Wybór Barabasza

Krzyż nas gorszy. Nie ten wiszący na ścianie. Ten prawdziwy krzyż mojego życia, który nie może być nawet obiektem mojej akceptacji, a co dopiero uwielbienia.

12.04.2011

Czyta się kilka minut

Palma symbolizuje słońce, światło, naturę boską, aniołów, proroctwo, nadzieję, sprawiedliwość, zasługi, królewskość, pierwszeństwo, zwy­cięstwo, triumf.

Określenia te na ogół mają wydźwięk pozytywny, budzą w nas dobre skojarzenia z rzeczami pożądanymi. W tradycji chrześcijańskiej palma jest symbolem męczeństwa. Męczeństwo, cierpienie nie jest tu pojmowane jako cierpiętnictwo czy z największym trudem znoszone prześladowanie. Ciekawe, że Jezusa Chrystusa określa się często słowami wymienionymi w pierwszym zdaniu. Święty Paweł używa ich bardzo często. A zatem Jego męka i śmierć nie mają się nam kojarzyć z przykrością, ze smutkiem, bo oznaczałyby Mesjasza, który źle skończył, poniósł porażkę; wprawdzie chciał dobrze, ale Mu się nie udało, czego dowodem jest zło i niesprawiedliwość panoszące się na ziemi.

Palma stanowi zarazem znak naszej hipokryzji, dwulicowości albo przynajmniej całkowitej nieświadomości własnego stanu ducha.

Król na osiołku

Sytuacja opisana w Ewangelii Mateusza proklamowana podczas tegorocznej procesji Niedzieli Palmowej mówi wyraźnie o ludziach pobożnych, którzy gałązkami palmowymi oddają cześć Jezusowi, gdy Ten wjeżdża do Jerozolimy jak król, ale - uwaga! - na osiołku. Ci sami ludzie odwracają od Niego swój wzrok, porzucają go, a wreszcie wielu z nich uczestniczy w okrzykach: "Ukrzyżuj Go!". Ewangelia ta, jak i długi opis męki i ukrzyżowania w czasie Eucharystii tejże niedzieli, nie zamierzają nikogo oskarżać, lecz stanowią Słowo zbawienia dla nas dzisiaj. Zbawienie to dokonuje się przez Krzyż.

W całej historii zbawienia jest obecny krzyż. Obecny jest też w życiu ludzi niereligijnych.

Powszechne rozumienie tego słowa oznacza sytuację udręki, przeciwności, prześladowań, które niosą cierpienie mojemu "ja". Już Abraham, żyjąc w Ur, w starości miał wielki krzyż, ponieważ nie widział sensu swego życia, nie wiedział, po co żył. Również historia Izaaka, Jakuba, Józefa, Mojżesza i Dawida, i wszystkich proroków Izraela dokonywała się pod znakiem tak rozumianego krzyża. Człowiek, który idzie za Bogiem, doświadcza krzyża, tego samego, który jest udziałem ludzi żyjących po swojemu, nieoglądających się na Niego.

Obietnica mówi, że jeśli od krzyża nie ucieknę, doświadczę pełni życia. Ci zaś, którzy w takt słów biblijnego węża będą od krzyża uciekać, zawsze pozostaną nienasyceni, smutni, pełni pretensji do ludzi i do Boga; nie doświadczą prawdziwej, niczym nieuwarunkowanej miłości, radości z samego faktu, że Bóg jest obecny w ich historii. Na koniec nie będą mogli powiedzieć jak św. Paweł: "W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości" (2 Tm 4, 7).

Spełnią się Pisma

Historia osobista stanowi nieustanne zmaganie, które toczy się wokół dylematu, jaki jest sens cierpienia, choroby i śmierci. A więc problem ten jest tożsamy z pytaniem, czy życie ma sens. Ten da odpowiedź twierdzącą, kto jest świadkiem, że obietnica Boga spełniła się w jego życiu, nabierającym znaczenia, kolorów, blasku wtedy, gdy rozpoznajemy obecność w nim Boga jako Ojca dobrego, który opowiada się po twojej i mojej stronie. Wtedy wszystkie wydarzenia stają się korzystne, ponieważ przyczyniają się nieustannie do zmiany mojego sposobu myślenia i postępowania, jednym słowem - do mojego nawrócenia wciąż na nowo.

