Wszystkie łaski Jana

W tym roku przypada 500. rocznica Reformacji. Czy Polska będzie pamiętać o swoim najwybitniejszym jej przedstawicielu?

16.01.2017

Czyta się kilka minut

Jan Łaski „młodszy” (1499–1560). Drzeworyt Feliksa Zabłockiego z 1876 r. według rysunku Jana Matejki. / il. domena publiczna / wikipedia.com
Jan Łaski „młodszy” (1499–1560). Drzeworyt Feliksa Zabłockiego z 1876 r. według rysunku Jana Matejki. / il. domena publiczna / wikipedia.com

Już nestor polskiej historii, zmarły tuż przed wybuchem II wojny światowej Aleksander Brückner pisał, że o słynnym przedstawicielu familii Łaskich, „co to samą wieścią o zjawieniu się w Polsce wysokie duchowieństwo przerażał, a od protestantów jak apostoł witany był i czczony, rozprawiano u nas mało”.
Do dziś niewiele się tu zmieniło – choć Jan Łaski (1499–1560) jest bez wątpienia jedynym polskim uczestnikiem ruchu Reformacji, którego nazwisko pozostaje w Europie znane i szanowane. Umieszczenie jego nazwiska – w łacińskiej formie Johannes a Lasco – na monumentalnym pomniku Reformacji w Genewie jedynie potwierdza jego renomę.
Życie i działalność Jana Łaskiego to dowód, że Polska ma swój, i to niemały, wkład w dziedzictwo Reformacji, która jesienią tego roku będzie obchodzić swoje 500-lecie. A ściślej: w ten chwalebny aspekt jej dziedzictwa (bo Reformacja, jak wiele rewolucyjnych ruchów religijno-społeczno-politycznych, ma przecież także swoje ciemne karty).
Młodszy w rodzie
W Polsce przyjęło się o nim mówić jako o „młodszym” przedstawicielu zasłużonego rodu Łaskich. Wszystko po to, aby nie mylić go ze stryjem, również Janem (1456–1531), zwanym „starszym” – arcybiskupem gnieźnieńskim i najbliższym współpracownikiem króla Zygmunta Starego, kodyfikatorem polskich praw (Statut Łaskiego).
Pierwszych kilka dekad życia Jana Łaskiego „młodszego” upływało pod przemożnym wpływem potężnego krewnego. Prymas Jan – głowa familii i człowiek ogromnie zapobiegliwy – zapewnił wszystkim bratankom doskonały start do kariery i majątku. Pozostawił ich w korzystnych koligacjach, na stanowiskach senatorskich i ważnych funkcjach ziemskich.
Przewidziany do stanu duchownego Jan, jak przystało na człowieka wysokiego stanu, wyjechał na studia za granicę – najpierw do Wiednia, później do Bolonii. Duch epoki chciał, że właśnie na uniwersytetach europejska elita wchodziła w kontakt z nowymi ideami. Równocześnie wystąpienie Marcina Lutra w 1517 r. dało początek wielkiej dyskusji nad reformą chrześcijaństwa zachodniego. Takie kwestie jak zmiany w liturgii, słuszność celibatu, sprzedaż odpustów, przyszłość wspólnot zakonnych, przejmowanie majątków kościelnych zajmowały umysły wysoko i nisko urodzonych.
Łaski trafił w sam środek tej burzy. Jeszcze w czasach studenckich zaczęła się jego znajomość z humanistą Erazmem z Rotterdamu, który wywarł ogromny wpływ na kształtowanie poglądów młodego polskiego arystokraty. W jednym z listów Łaski pisał: „Erazm skłonił mnie do zajęcia się teologią (...) po raz pierwszy wprowadził mnie w prawdziwą religię”. Po powrocie do kraju potężny stryj pomagał Janowi zdobyć pierwsze kościelne urzędy, umożliwił mu też objęcie urzędu królewskiego sekretarza. W 1527 r. wysyła go na Węgry, aby wziął udział w dyplomatycznej walce o objęcie tamtejszego tronu przez dom Jagiellonów.
