Trójkąt historycznych napięć

Lubimy być dumni z własnej historii. Lubimy też, gdy obcy badacze potwierdzają nasze dobre o sobie mniemanie. Dlatego nie wiem, czy Daniel Beauvois - historyk francuski, rocznik 1938, na przełomie lat 60. i 70. w Warszawie, potem kolejno pracownik CNRS, szef polonistyki w Lille i Ośrodka Historii Słowian na Sorbonie - zaskarbi sobie życzliwość szerszych rzesz polskich czytelników. I to mimo, że nieżyjący już Stefan Kieniewicz nazwał pierwszą jego książkę z cyklu ukraińskiego naukową sensacją, a najstarszy polski uniwersytet obdarzył go - jak najsłuszniej! - doktoratem honorowym.
 /
/

W zakończeniu “Trójkąta ukraińskiego" Beauvois wyraziście formułuje zasady, które mu przyświecają. “Historyk z zagranicy - pisze - może zyskać popularność, powtarzając znane stereotypy. Ja uważam, że prawdziwa miłość do badanych narodów powinna być bardziej wymagająca. Zdystansowana pozycja cudzoziemców, inny sposób myślenia, może danym narodom umożliwić uświadomienie sobie aspektów niezauważonych lub przemilczanych w ich własnej historii. (...) Ja, nawiązując do dawnej tradycji Montaigne’a i Woltera, staram się podchodzić do niezwykle oryginalnego świata dawnej Rzeczypospolitej z aktywnym i konstruktywnym sceptycyzmem, z tym samym krytycyzmem, który stosuję do własnego kraju. (...) Nieraz mieszam historię z etyką, daję wyraz pewnemu oburzeniu lub ironizuję. A czy ród ludzki na to nie zasługuje?".

Dla uniknięcia nieporozumień wyjaśnijmy jednak od razu, że nie chodzi o niezobowiązujący esej, ale o solidną pracę opartą na rozległych źródłach, w znacznej części wcześniej nieprzebadanych. O monumentalne dzieło, które powstawało w trzech etapach na przestrzeni dwudziestu lat i obejmuje historię szlachty na prawobrzeżnej Ukrainie, czyli w guberniach wołyńskiej, podolskiej i kijowskiej, oraz jej relacji z władzą zaborczą i ukraińskimi poddanymi od rozbiorów do I wojny światowej (autor zastrzega się, że poza obszarem jego badań pozostała bardzo liczna na tych ziemiach społeczność żydowska).

Najwcześniej napisana została część środkowa, obejmująca okres międzypowstaniowy, czyli lata 1831-1863; oryginał francuski ukazał się w roku 1985, tłumaczenie polskie - dwa lata później, w Bibliotece “Kultury" paryskiego Instytutu Literackiego. To właśnie o niej z takim uznaniem wyrażał się Kieniewicz, a sędziwy, prawie już niewidomy Józef Czapski, któremu książkę przeczytali przyjaciele, napisał do autora entuzjastyczny list, użyty w obecnym wydaniu zamiast przedmowy. Porównuje w nim wrażenia z tej lektury - pokazującej w nowym dla Polaka świetle stosunki między ziemiaństwem a kolonizowanym przezeń chłopstwem - ze wstrząsem, jaki przeżył za młodu zapoznawszy się z “Legendą Młodej Polski" Stanisława Brzozowskiego... Nie wszyscy byli jednak tak entuzjastyczni. “Nie szczędzono mi cierpkich uwag w związku z moją skłonnością do zaglądania za kulisy poprawnego myślenia" - wspomina Beauvois.

Przygotowując na początku lat 80. pierwszą część swej trylogii, Beauvois z wielkim trudem dotarł, dzięki umowie między francuskim Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Akademią Nauk ZSRR, do archiwów w Kijowie i Leningradzie, i mógł wykorzystać dokumenty niedostępne wtedy dla polskich badaczy. Gdy pracował nad częścią drugą (wyd. francuskie 1993, wyd. polskie 1996 w sejneńskiej oficynie Pogranicze pod tytułem “Walka o ziemię, szlachta polska na Ukrainie prawobrzeżnej pomiędzy caratem a ludem ukraińskim 1863-1914"), klimat polityczny uległ radykalnej zmianie, a “ostatni cerberzy w rosyjskich i ukraińskich archiwach stali się rozczulająco uprzejmi". Co nie zmienia faktu, że dotarcie do Państwowego Archiwum Historycznego w Petersburgu, nadal, jak się dowiadujemy, graniczy z cudem...

