Wierzę w Chińczyków

Melinda Liu: Chińczycy już nie są ci sami, są gotowi zmieniać siebie i kraj. Ale w kraju liczącym półtora miliarda ludzi nic nie jest proste, czarno-białe. Rozmawiała w Pekinie Maria Kruczkowska

11.08.2008

Czyta się kilka minut

Maria Kruczkowska: Co może spotkać dziennikarza, który przygotowuje reportaż na terenie Chin?

Melinda Liu: Różne przygody, dziwne i niezrozumiałe. Jak ta, która przydarzyła się reporterom ze Skandynawii. Pojechali za wędrownym robotnikiem do jego rodzinnej wsi w prowincji Henan. Tam w czasie wywiadu weszli urzędnicy z policją. Zaczęli krzyczeć, że dziennikarze nie mają prawa tu być, że złamali prawo i mają podpisać przyznanie się do winy. W końcu ich wypuszczono i odesłano do Pekinu. Sprawa się nie wyjaśniła. Może rzeczywiście wjechali, nie wiedząc o tym, na teren zamknięty? Chiny są pełne takich tajemnic. Wielu dziennikarzy wpadło, próbując dostać się do Tybetu. Wiem o 50 takich przypadkach.

Co się dzieje z reporterem po zatrzymaniu?

Zagraniczny zostanie przesłuchany, poddany rewizji, zmuszony do skasowania zdjęć. Potem policja go wypuści, nawet podwiezie na dworzec. Naprawdę zagrożeni są Chińczycy, którzy stykają się z zachodnimi mediami. Czyli chińskie źródła oraz asystenci i tłumacze. Są wzywani na rozmowy, podczas których słyszą, że kompromitują swój kraj. Grożą im represje. Nie wiemy do dziś, co się stało z niektórymi.

Od 1 stycznia 2007 r. zachodnim dziennikarzom wolno w Chinach jeździć gdzie chcą i rozmawiać z kim chcą. Jak to wygląda w praktyce?

W 2007 r. Klub Korespondentów Zagranicznych w Pekinie odnotował 180 przypadków utrudniania pracy. A wie tylko o przypadkach, które mu się zgłasza. Może być tak, że ktoś trafia do aresztu, a my możemy o tym nie wiedzieć.

Chińczycy chcą rozmawiać?

Jedni są otwarci, inni podejrzliwi. To się zmienia, Chiny stają się bardziej otwarte. Ale olimpiada nie ma z tym wiele wspólnego. To długotrwały proces, chodzi w końcu o 1,4 mld ludzi...

Wpuszczenie zagranicznych mediów za Wielki Mur: to musiała być trudna decyzja dla chińskich komunistów?

Nawet trudno sobie to wyobrazić. Chcą mieć nad wszystkim kontrolę, a tu zdecydowali się trochę odpuścić. Ale czy jest więcej wolności dla mediów? Na bilans zaczekajmy po igrzyskach. Co innego bym powiedziała po demonstracjach w Tybecie, co innego zaraz po trzęsieniu ziemi w Syczuanie, a co innego teraz, gdy dziennikarzy nie wpuszcza się do niektórych miast i odcina od protestujących rodziców dzieci, które tam zginęły.

Czy po igrzyskach będzie znów po staremu?

To kwestia układu wewnątrz samej partii. Myślę, że w Pekinie, gdzie jest rząd centralny, dominuje kurs na otwarcie. Ale jak jest poza Pekinem, czy liberałowie reprezentują większość w partii? Czas pokaże.

Do Pekinu zjeżdża w tych dniach 25 tys. dziennikarzy. Co ich tu czeka?

Organizatorzy są nastawieni na sprawozdawców sportowych i zrobią wszystko, by ułatwić im życie. Chodzi o dziennikarzy z akredytacją olimpijską: z natury ich pracy wynika, że nie ruszą się poza obiekty olimpijskie. I jest reszta, która przyjedzie bez akredytacji, z wizą dziennikarską lub turystyczną. Nie będzie im łatwo. Mogą mieć problemy poza Pekinem, lokalne władze nie przejmują się przepisami olimpijskimi albo udają, że o nich nie słyszały.

W kwietniu Klub Korespondentów Zagranicznych w Pekinie usunął ze strony internetowej swoje telefony i adresy kontaktowe. Dlaczego?

Dostawaliśmy dużo nienawistnych telefonów i maili, które zablokowały nasze skrzynki i już nikt nie mógł się z nami skontaktować.

Co się stało?

Po przerwaniu olimpijskiej sztafety w stolicach zachodnich korespondentom w Pekinie grożono śmiercią. Klub również był na linii strzału.

Chiny nie prowadziły dotąd "wojny" z mediami zachodnimi.

Ale dochodziło do manifestacji antyzachodnich. W 1999 r. po zbombardowaniu ambasady Chin w Belgradzie przez USA odbyły się demonstracje w Pekinie. W 2005 r. były demonstracje antyjapońskie, apele o bojkot japońskich towarów. W Chinach jest dużo emocji antyamerykańskich i antyjapońskich.

Od 20 lat mieszka Pani w Pekinie. Jak widzi Pani zmiany?

Najbardziej zmienili się ludzie. Chińczycy odwrócili się od swej przeszłości, są gotowi zmieniać siebie i kraj. Tylko że w jednych dziedzinach zmiany są szybsze, w innych powolne. Drobny, ale znaczący przykład: w latach 80. nawet na osobności bali się rozmawiać z zagranicznym dziennikarzem, obcokrajowcem. Teraz się nie boją. W Chinach trwa ten sam proces, co w latach 80. na Tajwanie i w Korei Południowej. Gdy ludziom pozwala się decydować, jak zarabiać i jak wydawać, czy kupować mieszkanie albo samochód - a są to decyzje, których nie mogli podejmować sami do lat 90. - to z czasem będą chcieli podejmować decyzje także polityczne. To naturalny postęp. Korea i Tajwan były represyjnymi reżimami, dziś są demokratyczne. Chiny zaczęły się otwierać na świat po śmierci Mao w 1976 r. i tego procesu nie da się zatrzymać.

Jest Pani optymistką?

Na dalszą metę tak. Nie dlatego, że wierzę w rząd komunistyczny, ale w Chińczyków.

A nie obawia się Pani nacjonalizmu chińskiego?

Każdy kraj potrzebuje poczucia dumy, to mu nadaje spoistość. Niepokoi mnie szowinizm, taki ton, że "tylko Chiny się liczą, nie dbamy o resztę". Tak mawiano po przerwaniu sztafet olimpijskich na Zachodzie. Ale w Syczuanie widać było coś innego: współczucie i człowieczeństwo. Chiny nie są czarno-białe, kraj z 1,4 mld ludzi nie może być prosty.

Jakieś rady dla kolegów z polskich mediów?

Liczyć na najlepsze, a szykować się na najgorsze.

MELINDA LIU jest korespondentką tygodnika "Newsweek" w  Chinach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2008