się do dwóch rodzajów podejść: odpowiedzi na pytanie, jakie korzyści przynosi zabawa, lub ustalenia, w jaki sposób się rozwinęła. Przyjrzyjmy się najpierw tej drugiej kwestii.

Nadwyżka zasobów

Część badaczy opiera genezę zabawy na tzw. teorii nadwyżkowych zasobów. Zgodnie z nią, czynność ta miałaby się rozwinąć spontanicznie u tych zwierząt, które spełniają co najmniej dwa kryteria.

Po pierwsze, mają wystarczająco wysokie tempo metabolizmu, by od czasu do czasu posiadać nadwyżki energetyczne. Jest to charakterystyczne zwłaszcza dla osobników młodych, będących ciągle na garnuszku i pod opieką rodziców, które nie muszą zużywać energii w tych wszystkich zachowaniach, które zapewniają dorosłym przetrwanie (żerowanie, obrona terytorium, czuwanie itd.). Po drugie, metabolizm powinien być na tyle intensywny, by umożliwić zaawansowaną aktywność oraz realizację złożonych zachowań; również takich, które wymagają pracy mózgu (koordynacja ruchów, orientowanie się w przestrzeni, szybkie reagowanie na bodźce zmysłowe itp.).

Po uwzględnieniu tych kryteriów łatwiej zrozumieć, dlaczego zabawę kojarzymy przede wszystkim ze zwierzętami stałocieplnymi, zwłaszcza ssakami (głównie młodymi, które mają najwyższe tempo metabolizmu), i to takimi, które nie żyją w ekstremalnie trudnych warunkach środowiska i nie muszą zużywać całej energii na zabezpieczenie swojej egzystencji. Mogą więc przeznaczyć ją na coś, co nie da im natychmiastowych korzyści.

Podobne uzasadnienie sprawdziłoby się w odniesieniu do zwierząt udomowionych przez człowieka, u których także często obserwujemy zabawę. To opiekun zabezpiecza ich podstawowe potrzeby. Zwierzęta udomowione znane są z tego, że bawią się nawet po osiągnięciu dojrzałości, co w przypadku gatunków żyjących na wolności jest znacznie rzadsze.

Korzyści z zapasów

Teoria nadwyżkowych zasobów sugeruje zatem, że zabawa wyewoluowała u tych zwierząt, które mogły sobie na nią energetycznie pozwolić. Nie oznacza to bynajmniej, że czynność ta służy tylko do zużycia nadmiaru energii. Przeciwnie, wiele badań wskazuje, iż przynosi ona szereg korzyści, zwłaszcza u tych zwierząt, które żyją długo i muszą opanować złożone umiejętności, zachowania społeczne oraz zdolności percepcyjne.

Zwierzęta społeczne czerpią ogromne korzyści z zabawy, ponieważ pozwala ona ćwiczyć komunikację, zwracanie na siebie uwagi innych członków stada, ustalanie hierarchii, a także konfrontowanie się z innymi osobnikami bez robienia sobie nawzajem krzywdy. Co najmniej od lat 40. XX w. (kiedy to w „The American Naturalist” ukazała się publikacja Franka A. Beacha) wiemy też, że zabawa pozwala młodym zwierzętom ćwiczyć umiejętności kluczowe dla ich przyszłego przetrwania. To dlatego młode antylopy ćwiczą ucieczkę i wysokie skoki, koty domowe skradanie się, a gepardy – pogoń za ofiarą. Funkcja ta zdaje się zresztą oczywista również u ludzi, u których – w zabawach dzieci – bardzo często pojawiają się motywy naśladowania życia: domowego, zawodowego, a także interakcji społecznych.

Wydaje się jednak, że ćwiczenie ważnych, życiowych umiejętności w toku zabawy nie odbywa się jedynie na zasadzie utrwalania. Zdaniem Marca Bekoffa z Uniwersytetu Kolorado w Boulder chodzi raczej o ćwiczenie różnych scenariuszy, kreatywność i zdolność do reagowania na różne wyzwania, które szykuje dorosłe życie. Innymi słowy, według badacza zabawa pomaga przygotować się na to, co nieoczekiwane, niespodziewane. Przebieg nawet tej samej zabawy może być inny za każdym razem. Jeśli czynność ta jest społeczna, towarzysze mogą zareagować na różne sposoby; rzucona piłka odbije się w różne strony, zjazd ze ślizgawki raz skończy się sukcesem, a raz upadkiem w połowie trasy.