Należy zaznaczyć, że w momencie, gdy religijne wybory Łaskiego wciąż się klarowały, granice między stroną katolicką i protestancką były jeszcze bardzo płynne. W latach 30. XVI wieku Europa nie podzieliła się jeszcze na dwa śmiertelnie wrogie sobie obozy. Zwolennicy reformy – w tym Luter – nie mieli pewności, czy chcą budować nową organizację kościelną, „ołtarz przeciw ołtarzowi”, jak wtedy mówiono. Wciąż liczyli, że można zmienić to, co jest.
Ślub i mezalians
Ukończywszy służbę na Węgrzech, „młodszy” Łaski decyduje się jednak na krok dramatyczny. Zamiast wrócić do Krakowa i piąć się po drabinie kariery, rusza na Zachód – do Lipska, a później do belgijskiego Leuven. Tam poznaje reformatora Filipa Melanchtona, zamieszkuje w protestanckiej wspólnocie i... bierze ślub.
Jeśli doszukiwać się punktu zwrotnego w życiu tego świetnie wykształconego arystokraty, to był nim właśnie ów moment. Pamiętajmy: Łaski pełnił wówczas urząd proboszcza gnieźnieńskiego! Dodatkowo, jego ślubna wybranka była niskiego stanu – jedne źródła opisują ją jako córkę kupca, inne jako córkę tkacza. Jej tożsamość nie jest znana do dziś. Wiadomo za to, że należała do wspólnoty Bracia i Siostry Wspólnego Życia, którą trudno jednoznacznie określić jako protestancką lub katolicką. Społeczności tzw. Begardów funkcjonują w Niderlandach do dziś (np. dom Beginek w Amsterdamie) i zaliczane są do wspólnot o katolickim charakterze wyznaniowym.
Biorąc pod uwagę pozycję społeczną, spodziewaną karierę i oczekiwania rodziny, trudno określić postępowanie Łaskiego „młodszego” inaczej niż demonstracyjne zerwanie z dotychczasowym życiem.
Mimo wszystko jakiś czas później decyduje się na powrót do kraju. W Krakowie składa przed biskupem tzw. przysięgę oczyszczającą, w której zapewnia, że „świadomie” nie wystąpił przeciw doktrynie Kościoła. Niewątpliwie był w tym element gry. Łaski zdecydował się być może na ów krok, aby odzyskać dochody ze swoich kościelnych dóbr, które utracił, kiedy do Polski dotarła wiadomość o ślubie. Równocześnie negocjował warunki swojego „zatrudnienia” w rządzonej przez protestantów Fryzji Wschodniej. Tam mógłby podjąć się zadania, o jakim od dawna marzył – reformować instytucje kościelne albo tworzyć nowe.
Opiekun uciekinierów
Okazję do realizacji swoich ambicji otrzymał od regentki Fryzji – Anny Oldenburg. Przybył do Emden, w północno-zachodnich Niemczech, w 1540 r. Regentka postawiła przed nim zadanie: zbudować struktury suwerennego Kościoła, niezależnego od Watykanu.
Łaski zabrał się do dzieła energicznie: zabronił pozostającym w Emden zakonnikom jakiejkolwiek działalności wykraczającej poza obowiązki ściśle kapłańskie. Wszyscy nowo przybyli do Fryzji musieli przejść przez rygorystyczny egzamin wiary. Ze świątyń usunięto obrazy i rzeźby. Uregulowano sposób wyboru kolegium kościelnego: zasiadało w nim czterech kaznodziejów oraz czterech świeckich, mianowanych przez regentów Fryzji i zatwierdzanych przez zbór. Działalność Łaskiego we Fryzji została zauważona w środowisku reformatorów, ponieważ udało mu się podciąć ekonomiczną potęgę Kościoła katolickiego bez uciekania się do przemocy.
Niespodziewany zwrot nastąpił, gdy cesarz Karol V na czele sił katolickich pokonał koalicję protestantów podczas wojny szmalkaldzkiej (1546-47). Wraz z innymi czołowymi postaciami Kościoła reformowanego Łaski musiał opuścić Emden. Udał się do Londynu, gdzie protestanci z Niderlandów, Francji i Niemiec znaleźli azyl. Tam powierzono mu ważną funkcję superintendenta (zwierzchnika) zborów dla uchodźców. Jego siedzibą była świątynia Kościoła zreformowanego przy Austin Friars w Londynie, dziś zwana „holenderską”.
