Wadowice znaczy radość

Gdy wczoraj pokazał się w oknie, przez moment wydawało się, że to nasz Papież. Ta sylwetka była taka znajoma... - wspominały piątkowy wieczór dwie wadowiczanki. Wielu mieszkańców miasta myślało podobnie. Porównania były wszędzie.

31.05.2006

Czyta się kilka minut

Ten dzień pielgrzymki Benedykta XVI nazwano w mediach "sentymentalnym". Wiele razy miały paść słowa "podążam śladami Poprzednika". Kolejne etapy wyznaczały miejsca szczególne dla Papieża Wojtyły. Najpierw Wadowice. Każdy powtarzał tu słowa Jana Pawła II: "w tym mieście wszystko się zaczęło".

Wczesny poranek. Zmoknięty chłopak rozpaczliwie łapie autostop na drodze z Kalwarii. Luke, Anglik z Birmingham, mieszka w Lanckoronie, gdzie przyjechał jako wolontariusz do ośrodka kultury. Nie było autobusów, próbował dotrzeć do Wadowic na piechotę. Nie jest katolikiem. - I just wanted to see Papież - wyznaje, patrząc przez okno na mijane wsie, które mimo wczesnej pory i deszczu nie są bynajmniej puste. Na każde sto metrów szosy przypada pięciu mundurowych.

Jednak większość gromadzących się na wadowickim rynku, czyli Placu im. Jana Pawła II, to mieszkańcy miasteczka i okolic, bo plac, jak zastrzegali organizatorzy, jest mały - zapowiadano nawet zakaz wnoszenia składanych krzesełek. Sektory obliczano "na wiernych stojących".

***

W witrynach i oknach najczęściej po dwa plakaty - z Janem Pawłem i z Benedyktem. Przed przyjazdem Papieża miasto zatrudniło przeszło stu pracowników interwencyjnych. Remontowali drogi i chodniki, pielęgnowali zieleń.

Warszawska i krakowska prohibicja to jeszcze nic. Gdyby mieszkańcy zechcieli poczęstować Benedykta XVI ulubionym przysmakiem poprzednika, musieliby złamać rozporządzenie sanepidu, zakazujące spożywania kremówek na wynos.

Ale kremówki nikomu nie były w głowie. Zresztą czas na Mszę: Zofia Zemanek już o 8 rano zamyka cukiernię, by zdążyć na poprzedzającą wizytę Papieża liturgię na wypełniającym się już placu przed Bazyliką Ofiarowania Najświętszej Marii Panny.

Troje harcerzy czuwa w sektorze, przygotowani do cucenia omdlałych. Nie będzie potrzeby, jest chłodno, siąpi. W pierwszym rzędzie Jerzy Kluger, przyjaciel Wojtyły z lat szkolnych. - Gdyby świeciło słońce, czułbym się lepiej - mówi. - Gdy przyjeżdżał Jan Paweł II, zawsze świeciło słońce. To był taki słoneczny papież...

Przemawia ks. proboszcz Jakub Gil: "Nasza postawa jest jak ta pogoda. Nie ma z nami Jana Pawła II, jest nam przykro, ale trwamy przy Benedykcie XVI". Przestanie padać dopiero w czasie kazania abp. Stanisława Nowaka. Dekoracja na ścianie budynku, za którym stoi dom Karola Wojtyły, jest dość skromna: hasło pielgrzymki, po prawej logo, po lewej wielki wizerunek Jana Pawła II. Postać spogląda na przygotowany tron papieski.

Po Mszy próba powitania. Styl znajomy: ulubione pieśni intonuje chór, w górę idą chusty i chorągiewki. Wciąż słychać papieskie cytaty z ostatniej wizyty w mieście, w którym się wszystko zaczęło. Zagrzewa ksiądz, jakby wadowiczanom trzeba było powtarzać, że mają Papieża witać radośnie i wesoło.

Rynek faluje na żółto dwudziestoma tysiącami rąk, gdy kapłan ogłasza: - Benedykt XVI jest już w Barwałdzie! Nie wiem tylko, Górnym, Dolnym czy Średnim.

W sektorze dla VIP-ów czeka ośmioosobowa delegacja z Marktl am Inn, rodzinnego miasta Josepha Ratzingera. Burmistrz Hubert Gschwendtner, proboszcz Joseph Kaiser, a także pilot Lufthansy, z którym Benedykt XVI leciał z Kolonii do Rzymu. Marktl bywa zwane "niemieckimi Wadowicami". - Jest może nieco podobne, bo też otoczone górami, ale jednak dużo mniejsze - mówi burmistrz. - I nie mamy odpowiednika kremówek.