Wydawszy “Walkę o ziemię", Beauvois zorientował się, jak dzisiaj pisze, że “to drzewo nie ma korzeni". Dwie pierwsze prace “dotyczyły epok, w których wybuchały jawne konflikty i ujawniły się pokłady wzajemnej agresji, nie wyjaśniały one jednak, w jaki sposób owe konflikty wcześniej dojrzewały w samym społeczeństwie polskim jeszcze za czasów Rzeczypospolitej, a potem zapowiadały się w pierwszych latach po rozbiorach". Trzeba było więc wrócić do początków, podsunąć niejako fundamenty pod budowlę, która już istniała... Rezultat, czyli praca “Pouvoir russe et noblesse polonaise en Ukraine 1793-1830", ukazała się w Paryżu w roku 2003, a dzisiaj mamy ją po polsku wraz z wcześniejszymi częściami, autorskim wprowadzeniem do całości i jej podsumowaniem, obszerną bibliografią oraz indeksami nazwisk i nazw geograficznych. Całość zadedykowana została “Wielkim Cieniom Redakcji paryskiej »Kultury«".

***

Napisałem tyle o dziejach powstawania “Trójkąta ukraińskiego", trudno bowiem, by niefachowiec w niewielkiej rubryce podejmował się recenzowania źródłowej pracy naukowej obejmującej osiemset stron dużego formatu. Wypada jednak wskazać najważniejsze i najbardziej obrazoburcze jej wątki.

Wątek pierwszy to rewizja popularnego u nas obrazu demokracji szlacheckiej, Beauvois podkreśla przepaść, jaka dzieliła zamożne ziemiaństwo od biednej, często bezrolnej szlachty, i przypomina, że dyskusje na temat rozwiązania problemu “herbowej gołoty" toczono jeszcze w niepodległej Rzeczypospolitej. Wątek drugi i najważniejszy, z pierwszym ściśle związany, obejmuje odtworzenie losów mas biednej szlachty na ziemiach ukraińskich w wieku XIX.

Zostały one przez carat poddane konsekwentnemu i bezwzględnemu procesowi deklasacji; w wyniku niezwykłej operacji administracyjnej “spośród grupy liczącej 410 000 osób w roku 1831, tylko 70 000 zachowało w roku 1850 swój status obywatelski". Wyeliminowano więc z czynnego uczestnictwa w życiu społecznym 340 000 szlachty bezrolnej, co autor określa mianem najrozleglejszej manipulacji społecznej w Europie przed wiekiem XX. Pokazuje przy tym, że trudno mówić o solidarności stanu szlacheckiego; więcej, przytacza przykłady bezwzględnej walki, jaką polskie ziemiaństwo toczyło ze swymi zdeklasowanymi pobratymcami w końcu XIX stulecia, w dobie przemian gospodarczych, rugując czynszowników ze swych majątków w imię racji czysto ekonomicznych.

Wątek trzeci dotyczy stosunków między polskimi ziemianami a ukraińskim chłopstwem oraz sposobu, w jaki władza rosyjska wykorzystywała kolonialny w istocie charakter tych stosunków dla rozszerzania swych wpływów i integrowania ziem na prawym brzegu Dniepru z resztą imperium. Panorama historyczna, jaką kreśli Daniel Beauvois, odległa jest od bliskiej sercu Polaków idealnej wizji utraconego kresowego raju, świata, w którym - jak pisze współczesny literaturoznawca - “narody współistnieją w harmonijnej synergetycznej symbiozie". Tu nie ma żadnej symbiozy, jest konflikt, a napięcia rodzą się nie tylko pomiędzy bokami tytułowego trójkąta...

Panorama ta daleka jest zresztą także od obrazu, jaki wyłania się z historiografii zarówno rosyjskiej, jak i ukraińskiej. A rewizjonizmowi historycznemu autora przyświeca cel nie tylko poznawczy. Bowiem, jak pisze w ostatnim zdaniu zakończenia, “całkowita przejrzystość i niedwuznaczne porozumienie w sprawie interpretacji historii polsko-rosyjsko-ukraińskiej stanowi warunek sine qua non dobrosąsiedzkich stosunków w naszej powiększonej rodzinie [mowa oczywiście o Europie] i na jej pograniczu". (Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2005, s. 814. Z języka francuskiego przełożył Krzysztof Rutkowski.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2005