Wyspa umarłych

Andrzej Kuśniewicz miał jeden wielki temat - było nim poszukiwanie człowieka autentycznego, wyzwolonego spod presji ideologii i kultury, pytanie o możliwość ocalenia indywidualnej osobowości.

05.12.2004

Czyta się kilka minut

Urodził się 30 listopada 1904 roku w Kowenicach koło Sambora. Był potomkiem ziemiańskiego rodu, lojalnego wobec monarchii austro-węgierskiej (widział ponoć w dzieciństwie w Wiedniu cesarza Franciszka Józefa). Studiował w Krakowie - najpierw malarstwo, potem prawo i nauki społeczne. Przed wojną prowadził życie światowca - brał udział w rajdach samochodowych, był taternikiem i bywalcem kabaretów. Potem rozpoczął pracę w służbie dyplomatycznej; w 1936 roku wysłano go na placówkę do Użhorodu (Ruś Zakarpacka), a w 1939 - do Tuluzy.

Po wybuchu wojny pracował w Tuluzie dla brytyjskiego wywiadu, potem działał we francuskim ruchu oporu. Aresztowany w 1943 roku, resztę wojny spędził w niemieckim więzieniu i w obozie koncentracyjnym Mauthausen. Po wojnie został konsulem PRL w Strasburgu i Lille. Do Polski wrócił na początku lat 50., w apogeum stalinizmu, gdy, z uwagi na pochodzenie, przestał być wiarygodnym pracownikiem dyplomacji. Rozpoczął pracę w Polskim Radiu, a potem w innych redakcjach.

Relatywista

Jego pierwszą książką był poemat “Słowa o nienawiści" o stosunkach polsko-ukraińskich, ciepło przywitany przez Kazimierza Wykę, który chwalił autora za “rzadko spotykaną znajomość dziedzictwa ukraińskiego". Wydał jeszcze dwa zbiory wierszy (“Diabłu ogarek" i “Czas prywatny"); w wieku 57 lat zadebiutował jako prozaik “Korupcją", “kryminałem heroicznym" o działaniach polskiego wywiadu w wojennej Francji. Była to jednak tylko przygrywka do rozległego i skomplikowanego dzieła powieściowego.

Do momentu debiutu pisarz świetnie wykorzystał swój czas i przeczytał wszystkie wartościowe książki, jakie miała do zaoferowania epoka. Z przyczyn biograficznych - urodził się przecież w prowincji Austro-Węgier - szczególnie bliscy byli mu twórcy powieści austriackiej. W jego książkach sporo jest też odniesień do klasyków francuskich (markiz de Sade, Proust, Céline), niemieckich (Goethe, George), a nawet amerykańskich (Faulkner). Mimo wagi wątku ukraińskiego w jego twórczości, Kuśniewicz jest jednym z najbardziej “zachodnioeuropejskich" pisarzy polskich. Szuka punktów odniesienia w pogańskiej i chrześcijańskiej mitologii, mitach nowożytnej kultury (Faust), szeroko rozumianej filozofii (platonizm, manicheizm, średniowieczne ruchy heretyckie, Rousseau, Marks, Nietzsche, Freud, Marcuse).

Obok kultury - i w tym był już bardzo polski - drugi jego żywioł stanowiła historia. Wielokrotnie wracał do wojen napoleońskich, oceniając je w sposób ambiwalentny - jako kulturotwórczy moment narodzin współczesnych państw narodowych, ale też jako koniec dawnej, idealizowanej wspólnoty. Ubolewał, że właśnie wtedy “pomieszano ludziom języki". Na cały wiek XIX - aż po wybuch I wojny światowej - był skłonny patrzeć jako na rozciągnięty w czasie epilog napoleońskiej epopei, którego przystankami były m.in. bitwa pod Solferino i rozpad Austro-Węgier. W życiu uwikłany w ideologię i, jak wielu jego rówieśników, skłonny chyba dopatrywać się w historii deterministycznego procesu, w literaturze walczył przeciwko niemu.

