Ulica Samorządowa

Warszawskie gminy żyją wielką polityką. Warszawiacy woleliby, by zamiast polityką, władze lokalne zajęły się trudnościami życia w stołecznym mieście.

30.10.2006

Czyta się kilka minut

- Żeby tylko nowi radni doszli do porozumienia z tym cmentarzem - martwi się Helena Poniatowska z Wawra, dzielnicy Warszawy. - Tu mamy jeden cmentarz - kobieta wychodzi przed dom i wskazuje ręką na pobliski mur. - A po drugiej stronie osiedla drugi. Teraz chcą nam kolejny zafundować. Między grobami będziemy mieszkać. Dobrze, że chociaż drogę do kościoła zrobili, bo te trumienki tylko bum, bum - tak latały po kamieniach, że w domu było słychać, jak zmarli w karawanach się obijają.

Żeby tylko polityki u nas nie było...

Ulica Samorządowa w Warszawie to krótka piaszczysta alejka. Trochę domków jednorodzinnych, klub kultury, plac zabaw. Co rano z każdego z domów ktoś idzie na przystanek autobusowy. Tu, pod zrujnowaną wiatą, prawie zawsze czeka grupa z teczkami, torbami, plecakami. Do centrum z powodu korków będą jechać ponad godzinę.

Wawer to największa dzielnica Warszawy, najbardziej zielona i ta, na którą spadły chyba wszystkie plagi polskiej demokracji.

- Pan zobaczy! - Helena Poniatowska prowadzi mnie po ulicy i pokazuje dziury. - Mogliby przynajmniej chodnik na Złotej Jesieni zrobić, bo tamtędy dzieci chodzą do szkoły. Kilka dni temu ktoś potrącił kobietę i dwóch chłopców.

Dyrektorka klubu kultury na Samorządowej 10 nie chce rozmawiać o problemach dzielnicy: - Jedno powiem: o Wawrze to chyba wszyscy zapomnieli! Dróg nie ma, wody nie ma, komunikacja jest fatalna. A nasi radni?

Macha ręką.

Warszawa samorządowa żyje wielką polityką. To w Wawrze upadła ostatecznie lokalna umowa koalicyjna między PO i PiS, zgodnie z którą prezydentem Wawra miał być przedstawiciel PiS, a wiceprezydentem ktoś z PO. Efekt: przez większość kadencji rządzili komisarze wyznaczeni przez Lecha Kaczyńskiego, a wybrany przez radę dzielnicy burmistrz dostawał pensję za nic. W sumie w Wawrze było trzech burmistrzów i dwóch pełnomocników.

Była też wawerska afera taśmowa. Pierwszy w tej kadencji burmistrz Wawra Maciej Wąsik (PiS), nagrał kolegę Marcina Woźniaka, radnego wybranego z listy PiS. Radny za swój głos w radzie dzielnicy żądał od burmistrza pracy i pensji w wysokości

4-6 tys. złotych. Po przegranym głosowaniu burmistrz Wąsik ujawnił taśmy.

Nie zabrakło i innych absurdów. Okazało się, że podczas wyborów samorządowych w 2002 r. źle policzono głosy i po roku pracy sześciu radnych musiało pożegnać się z funkcją. Z kolei radny Bernard Wojciechowski z LPR protestował przeciwko Królowi Maciusiowi I, który miał się nie nadawać na patrona szkoły, bo razem z Januszem Korczakiem nie należy do polskiego "bogactwa kulturowego". Radni Wawra zwoływali też sesje, których tematem były skandale w Parlamencie Europejskim. Według mediów chodziło im o... własne diety.