Triumf Jezusa Chrystusa polega na czymś zupełnie innym niż nasze pojmowanie sukcesu. Z tego powodu w Niedzielę Palmową Kościół przywołuje fragment z Księgi Izajasza, zwany Pieśnią Sługi Pańskiego. Mówi on o sposobie, w jaki Sługa ten przychodzi. Nie broni się przed złem, jakie Go spotyka, bo "Pan Bóg mnie wspomaga (...) i wiem, że wstydu nie doznam" (Iz 50, 7). Podobnie czyni Jezus. Upomina Piotra, który broni Go przemocą: "Włóż miecz na swoje miejsce (...) Czy myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma...?" (Mt 26, 52-54).

Dlaczego Księga Izajasza musi się zrealizować, dlaczego ma charakter profetyczny, czyli zapowiada wydarzenia, które faktycznie przyszły? Dlatego, że każdy człowiek, także religijny, ty i ja, ma czysto ludzki sposób myślenia, który zawsze okazuje się dla niego niekorzystny.

Wszyscy jesteśmy w wielkim błędzie, bo szukamy życia, szczęścia, realizacji tam, gdzie znaleźć ich nie możemy. To wszystko, co zapowiada Pismo, co dzieje się z Jezusem Chrystusem, jest dla naszego ograniczonego rozumu absurdem, śmiercią, końcem wszystkiego, skandalem krzyża. Tu nie chodzi o ludzi, którzy żyli wtedy, szli za Jezusem, a potem wołali: "Ukrzyżuj!". Słowo, którym jest sam Chrystus, jest słowem dla mnie, najwyższym przejawem i spełnieniem miłości Boga do grzesznika.

Historia paschalna Jezusa Chrystusa, Jego przejście ze śmierci do życia - nie jest wspomnieniem z przeszłości, lecz, jak mówi Kościół, dokonuje się zawsze, czyli dzisiaj. Umrzeć za grzechy drugiego, wziąć je na siebie i zniweczyć przez przybicie do krzyża, a potem zmartwychwstać dla dobra tego grzesznika, by mógł on żyć bez lęku, w pełni, czyli wiecznie - oto jest Dobra Wiadomość, na którą czeka cały świat stworzony przez Boga w miłości, która daje wolność grzeszenia.

Kogo wybierasz?

W długiej Ewangelii proklamowanej na tydzień przed chrześcijańskim świętem przejścia Jezusa Chrystusa ze śmierci do życia znajduje się przypowieść, która często jest rozumiana fałszywie. Jest to historia wyboru, wobec którego Piłat stawia tłum ludzi (a wtedy wszyscy byli religijni): kogo z dwóch więźniów chcecie uwolnić, Jezusa czy Barabasza?

Wybierają Barabasza. Co za kanalie! My jesteśmy przekonani, że wybralibyśmy, ba!, że wybieramy Jezusa.

Polskie przekłady Pisma nazywają niekiedy Barabasza zbrodniarzem, rozbójnikiem. Być może czynią tak, by ułatwić nam wybór, podkreślając fakt, że Izraelici wybrali złego człowieka. Tymczasem Barabasz nie był przestępcą pospolitym, lecz walczył o wyzwolenie Izraela spod władzy Rzymu. Moglibyśmy powiedzieć, że był patriotą przeciwstawiającym się niesprawiedliwej i obcej władzy. Być może należał do ugrupowania tzw. zelotów, którzy chcieli zbrojnie walczyć z Rzymianami o niepodległość i wolność religijną. Jakże można się dziwić, że lud woli patriotę narażającego się w imię wolności narodu, państwa, a zwłaszcza religii (przecież opis podobnej walki Machabeuszy należy do kanonu ksiąg biblijnych) od człowieka, który wprawdzie mówił rzeczy prawdziwe, a nawet piękne, ale w końcu podał się za Syna Bożego, używając określenia należnego tylko Bogu: Ja Jestem?

Wedle ówczesnego religijnego sposobu myślenia w Izraelu, Jezus głosił bluźnierstwa. Obrażał Pana, Boga Izraela, podważał religię, najgłębszą tożsamość tego ludu. Jak można było Jego wybrać? Pytanie: "kogo wybierasz?" poprzez wieki i pokolenia przychodzi dzisiaj do nas.