Występując przeciw obiektywizmowi, nazywał siebie przewrotnie relatywistą. “Jak wyważyć obiektywizm, żeby nie stał się martwym przykazaniem, wygodnym usprawiedliwieniem, pustym dźwiękiem?" - pytał. I dodawał, że “brak relatywizmu zabija jednostki i narody". W latach 70. znalazł znakomitego sojusznika w Miłoszu, który właśnie opublikował “Ziemię Ulro". Zacytowany w “Witrażu" fragment “Miltona" Williama Blake’a w przekładzie Miłosza mówi o Losie - nie jako czasie deterministycznej historii, w której wszystko skazane jest na zagładę, ale jako “czasie, który ma funkcję odkupiciela, odniesionym do człowieka i uczłowieczającym, rytmie mającym swoje źródło w pulsowaniu ludzkiego serca i dlatego działającym jako kosmiczny poeta, ratującym, przez włączenie w rytm, najdrobniejszą i chwilę, i rzecz od bezpowrotnego przemijania".

Zimne powieści

Niesłychanie ambitnym - choć spóźnionym - zamiarem Kuśniewicza było wykorzystanie na gruncie polskiej literatury osiągnięć zachodniej powieści modernistycznej w jej bardziej tradycyjnym wydaniu (raczej spod znaku Tomasza Manna niż Jamesa Joyce’a). Z wielką techniczną maestrią używał formalnych zdobyczy XX-wiecznej prozy, stosując eseizację powieści na niespotykaną wcześniej u nas skalę. Podejmował intelektualną rozprawę z kluczowymi problemami XX wieku, zarówno politycznymi (erupcja nacjonalizmów, narodziny i upadek totalitaryzmów, rewolta 1968 roku na Zachodzie), jak i kulturowymi (zmierzch modernizmu i inwazja kultury masowej), oglądając je w sposób całkowicie odideologizowany, z perspektywy sceptycznego obserwatora. Intelektualny rozmach jego dzieła, jego osadzenie, również fabularne, w realiach zachodnioeuropejskich (głównie: austriackich i francuskich) oraz brak ideologicznych obciążeń sprawiły, że pisarstwo Kuśniewicza zyskało status wizytówki polskiej prozy na Zachodzie, a pisarz, jako pierwszy Polak w historii, został członkiem francuskiej Akademii Goncourtów (1989).

Rację mieli krytycy, którzy określali powieści Kuśniewicza jako zimne. Chłodny był temperament pisarza - ironisty i sceptyka. Jego ulubionym chwytem był gest demaskatorski, dokopywanie się prawdziwych pobudek czynów bohaterów, zwłaszcza tych, z których oni sami nie zdają sobie sprawy. Chłodna była jego metoda pisarska. Przekonanie Kuśniewicza, że każda fabuła musi odnaleźć sobie tylko właściwą formę, zaowocowało w jego książkach zdumiewającą kolekcją rozmaitych poetyk, stylów i chwytów narracyjnych.

“Korupcja" oparta jest na schemacie czarnego kryminału, z ograniczonym polem widzenia detektywa-opowiadacza, który śledzi współpracownika polskiego wywiadu podejrzanego o przejście na stronę wroga. W powieści “W drodze do Koryntu" (po raz pierwszy spotykamy tu bohaterów “Stref", Kuśniewiczowskiego arcydzieła) inicjacyjna podróż Olka i Jewhena z ukraińskiego matecznika przez Wiedeń, Alpy, Włochy do Paryża, w pościgu za zmieniającą wcielenia Gerdą, mrocznym przedmiotem pożądania, pokazana jest w tonacji oniryczno-groteskowej, przywodzącej na myśl Gombrowicza. W “Królu Obojga Sycylii" pisarz powtarza (czy raczej: pastiszuje) motywy austriackiej powieści modernistycznej i, czerpiąc jednocześnie wzory z gatunków popularnych, kryminału i romansu, snuje historię zabójstwa młodej Cyganki w sennym węgiersko-serbskim miasteczku, w którym w ostatnich dniach C.K. monarchii stacjonuje pułk ułanów, a zarazem kazirodczej miłości głównego bohatera do siostry. Gdyby nie panująca nad wszystkim ironiczna świadomość opowiadacza, trudno byłoby uniknąć stwierdzenia, że cała ta historia jest najzwyczajniej pretensjonalna.

