Wędrówka ku wolności

Pisarską działalnością Jacka Woźniakowskiego można by z łatwością obdzielić kilka osób, z których każda miałaby nie tylko pełne ręce roboty, ale głowę pełną idei.

22.10.2012

Czyta się kilka minut

Budzi podziw i respekt. Niezależność, ostrość i precyzję sądów łączy z poczuciem humoru, a odwagę z rozwagą. Zrazu onieśmiela, przy bliższym poznaniu ujmuje serdecznością. Wytrawny publicysta, mistrz stylu, znawca sztuki, jej historyk i krytyk. Żołnierz, konspirator, taternik i podróżnik. Redaktor „Tygodnika Powszechnego”, twórca wydawnictwa Znak, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w 1990 r. prezydent Krakowa. Jeden z najwybitniejszych naszych humanistów. Jacek Woźniakowski.


Panegiryk? O Jacku Woźniakowskim trudno pisać inaczej. Nawet Leopold Tyrmand, w swoim „Dzienniku 1954” nikomu nieszczędzący złośliwości, w przypadku Woźniakowskiego (a także Turowicza i Herberta) zmienia ton. „Dziś jest głównym punktem ekipy niezłomnych i milczących” – pisze o nim; „Tygodnik” znajdował się wówczas we władaniu PAX-u, a władze chciały zmusić prawowitych redaktorów do współpracy. I dalej: „Produkt wyśmienity, egzemplarz tych wyborności, jakie stwarzane są przez genealogie... bardzo inteligentny, a przy tym żarliwy katolik, bez uprzedzeń, lecz nie wyzbyty pasji, wolny od przesądów, ale surowy tradycjonalista tak zasad, jak i obyczaju”...

W mnogości swoich zatrudnień Jacek Woźniakowski rozpraszał się nieco jako autor, a co gorsza – niezbyt dbał o zebranie swoich prac. Znakomite, oparte na rozprawie habilitacyjnej „Góry niewzruszone” (1974), rzecz o wyobrażeniach przyrody w kulturze europejskiej do schyłku XVIII wieku, nie doczekały się kontynuacji, czyli tomu o romantyzmie. W latach 70. ukazały się, owszem, dwa zbiory szkiców Woźniakowskiego o kulturze („Co się dzieje ze sztuką?” i „Czy artyście wolno się żenić?”), ale co najmniej drugie tyle pozostało w rozproszeniu. Pisarską jakość „Zapisków kanadyjskich” (1973) doceniły nagrodami polski PEN Club i Radio Wolna Europa – i można tylko żałować, że nie powstały kolejne, równie erudycyjne i równie wciągające czytelnika reportaże. „Laik w Rzymie i w Bombaju” (1965), „Świeccy” (1987) i „Czy kultura jest do zbawienia koniecznie potrzebna?” (1988) zawierały ważne teksty na temat współczesnego chrześcijaństwa i jego rozrachunku z przeszłością oraz polskiego katolicyzmu, marzyłaby mi się jednak jeszcze jedna, syntetyczna, a zarazem osobista książka Woźniakowskiego o wierze chrześcijanina i jego kłopotach z instytucją Kościoła...


Notuję te żale, a przed oczami mam – co trochę paradoksalne – imponującą pryzmę woluminów. Bowiem do ośmiu wydanych dotąd książek Jacka Woźniakowskiego (najnowsza, „Ze wspomnień szczęściarza”, ukazała się przed czterema laty) doszło teraz sześć tomów „Pism wybranych”, opracowanych przez Nawojkę Cieślińską-Lobkowicz. Na blisko 2700 stronach, w układzie tematycznym (tom 1. – „Słowa i obrazy. Sztuka, myśl o sztuce, kultura artystyczna”, tom 2. – „»Góry niewzruszone« i pisma rozmaite o Tatrach”, tom 3. – „Dobro wspólne. Publicystyka społeczna i polityczna 1945–2005”, tom 4. – „I. Chrześcijaństwo i Kościół katolicki. II. Współczesna sztuka religijna. III. Między sacrum i profanum”, tom 5. – „I. Sztuka podróżowania. II. Zapiski na marginesach”, tom 6. – „I. Po mieczu i po kądzieli. II. Świadectwa i wspomnienia. III. Pożegnania”) znalazły się zarówno teksty znane już z wydań książkowych, jak i te rozproszone dotąd w rocznikach „TP”, „Znaku” i innych czasopism, a nawet takie, które nigdy nie były publikowane.

Te pierwsze zawsze warto sobie przypomnieć, niezależnie od tego, czy chodzi o „Góry...” – pracę stricte naukową, jakże świetnie jednak napisaną! – czy o ważny szkic z 1968 r., zatytułowany „O konformizmie w sztuce współczesnej”, czy na przykład o równie ważny tekst „O wolności religijnej”, pisany podczas Soboru Watykańskiego II i osnuty wokół historii powstawania soborowej deklaracji „Dignitatis humanae”.

„O wolności religijnej” to fascynujący obraz wewnątrzkościelnej, bardzo ostrej nieraz debaty, a zarazem niewątpliwie credo autora. Zacytujmy ostatnie zdania: „Jednym z trwałych wątków debat o wolności religijnej było zakorzenienie tego pojęcia w Piśmie Świętym. Jakże daleka jest jeszcze biblistyka – mówiono – od rzeczywistego zgłębienia nauki Chrystusa o prawdzie, która wyzwala, o niewolnictwie grzechu, o wezwaniu człowieka do wolności (...). Jeśli jednak wędrować mamy – nieraz po omacku, nieświadomie – ku tamtej wolności, do której nas wszystkich wezwano, to jakże zmierzać ku niej bez oparcia się o ziemskie, analogiczne, duchowe i fizyczne wolności, bez szansy wyboru i poszukiwań, wśród których hartuje się człowiek”.


