Z ziemi włoskiej do polskiej

Mam wrażenie, że istnieją dwie Polski idwa rodzaje Polaków. Skąd się to bierze? Ostatnio bywałem wWarszawie iKrakowie.

11.11.2007

Czyta się kilka minut

W stolicy oddychało się i żyło klimatem nietolerancji, lustracji itp. - jakby Polska jeszcze się nie nauczyła spokojnie i odważnie żyć wolnością, którą niewiele lat temu odzyskała, powracając do demokracji. Miotanie się od prawicy do lewicy stwarza wrażenie, że Polakom brak obywatelskiej odwagi do określenia własnej tożsamości.

Zaś do Krakowa walki polityczne docierają jakby z oddali. W Krakowie łatwiej mi odnaleźć ślad nadziei, które spotykałem tu przed 20 laty i jeszcze dawniej. Niedawno szedłem przed dziewiątą rano do pracy przez Rynek. Dzień był szary, mglisty. We mgle słyszałem hejnał, ale nie widziałem trębacza, z trudem odnalazłem sylwetkę kościoła Mariackiego. I tak we mgle i mżawce, idąc przez pustawy plac, myślałem, że to przecież obraz nieprzebudzonej jeszcze Polski. Stanęło mi przed oczyma to, co się tu działo jeszcze niewiele lat temu. Był rok 1977. Wtedy też przemierzałem te dwa place, Rynek w Krakowie i plac Zwycięstwa w Warszawie. Komunizm, skorumpowany i dogorywający, ale właśnie dlatego tym bardziej niebezpieczny, Radom i Ursus, KOR, solidarność studentów, intelektualistów i robotników. Czuło się, że coś się może wydarzyć. Powstawała nowa Polska. Dwa lata później miała się narodzić "Solidarność".

Teraz, we frenetycznym procesie dalszych zmian, tamte wielkie zdobycze są jakby zapomniane. Zmiany pozytywne? Choćby Warszawa pod względem architektonicznym. Nie do poznania. Spojrzenie w przeszłość każe mi wierzyć, że Polacy w końcu potrafią coś zrobić ze swoją historią - coś, czego nigdy nie zrobili. Bo o Polakach można powiedzieć to, co wielki rewolucjonista Ameryki Południowej Simon Bolivar mówił o niektórych społeczeństwach swojego regionu: zdolni do zrobienia rewolucji, niezdolni do zarządzania rewolucją. Tak było, gdy odzyskali niepodległość po rozbiorach. Podobnie, być może, po roku 1989.

A przecież Polacy potrafią być panami swego losu. Wiem, że młodzi ludzie, którzy w słoneczne dni wypełniają krakowski Rynek, odnaleźli swoją tożsamość. Mają też jasno określony stosunek do Kościoła: może większą rolę odgrywa dla nich wspomnienie Jana Pawła II niż związek z hierarchią, która w ich przekonaniu nie zawsze była po ich stronie i nie potrafi ich zrozumieć. Przemiany, które dokonały się w Polsce, najlepiej widać właśnie na przykładzie tego pokolenia. Myślę, że także w świetle niedawnych wyborów do parlamentu, po dwóch latach nietolerancji i fundamentalizmu na wszystkich poziomach, można zaobserwować wiele zjawisk pozytywnych. Konstatuję to właśnie podczas spotkań z młodzieżą.

Polska była i jest swego rodzaju laboratorium. Narodowa tożsamość miała być unicestwiona w latach 50., w zwarciu komunizmu z katolicyzmem. Ocalała i po roku 1989 polski katolicyzm ludowy mógł pomóc Europie w odnalezieniu jej korzeni. Tak się nie stało. Może Kościół w Polsce nazbyt się zaangażował w politykę, a za mało myślał o ewangelizacji, o sprawach najprostszych, najbardziej normalnych.