Na szczęście drugi z komisarzy wyznaczonych przez Lecha Kaczyńskiego, Andrzej Bittel, uzyskał większość w radzie i został burmistrzem. - Wawer musiał mieć komisarza, bo ówczesny prezydent Warszawy do wybranego przez radę burmistrza nie miał zaufania i nie dał mu pełnomocnictw do rządzenia dzielnicą. Ustrój miasta stołecznego jest tak skonstruowany, że odpowiedzialność za wszystkie działania samorządu ponosi prezydent - komentuje Bittel. - Mimo tych wszystkich kłopotów i tak dużo udało się zrobić: zbudowaliśmy lub wyremontowaliśmy ponad 20 km dróg, zdobyliśmy pieniądze - 2 mln 600 tys. zł - na stworzenie dwóch komisariatów. Dotychczasowe są w fatalnym stanie, a teraz będzie nawet centrum monitoringu. Mieszkańcy Wawra powinni też zapamiętać z tej kadencji program budowy boisk sportowych przy szkołach, dzięki któremu zbudowaliśmy pięć zespołów boisk, a kolejne dwa powstają. Wawer pod tym względem był pustynią.

Helena Kamińska z ulicy Samorządowej chciałaby jednak lepszych dróg i: - Żeby wróciła do nas Szybka Kolej Miejska. Gdyby tylko polityki u nas nie było, wszystko można by było załatwić.

Nic, tylko światło

Ulica Samorządowa jest też w podwarszawskim Otwocku. Tutaj to długa i szeroka droga asfaltowa, wzdłuż której stoją luksusowe wille strzeżone przez psy. Pomiędzy nimi wetknięte są biedne drewniane domki w stylu świdermajer (to od nazwy otwockiej dzielnicy Świder).

- Jesteśmy młodym miastem, dopiero skończyliśmy 90 lat - mówi wiceprezydent Robert Mroczek. - Nie ma u nas żadnego przemysłu i nie ma szans na zmianę. Mieszkańcy żyją głównie z rzemiosła lub dojeżdżają do pracy w Warszawie. Ale teraz jesteśmy w punkcie przełomowym: złożyliśmy wniosek do Funduszu Spójności o przyznanie dotacji na budowę wodociągu i kanalizacji. Otwock znalazł się w grupie 21 miast, które do projektu zakwalifikowano. Projekt kosztuje 34 mln euro, z czego 64 proc. daje UE. Tylko najpierw trzeba wyłożyć swoje pieniądze, a nam ich na razie brakuje.

Zadłużenie miasta zbliża się do 60 proc. rocznych dochodów (zgodnie z prawem, gminy nie mogą zadłużyć się na więcej niż 60 proc.), dlatego Otwock wystąpił do Ministerstwa Finansów o przyznanie na realizację tego projektu rezerw finansowych. Czas biegnie, a tu cisza.

Mieszkańcy Samorządowej są raczej niezadowoleni z pracy samorządu.

- Nie mamy nic poza światłem - skarży się jedna z mieszkanek. - Na ulicy trudno spotkać po zmroku choć jednego policjanta, a bezpiecznie to w Otwocku na pewno nie jest. Zimą odśnieżają jezdnię, ale śnieg zrzucają na chodniki. Ani starosta, ani prezydent niczym się nie interesują. W lesie zakopano eternit, ale nawet z tym nikt nic nie robi.

- Pracuję jako nocny dozorca na Jodłowej, w nowym przedszkolu - dodaje jej mąż. - Na otwarciu był prezydent Andrzej Szaciłło. Czego nie obiecywał: mieszkania, kultura, kanalizacja, lepszy dojazd do Warszawy. A co jest? Nic, w 43-tysięcznym mieście nie ma nawet kina. Był dom Jaracza, gdzie działał teatr amatorski, ale go zamknięto. A te autobusy, co dojeżdżają do Warszawy? Są w strasznym stanie.

- Wiemy, że mieszkańcy Otwocka chcą mieć po prostu odśnieżoną drogę i nie obchodzi ich, czy ona należy do miasta, czy do kogoś innego - tłumaczy Mroczek. - Staramy się współpracować ze wszystkimi. Chcielibyśmy otworzyć teatr czy miejski ośrodek sportu, ale teraz wszystkie, naprawdę wszystkie pieniądze poszły na projekt wodociągów.

To teraz największa szansa miasta. Punkt przełomowy. Reszta, poza elektrycznością, która już jest, musi czekać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2006