W misyjnym kraju

Wyjątkowo aktualnie dla Kościoła w Polsce brzmi zdanie św. Pawła: "Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł".

02.11.2011

Czyta się kilka minut

Nie kryję, że sformułowanie "nowa ewangelizacja" budzi we mnie więcej pytań i wątpliwości niż konkretnych odpowiedzi. Odnoszę wrażenie, rozmawiając z rozmaitymi ludźmi w Polsce, że nie jestem odosobniony. Dlatego mój bardzo subiektywny i osobisty tekst w "Tygodniku" na temat nowej ewangelizacji kończył się nie wskazówkami na skuteczne jej przeprowadzenie w polskiej ziemi, lecz pytaniami. Zwłaszcza tym, które uważam tu za fundamentalne: "Jak głosić Ewangelię w nie tylko zupełnie nowej, ale we wciąż zmieniającej się sytuacji i niestabilnych, a często nieznanych, warunkach?".

Spisywałem moje uwagi przed wyborami parlamentarnymi, opierając się przede wszystkim na własnych obserwacjach i licznych rozmowach z ludźmi na temat Kościoła w Polsce. Dziś, w kontekście nowego składu Sejmu, moje refleksje otrzymały nowy kontekst. Niełatwy.

W ostatnich latach dane mi było odwiedzić różne zakątki kraju i widzieć (oraz usłyszeć o nich opowieści) bardzo różne oblicza mojego Kościoła. Niestety, wiele z nich skłania do zmartwienia. Dlatego mój tekst poświęcony był przede wszystkim temu, co w Kościele w Polsce przyprawia mnie, i nie tylko mnie, o cierpienie. Joanna Bątkiewicz-Brożek stwierdziła, że czytając mój artykuł czuła się źle. I bardzo dobrze. Bo też nie dla poprawiania samopoczucia pisałem, lecz dla wskazania, co moim zdaniem w kręgu zainteresowania wszystkich zajmujących się tematem nowej ewangelizacji w Ojczyźnie znaleźć się powinno.

To oczywiste, że jest w Polsce sporo znakomitych parafii, w których pracują świetni duszpasterze. I fakt, że pani Joanna zwróciła na nich uwagę, ma ogromne znaczenie. Jest jednym z wielu niezbędnych dopełnień mojego tekstu. Zresztą, liczni czytelnicy zwracali mi uwagę, że zarówno mój artykuł, jak i tekst pani Joanny mówią o tym samym i z podobnym zatroskaniem, tyle że z różnych punktów widzenia.

Rację ma również ks. Dariusz Piórkowski, gdy stwierdza, że "nowa ewangelizacja powinna objąć zarówno starych, jak i nowych »lokatorów« Kościoła". Ks. Dariusz uważa, że z naciskiem na tych pierwszych. Ja twierdzę, że jednak więcej uwagi należałoby poświęcić pokoleniom wchodzącym w życie, także w życie Kościoła. Znów mówimy o tym samym, z podobnym zatroskaniem, a różnica polega jedynie na rozłożeniu akcentów.

Idąc tokiem myślenia ks. Dariusza dopowiem, że jeśli w dziele nowej ewangelizacji można by stosować jakąś kolejność (a raczej nie można, bo powinna ona objąć wszystkich w tym samym czasie), to wśród starych "lokatorów" Kościoła najpierw trzeba by objąć odnowionym ewangelizowaniem pasterzy wszelkich stopni, po to, aby nie ulegali pokusie bycia hodowcami drobiu i rozumieli, po co trzeba chronić "tłuste owce". Aby zechcieli na poważnie i na co dzień zająć się szukaniem i wdrażaniem w życie odpowiedzi na pytanie: "Jak głosić Ewangelię...". Moim zdaniem podmiotem nowej ewangelizacji nie są i nie mogą być tylko świeccy, lecz w co najmniej równym, o ile nie większym stopniu biskupi i księża. A także przygotowujący się do pełnienia posługi w Kościele ich następcy.

Gdy przystępuje się do nowego dzieła, logiczne wydaje się dokonanie audytu, rozeznania aktualnej sytuacji i postawienie diagnozy. Jednak nie jest to możliwe wtedy, gdy tym, których rzecz dotyczy, zabraknie nie tylko dystansu do siebie, ale również pokory. To ona pozwala naprawdę "stanąć w prawdzie", bez sięgania po rozmaite photoshopy i inne poręczne narzędzia, pozwalające wbrew faktom poprawiać obraz rzeczywistości. A jak się raz po raz przekonujemy, i o czym wspomina nie wprost ks. Dariusz, pokusa pod tym względem jest silna.

Pokora pozwala również z wielką ostrożnością, ale też z poczuciem ogromnej odpowiedzialności podchodzić do opinii przytoczonych przez panią Joannę, "że iskra nadziei dla Kościoła powszechnego przychodzi z Polski. Że nowa ewangelizacja, rozumiana w Kościołach europejskich jako zryw i nowy sposób mówienia o Chrystusie, w Polsce nabiera dodatkowego odcienia". Dla ludzi Zachodu Kościół katolicki w Polsce nie od dziś jawi się jako szczególnie mocny i stabilny. Jednak nie wolno lekceważyć dokonujących się w nim powoli, ale systematycznie zjawisk negatywnych. Wyjątkowo aktualnie dla Kościoła katolickiego w Polsce brzmi zdanie św. Pawła: "Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł" (1 Kor 10, 12). Zwłaszcza w kontekście oczekiwań, jakie wciąż łączy z nami Kościół Powszechny.

W naszych parafiach zwykle co dziesięć lat odbywają się misje. O czym ten fakt przypomina? Czy nie o tym, że także Polska jest krajem misyjnym? Naprawdę misyjnym. W "Redemptoris missio" Jan Paweł II napisał ku zdumieniu niejednego: "Przekonujemy się, że misja Kościoła dopiero się rozpoczyna i że w jej służbie musimy zaangażować ­wszystkie nasze siły". Czy trzeba cokolwiek dodawać?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2011