Prawdziwą jednak przygodą jest wyławianie z „Pism” zapomnianych tekstów Woźniakowskiego-publicysty. Tekstów, których do żadnej książki nie włączył z powodu ich doraźnego charakteru, czasem zaś dlatego, że „na danym etapie”, by sięgnąć po peerelowskie słownictwo, były niecenzuralne. Po latach jednak doraźność przestaje być wadą: publicystyczne okruchy, recenzje czy polemiki nabierają znów smaku, bo oddają nastrój swojego czasu, pełnią rolę sondy zapuszczonej w przeszłość, stają się podobne do owych próbek arktycznego lodu, który przechował informacje o klimacie sprzed setek czy tysięcy lat. Tutaj chodzi o dystanse znacznie krótsze – przemiany w kulturze i życiu społecznym dokonują się jednak ostatnio tak szybko, że wydarzenia i obyczaje sprzed lat kilkudziesięciu są dla wielu odleglejsze niż średniowiecze na Grenlandii dla klimatologa...

Gdybym teraz chciał zacytować wszystkie przykłady, które mnie zafrapowały, nie skończyłbym tej recenzji nigdy. Więc tylko dwa. Najpierw króciutki obrazek zatytułowany „Niemiec i bułka”, ogłoszony pod koniec 1945 r. w „TP” w rubryce Kornika (pseudonim młodego Woźniakowskiego). Do Krakowa przyjechał transport chorych jeńców niemieckich z rosyjskich kopalń. Niedawni przedstawiciele Herrenvolku to dzisiaj „okropne szkielety ludzkie obciągnięte żółtą, jakby przydymioną skórą”. I scenka finałowa: „Młody człowiek w wysokich butach i wspaniałym popielatym płaszczu z ersatz-skóry robi awanturę ulicznej sprzedawczyni, która dała Niemcowi bułkę. Kobiecina jest okropnie czerwona. (...) Młody człowiek przemawia głośno, przypomina Majdanek, Oświęcim, Treblinkę. Nie dziwię mu się zupełnie. Może nawet dziwię się ofiarodawczyni. Ale jeśli ów głodny Niemiec wie także o Majdanku i Oświęcimiu – a wie na pewno – i jeśli drzemie w nim bodaj iskra człowieczeństwa, to wydaje mi się, że bułka od tej kobiety – lepiej od jakichkolwiek innych środków – zniszczy w nim wiarę w słuszność hitlerowskiego poglądu na świat”.

Teraz trzy teksty, w których autor pokazuje pazur polemisty, wszystkie dotyczące „Tygodnika” i PAX-u, lektura obowiązkowa dla tych, których interesują lata 50. Dwa pierwsze, z początku roku 1971, to miażdżąca recenzja ze wspomnień Jana Dobraczyńskiego, który uczestniczył w przejęciu „TP” przez PAX, i polemika z szefem PAX-u Bolesławem Piaseckim. Tuż po Grudniu ’70 mogły się ukazać, niewiele później zostałyby już zdjęte przez cenzurę. Tekst trzeci – recenzję z wydanej w Paryżu książki Andrzeja Micewskiego o PAX-ie i Znaku – opublikował Woźniakowski w 1979 r. w „drugim obiegu”, na łamach „ResPubliki”.

I jeszcze przykład ineditów, dwie notatki z końca lat 60. nieprzeznaczone wówczas do druku. Temat – Kościół w Polsce i jego strategia działania wobec władzy komunistycznej i wobec społeczeństwa. To niezwykle ostra ocena ówczesnej strategii duszpasterskiej polskiego episkopatu, krytyka koncepcji „narodu katolickiego” („Polacy – pisze Woźniakowski – nigdy nie byli »narodem katolickim«, bo takiego narodu w ogóle nie ma i być nie może. Katolicki jest Kościół, a nie naród”), defensywności, braku dialogu. „Również wobec świata, który jest poza Kościołem (a któremu Kościół ma służyć), program duszpasterski episkopatu opiera się na nieznajomości tego świata, podejrzliwości wobec niego, często przekładaniu rozwiązań politycznych nad rozwiązania ewangeliczne”. Czy wiele się od tamtego czasu zmieniło?

„Niemal siedemdziesięcioletnią działalnością Jacka Woźniakowskiego – zauważa we wstępie Nawojka Cieślińska-Lobkowicz – można by z łatwością obdzielić kilka osób, z których każda latami miałaby nie tylko pełne ręce roboty, ale głowę pełną idei”. I przypomina, jak inny wielki humanista, Jan Białostocki, zauważywszy kiedyś w korytarzu krakowskiego mieszkania Woźniakowskich umieszczone koło siebie dwa obrazki: reprodukcję sztychu Dürera ze św. Hieronimem w pracowni i fotografię pomnika konnego Colleoniego, skomentował: „Kontemplacja i czyn”. „Pisma wybrane” to przede wszystkim świadectwo przygody myśli, ale też mimowolny autoportret człowieka, który w najgorszych czasach nie rezygnował z dążenia do wolności, a kiedy było trzeba, gotów był służyć jej czynem.   


Jeszcze kropla dziegciu: w notach po niektórych tekstach znalazłem enigmatyczne informacje o dokonanych w nich skrótach. W tego rodzaju edycji skrótów być jednak nie powinno – nawet jeśli autor wyraził na nie zgodę!


Jacek Woźniakowski, „Pisma wybrane”, tom 1-6. Wybór, wstęp i opracowanie Nawojka Cieślińska--Lobkowicz. Kraków 2012, Wydawnictwo Universitas.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2012