Tradycyjnym szlakiem

Warszawskie Centrum Sztuki Współczesnej pokazuje zbiory. Wystawa nie zaskakuje, ale stwarza rzadką okazję zobaczenia panoramy polskiej sztuki ostatnich dekad.

28.04.2009

Czyta się kilka minut

Niedawno otwarta ekspozycja sztuki XX w. w łódzkim "ms?" zmieniła sposób myślenia o prezentowaniu twórczości powstałej w ostatnim stuleciu. Z tą ekspozycją będą porównywane kolejne, także otwarta niedawno w CSW. Oczywiście, trudno je zestawiać. Łódzkie zbiory to dzieło pokoleń, Zamek Ujazdowski funkcjonuje od 20 lat. Jednak w obu przypadkach punktem wyjścia stało się pytanie o własne dziedzictwo. W "ms?" zdecydowano się - mimo ciążenia tradycji - na dość radykalny krok. W tamtejszej ekspozycji śmiało przecinają się linie chronologiczne, pomija się zwyczajowe przypisania do grup, trendów, środowisk artystycznych, a obok siebie sąsiadują prace z różnych czasów. Nie ze wszystkim pomysłami można się zgodzić, ale na pewno łódzka wystawa zachęca do podważania oczywistości. Pokaz kolekcji CSW idzie bardziej tradycyjnym szlakiem...

Mimo głosów rozczarowania, które pojawiły się także w mediach, należy zobaczyć tę wystawę. To jedyne miejsce w stolicy i jedno z nielicznych w kraju, gdzie można obejrzeć tak bogaty wybór twórczości powstałej w ostatnich dekadach XX i pierwszej XXI w. Wystawa jest także okazją do postawienia pytania o stan polskich zbiorów publicznych, o obecność w niej twórczości powstałej w III RP. W tym zakresie istnieje pokaźna wyrwa, która dopiero w ostatnich latach powoli jest zapełniana dzięki m.in. ministerialnemu programowi "Znaki Czasu". Tymczasem Zamkowi Ujazdowskiemu - jako jednej z nielicznych instytucji - udawało się przez dwie dekady dokumentować współczesną twórczość. Na wystawie znalazły się prace ponad setki artystów!

Główne linie kolekcji - a także jubileuszowej ekspozycji - wyznacza działalność samego Zamku. Jednak wystawa wykracza poza ramy czasowe określane datą powołania CSW. Sięga lat 60. i 70. Wprowadzeniem są dzieła Michela Seuphora i Henryka Stażewskiego oraz Włodzimierza Borowskiego, Romana Opałki i Aliny Szapocznikow. Te nazwiska, może z wyjątkiem ostatniego, dobrze pokazują krąg zainteresowań Zamku w minionym 20-leciu, jego przywiązanie do dziedzictwa awangardy i poszukiwań neoawangardowych.

Co ważne - ta tradycja nie jest traktowana jako zamknięty rozdział. Nie przypadkiem przez ekspozycję przewijają się artyści, którzy rozpoczynali działalność w późnych latach 60. i kolejnej dekadzie, jak Jarosław Kozłowski czy Józef Robakowski. Wystawę zamyka imponująca fotografia Zofii Kulik "Made in GDR, USSR, Czechoslovakia and Poland" z 2006 r., nawiązująca do słynnych "Ambasadorów" Hansa Holbeina mł. W całej ekspozycji bardziej widać poszukiwanie ciągłości między pokoleniami niż ekscytację nowością.