Kluczowe jest to, że nie każda zabawa daje takie same benefity. Etolodzy wyróżniają trzy główne rodzaje zabaw: społeczne (zapasy, gonitwy, odgrywanie ról itp.), angażujące jakiś obiekt (piłkę, patyk, bąbelki powietrza w akwarium) oraz samodzielne, lokomotoryczne (turlanie się, tarzanie, podskoki, zwieszanie się na czymś, bujanie się). Wszystkie one mogą służyć nieco odmiennym celom, przy czym oczywiście wiele zwierzęcych igraszek stanowi mieszankę powyższych typów. Jednak zrozumienie, iż istnieją różne rodzaje zabawy, a co za tym idzie: czynność ta może mieć bardzo różnorodne funkcje, jest kluczem do badania zabaw u gatunków odległych od nas ewolucyjnie. U nich bowiem intuicyjne rozumienie zachowania może prowadzić na manowce.

O ile z łatwością identyfikujemy zabawę u wilków, koni czy szczurów, o tyle rozpoznanie tej czynności u ryb czy żółwi nastręcza pewnych trudności. Przede wszystkim, nadrzędny aspekt zabawy, czyli przyjemność, zadowolenie, człowiekowi u tych zwierząt trudno rozpoznać – nie jesteśmy ewolucyjnie przystosowani do identyfikowania stanów emocjonalnych gadów czy płazów. W związku z tym przydatne może się okazać uwzględnienie pozostałych czterech kryteriów ­Burghardta. Część badaczy uważa, że udało im się odnaleźć te cechy u bardzo odległych od nas taksonomicznie gatunków.

Nuda w akwarium

Występowanie zabawy u ryb jest tematem dyskutowanym w nauce co najmniej od XIX w., kiedy to Charles Holder opisał zachowanie belon (drapieżnych ryb o silnie wydłużonym ciele i szczękach układających się w charakterystyczny „dziób”), które przeskakiwały nad unoszącymi się na wodzie patykami. Zdaniem badacza zachowanie to miało znamiona zabawy, ale nie wszyscy uczeni podzielali jego opinię. Duża część uważała, że jest to nadinterpretacja i antropomorfizacja. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na to, że nauka o behawiorze innych niż człowiek gatunków przeżyła co najmniej dwa duże przewroty.

Początki obserwacji zwierząt to postrzeganie ich z typowo antropocentrycznego punktu widzenia. Potem, w pierwszej połowie XX w., nadeszła drastyczna zmiana i badacze zaczęli odcinać się od wszelkich prób uczłowieczania innych gatunków. Niosło to za sobą wiele pozytywnych konsekwencji, ponieważ niektóre zachowania zwierząt da się zrozumieć tylko wtedy, gdy uwzględni się kontekst ewolucyjny i środowiskowy bardzo odmienny od ludzkiego. Z drugiej jednak strony, przesadne unikanie wszelkiej antropomorfizacji nadmiernie komplikuje interpretowanie pewnych zachowań. Dlatego wielu współczesnych etologów (z prymatologiem Fransem de Waalem na czele) uważa, że czasem warto zaryzykować i zamiast mówić, że szympans „wydaje sygnały wokalne i szybko oddycha”, nazwać sprawy po imieniu i powiedzieć: „szympans się śmieje”. De Waal twierdzi wręcz, że w nauce zapanował „antroponegacjonizm”. Jego zdaniem nie należy negować występowania „ludzkich” cech u zwierząt, zwłaszcza najbliżej z nami spokrewnionych. Byłoby dziwne, jego zdaniem, gdyby podobne zachowanie obserwowane u ludzi i szympansów opierało się na zupełnie różnym podłożu psychologicznym.

Jeszcze dalej posunęli się autorzy publikacji, która ukazała się w 2014 r. w „Ethology”. Opisali oni pielęgnice (inteligentne, drapieżne, okoniokształtne ryby), które spełniały wszystkie kryteria zabawy. Bawiły się one wrzuconymi do akwarium przedmiotami: atakowały je w przesadny sposób, podrzucały i obracały na różne strony. Zachowania te były spontaniczne i powtarzalne. Istnieje zresztą całkiem sporo udokumentowanych zabaw (lub zachowań, które zabawę przypominają) wśród ryb – zwłaszcza pielęgnic, mruków, ale też np. wśród płaszczek, choć większość z tych obserwacji ma charakter anegdotyczny.

