Tu szukam wiary

Robimy to po to, żeby bezdomni mogli spotkać Jezusa, a nie po to, żeby wyszli z bezdomności - mówią kapucyni prowadzący dla nich rekolekcje.

11.05.2010

Czyta się kilka minut

Jacka poznałem od razu. Pamiętałem go jeszcze z podstawówki, chodził o klasę wyżej. A w latach 90. mijaliśmy się w centrum Lublina. - Chyba mieścił się wtedy w dziesiątce najbogatszych w mieście - mówi. Teraz zbiera puszki, stal, żeliwo, złom. Od rana do 15.30, bo o 16 zamykają skup. Od zeszłego lata nocuje na klatkach schodowych.

Tomek nazywa siebie "bezdomnym z meldunkiem". Ma mieszkanie, w którym nie chce mieszkać. - Bo to zwykła melina. A on nie pije. 11 lat temu miał przeszczep wątroby. - Słyszałeś o chorobie Wilsona? Genetyczna.

Marek zdradza, że wcale nie jest bezdomny. Ma dom i własną firmę. - Wbiłem się w to środowisko na własne życzenie, bo chciałem napisać książkę, mam wydawcę. Pokazuje teczkę pełną zapisków i ankiet zebranych od listopada. A co z firmą? - Dałem ludziom postojowe. Nie wierzysz? Bo nie mam zębów? Spadłem ze schodów. Po trzeźwemu. Ty po sześciu miesiącach na ulicy też nie wyglądałbyś dobrze.

Spotkaliśmy na pięciodniowych rekolekcjach (5-9 maja) w Józefowie nad Wisłą, 70 km od Lublina, gdzie jest 26 bezdomnych. Od dwudziestokilku- do sześćdziesięciolatków. Ktoś wrócił z zagranicy i zastał w drzwiach wymienione zamki. Ktoś się rozwiódł i decyzją sądu stracił mieszkanie. Kogoś wyrzuciła konkubina, gdy stracił pracę. Kilku jest bardzo zniszczonych. "Piguła", czyli wolontariuszka Ania, studentka pielęgniarstwa, bezwzględnie dba o ich higienę, a przy okazji faszeruje witaminami i magnezem.

Pomysł rekolekcji wyszedł od młodych kapucynów lubelskich: ojca Michała, brata Szymona i brata Marcina. Trafili na "gorący patrol", który już dziewiąty rok jeździ z kanapkami i herbatą po lubelskich dworcach. To jedna z inicjatyw środowiska skupionego wokół ks. Mieczysława Puzewicza. Przy kościele pw. Świętego Ducha powstało biuro dla bezdomnych, gdzie mogą korzystać z telefonu, komputera, poczytać ogłoszenia o pracę. - Pomagamy im załatwiać sprawy urzędowe, czasem uda się kogoś polecić do pracy. Rok temu spotkaliśmy kapucynów. Oni mieli już doświadczenia ze stacjonarnymi rekolekcjami, my z pracą na ulicy - mówi Renata Dobrzyńska, kiedyś dziennikarka radiowa, ogólnopolska wolontariuszka roku 2005.

Jesienią zakonnicy dołączyli do patroli. - Nie podpieram się teologią ani ideologią, że myję bliźniemu nogi, służę mu w potrzebie czy coś. To było oczywiste, że muszę w tym być. Ja tutaj po prostu szukam wiary - mówi br. Szymon, uśmiechnięty, bezpośredni, podczas Mszy przygrywa na gitarze.

Br. Marcin jest poważny, zasadniczy. I bogaty, i bezdomny, każdy człowiek, mówi, ma takie same powinności wobec Boga. - Każdy powinien odradzać się na nowo. Rekolekcje mają na celu to, aby mogli spotkać Jezusa, a nie to, by wyszli z bezdomności. Czy wyjdą, to jest ich decyzja. A my mówimy, że Jezus naprawdę istnieje, że jest prawdziwym Bogiem, że żył tu na ziemi i nas zbawił - wyjaśnia. - A to, że pijemy wspólnie kawę, że dajemy im papierosy, to tylko forma. Staramy się budować wspólnotę, której na co dzień nie mają.

O. Michał wygłasza konferencje: o Eucharystii, o miłosierdziu, o synu marnotrawnym. - Ale oni sami też prowadzą rekolekcje - dodaje br. Marcin - Przez to, że mogą coś powiedzieć, że my ich wysłuchamy. Wielu z nich, choć nie mają domu, pieniędzy, pracy, widzi, że Jezus troszczy się o nich. Na drogę krzyżową sami piszą rozważania.

Michał Sztajer, rocznik 1974, cztery lata temu uciekł z Urzędu Marszałkowskiego i wsiąkł w wolontariat. Kasia - rekolekcyjna kucharka - niebawem obroni pracę magisterską na polonistyce. Agnieszka - od wszystkiego - studiuje anglistykę.

Mój szkolny kolega, Jacek, jest bezdomny już po raz drugi. Gdy wydawało się, że stanął na nogi, jego firma zbankrutowała, a zatrudniał już 12 ludzi. Teraz na złomie zarabia od 15 do 150 zł dziennie. Konkurencja jest duża, "trzeba umieć szukać". On jest nazywany "niekoronowanym królem bezdomnych". Dziś wie, że każdy może zostać bezdomnym, prawie z dnia na dzień. Ale wierzy, że już niedługo z bezdomności wyjdzie.

Tomek mieszkał w schroniskach. Rok temu wybrał dworzec: - Nie chciałem oddawać renty. Koledzy mówią o nim, że intelektualista. Po pracy na działce pana Stanisława przesiaduje w empiku. Zarabia 5 zł za godzinę i dostaje obiad. Bardzo lubi swojego szefa. Nie ma planów: - Wszystkie wzięły w łeb.

Renia Dobrzyńska zna tylko pojedyncze przypadki trwałego wyjścia z bezdomności. - Przecież nie mamy dla nich pracy, chałupy, pomysłu na życie. Pomagamy na co dzień. I mówimy, że ludzie wierzący we wszelkim niedostatku mogą się chwycić Pana Boga.

Co po rekolekcjach? Tomek pójdzie na imieniny szefa, Jacek sprawdzi, czy nie zginął mu wózek do złomu i znajdzie jakąś klatkę schodową.

Pytam Renię, czy nie ma poczucia syzyfowej pracy. W odpowiedzi mówi o panu Leszku: - Był nietypowy, zaradny, jak miał pieniądze, mieszkał na stancji. Miał smykałkę do komputerów, czasem robił jakieś pirackie nagrania i sprzedawał. Taki bezdomny idący z duchem czasu. Kiedyś do mnie zadzwonił, że strasznie źle się czuje. Byłam daleko, poradziłam, by wezwał karetkę. W szpitalu rozpoznano zaawansowanego raka. Odwiedzaliśmy go w szpitalu. Jak umarł, pomyślałam, że te nasze "gorące patrole" może były po to, żeby Leszek miał do kogo zadzwonić i żeby ktoś przy nim był w tych ostatnich miesiącach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2010