Wystawą nie rządzi jedynie chronologia. Raczej szuka się podobieństw, związków, powinowactw. Niektóre fragmenty są świetne, jak ten, który poświęcono ciału i stosunkowi do cielesności (fotografie Natalii LL z 1975 r. i wideo "Ragazzi" Katarzyny Kozyry), obok których umieszczono dzieła m.in. Pawła Althamera, Olega Kulika, Zbigniewa Libery, Jadwigi Sawickiej i Artura Żmijewskiego. W innym miejscu minimalistyczną rzeźbę Mirosława Bałki zderzono z dziełami niedawno zmarłych artystów - Koji Kamojiego i Mikołaja Smoczyńskiego, podkreślając precyzję, a jednocześnie oszczędność ich twórczości. Bywa też, że na wystawie dochodzi do zaskakujących spotkań, jak w przypadku pracy Rosemarie Trockel sięgającej po najprostsze, codzienne przedmioty sprowadzone do abstrakcyjnych form, którą zawieszono obok płótna Wilhelma Sasnala przedstawiającego banalny miejski widok, zredukowany do koniecznego minimum.

Inne propozycje są może nadto oczywiste. Niektóre nawet zdają się nieporozumieniem, jak umieszczenie filmu Joanny Rajkowskiej "Dotleniacz" - poświęconego wodnemu oczku na placu Grzybowskim w Warszawie, pracy poruszającej problem pamięci, dziedzictwa, stosunku do Holokaustu - nieopodal kamiennego kręgu Richarda Longa czy (świetnego zresztą) wielkiego pejzażu Leona Tarasewicza. Co łączy te wyestetyzowane prace ze społecznym działaniem Rajkowskiej? Odwołanie do natury? To chyba za mało.

Bezsprzeczną wartością wystawy jest kontekst międzynarodowy, w którym umieszczono sztukę powstającą w Polsce. Nie jest to pełna panorama, zbyt wielu brakuje tu nazwisk. Ale żadne zbiory w Polsce nie dają możliwości stworzenia ekspozycji w pełni dokumentującej sztukę światową przełomu stuleci.

Zamek Ujazdowski zorganizował wiele wystaw przybliżających polskiej publiczności twórczość ważnych twórców z innych krajów, co było zasługą przede wszystkim Milady Ślizińskiej. Te ekspozycje miały ogromne znaczenie dla myślenia o sztuce w Polsce. Niektórzy z zapraszanych twórców pozostawili swe prace w CSW. Pozwalają one inaczej spojrzeć na kluczowe zjawiska sztuki polskiej, by wymienić prace Nan Goldin, Jenny Holzer czy Barbary Kruger, stanowiące ciekawy kontrapunkt dla przejawów nurtu krytycznego lat 90. Zamek bywał także - może zbyt rzadko - miejscem spotkania sztuki Wschodu i Zachodu, o czym przypomina świetny "Korytarz dwóch banalności" Ilji Kabakowa i Josepha Kossutha. Tu wreszcie pokazywali swe prace ważni twórcy z Europy Środkowej, jak obecna na wystawie grupa IRWIN. Szkoda, że zabrakło innych artystów z bloku postkomunistycznego, jak Nedko Solakov, którzy w Warszawie mieli wystawy, a dziś zyskali międzynarodowe uznanie.

Wystawa jubileuszowa pokazuje jeszcze jedno osiągnięcie Zamku Ujazdowskiego, który potrafił przez lata - zachowując wierność podstawowym wyborom - otwierać się na kolejne roczniki artystów. Znalazły się tu prace najmłodszych twórców, reprezentujących różne stylistyki i odwołujących się do odmiennych wzorów. Są na wystawie filmy m.in. Wojciecha Bąkowskiego i Anny Molskiej, rysunki Mariusza Tarkawiana i Radka Szlagi, malarstwo Basi Bańdy i Sławka Pawszaka. Oby Zamek nadal zdołał ciekawie przyglądać się debiutantom, a następna wystawa własnych zbiorów wyłamała się ze sztampy, która zaczyna być tu obecna.

Międzynarodowa Kolekcja Sztuki Współczesnej. Edycja 5, Centrum Sztuki Współczesnej, Zamek Ujazdowski, Warszawa, wystawa czynna do 6 września br. Kurator: Wojciech Krukowski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2009