Wszystko, co rzeczywiste

Kilka pożółkłych kartek maszynopisu z odręcznymi poprawkami znalazłem w archiwum ks. Stanisława Musiała w teczce z prasowymi wycinkami. Data "4 XI 73" oraz dopisek "S. Filipowicz SI" pozwalają przypuszczać, że rozważania liturgiczne pochodzą z okresu jego współpracy z Sekcją Polską Radia Watykańskiego, którą kierował wówczas o. Stefan Filipowicz.

03.03.2009

Czyta się kilka minut

Ks. Stanisław Musiał z kotką Kasjopeją /fot. Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego /
Ks. Stanisław Musiał z kotką Kasjopeją /fot. Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego /

Ks. Musiał zamieszkał we Włoszech na początku lat 70. w związku z pracą nad - ostatecznie nieukończonym - doktoratem o antropologii filozoficznej Charles’a de Boville’a (1475-1566). Dla 33-letniego jezuity był to niejako powrót do początków. Po pierwsze, kilka lat wcześniej studiował na Uniwersytecie Gregoriańskim. Po drugie, obrawszy po wielu wahaniach temat rozprawy, uznał, że skoro zamierza pisać o renesansie, powinien wpierw na jakiś czas zamieszkać w ojczyźnie nowożytnej myśli. Ponieważ jednak ciągle przekładał termin oddania doktoratu, a stypendia dawno się skończyły, musiał utrzymywać się samodzielnie. Dorywcze zajęcia w Radiu Watykańskim odpędzały materialne troski jedynie na chwilę. Honorarium za opracowanie materiału było skromne: 2,5 tys. lirów wystarczało na spaghetti z winem.

Darwin Smith, przyjaciel ks. Musiała, wspomina, że miał on wówczas otrzymać od dyrektora Radia Watykańskiego i zarazem zakonnego współbrata, a późniejszego kardynała - Roberto Tucciego, propozycję kierowania działem wschodnioeuropejskim rozgłośni. Ks. Musiał odrzucił ofertę, gdyż nie wyobrażał sobie zarządzania zespołem kilkudziesięciu ludzi. Poza tym ciążył na nim obowiązek ukończenia dysertacji i z pewnością zdawał sobie sprawę, że dopóki się z niego nie wywiąże, szanse na uzyskanie zgody przełożonych są nikłe.

Po kilkunastu latach spędzonych za granicą ks. Musiał wrócił do Polski pod koniec 1978 r. W następnym roku został zaangażowany przez Radio Watykańskie do obsługi pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II w języku francuskim. Na prośbę Jerzego Turowicza władze zakonne skierowały go później do pracy w "Tygodniku Powszechnym".

Jerzy Pilch: - Pamiętam go z pierwszego mojego wejścia do "Tygodnika", pamiętam wyraziście, tak jak się pamięta wszystkie inicjacyjne sceny: w wąskim korytarzu stoją Musiał i Turowicz, wielka ciekawość, może nawet fascynacja maluje się na zasłuchanym obliczu Naczelnego, dopiero potem miałem zauważyć, że takie napięcia w stosunku do drugiej osoby Turowiczowi zdarzają się rzadko, a przeważnie w ogóle.

Ks. Musiał w redakcji "Tygodnika Powszechnego" to jednak temat na odrębną opowieść.

PS. Przygotowuję książkę o ks. Musiale. Będę wdzięczny za wszelkie materiały, w tym listy i fotografie. Adres: Jacek Maj, "Tygodnik Powszechny", ul. Wiślna 12, 31-007 Kraków; e-mail: musial@ca.org.pl

"Kto posiada, temu będzie jeszcze przydane, a ten, kto nie posiada, temu będzie odjęte to, co ma" (Mt 25, 29)

Zdanie to widocznie szczególnie leżało Chrystusowi na sercu, i często musiał je powtarzać, jeśli zapisali je wszyscy czterej Ewangeliści. Jaki jest jego sens? Czy możemy oczekiwać, jeśli jesteśmy bogaci materialnie czy duchowo, że miara owych dóbr zostanie nam jeszcze przydana, a ci, którzy ich nie posiadają, utracą nawet resztę, której są w posiadaniu?

A może powinniśmy sformułować pytanie inaczej? Może powinniśmy zapy­tać, czy to, co posiadamy, posiadamy w rzeczywistości, tak iż nie może nam ono zostać odjęte. Takie ujęcie pytania może budzić w nas niepokój; niepokój tym większy, jeśli wypowiedź Chrystusa weźmiemy w przekazie Łukasza: "Kto nie ma, temu będzie odjęte to, co on uważa, iż posiada". Być może nasze posiadanie nie jest tego rodzaju, iż nie może ono zostać nam odjęte.

Przyjrzyjmy się naszemu życiu. Być może na początku naszej drogi przez życie z drugą osobą miłość naszą cechowała delikatność, poświęcenie, radość. Popłynęły jednak dni, miesiące i lata. Nie pielęgnowaliśmy naszej miłości, nie troszczyliśmy się o jej wzrost. Obecnie naszej wielkiej miłości sprzed lat już nie ma. Opuściła ona nasz dom. Tak więc to, co uważaliśmy kiedyś, że posiadamy, nie było rzeczywistym posiadaniem i zostało nam odjęte.