Najwięksi imprezowicze

Najmniej kojarzoną z zabawą gromadą kręgowców są płazy. Prawdopodobnie wynika to z kilku przyczyn. Po pierwsze, zwierzęta te są zmiennocieplne, a tempo ich metabolizmu nie jest szczególnie wysokie w porównaniu z ssakami czy ptakami. Po drugie, większość z tych zwierząt wiedzie bardzo skryty, często nocny tryb życia, co zarazem nie promuje wystąpienia zabawy, jak i zmniejsza szansę na wiarygodną obserwację takiego zachowania. Ponadto, większość płazów żyje samotnie, a nie w stadach, podejmowane zaś przez nie w dorosłym życiu reakcje behawioralne nie są tak złożone, jak u wielu kręgowców stałocieplnych. Możliwe jednak, że nawet u tej gromady da się rozpoznać pewne przejawy zabawy.

W 2015 r. na łamach „Current Biology” zespół wspomnianego już Gordona M. Burghardta opisał zachowanie drzewołazów (niewielkich, jaskrawo ubarwionych żab) spełniające kryteria zabawy: od czasu do czasu płazy te urządzają sobie zapasy, niemające funkcji rozrodczej czy terytorialnej i nienoszące znamion prawdziwej walki. Według ­Burghardta drzewołazy są wyróżniającymi się wśród płazów imprezowiczami, ponieważ wiodą dzienny, a nie nocny tryb życia, mają relatywnie łatwy dostęp do pokarmu (a więc możliwe są u nich nadwyżki energii), są dość socjalne, a do tego... trujące. Ten ostatni czynnik miałby decydować o tym, że drzewołazy nie muszą być tak skryte, jak inni przedstawiciele tej grupy; mogą sobie pozwolić na odrobinę beztroski i – bez obawy, że ­zostanie się zjedzonym – rzucić się w wir igraszek z innymi osobnikami.

Gady również mogą się bawić. Zachowanie to obserwowano np. u jaszczurek, krokodyli i żółwi, zwłaszcza tych utrzymywanych przez człowieka. Szczególnie skłonne do zabawy wydają się warany (smoki) z Komodo. Zwierzęta te są znane głównie za sprawą swojej zabójczej śliny czy zdolności powalenia, a następnie zjedzenia ogromnej ofiary. Jednak żywot tych jaszczurek to coś więcej niż mord i konsumpcja. Warany wykazują szereg złożonych zachowań i zabawa wydaje się jednym z nich.

Gdy do wybiegu smoków z Komodo wrzuci się obiekty takie jak wiadro, papierowa torba czy piłka, zwierzęta nie tylko okażą zainteresowanie i zaczną eksplorować nowe przedmioty, ale też będą z nimi wchodzić w powtarzalny, przedłużający się kontakt. Szczególnie chętnie pozwolą, by wiadro lub papierowa torba tkwiło umieszczone na ich głowie i w tej pozycji – ze zmienioną obiektem percepcją – chętnie pozostaną przez dłuższy czas. Zachowanie takie udokumentowało w 2019 r. BBC. Burghardt, komentując ten materiał, stwierdził, że zachowanie waranów spełnia wszystkie kryteria zabawy, jakie tylko – jako ludzie – jesteśmy w stanie rozpoznać. Badacz uważa, że szczególnie przedłużony kontakt z nowymi obiektami świadczy o tym, iż zwierzęta się bawią, a nie tylko sprawdzają, czy przedmiot im nie zagraża. Typowe zachowanie eksploracyjne – bez elementów zabawy – polega bowiem na zapoznaniu się z nowym przedmiotem, a następnie na powrocie do zwykłych czynności, takich jak odpoczynek czy jedzenie. Co więcej, uczony zauważa, że gdyby obejrzeć nagranie z bawiącymi się waranami w przyspieszonym tempie, okazałoby się, że ich zachowanie bardzo przypomina bawiące się psy. Tym samym staje się dla człowieka bardziej rozpoznawalne jako coś, co jest dla zwierzęcia rozrywką.

