Mazurskie doświadczanie świata

W opowiadaniach o losach mieszkańców mazurskich wsi pisarza zajmuje przede wszystkim ich niezawinione cierpienie.

17.05.2006

Czyta się kilka minut

Kazimierz Orłoś /fot. E. Lempp /
Kazimierz Orłoś /fot. E. Lempp /

Kazimierz Orłoś od prozy politycznie zaangażowanej przeszedł w stronę pisarstwa bardziej uniwersalnego. Najnowszy zbiór jego opowiadań, zatytułowany "Dziewczyna na ganku", skonstruowany został znakomicie, ale jakościowo jest nierówny. Obok rozbudowanych historii z wyraźnym przesłaniem znaleźć tu można kilka miniatur, które zbyt wcześnie opuściły chyba pisarską szufladę.

Akcja wszystkich siedmiu utworów (dwa są zdecydowanie dłuższe od pozostałych) toczy się na Mazurach. Autora interesują indywidualne i zbiorowe losy mieszkańców tamtejszych wsi, dlatego zachwyt nad pięknem krajobrazów idzie tu w parze z refleksją nad skomplikowaną historią tych ziem. Równie ważny jest problem oswajania dzikiej przestrzeni przez kogoś, kto pochodzi z zewnątrz. Jego spojrzenie odkrywa wymiar, który istnieje niejako poza zasięgiem autochtonów.

Bohaterką opowiadania tytułowego (najbardziej udanego w tym tomie) uczynił pisarz Annę. Córka państwa Golembiowskich, mieszkanka Grünwäldchen, jednej z mazurskich wsi, pędzi żywot pośród lasów bogatych w grzyby i jezior pełnych tłustych ryb. Pewnego razu tę spokojną krainę odwiedza Sasza, maruder z radzieckiego oddziału pobitego w 1920 roku przez Polaków. Pomiędzy Anną a Saszą rozkwita miłość. Ale sielanka nie trwa długo. Chłopak musi wracać do rodziny, która została w Rosji. Anna, przekonana, że Sasza wróci, codziennie wychodzi na ganek i wypatruje za ukochanym. Na pamiątkę został jej syn Willi - owoc nieformalnego związku.

Obraz współczesnej Penelopy nie jest jednak w tym opowiadaniu najważniejszy, choć we wszystkich utworach tomu przewija się problem niespełnionego, niemożliwego do zrealizowania uczucia. Mało istotne staje się też wprowadzanie opisów mazurskiej przyrody. Zostało to mocno zaznaczone chociażby w takim fragmencie: "Willi pomyślał, że matce zrobiło się smutno, że chce się wypłakać. Być może po raz pierwszy w swoim czternasto- lub piętnastoletnim życiu myślał przez chwilę inaczej - poważnie? O tym, że nie tylko śmiech, kąpiele w jeziorze, pchanie łódki pod prąd na rzece - nad zielonymi wodorostami i żółtym piaskiem - są tu najważniejsze i na zawsze zostaną w pamięci. Nie tylko krzyk jerzyków nad domem i zapach dymu".

Pisarza zajmuje bowiem nie tyle przyroda, ile niezawinione cierpienie drugiego człowieka. Można to, rzecz jasna, łączyć z niespełnioną miłością; na trop ów naprowadza nas sam Orłoś w odautorskim komentarzu z czwartej strony okładki. Sądzę jednak, że przede wszystkim w opowiadaniu tym interesuje go moment, w którym w jednostkowy los wkracza wielka Historia. Tylko ona potrafi przewartościować dotychczasowe zasady i odmienić życie ludzi mieszkających gdzieś na skraju świata, w otoczeniu lasów i jezior, niczym w bajecznej krainie za siedmioma górami.

Na uwagę zasługuje tu także problem nieoczywistej tożsamości Mazurów, którzy jako społeczność oddzielna zostają na siłę włączeni w cykl dziejowych przemian. Katastrofa wojenna przynosi kolejne upokorzenia, ból i cierpienie. Willi zostaje wcielony do Wehrmachtu, Annę gwałcą czerwonoarmiści, którzy razem z Polakami zajmują mazurską ziemię. Rzeczywistość peerelowska jeszcze mocniej uświadamia istnienie tożsamościowej próżni, w jakiej żyją Mazurzy. Jedni w poszukiwaniu lepszych perspektyw wyjeżdżają do Niemiec i tam osiedlają się na stałe, inni zostają w Polsce, próbując przystosować się do warunków panujących w nowej ojczyźnie. Z kraju wyemigrują też Willi z żoną. Annie pozostanie wnuczka, której istnienie sprawia, że czas niejako zatacza koło. Powracają młodzieńcze wspomnienia i zapomniane przyzwyczajenia sprzed kilkudziesięciu lat. Wydaje się jednak, że tylko przyroda jest taka, jak niegdyś, ponieważ od wieków rządzi się niezmiennymi prawami. Próba ratowania przeszłości przed bezlitosną polityką przypomina inną książkę Orłosia, a mianowicie "Niebieskiego szklarza"; przypomnijmy, że pisarz zajmował się tam restytucją obrazów dzieciństwa.

Pozostałe opowiadania nie są już niestety tak porywające. Nie było chyba dobrym pomysłem umieszczenie tu miniatur, które przypominają raczej nierozwinięte koncepty. Te impresje mają, co prawda, swój urok, ale tkwiący w nich potencjał nie został przez autora w pełni wykorzystany.

I jeszcze opowiadanie zamykające książkę. "Dolina Jerzyków" wnosi ciekawe spojrzenie na Mazury okiem przybysza z zewnątrz. Bohaterem jest młody człowiek, który szuka spokoju i ciszy na łonie natury, ale jednocześnie czyni starania, by wkupić się w łaski żony leśniczego. Pomiędzy tymi zalotami a remontem domu, kopaniem studni i pisaniem książki narrator znajduje czas na spacery po okolicy, rozmawia z mieszkańcami. Orłoś zwraca uwagę na patologie prowincjonalnej Polski, napomyka o bezrobociu i alkoholizmie, nędzy, braku miłości, mentalnej degeneracji. Nie urasta to jednak do formy jakiejś jeremiady, staje się raczej częścią szerszego ujęcia.

To świetnie napisana proza realistyczna. Przybliża interesujący obraz społeczności z różnych względów skazanej na zapomnienie. Pisarza zajmują konkretne osoby, nie dopuszcza do rozmycia się poszczególnych losów w anonimowym tłumie, wie, że o skrajnych doświadczeniach można pisać tylko w ten sposób - indywidualizując przeżycia. Dzięki temu opowiadanie tytułowe jest tak ujmujące. Ta metoda objawia się zresztą w całym tomie, który, choć nierówny, przynosi czytelnikowi wiele satysfakcji.

Kazimierz Orłoś, "Dziewczyna z ganku", Kraków 2006, Wydawnictwo Literackie

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (21/2006)