Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To rzeczywiście krytyka wychodząca daleko poza literackie getto. O samej literaturze Bolecki - jeden z najwybitniejszych współcześnie jej badaczy - mówi niejako przy okazji. Rzadko stanowi ona główny przedmiot jego wypowiedzi. Autora zajmują raczej przeobrażenia społeczno-polityczne, jakie w naszej części Europy dokonały się po 1989 roku. Ale ewolucja w sferze kulturalnej nie funkcjonuje jako prosta konsekwencja tamtych przemian. Podkreśla się tu znaczenie literatury jako siły społecznej.
Bolecki na bieżąco śledzi trudne początki III RP, która musi określić się wobec nowej rzeczywistości. Nie podziela okrągłostołowego optymizmu, zniechęcają go wewnętrzne spory w obozie postsolidarnościowym, pozostaje dość sceptyczny wobec reform, a zwłaszcza planu Balcerowicza. Nawołuje do uruchomienia procesu lustracyjnego, bardzo stanowczo występuje też przeciw relatywizowaniu win komunistycznych dygnitarzy.
PRL jest zresztą stałym bohaterem tych szkiców, stanowi - jako wielkie memento - punkt odniesienia dla nowej Polski. Każdemu hasłu w rodzaju "komuno wróć" przeciwstawia Bolecki chociażby ponurą rzeczywistość stanu wojennego. Przywołuje armię cenzorów, tajną policję, inwigilację, pałki zomowców, kartki na żywność, kłamstwo katyńskie. Poza tym, uświadamia autor, komunizm, który "doprowadził Polskę i Polaków do niewyobrażalnej katastrofy we wszystkich wymiarach życia społecznego", w dalszym ciągu jest obecny, aczkolwiek na innej płaszczyźnie - mentalnej. "Podźwignięcie się z tej katastrofy - czytamy - to sprawa nie trzech czy trzynastu miesięcy, lecz dziesięcioleci".
Boleckiego zajmuje też kondycja intelektualisty już po wprowadzeniu demokracji parlamentarnej i ekonomii wolnorynkowej. Autor wyznacza dla niego miejsce szczególne. Przede wszystkim intelektualista ma pamiętać, a jeżeli społeczeństwo zdaje się zapominać o swej przeszłości, to on jako strażnik prawdy i sprawiedliwości powinien stale przypominać o winie i karze. Mimo że Polska znajduje się teraz w zupełnie odmiennej sytuacji geopolitycznej, nie należy ignorować zła sprzed lat. Dlatego też tak dużo mówi się tu o skrupulatnej analizie życiorysów, ujawnianiu tajnych agentów, dekomunizacji. Autorowi nie chodzi przy tym o "dziką lustrację" (choć w jednym ze szkiców popiera publikację tzw. "listy Wildsteina"), ale o dochodzenie prawdy. Nic dziwnego, że Bolecki okazuje się zwolennikiem "rewolucji moralnej" - fundamentu IV RP. Pisze o tym w rozdziale zamykającym, który w całości składa się ze szkiców pisanych w zeszłym roku dla londyńskiego "Tygodnia Polskiego".
Sądy Boleckiego, powstałe w polemicznym ferworze, mogą budzić sprzeciw. Autor wygłasza je ex cathedra, poucza, dopowiada, obnaża kłamstwa, domaga się szczerości. Trzeba przyznać, że ów ton nieco drażni. Z drugiej jednak strony mamy do czynienia z tekstami przemyślanymi, wobec których nie sposób przejść obojętnie.
Włodzimierz Bolecki, "Inna krytyka", Kraków 2006, Universitas, seria "Krytyka XX wieku".