Anglia była wówczas jedynym liczącym się państwem protestanckim w Europie. Aby chronić się przed prześladowaniami, zwolennicy Lutra czy Kalwina uciekali na Wyspy pod skrzydła Łaskiego. Stał się więc kimś w rodzaju opiekuna tej niemałej uchodźczej fali, jaka krążyła wówczas po Europie. Sprawy doktrynalne wciągnęły go jednak w konflikt z duchownymi anglikańskimi, których raził inspirowany naukami Jana Kalwina rygoryzm moralny (surowa dyscyplina, skromność duchowieństwa i wiernych), a także radykalizm zakazujący noszenia szat liturgicznych i wszelkich ozdób w kościołach.
Wszystko zmieniło się w 1553 r., po nagłej śmierci króla Anglii Edwarda VI. Na tron po nim wstąpiła siostra Maria. Jako katoliczka, królowa chciała przywrócić katolicyzm w kraju (protestanci szybko nazwali ją Krwawą Marią). Działalność Łaskiego przestała być mile widziana. On i prawie 170 członków jego zboru postanowiło uciec na kontynent. Parę tygodni tułali się po różnych portach Morza Północnego (jako zwolennik nauk Kalwina, Łaski nie mógł liczyć na przyjęcie w luterańskiej Danii). Ostatecznie, wyczerpani, znaleźli schronienie w Emden.
Wrzenie w Rzeczypospolitej
Tymczasem w ówczesnej Rzeczypospolitej Wielu Narodów fala reformy religijnej porwała najwyższe warstwy szlachty. Pokolenie, z którego wywodził się „młodszy” Łaski, widziało w niej prąd modernizacyjny, a podstawowy postulat Reformacji, czyli używanie narodowego języka we wszelkich czynnościach i funkcjach, odczytywano jako przejaw nowoczesności i modną zdobycz.
W latach 50. i 60. XVI wieku zwolennicy Reformacji w całej Europie spoglądali na Rzeczypospolitą w nadziei, że dołączy do ich obozu. Na dworze wileńskim król Zygmunt August (1520–1572), jeszcze jako wielki książę litewski, trzymał trzech kaznodziejów ewangelickich. W jego bibliotece znajdowały się pisma „heretyckie”, m.in. Biblia Lutra z jego dedykacją. Polski obóz katolicki był przekonany, że król pośrednio popiera zamysły reformy i pobłaża innowiercom.
W 1552 r. w Wilnie doszło do znamiennego zajścia z udziałem ostatniego Jagiellona. Namówiony przez wyznającego kalwinizm księcia Mikołaja Czarnego Radziwiłła, król miał udać się na nabożeństwo do zboru. Wówczas zastąpił mu drogę dominikanin Cyprian – i schwyciwszy cugle królewskiego konia, miał stwierdzić: „Nie jest to droga, którą przodkowie Waszej Królewskiej Mości na nabożeństwo zwykli jeździć” (zbór stał naprzeciw kościoła św. Jana). To miało poskutkować, a król udał się na nabożeństwo katolickie.
Sprawa reformy religijnej nieubłaganie wiązała się tu z polityką. Polscy protestanci zamyślali o stworzeniu Kościoła narodowego na wzór angielski, z królem jako jego głową i soborem narodowym jako najwyższą władzą. Postulaty wprowadzenia języka polskiego do liturgii, ograniczenia jurysdykcji sądów kościelnych i zniesienia celibatu zyskały sporą popularność. W 1555 r. na sejmie w Piotrkowie szlachta wprost zażądała zwołania soboru, ale król grał na zwłokę i nie podjął działań.
Aby wzmocnić swoją pozycję, szlachta innowiercza coraz głośniej dyskutowała o potrzebie zjednoczenia wszystkich wyznań protestanckich. Polscy zwolennicy Reformacji podróżowali na Zachód, do Melanchtona i Kalwina, aby prosić o pomoc w budowie polskiej organizacji kościelnej. Również Łaski otrzymywał wiele listów, w których namawiano go, aby niezwłocznie przybył do kraju.
Powrót i kres
Ostatecznie doszło do tego w 1556 r., na cztery lata przed śmiercią Łaskiego „młodszego”.