Być może kiedyś, za lat młodzieńczych, zdecydowani byliśmy iść przez życie, szukając prawdy i sensu życia, iść uczciwie, godnie, nie kupcząc wartościami, które były nam drogie. Posiadaliśmy coś, co sądziliśmy, iż jest nasze. A jednak nasze ideały nie były wystarczająco silne. Nie pielęgnowaliśmy ich dostatecznie. Z biegiem lat ofiarowaliśmy je jeden za drugim w zamian za karierę materialną, korzyść, przyjemność. Ich miejsce zajęła obojętność, może cynizm. Tak więc nasze ideały, które uważaliśmy, że posiadamy, w rzeczywistości nie były w naszym posiadaniu i zostały nam odjęte.

Nasz stosunek do Boga. Może przypominamy sobie ów moment z naszego życia - może to była I Komunia, może inna okoliczność, kiedy wstrząsnęła nami bliskość Boga. Może modliliśmy się kiedyś naprawdę z głębokości serca. Może byliśmy szczęśliwi, bo czuliśmy się w ręku Boga... Później jednak nie pielęgnowaliśmy naszego stosunku do Boga. Nie dbaliśmy o jego pogłębienie, wzrost. Na miejsce opustoszałe po Bogu weszły w nasze życie bogi i bożki, przycięte na miarę naszego małego świata. Tak więc to, co kiedyś miało dla nas znaczenie nieskończone, posiadanie przez nas Boga - nie było rzeczywistym posiadaniem i zostało nam odjęte.

Istotnie: Ci, co mają, otrzymają jeszcze więcej, jeśli rzeczywiście są w posiadaniu tego, co mają. To znaczy, jeśli troszczą się codziennym wysiłkiem o wzrost wartości, których są w posiadaniu. Ci zaś, co nie mają, utracą to, co posiadają, ponieważ w rzeczywistości nigdy tego nie posiadali.

***

"A do tych, którzy będą po lewicy, powie: »Idźcie precz ode mnie, przeklęci...«" (Mt 25, 41)

Życie ludzkie to historia zmagania się o odwagę do życia, to historia walki z lękiem przed śmiercią. Lękiem tym zabarwiony jest każdy nasz niepokój, nawet ten najpospolitszy: o chleb powszedni. Czym jest jednak w swej istocie lęk przed śmiercią? Nie jest on lękiem przed grozą czy bólem, jaki niesie z sobą agonia. Takie jego tłumaczenie jest powierzchowne. Umieranie może być bolesne, ale może też być i lekkie. Właściwy lęk przed śmiercią to lęk przed popadnięciem w zapomnienie, w zapomnienie na wieki, to lęk przed rozpłynię­ciem się naszego "ja" w nicości niepamięci.

Człowiek zawsze się bronił przed popadnięciem w niepamięć. Starożytni starali się temu zapobiec, zabiegając o wawrzyny. Jeden z ich poetów opiewał pamięć o sobie u potomnych jako mocniejszą od spiżu. Dzisiaj poematy czy spiże nie budzą zbytniego zaufania. Ileż to razy nasze pokolenie tworzyło kantaty i odlewało spiże po to, by po kilku latach zastępować je nowymi. Imiona wielkich ma zapisać historia. Anonimowe masy zmuszone są zadowolić się rzekomo wdzięczną pamięcią przyszłych pokoleń, wyrosłych na znoju ich pracy i wyrzeczeń. Czy jest jednak coś, co może uchronić nas przed popadnięciem w zapom­nienie, w zapomnienie na wieki?

Wszystko, co rzeczywiste, nie zazna zapomnienia na wieki. Bo wszystko, co rzeczywiste, osadzone jest w życiu Boga. Tkwi w Nim każdy atom najpośledniejszego nawet metalu. Tym bardziej zakotwiczona jest w Nim każda niepowtarzalna jaźń ludzka. Na wszystko jednak, co nie jest rzeczywiste w nas i wokół nas, zaciąży nieubłagany wyrok sądu Bożego. "Idźcie precz ode mnie" - zepchnięcie w otchłań zapomnienia przez Boga. Bóg - u końca czasów - rozdzieli w nas i wokół nas wszystko, co rzeczywiste od nierzeczywistego: rzeczywistą uczciwość od tej pozornej, rzeczy­wistą religijność od pozornej, rzeczywistą miłość od nierzeczy­wistej. Wiele z tego, co kochaliśmy, o co zabiegaliśmy; to, dzięki czemu życie wydawało się nam godne życia, u końca naszych dni spłowieje na wieki, zostając przypieczętowane wyrokiem potępienia Bo­żego.

A jeśli u końca mych dni przeważy u mnie to, co nie jest ­rzeczywiste? Sąd Boga dokonuje się nade mną już teraz, w każdym momencie mego życia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2009