“Stan nieważkości" to obłędny monolog wewnętrzny, w którym barokowa gawęda łączy się ze strumieniem świadomości, umożliwiając choremu na serce bohaterowi odbycie imaginacyjnej podróży przez porozbiorową Polskę. Z kolei “Trzecie królestwo" i “Witraż" to najbardziej zeseizowane książki Kuśniewicza, w których fabuła stanowi jedynie pretekst, a zaprzęgnięcie ogromnego zaplecza intelektualnego w postaci dosłownie nieraz cytowanych rozpraw, książek, artykułów prasowych służy analizie postaw. W pierwszym przypadku analiza ta dotyczy międzypokoleniowego konfliktu kulminującego w młodzieżowej rewolcie ’68 roku, w drugim postaw zachodniej (tu: francuskiej) inteligencji w obliczu wyboru między alternatywnymi ideologiami w przededniu wybuchu II wojny światowej. Już ten (niepełny) przegląd daje wyobrażenie o narracyjnej biegłości Kuśniewicza.

Wielkie wysypisko obrazów

Proza Kuśniewicza zaliczana jest nie bez racji do nurtu ewokującego dawne światy, obejmującego zresztą zjawiska bardzo różnorodne. Na tle tego nurtu wyróżnia się autotematyzmem. Uwaga pisarza skierowana jest tyleż na rekonstrukcję przeszłości, co problematyczność tej rekonstrukcji. Przeszłość jest zamknięta na zawsze, ale jednocześnie oddziałuje na teraźniejszość, domagając się unaocznienia. Ale z przeszłości pamięć nie ocala prawie nic.

Kuśniewicz sugeruje, że w podejściu do przeszłości istnieją dwie możliwe strategie. Pierwsza z nich polega na kolekcjonowaniu okruchów, bez ambicji uzyskania wyobrażenia o całości. Kolekcjonować można jedynie to, co będąc już martwe, łatwo się poddaje, nie stawia oporu. W “Lekcji martwego języka" porucznik Alfred Kiekeritz gromadzi eklektyczną kolekcję, w skład której wchodzą porcelana, ikony, szmirowate reprodukcje, makatki i zrobione z włóczki obrazki. Zebrane okruchy przeszłości można jedynie podziwiać, kontemplować, ustawiać w mniej lub bardziej arbitralnym porządku (w pierwszej części “Stref" ironicznym symbolem takiego pozornego porządku są tytułowe znaki zodiaku). Ten sposób podejścia do przeszłości prowadzi do unieruchomienia, czyli śmierci. Równa się bezpowrotnemu złożeniu przeszłości do grobu, bez nadziei na apokatastazę. Przypomina wpatrywanie się w nieme zdjęcia umarłych. Jest gromadzeniem wielkiego wysypiska obrazów, pociętej na klatki taśmy filmowej, która nijak nie chce się złożyć w całość.

Istnieje jednak jeszcze druga strategia, i tę wyraźnie preferuje Kuśniewicz. Dziury w pamięci pozostawiają pole wyobraźni - można snuć hipotezy tam, gdzie pamięć nie sięga, obszary zapomnienia wypełniać kierując się zasadą prawdopodobieństwa albo, snując dowolne fantazje, eksplorować krainę możliwości, konstruować alternatywne biegi wydarzeń. Strategia ta jest zgodna z naturą ludzkiej pamięci, która “podkłada przekornie w miejsce rzeczywistości fakty zmyślone", ale jest przede wszystkim strategią artysty, który potrafi martwe obrazy wprawić w ruch, a niekiedy nawet wskrzesić umarłych.