Czy opowiadasz się za walką o twoje "ja" i wszystko to, co je stanowi: godność, honor, poglądy, rodzinę, państwo, twoje bezpieczeństwo materialne, psychiczne i duchowe, twoje projekcje na życie, jednym słowem o twoją sprawiedliwość - czy też za oddaniem tego wszystkiego w ręce Boga, mówiąc słowami Jezusa: "W Twoje ręce oddaję ducha mego"?

Ewangelia ta ma zakwestionować twój i mój sposób myślenia, postawić pytanie o nasze chrześcijaństwo, czyli o samo życie.

Absurd...

Kościół głosi, że Bóg przychodzi, by dać życie. Oznacza to, że my tego życia nie mamy, że musimy je skądś otrzymać. Co za paradoks: życie znaleźć można w tym, co my uważamy za śmierć!

Krzyż Jezusa Chrystusa jest skandalem dla naszej mentalności egoistycznej, która również religię i Boga chce przykroić do swoich wyobrażeń.

Wobec Krzyża i wszelkich krzyży, jakie nas spotykają, moje "ja" jest bezradne. Każdy z nas mówi do Boga: dlaczego przychodzisz w ten sposób? Dlaczego spotykają mnie te straszne rzeczy, wypadki, choroby, niepowodzenia i rozczarowania, prześladowania, długi, dlaczego muszę tak cierpieć? Przecież Kościół mówi o Tobie, że jesteś miłością! Tak ma wyglądać miłość? Ten Jezus opluty, pobity, wyszydzony i na koniec zabity? On ma być źródłem życia? Ja mam też ponosić takie porażki, tak tracić życie jak On?

Tak ma wyglądać Dobra Nowina? To jakiś absurd.

Krzyż nas gorszy. Nie ten wiszący na ścianie - ten prawdziwy krzyż mojego życia. Nie może być nawet obiektem mojej akceptacji, a co dopiero uwielbienia. Mojego życia muszę bronić, o nie walczyć, także o życie moich bliskich, jeśli tylko nie są przeszkodą na drodze realizacji moich celów i wartości.

Kogo wybieram: takiego Jezusa Chrystusa czy wyidealizowanego, lukrowanego, który w gruncie rzeczy jest produktem mojego pomysłu na życie?

Wybieram Barabasza, walkę o honor i godność, bo nikt nie ma prawa mi jej odebrać. Jezus Chrystus zgodził się, by Mu ją odebrano. On jedyny mógł to zrobić, On był w stanie zgodzić się, by samemu wejść do tłoczni, w której jak winogrona mieliby być wytłoczeni, ukarani wrogowie Boga, czyli grzesznicy, ty i ja (Iz 63).

Zamiast nas, wytłoczony został Jezus Chrystus. Zgodził się być złożonym na ofiarę Bogu przyjemną, ponieważ żaden człowiek umrzeć za nieprzyjaciela nie jest w stanie. Gdyby jednak historia miała się skończyć śmiercią na Krzyżu, zostalibyśmy jedynie wskazani jasno i bez ogródek jako winni tego, że broniąc swego życia, zabijamy nie tylko człowieka, ale i Boga, który go stworzył na swoje podobieństwo.

***

Zmartwychwstanie nie jest jedynie nadzwyczajnym dowodem na to, że Ten, który umarł, jest Bogiem, gdyż wtedy potwierdzałoby jedynie śmiertelność kondycji człowieka, który jest wrogiem Boga. Faktycznie, gdzie byłaby Miłość?

Bóg przeprowadza Jezusa Chrystusa ze śmierci do życia nie po to, by nas osądzić, włożyć dodatkowy, śmiertelnie ciężki grzech na moje plecy, lecz wprost przeciwnie: by usunąć z nich wszelki ciężar, lęk przed śmiercią, i wprowadzić w możliwość życia wiecznego, wejścia w wieczność już na ziemi.

Na tego Ducha ożywiającego, usuwającego wszelki lęk będziemy czekać przez pięćdziesiąt dni po tej Nocy, która istotnie jest Wielka, jest Paschą tak wielką, że nawet wyobrazić sobie jej nie możemy.

Prof. Jan Grosfeld (ur. 1946) jest kierownikiem katedr Współczesnej Myśli Społecznej Kościoła oraz Cywilizacji i Kultury Europejskiej w Instytucie Politologii UKSW.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2011