W Krakowie trwa walka o 1059 drzew, które miasto chce wyciąć

Teren budowy nowej linii tramwajowej ma zostać lada dzień przekazany inwestorowi, a gdyby nie interwencja mieszkańców i radnych dzielnicy Prądnik Czerwony, prawdopodobnie nie byłoby już czego ratować.

05.06.2023

Czyta się kilka minut

Przed krakowskim magistratem demonstrowano w obronie drzew. 31 maja 2023 r. / AKCJA RATUNKOWA DLA KRAKOWA / MATERIAŁY PRASOWE
Przed krakowskim magistratem demonstrowano w obronie drzew. 31 maja 2023 r. / AKCJA RATUNKOWA DLA KRAKOWA / MATERIAŁY PRASOWE

Petycję przeciwko wycince w niespełna dwa tygodnie podpisało ponad 7 tys. ludzi, odbywały się też pikiety. Wreszcie 31 maja Rada Miasta po burzliwych obradach przegłosowała rezolucję wzywającą prezydenta Jacka Majchrowskiego do przeprojektowania inwestycji. Mieszkańcy wskazują, że nawet 700 drzew można uratować, wprowadzając niewielkie zmiany (np. stosując inny przebieg linii energetycznej). Nie zadowalają ich zapewnienia magistratu o nowych drzewach nasadzonych w ramach „rekompensaty”, bo czym innym są potężne topole, towarzyszące od dekad mieszkańcom dzielnicy, a czym innym rachityczna sadzonka w doniczce.

Pomimo zapowiedzi wiceprezydenta Krakowa Andrzeja Kuliga o chęci do rozmów z mieszkańcami dzień po sesji rady na drzewach pojawiły się tablice z informacją o planowanej wycince. Zdaniem miasta doszło do zwykłej pomyłki, jednak wśród zaangażowanych mieszkańców panuje przekonanie, że wygrali bitwę – nie wojnę.


ZOBACZ TAKŻE:

PRZEMYŚLEĆ LASY NA NOWO. Stan lasów w Polsce i sposób, w jaki są zarządzane, stały się źródłem wielu zmartwień, ale sytuacja ma też ukryty atut >>>>


Podobne historie można znaleźć w prawie każdym polskim mieście. Mało co jest w stanie tak rozgniewać i zaangażować ludzi, jak znikające z ich okolicy drzewa. Mamy dość kolejnych skrawków zieleni wyrywanych przez deweloperów i programów „rewitalizacji”, które na polskich rynkach i placach zamieniły się w festiwal betonozy. W trakcie upałów, gdy w „zrewitalizowanych” przestrzeniach można na bruku usmażyć jajecznicę, dostrzegamy, ile dają nam miejskie drzewa. Bronią ich nie tyle aktywiści, co sąsiedzi. Widać to nie tylko na protestach, ale też w budżetach obywatelskich większych miast, gdzie coraz częściej pojawiają się plany nasadzeń i nowych parków (pięknym przykładem jest obywatelski park Czarna Woda we Wrocławiu). Symbolami są też dwa dęby z warszawskiego osiedla Stara Miłosna, które tylko dzięki uporowi mieszkańców przetrwały remont drogi. Ostatecznie wystarczyło w projekcie przesunąć latarnię uliczną, jednak walka o to wcale nie była prosta. W jej trakcie dębom nadano imiona: Malwa i Miłosz. Na parę weteranów z ulicy Cienistej można głosować w rozpoczętym kilka dni temu plebiscycie na polskie Drzewo Roku. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Wybrane teksty dostępne przed wydaniem w kiosku
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
Reporter „Tygodnika Powszechnego”, członek zespołu Fundacji Reporterów. Pisze o kwestiach społecznych i relacjach człowieka z naturą, tworzy podkasty, występuje jako mówca. Laureat Festiwalu Wrażliwego i Nagrody Młodych Dziennikarzy. Piękno przyrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Sojusz drzew i ludzi

Podobne artykuły

Tygodnik Czytelników
Kiedy drzewa stracą liście, widać, ile zła im wyrządzamy. Wszystkich, którzy przejęli się felietonem pani Józefy Hennelowej "Mniej niż margines" ("TP" nr 25/06), zachęcam, by właśnie wtedy przyjrzeli się mazowieckim drogom. Niegdyś rząd smukłych topoli włoskich, krzywych wierzb sumiennie przycinanych na wiosnę czy białych pni brzóz wyznaczał widoczną z daleka linię drogi. Są jeszcze takie szosy na Pomorzu czy Lubelszczyźnie, bywają i na Mazowszu, ale z roku na rok coraz ich mniej. Zamiast tego spotykamy trzy warianty (czasami dochodzi czwarty): monotonna linia drogi bez śladu drzew; kaleki z byle jak uciętymi konarami i ranami niezabezpieczonymi przed grzybami; świeżo ścięte i powalone okazy, czekające na poćwiartowanie i wywleczenie ciągnikiem korzeni; nagie "słupy" pozbawione konarów (czy mają odrosnąć, czy też rzeź odroczono?). Ten ostatni tekst pojawia się masowo w miasteczkach w całej Polsce, np. w Łaskarzewie na Mazowszu, Opolu Lubelskim, Bolkowie na Śląsku. Najpopularniejszy jest wariant drugi, nazywany "kosmetyką drzew". Wielu mieszkańców tak zeszpeconych ulic dało się przekonać, że teraz jest "porządnie", gdyż nie trzeba sprzątać liści. Śpią spokojnie, bo do tej pory żyli w strachu, że jakaś gałąź może spaść na ich głowę albo samochód. Nikt nie zwraca uwagi, że konary wycina się przypadkowo, nierzadko pozostawiając te bardziej krzywe albo usychające, że tak okaleczone drzewo zaatakują choroby albo szkodniki i że jest ono po prostu brzydkie.