Jednym z najpiękniejszych fragmentów “Znaków zodiaku" jest ten, w którym narrator opowiada o domniemanych losach lekarza Sala Grynszpana, tak, jakby Holokaust nigdy nie miał miejsca: zamiast wyjechać do Ameryki Salo mieszkałby w polskim Lwowie wraz z piękną Erną Waksbaum, wysyłał swoją żyjącą matkę na kurację do Karlsbadu (“Żydzi nigdy nie zapominają o swoich starych rodzicach. Kto nie wierzy, niech przeczyta »Obietnicę poranka« Romain Gary’ego"), czytał książki. Narrator powieści odnosi tym samym imaginacyjne zwycięstwo nad śmiercią, podszyte oczywiście gorzką ironią. Stawia się w roli demiurga, który bierze trochę strzępów rzeczywistości, trochę marzeń i w wyobraźni składa z tego surowca nową całość. W rezultacie odtworzenie okazuje się stworzeniem. “Istnieje bowiem świat realniejszy w smaku i w barwach od rzeczywistego, prawdziwy i trwalszy, ten, który wyrósł i dojrzał w pamięci, zrósł się z faktów i ich interpretacji, ze strzępów krajobrazu i fragmentów rozmów, świat utkany z prawdy i zmyślenia, gdzie części zmyślone bywają trwalsze i cenniejsze, wydają się rzetelniejsze od rzeczywistości przeżytej, która służy im tylko za kanwę i tło" (“W drodze do Koryntu").

Ocalanie osobowości

Kuśniewicz miał jeden wielki temat - było nim poszukiwanie człowieka autentycznego, wyzwolonego spod presji ideologii i kultury, pytanie o możliwość ocalenia indywidualnej osobowości. Nie był oczywiście w tym temacie odosobniony, wystarczy przeczytać nazwiska jego mistrzów. W wieku XX był to temat Gombrowicza (trudno nie zauważyć, że “W drodze do Koryntu", z parodystycznymi opisami szkolnej tresury Gerdy oraz zebrań towarzyskich celebrowanych w zamku ciotki Reilly w austriackich Alpach, nosi aż nazbyt wyraźne piętno fascynacji autorem “Trans-Atlantyku"), a także powieści austriackiej, z “Człowiekiem bez właściwości" na czele.

Analogie między Musilem a Kuśniewiczem nie zostały do tej pory prześledzone, a wydają się interesujące. Nie tylko w dziedzinie estetycznej - obydwaj pisarze ulubili sobie tryb hipotetyczny, w obrębie którego to, co mogło było być, okazuje się ciekawsze od tego, co było, a opisowi tego, co było, towarzyszy zastrzeżenie, że wszystko mogło było być inaczej. Przede wszystkim jednak obaj pisarze mieli podobną filozofię człowieka. “Człowiek bez właściwości" okazywał się dla nich nie tyle figurą negatywną, co pozytywnym postulatem dotarcia do esencji człowieczeństwa w erze dekadencji, czyli skompromitowanych ideologii i kulturowych kostiumów, które wyszły z mody.

O ile jednak Musilowski człowiek bez właściwości był obdarzony ostrą samoświadomością, a jego podróż kończyła się klęską na wyspie-Utopii, Kuśniewicza zazwyczaj nie interesowały utopijne projekty realizacji człowieczeństwa, ale rzeczywiste mechanizmy samooszustwa, jakim podlegał człowiek, chcący wyzbyć się właściwości. Dlatego, co słusznie zauważyli krytycy, Kuśniewicz w swych powieściach konstruował sytuację podobną do seansu psychoterapeutycznego - w którym opowieść pacjenta wiele mówi psychoterapeucie, tyle że jest to coś zupełnie innego niż pacjentowi się wydaje.

Idealny model takiej sytuacji został przedstawiony w drugiej powieści Kuśniewicza, “Eroice", której bohater, Otto von Valentin, potomek starego austriackiego rodu, siedząc po wojnie w więzieniu wraz z innymi hitlerowskimi zbrodniarzami odbywa (w wyobraźni) rozmowę z profesorem Maurerem, “słynnym psychoterapeutą". Podczas gdy w mniemaniu bohatera jego akces do faszyzmu był spowodowany chęcią zerwania ze zmurszałą kulturą przodków i przekonaniem, że “trzeba zstąpić na samo dno, aby stać się nagim", profesor Maurer pokazuje, że postawa Valentina, mająca źródło w kompleksie niższości, była czymś dokładnie odwrotnym: nie tyle zerwaniem z dekadencją, co jej dopełnieniem. Warto przy okazji zauważyć, że w opublikowanej na początku lat 60. “Eroice" Kuśniewicz szedł wyraźnie tropem Tomasza Manna, demaskując mit faustowski i stwierdzając, że żadnego diabła nie było.