19 kwietnia, w rocznicę wyboru Benedykta XVI, Marktl i Wadowice zostały miastami partnerskimi. Bawarczycy są też w tłumie, nad którym powiewa flaga w biało-niebieską szachownicę. Nieopodal uwagę zwraca też inna, filipińska. Przyniosła ją polsko-filipińska rodzina, Edward i Ligaja z czwórką dzieci. Ona robiła małe flagi Filipin, gdy Jan Paweł II był tu w 1999 r. Teraz rodzina przysłała jej dużą z ojczyzny.

Edward tłumaczy: - Ligaja po filipińsku znaczy radość.

Wjeżdża papieski konwój. Radość tłumu zagłusza na chwilę nawet rozentuzjazmowanego księdza konferansjera. Czarne audi zatrzymuje się przed schodami bazyliki. Burmistrz Ewa Filipiak wita lekko przygarbionego Benedykta chlebem i solą.

Teraz Papież znika na chwilę z oczu tłumu. Najpierw w towarzystwie kardynałów Dziwisza, Macharskiego i Glempa, biskupów, ks. prałata Gila oraz osiemnastu fotoreporterów wchodzi do bazyliki. Klęka przed chrzcielnicą, wpisuje się do księgi pamiątkowej, modli przed kaplicą Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. - Bez klęcznika, na stopniu, jak nasi uczniowie, którzy modlą się tu przed lekcjami - opowie później

ks. Gil. Papież błogosławi jeszcze wykańczaną kaplicę Jana Pawła II i uśmiecha się na widok figury górala-pasterza z owcami.

Następnie przechodzi do domu Karola Wojtyły tuż obok kościoła. - Miało być kameralnie, ale przy tych wszystkich fotoreporterach i funkcjonariuszach BOR zrobiło się tłoczno - mówi siostra Magdalena, kustosz domu-muzeum. Na szczęście Joseph Ratzinger był tu już wcześniej, w 1988 r. (oprowadzał go wtedy seminaryjny kolega Karola Wojtyły, ks. Kazimierz Suder). Dziś Benedykt XVI zatrzymuje się przed zdjęciami, zwłaszcza w pokoju narodzin Wojtyły. Przystaje przed kołyską.

To nowy element, o który zadbała siostra Magdalena z okazji niedawnej rocznicy urodzin Jana Pawła II. Znalazła kołyskę z tamtych czasów, z 1910 r. i umieściła w niej zdjęcie rocznego Karola. - Widziałam uśmiech w oczach Benedykta XVI - opowiada.

Zebrani znów wiwatują, gdy Papież wraca na plac. Falują żółte chusty, orkiestra macha... saksofonami.

Po włosku, potem po polsku, wita Benedykta kard. Dziwisz. Papież cytuje Goethego, a potem wadowickie symbole: chrzcielnicy, parafii i obrazu Matki Bożej, rozwija w prostą, wyrazistą katechezę. O mocnym trwaniu w wierze.

***

Gdy konwój opuszcza Wadowice, robi się całkiem ciepło. BOR rozluźnia ochronę. Z dachów schodzą policyjni snajperzy i dumnie ustawiają się do zdjęcia przy papieskim tronie. Po nich przychodzi czas na mieszkańców.

O wrześniowej pielgrzymce papieża w rodzinne strony myśli już ksiądz Kaiser. Burmistrz Ewa Filipiak zapewnia, że Marktl dzięki partnerstwie chce się uczyć od Wadowic bycia miastem papieskim. - I to mi się podoba, bo jeśli Niemcy chcą się czegoś od nas, Polaków, uczyć, to znaczy, że wszystko w tym świecie jest możliwe - konkluduje.

- A ja zazdrościłem Niemcom, bo od lat marzyło mi się, byśmy skrupulatnie gromadzili materiały na temat "Wadowice i Ojciec Święty", a nie do końca się to udało - stwierdza tymczasem ks. Gil. - Natomiast Marktl ma już spisany i sfilmowany pierwszy rok pontyfikatu. My też możemy się uczyć pokory i nadrabiania zaległości.

Ks. prałat chciałby, żeby relacje między miastami papieskimi były nie tylko samorządowe, ale przede wszystkim duchowe. - O to zadba nasz proboszcz - zapewnia burmistrz Gschwendtner.

Plac pustoszeje, rozchodzi się orkiestra, jest chwila ciszy. Czas na refleksję. Z tyłu pierwszego sektora siedziała pani Janina, rodowita wadowiczanka. Pamięta Wojtyłę sprzed 1978 r. Był na pogrzebie jej wuja, księdza. Papieży nie porównuje. - Benedykt jest papieżem dla nas wszystkich. Zapomnijmy wreszcie o urazach z dawnych czasów.

Ks. prałat Gil: - On wchodzi w papiestwo z wielką pokorą. Nie boi się być w cieniu Jana Pawła II. Powtarza nieustannie Jego słowa, ale przekazał nam też, że nie jesteśmy tylko wyróżnieni, mamy też obowiązki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2006