W czasie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski (1979) po wielkim, tryumfalnym powrocie, jakim była Msza św. na placu Zwycięstwa, Papież spotkał się następnego dnia z młodzieżą akademicką. Stałem w tłumie studentów i zapamiętałem tysiące rąk z krzyżami, wyciągnięte w Jego stronę. Kilka miesięcy później Jan Paweł II odprawił Mszę św. z okazji

50-lecia małżeństwa moich rodziców i miałem okazję z nim rozmawiać. Mówiliśmy, oczywiście, o podróży do Polski. Spytał, co mnie w czasie jej trwania najbardziej uderzyło. Powiedziałem, że warszawskie spotkanie ze studentami. Zdziwił się: nie Msza na placu Zwycięstwa? Nie Oświęcim? Nie Częstochowa? Nie Msza św. na Błoniach i pożegnanie z Krakowem? Dlaczego? Dlatego - powiedziałem - że zrozumiałem siłę gestu podniesienia krzyża. Wtedy rozumowałem tylko politycznie i ten gest w moim przekonaniu znaczył tyle, że młode pokolenie Polaków jest uodpornione na komunizm i że wkrótce w tym kraju dojdzie do trzęsienia ziemi. Dziś wiem, że w tym geście tkwił zalążek czegoś potężniejszego od ludowej rewolucji. To "tajemnica", którą zrozumiałem dwadzieścia sześć lat później, stojąc w tłumie zmierzającym do Jana Pawła II, aby się z nim po raz ostatni pożegnać. Napisałem o tym we wstępie do książki kardynała Dziwisza "Świadectwo". Ten Papież lepiej niż wielu przed nim potrafił ukazać ludzkie oblicze Boga. Przez swoje ojcostwo, tolerancję, zrozumienie wszystkich. Jan Paweł II w taki sposób żył Ewangelią, że jego propozycja docierała także do świata muzułmańskiego, żydowskiego, laickiego - do tych ludzi, których widzieliśmy przy jego trumnie.

Zatem patrząc na młodych Polaków na krakowskim Rynku wiem, że oni pozytywnie odpowiedzą na wyzwania, przed którymi dziś stoi ich kraj. Może Polska stanie się w końcu prawdziwym laboratorium w centrum Europy, czego się po niej od dawna spodziewano, i pokaże, jak łączyć ludową religijność z prawdziwą europejską laickością.

***

Kiedyś znane były braterskie stosunki Polski z Francją. W czasach komunizmu zwłaszcza stosunki intelektualne z tym krajem były bardzo silne. Potem zjawił się Papież-Polak, zintensyfikowały się pielgrzymki do Rzymu i stopniowo zaczął się kształtować nowy styl stosunków między Polską i Włochami. Właściwie nie nowy, bo był to powrót do czegoś, co w przeszłości istniało. Od dawna zabiegam - i także za pośrednictwem "Tygodnika Powszechnego" proszę o pomoc - by opracować włosko--polskie wydanie historii tych powiązań. Jest ich mnóstwo: kościelnych, społecznych, kulturalnych, architektonicznych. Wystarczy pomyśleć, że moi przodkowie - Polacy, należeli do środowiska kulturalnego Werony.

Które wady Polaków rzucają się Włochowi szczególnie w oczy? Niekiedy Włosi kierują się uprzedzeniami. Wciąż np. uważają, że Polacy są nastawieni nacjonalistycznie. Według mnie, nawet jeśli to jest wadą, to wynika z faktu, że Polacy wciąż musieli bronić swojej zagrożonej niepodległości. Wiele zależy od postaci, które od czasu do czasu wyłaniają się na arenie międzynarodowej i w konsekwencji ich wady przypisuje się Polakom. W ostatnich czasach Polsce przypisywało się nietolerancję, fundamentalizm, uważało się, że Polacy są przeciwnikami zjednoczonej Europy.

Myślę jednak, że nie ma katalogu wad specyficznie polskich. Zresztą we Włoszech nadal wzorcem Polaka pozostaje Jan Paweł II. To bardzo dobry wzorzec.

Gian Franco Svidercoschi jest włoskim pisarzem i dziennikarzem-watykanistą. Był korespondentem agencji ANSA na II Soborze Watykańskim, a także redaktorem naczelnym "L'Osserva­to­re Romano". Autor "Historii Karola Wojtyły", która stała się podstawą scenariusza filmu "Karol. Człowiek, który został papieżem". Zebrał i opracował wspomnienia kard. Stanisława Dziwisza, składające się na książkę "Świadectwo".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]