Tańce żółwi

Wielu opiekunów nie ma również wątpliwości, że bawić potrafią się i lubią żółwie. Wpisanie w wyszukiwarkę po angielsku hasła „zabawki dla żółwia” zwraca 16,5 mln wyników, a do szczególnie polecanych przez doświadczonych opiekunów akcesoriów z tej kategorii należą piłki, płotki wspinaczkowe, zraszacze, zabawki węchowe (np. akcesoria z ziołami lubianymi przez te zwierzęta), ale także kostki lodu. Istnienie żółwiej zabawy potwierdzają również niektóre publikacje naukowe, choć nie jest ich szczególnie wiele. W 1998 r. na łamach „Ethology” opisano zachowanie żółwi czerwono­licych, które – pływając w swoim zbiorniku wodnym – spełniały wszelkie kryteria zabawy społecznej. Młode osobniki pływały w parach, skierowane ku sobie głowami niczym w tańcu lub jeden nad drugim – tak jakby bawiła je synchroniczność ruchów lub reakcja drugiego osobnika.

Zabawa jest nie tylko najczęściej obserwowana, ale też – jak się zdaje – najpotrzebniejsza u tych kręgowców, które są inteligentne, społeczne, długowieczne i rozwinięte metabolicznie. Nie oznacza to jednak, że inne gromady są tego behawioru całkiem pozbawione. Trudno jednak oczekiwać, by bardzo odległe od nas ewolucyjnie zwierzęta bawiły się w ten sam sposób co my. Z drugiej strony, istnieją takie akcesoria jak piłki czy kartony, które zdają się dostarczać rozrywki niemal wszystkim grupom taksonomicznym. Potwierdzi to chyba każdy opiekun: zarówno kota czy psa, warana i żółwia, jak i ludzkiego niemowlaka. ©

LALKI, AUTKA I MAŁPI GENDER

W SKLEPACH z zabawkami trafimy na produkty adresowane do dziewczynek (głównie lalki i ­pluszaki) oraz do chłopców (­klocki i samochodziki). Taki podział najwyraźniej sprawdza się z marketingowego punktu widzenia, ale budzi także dyskusje dotyczące kształtowania się płci kulturowej. Czy dziewczynki częściej bawią się lalkami, a chłopcy klockami i samochodzikami, bo uczy je tego społeczeństwo, przy okazji wpajając im własne oczekiwania i tradycyjne wzorce zachowań, czy też te preferencje dają się wyjaśnić na gruncie biologii? ­Pytanie to zainspirowało całą serię badań, m.in. eksperymenty, w których różnymi rodzajami zabawek pozwalano się bawić małpom.

GERIANNE ALEXANDER I MELISSA HINES oferowały koczkodanom kilka „ludzkich” zabawek, a potem mierzyły czas, jaki spędzają z nimi przedstawiciele różnych płci. Okazało się, że ­samce preferowały zabawki mechaniczne, takie jak samochodziki czy piłki. Lalki nie wzbudzały u nich zbyt wielkiego zainteresowania – najczęściej sięgały po nie samice. W innym badaniu Kim Wallen i Janice Hassett podobnym testom poddali makaki – oferowano im zabawki „miękkie” (lalki i pluszaki) bądź zabawki na kółkach. Samce preferowały te drugie, samicom równie mocno podobały się wszystkie.

SPÓJNE Z TYMI WYNIKAMI wydają się m.in. doniesienia Sonyi Kahlenberg i Richarda Wranghama, poczynione na podstawie wieloletnich obserwacji szympansów żyjących na wolności. Samce i samice szympansów chętnie bawiły się kamieniami i kawałkami drewna – ale na różne sposoby. Samice przytulały je i nosiły jak niemowlęta z miejsca na miejsce – czasem budowały dla nich gniazda na noc (zachowanie to zanikało, gdy samice zostawały matkami). W przypadku samców kamienie czy pieńki nie były traktowane równie delikatnie.

FRANS DE WAAL, który różnicom płciowym u ludzi i małp poświęcił swoją najnowszą książkę („Different: Gender Through the Eyes of a Primatologist”), zauważa w kontekście tych doniesień, że młode samice szympansów wykazują olbrzymie zainteresowanie noworodkami – próbują je dotykać i brać na ręce. Młode samce wolą spędzać czas na zapasach i gonitwach. Przynajmniej w populacjach małp różnice płciowe w kontekście zabawy wydają się mieć zatem podłoże biologiczne. ©℗ ŁK

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2022