Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy można mówić o słuchaniu lub oglądaniu modlitwy? Mszy “słuchało się" przed Vaticanum Secundum i reformą liturgiczną, gdy wierni de facto niewiele rozumieli z celebrowanej po łacinie liturgii. Obecnie wierni mają, na mocy powszechnego kapłaństwa, czynnie uczestniczyć w sprawowanym misterium. Ich udział jest prawie konieczny, co podkreśla się podczas całej Eucharystii, np. w sformułowaniu: “Niech moją i waszą ofiarę...", gdy przewodniczący, w naszym imieniu, prosi Boga, a my stosownymi aklamacjami, jak choćby znaczącym “niech się tak stanie" - amen, wyrażamy zgodę. Można jednak zasiąść w kościelnej ławce i oddać się podczas Mszy rozmyślaniom, bynajmniej nie religijnym, nie odpowiadać i nie brać udziału w modlitwie. Czy było się wówczas na nabożeństwie? Podobnie dzieje się podczas Mszy transmitowanej przez telewizję. Jeżeli ktoś odpowiednio ją odbiera, rzeczywiście uczestniczy w modlitwie, choć nie wypełnia obowiązku uczestnictwa we Mszy niedzielnej czy świątecznej. Msza oglądana w TV jest też uboższa w porównaniu ze swoim odpowiednikiem w rzeczywistości, ponieważ nie pozwala przeżyć szczytu całej celebracji - komunii. Niemniej, to dzięki niej wierni, którym komunię przynoszą do domu kapłani i nadzwyczajni szafarze, mają okazję przygotować się do niej przez słuchanie i rozważanie Słowa Bożego. Od tego wszak, skoro liturgia Słowa i Eucharystia doskonale się dopełniają, powinien się rozpocząć obrzęd udzielenia komunii w domu. Z reguły brakuje jednak na to czasu.
Jeśli obawiamy się braku szacunku u “widzów" Mszy, per analogiam musielibyśmy tę obawę rozciągnąć także na uczestników rzeczywistej liturgii - czemu nie, przezorności nigdy za wiele - i np. należałoby zaprzestać rozdawania komunii, bo wśród wiernych mogą się znajdować tacy, którzy będą chcieli Ciało Pańskie sprofanować. Czy można jednak karać ludzi, w dodatku chorych, za głupotę innych? Podczas transmisji powinno się natomiast, choćby czasami, wspominać o “statusie" Mszy z telewizora czy radia. Okazją do jego przypomnienia mogłaby też być wizyta duszpasterska. Niewątpliwie odpowiednie duszpasterstwo doprowadzi do tego, że wierni sprzed telewizora odczują głód duszy i pragnienie faktycznego przyjęcia Chrystusa, co już umożliwi im kapłan lub szafarz. Ono również ukaże im różnicę między Mszą transmitowaną a rzeczywistą, w której uczestniczy się nie tylko duchowo, ale i fizycznie.
ŁUKASZ WOLAŃSKI (Legnica)