Był on już wówczas znany w Europie i miał autorytet, który pozwolił mu działać w kierunku zjednoczenia protestantów polskich w jedną organizację. Szybko jednak okazało się, że opór luteran czyni to zadanie niemożliwym. Zawód spotkał go również ze strony króla Zygmunta Augusta, który dwukrotnie przyjął Łaskiego na audiencji, ale nie wydał zgody na działalność reformatorską, a jedynie zezwolenie na prywatne głoszenie Ewangelii.
Dalszą działalność na tej drodze przerwała śmierć. Jan Łaski zmarł 8 stycznia 1560 r. w Pińczowie, który uczynił głównym ośrodkiem polskiej Reformacji – tam ufundował słynne gimnazjum dla młodzieży, tam zapoczątkował prace nad przekładem Biblii na język polski. Owocem tych wysiłków była wydana w 1563 r. Biblia Brzeska (zwana też „radziwiłłowską”) – uznawana przez językoznawców za kamień milowy w rozwoju nowożytnej polszczyzny.
Starania na rzecz zjednoczenia protestantów w Rzeczypospolitej przyniosły efekt dopiero 10 lat później. W 1570 r. na synodzie w Sandomierzu ewangelicy reformowani (kalwiniści), ewangelicy augsburscy (luteranie) i bracia czescy zawarli przymierze, zwane „zgodą sandomierską”. Na tle targanej już wtedy wojnami religijnymi Europy był to dokument wyjątkowy, bo ekumeniczny. Jego sława przekroczyła granice Rzeczypospolitej i długo jeszcze była punktem odniesienia dla protestantów na całym kontynencie. ©

Zapomniane dziedzictwo
Jesienią tego roku minie 500 lat od wystąpienia Lutra. W Kościołach protestanckich przygotowania do obchodów – a także związane z nimi dyskusje, np. o dzisiejszą ocenę postaci Lutra – trwają od dawna. Jesienią 2016 r. podczas wizyty w Szwecji papież Franciszek wziął udział w ekumenicznym nabożeństwie w szwedzkim Lund – dokładnie w Dzień Reformacji.
Choć Łaski był bez wątpienia głównym przedstawicielem Reformacji w Rzeczypospolitej, to Polska raczej nie włączy się do dyskusji nad dziedzictwem tego epokowego wydarzenia. W 2016 r. sejmowa komisja kultury – zdominowana przez posłów PiS – odrzuciła projekt uchwały, aby rok 2017 ogłosić Rokiem Reformacji. Inaczej postąpił samorząd: na mocy uchwały sejmiku województwa śląskiego – gdzie żyje szczególnie wielu polskich ewangelików – rok obecny ogłoszony został tam Rokiem Reformacji.
Marginalizowanie protestanckiego dziedzictwa Polski widać było też w broszurze „Ambasador polskości”, wydanej przez MSZ z okazji Światowych Dni Młodzieży. Można się było z niej dowiedzieć, że autorem pierwszego przekładu Biblii na język polski był jezuita Jakub Wujek – choć na długo przed nim dokonał tego luteranin Stanisław Murzynowski (znany też jako autor prekursorskiej pracy „Ortografija polska”).
Decyzji, że jako państwo nie powinniśmy upamiętnić rocznicy Reformacji, towarzyszyły głosy, iż nie ma to merytorycznego uzasadnienia. Czy na pewno? Wydaje się, że dostatecznym powodem mógłby być szacunek dla tych licznych obywateli Rzeczypospolitej wyznania ewangelickiego, którzy tworzyli naszą przeszłość – w tym tych, których znamy z podręczników: Mikołaja Reja, Oskara Kolberga, Samuela Bogumiła Lindego, Stefana Żeromskiego czy Jana Heweliusza. A także (od pewnego momentu) Józefa Piłsudskiego.
Bo jak wytłumaczyć historię Polski bez Reformacji? Jak opowiedzieć o Śląsku Górnym, Dolnym czy Cieszyńskim, o wielkim wpływie braci czeskich na dzieje Wielkopolski, o powstaniu „leśnych kościołów” ewangelickich w Beskidach? I jak wreszcie wyjaśnić genezę konfederacji warszawskiej z 1573 r. – symbolu tolerancji Rzeczypospolitej Wielu Narodów, którą tak lubimy się szczycić? A która przecież uchroniła nasze ówczesne państwo od wojen religijnych, które np. ziemie niemieckie zamieniły w XVII wieku w pustynię. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2017