Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bal będzie czarno-biały, dopuszczone będą kreacje tylko w tych dwóch kolorach. Goście mają zjawić się w maskach, które wolno będzie zdjąć dopiero o północy. Capote sporządzi dokładną listę gości, a zaproszonym nie będzie wolno przyprowadzić ze sobą przypadkowych osób.
To ostatnie cieszy Capote’a najbardziej. W ten sposób będzie się mógł zemścić na tych, których nie lubi i którym od dawna chciał zagrać na nosie. Nie ma dlań znaczenia, że będą wśród nich osoby wpływowe, których "nie wypada" nie zaprosić, i takie, które skrzywdzi, okazując im jawną niewdzięczność. Układając listę gości, kieruje się wyłącznie sympatią lub antypatią. Wie, że wywoła burzę - i właśnie o to mu chodzi. "Wiele osób, których nazwiska zapisywał w swoim notatniku, mogło kupować i sprzedawać wielkie korporacje, dyktować milionom kobiet, co mają na siebie włożyć, komenderować armią podwładnych - ale to nie był rodzaj władzy, jakiej pragnął. Władzę, na której mu zależało podczas tych słonecznych popołudni na skraju basenu, miał w swoich rękach: mógł umieścić ich nazwiska na liście gości i łatwo usunąć".
Bal stał się wielkim wydarzeniem, ale Capote narobił sobie tylu wrogów, że w końcu zaczął żartować, iż powinien był go nazwać "Balem ze Złą Krwią". W sumie była to niewielka cena za to, by przez chwilę poczuć się bogiem...
Są na tym świecie różne rodzaje władzy. Nie każda władza wiąże się z przemocą. Jej źródłem może być autorytet, pieniądze lub - jak w przypadku Capote’a - snobizm. Nie każdy też, kto władzę posiada, zdaje sobie z tego sprawę. To bodaj Platon powiedział, że najlepiej byłoby, gdyby władzę w państwie sprawowali ci, którzy jej nie chcą. Capote był wielkim kreatorem, ale nie twórcą. Jest w tym pewien paradoks, że słowo "kreator" w dzisiejszej polszczyźnie odnosimy na ogół do działalności nastawionej na efekt, na formę, ale pozbawionej głębi. Capote mógł mieć władzę jako twórca, jako pisarz - w pewnym momencie nawet ją miał - ale pragnął czegoś bardziej okrutnego. Nie czuł się usatysfakcjonowany, jeżeli nie mógł wydawać wyroków śmierci, choćby tylko symbolicznie.
Najlepszą anegdotę o władzy, jaką może mieć artysta nad innymi ludźmi, zapisał wiele lat temu Tadeusz Konwicki w książce "Nowy Świat i okolice". Jej bohaterem jest Zdzisław Maklakiewicz, aktor charakterystyczny. Niedługo przed śmiercią Maklakiewicz dostał pewną niedużą rólkę w Teatrze Kameralnym w Warszawie. I, wedle Konwickiego, opowiadał o tej roli tak: "Wychodzę na scenę, zaczynam grać i czuję, że mi idzie wspaniale. Po prostu złapałem widownię za mordę i trzymam. A po przedstawieniu, kiedy wyszedłem na Foksal, podchodzi raptem z ciemności paru facetów. Czy to pan nas złapał w teatrze za mordę i trzymał? - pytają. Tak, to ja - odpowiadam. No to teraz my pana złapiemy za mordę i potrzymamy".