Całkowite zdemaskowanie

Ten gest demaskacji politycznych ideologii powtórzy pisarz jeszcze kilkakrotnie. W “Znakach zodiaku" opowiedzenie się po stronie nacjonalizmu otwiera bohaterom, należącym do różnych narodowości pogranicza, drogę do regresywnej przemocy. W “Witrażu" demaskacji podlega... apolityczność - głównym bohaterem jest francuski intelektualista o polskich korzeniach, którego dystans do kluczowych ideologii jego czasów (powieść toczy się w drugiej połowie lat 30., mając za tło wojnę domową w Hiszpanii, a potem w trakcie II wojny, i przypomina “Drogi wolności" Sartre’a, z ich nieco sztucznym zderzeniem rozmaitych postaw) nie jest wynikiem świadomego wyboru ale - znów - oznaką schyłkowości, nieumiejętności dokonania żadnego wyboru.

Arcyciekawie pod tym względem przedstawia się “Trzecie królestwo", w momencie publikacji uznane za powieść chybioną, a dziś zaskakujące trafnością obrazu rewolty studenckiej ’68 roku. Kuśniewicz sportretował tu przedwojennego niemieckiego komunistę, który przeszedł przez obozy koncentracyjne po to, by po wojnie robić karierę adwokata nazistów w Niemczech Zachodnich, a także syna bohatera - przywódcę grupy zbuntowanej, anarchizującej młodzieży, który jednak w momencie aresztowania sypie bez wahania swoich kolegów. W tej powieści, w której dwa pokolenia patrzą na siebie, wzajemnie się demaskując (i każde ma sporo racji), najciekawszy jest barwny obyczajowo, ironiczny portret młodzieży, no i diagnoza, niezwykle odważna: polski pisarz dawał w 1975 roku do zrozumienia, że za rewoltą studencką stało nie umiłowanie wolności, ale tęsknoty totalitarne.

Psychoanalityczny seans przebiega na zupełnie innej płaszczyźnie w “austriackich" powieściach Kuśniewicza, które przyniosły autorowi największą sławę - tutaj akcent przesunięty jest z fenomenu politycznego na kulturowy. W “Królu Obojga Sycylii" i “Lekcji martwego języka" pisarz przedstawił dzieje dwu bohaterów - Emila R. i porucznika Kiekeritza na tle ostatnich dwu dekad istnienia habsburskiego imperium. Bohaterowie są uwiedzeni Nietzscheańską ideą nadczłowieka (pierwszy z wypiekami na twarzy czyta w młodości “Zaratustrę"), choć interpretują ją w typowy dla epoki, powierzchowny sposób. Ostatecznie każdy z nich dokonuje “bezinteresownego" morderstwa, a potem umiera - pierwszy na początku I wojny światowej, drugi - w dniu jej zakończenia. Raz jeszcze siła okazuje się maską słabości, a indywidualizm - uleganiem nastrojom epoki. Emil R. w obliczu militarnych konfliktów swych czasów stwierdza, że nie zalicza się do żadnego z walczących ludów, ale “jest wyłącznie sobą". To oczywiście jeszcze jedno złudzenie: im bardziej bohater chce być jedynie sobą, tym bardziej przemawiają przez niego siły, z których istnienia nie zdaje sobie nawet sprawy.

Do wyspy szczęścia?

Czy z zaklętego kręgu kulturowych masek i politycznych przebrań można się w ogóle wydostać? Czy można pozostać “jedynie sobą", powiedzieć coś własnym głosem? Kuśniewicz nie udziela jednoznacznej odpowiedzi, choć dwie najwybitniejsze bodaj jego powieści - pierwszą część “Stref" i “Stan nieważkości" - można czytać jako próbę zmierzenia się z tymi pytaniami.

