Wilcy

Niestety wbrew obowiązującemu obecnie trendowi nie napiszę nic o filmie „Kler”, prócz tego, że chciałam go zobaczyć, ale zabrakło biletów na tę godzinę, co mogłam, więc – inaczej niż wielu – pomilczę sobie, póki nie zobaczę.

01.10.2018

Czyta się kilka minut

Ale że teraz wszyscy o kinie, to i ja też. Ale o innym. Nie będzie nic o Więckiewiczu ani nawet o Kocie.

Otóż, nic mnie ostatnio bardziej nie wgięło w fotel niż film dokumentalny „Gdy nadejdzie wojna” w reżyserii czeskiego twórcy Jana Geberta. Główny bohater tej produkcji – Słowak Peter Švrček – którego poznajemy tuż przed egzaminem na studia, wydaje się nastolatkiem, jakich znamy wszyscy i jakich sobie po cichu życzymy: dobra szkoła, porządny dom rodzinny, dobre relacje z matką, miła dziewczyna, bogate słownictwo, schludny wygląd, inteligencja. A jednak! Już po chwili zdajemy sobie sprawę, że ten młody człowiek, którego przed chwilą widzieliśmy, jak znakomicie sobie radził na egzaminach maturalnych, w wolnych chwilach zakłada na siebie mundur z demobilu, na ramieniu wiesza atrapę broni maszynowej i rusza do lasu, by szkolić sobie podobnych młodzieńców, rekrutując ich do paramilitarnej organizacji Slovenskí Branci.

Twórcy filmu towarzyszyli prawie trzy lata Peterowi i jego kolegom, biorąc udział w szkoleniach, obozach przetrwania, naradach politycznych, wiecach, przemarszach, w zakładaniu struktur, w rojeniach o potędze, wreszcie w spotkaniu z Innym – czyli z kolumnami uchodźców przechodzących przez Słowację w czasie kryzysu migracyjnego. Nowych rekrutów Peter formuje w klasyczny wojskowy sposób – obozy Slovenskích Branców to mniej więcej oferta, jaką przypuszczalnie można dostać na porządnym obozie przetrwania: darcie mordy, surowe połajanki za nierówne stanie w szeregu, nakazy bezwględnego posłuszeństwa dowódcy, fizyczny wysiłek nieraz poza granice możliwości chętnych. Tu jednak idzie o coś znacznie więcej niż solidny wycisk i biegi przełajowe po lesie. Młodzi chłopcy, ćwiczący wieczorową porą podchody, jawnie nawiązują w swojej retoryce i umundurowaniu do tradycji Słowacji księdza Tiso. Mimo to – niespodzianka – nikomu za bardzo to nie wadzi. Jan Gebert w filmie ukazuje nie tyle bezradność struktur państwa, któremu pod bokiem wyrastają niekontrolowane organizacje paramilitarne, co wręcz cichą ich aprobatę – jak w scenie, w której mieszkańcy jednego z miasteczek skarżą się, że po rynku biega ktoś w mundurze i z karabinem maszynowym. Zaalarmowana policja spotyka się z ujmująco miłym Peterem i prosi go uprzejmie, by zdjął z munduru symbole państwowe, bo to jest nielegalne. Panowie rozstają się w świetnej komitywie, życząc sobie wszystkiego najlepszego.

Niedługo potem widzimy Branców, jak pomagają przy organizacji imprezy, podczas której swój występ mają słynne Nocne Wilki – ten sam motocyklowy klub/gang, któremu (jak na razie) zakazano przejazdu przez Polskę, wielbiciele Stalina, pupile Putina, proponujący swego czasu, by hasło „śmierć pedałom” było oficjalnym hasłem Antymajdanu. Lider Wilków w wywiadzie dla „The Telegraph” mówił: „Po raz pierwszy to my pokazaliśmy opór wobec globalnego satanizmu, rosnącego zdziczenia Europy Zachodniej, biegu ku konsumeryzmowi, który neguje duchowość, całej tej mowy homoseksualnej i amerykańskiej demokracji”. Z nimi to pod rękę Peter i jego koledzy bawią się i śpiewają bardzo ładnie Kalinkę.

(Słowacja – wedle badań najbardziej prorosyjski kraj naszego regionu – nie zabroniła Nocnym Wilkom działalności na swoim terytorium, dość rzec, że w sierpniu tego roku Reuters donosił o istnieniu regularnej bazy tej organizacji w miejscowości Dolna Krupa.)

Tymczasem Peter – człowiek, któremu nie sposób odmówić wyjątkowej charyzmy – doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego wpływu na ludzi i zaczyna myśleć o poważnej polityce. I tego właśnie na miejscu naszych sąsiadów bym się poważnie obawiała, zwłaszcza że wiemy, jak podatni są jako naród na charyzmatycznych liderów, którzy okazują się (nocnymi) wilkami w owczej skórze. W końcu Vladimir Mečiar nie wziął się tam z sufitu.

W wywiadzie dla „Dużego Formatu” korespondent wojenny Paweł Pieniążek, pytany o dylematy dotyczące sensu swojej pracy w czasach Twittera i fake newsów, mówi tak: „ Uważam, że warto to robić. Żeby nie było potem zaskoczenia: jak takie rzeczy mogą się dziać na świecie? Cały czas się dzieją i warto sobie z tego zdawać sprawę. Pogodziłem się z faktem, że wiadomości ze świata nie są najważniejsze. Choć uważam, że media mogłyby zrobić w tej sprawie więcej, to znaczy kłaść na informowanie o świecie większy nacisk. Bo jeśli się o czymś regularnie nie informuje, to jak można kogoś tym zainteresować?”. W licznych polskich mediach trudno szukać informacji o tym, co się dzieje wokół nas, nawet jeśli dzieje się to dosłownie za miedzą. Mam dla Pawła Pieniążka smutny przekaz – będzie zaskoczenie i jeszcze mocno się wszyscy zdziwimy. Ale jak to? Nic nie mówili przecież...©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2018