Wierni i telewizja

Od kilku lat jestem ceremoniarzem liturgicznym w jednej z legnickich parafii. Poczynione obserwacje ośmieliły mnie do podjęcia polemiki z niektórymi tezami tekstu ks. Andrzeja Draguły “Złudzenie zaspokojenia" (“TP" nr 4/05).

Czy można mówić o słuchaniu lub oglądaniu modlitwy? Mszy “słuchało się" przed Vaticanum Secundum i reformą liturgiczną, gdy wierni de facto niewiele rozumieli z celebrowanej po łacinie liturgii. Obecnie wierni mają, na mocy powszechnego kapłaństwa, czynnie uczestniczyć w sprawowanym misterium. Ich udział jest prawie konieczny, co podkreśla się podczas całej Eucharystii, np. w sformułowaniu: “Niech moją i waszą ofiarę...", gdy przewodniczący, w naszym imieniu, prosi Boga, a my stosownymi aklamacjami, jak choćby znaczącym “niech się tak stanie" - amen, wyrażamy zgodę. Można jednak zasiąść w kościelnej ławce i oddać się podczas Mszy rozmyślaniom, bynajmniej nie religijnym, nie odpowiadać i nie brać udziału w modlitwie. Czy było się wówczas na nabożeństwie? Podobnie dzieje się podczas Mszy transmitowanej przez telewizję. Jeżeli ktoś odpowiednio ją odbiera, rzeczywiście uczestniczy w modlitwie, choć nie wypełnia obowiązku uczestnictwa we Mszy niedzielnej czy świątecznej. Msza oglądana w TV jest też uboższa w porównaniu ze swoim odpowiednikiem w rzeczywistości, ponieważ nie pozwala przeżyć szczytu całej celebracji - komunii. Niemniej, to dzięki niej wierni, którym komunię przynoszą do domu kapłani i nadzwyczajni szafarze, mają okazję przygotować się do niej przez słuchanie i rozważanie Słowa Bożego. Od tego wszak, skoro liturgia Słowa i Eucharystia doskonale się dopełniają, powinien się rozpocząć obrzęd udzielenia komunii w domu. Z reguły brakuje jednak na to czasu.

Jeśli obawiamy się braku szacunku u “widzów" Mszy, per analogiam musielibyśmy tę obawę rozciągnąć także na uczestników rzeczywistej liturgii - czemu nie, przezorności nigdy za wiele - i np. należałoby zaprzestać rozdawania komunii, bo wśród wiernych mogą się znajdować tacy, którzy będą chcieli Ciało Pańskie sprofanować. Czy można jednak karać ludzi, w dodatku chorych, za głupotę innych? Podczas transmisji powinno się natomiast, choćby czasami, wspominać o “statusie" Mszy z telewizora czy radia. Okazją do jego przypomnienia mogłaby też być wizyta duszpasterska. Niewątpliwie odpowiednie duszpasterstwo doprowadzi do tego, że wierni sprzed telewizora odczują głód duszy i pragnienie faktycznego przyjęcia Chrystusa, co już umożliwi im kapłan lub szafarz. Ono również ukaże im różnicę między Mszą transmitowaną a rzeczywistą, w której uczestniczy się nie tylko duchowo, ale i fizycznie.

ŁUKASZ WOLAŃSKI (Legnica)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2005