W “Znakach zodiaku" pisarz znalazł niezrównaną artystyczną formę dla opowieści o procesie formowania osobowości i w tym sensie są one najprawdziwszą powieścią rozwojową. Tyle że rozwój indywidualnej osobowości kończy się regresem - bo wiedzie od narodzin z łona niezróżnicowanej zbiorowości (który symbolizuje Milka z neonu reklamowego Sucharda), przez uformowanie spontanicznych relacji międzyludzkich w łonie wielonarodowej wspólnoty (Vilma) do rozbicia tej wspólnoty poprzez polityczne samookreślenie jednostek, ich przypisanie do kraju, narodu, ideologii (Bittra). To Vilma jest w powieści wyspą szczęśliwą, na której bohaterowie są “jedynie sobą", i która w końcu okazuje się (a jednak!) Utopią.

Z kolei w “Stanie nieważkości" Kuśniewicz kreśli fascynujący portret swego przodka Adama Ponińskiego, służalczego wobec Rosji marszałka sejmu rozbiorowego, i tworzy jego białą legendę. Czyni z niego zwolennika oświeceniowych ideałów, trochę nawet libertyna, który z pełną ironii przekorą opowiadał się zawsze po drugiej stronie, budząc zgrozę otoczenia nierespektowaniem politycznych i obyczajowych tabu. Czy dzięki temu pozostał wolny? Kuśniewicz w wywiadzie prasowym przyznawał się do fascynacji Oświeceniem: “Wiek XVIII najbardziej by mi pasował, wiek, który miał jeszcze dużo otwartych granic na dobre i złe. Jegomość urodzony w Wenecji (...) lądował na przykład na dworze Fryderyka Wielkiego i był dyplomatą pruskim. A potem w jakiś sposób znalazł się na dworze Elżbiety Pietrowny w Petersburgu. On uprawiał dyplomację zawodowo! Jak artysta!". Chciałoby się powiedzieć - jak artysta, który potem został pisarzem...

Jaka jest więc odpowiedź Kuśniewicza na pytanie o możliwość wyzwolenia? Walka o wolność została (prawie) przegrana. Mówiąc ściśle: przeżył ją jedynie artysta. Bo pisarz może stwarzać całe światy, wypełniać fantazją luki w pamięci, ustalać związki przyczynowe tam, gdzie są one niepewne, może nawet przywracać do życia. A bohater? Bohaterom Kuśniewicza nigdy nie powiedzie się dzieło wyzwolenia spod władzy polityki, ideologii, kultury, które i tak w końcu skorumpują ich i zmiażdżą. Choć chcieli trafić na Wyspy Szczęśliwe, trafią w końcu na Wyspę Umarłych.

Korzystałem m.in. z tekstów Jerzego Jarzębskiego (“Andrzej Kuśniewicz - historia Fausta", w tegoż: “Powieść jako autokreacja", Kraków 1984) i Anny Łebkowskiej (“Andrzej Kuśniewicz - palimpsesty pamięci", w tejże: “Fikcja jako możliwość. Z przemian prozy XX wieku", Kraków 1991).

ANDRZEJ KUŚNIEWICZ (ur. 30 listopada 1904 w Kowenicach, zm. 14 maja 1993 w Warszawie) opublikował tomy wierszy: “Słowa o nienawiści" (1956), “Diabłu ogarek" (1959) i “Czas prywatny" (1962), powieści: “Korupcja" (1961), “Eroica" (1963), “W drodze do Koryntu" (1964), “Król Obojga Sycylii" (1970), “Strefy" (1971), “Stan nieważkości" (1973), “Trzecie królestwo" (1975), “Lekcja martwego języka" (1977), “Witraż" (1980), “Mieszaniny obyczajowe" (1985) i “Nawrócenie" (1987) oraz tom szkiców “Moja historia literatury" (1980).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2004