Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Autor tekstu jest przekonany, że więzi oparte na ziemskich relacjach międzyludzkich będą trwałe i w wymiarze wiecznym. Inaczej Stwórca byłby niewrażliwy na człowieka i traktował go instrumentalnie. Jest jeszcze jeden aspekt tego problemu. Aby go lepiej wyrazić, proszę sobie wyobrazić, że jedziemy bez przyjaciół czy znajomych na duże zgromadzenie modlitewne, np. Światowe Dni Młodzieży czy spotkanie
Taizé. Potem zestawić wyobrażenie tego doświadczenia z doświadczeniem takiego wyjazdu w gronie bliskich. To oczywiste, że spotkania w wielkiej wspólnocie dużo lepiej przeżywa się w gronie małej wspólnoty, czyli wśród znajomych. Jak mają się tam odnaleźć osoby samotne? A jeśliby odnieść tę sytuację do samotności przez całe życie?
Mam 30 lat i być może do końca życia, poniekąd z wyboru, będę sam. Minie parę lat i moje życie zmieni charakter z doczesnego na wieczne. I co dalej? Mam sporo znajomych ze szkoły, studiów, duszpasterstwa akademickiego, z których wielu jest już małżonkami. W czasie spotkań siedzimy, rozmawiamy, jest “miło", po czym każdy idzie w swoją stronę. Oni razem, ja sam. A więc w Niebie ma być podobnie?! Będziemy szczególnie blisko żyć z tymi, z którymi łączyć nas będą więzi nawiązane na ziemi, a reszta “sąsiadów" z Nieba będzie ważna jedynie z chęci ułożenia sobie dobrosąsiedzkich stosunków? W takim razie nie odpowiada mi kształt wieczystej wspólnoty. Dziesiątki czy setki milionów ludzi miałyby istnieć gdzieś z boku “ściślejszych wspólnot" tworzonych przez ludzi, którym na ziemi nie tylko udało się znaleźć kogoś najbliższego, ale i utrzymać tę relację. Czy tym, którzy nie doświadczyli takiej wspólnoty, pozostanie “tylko" Miłość Boga? “Tylko" napisałem przewrotnie, bo chciałbym, żeby Miłość Boga - tak silna, że trudno ją sobie wyobrazić - “przyćmiła" jakoś te szczególne miłości ludzkie i sprawiła, że nie one będą tam ważne, ale Miłość Boga, wobec której wszyscy będą równi, także pod względem łączących ich więzi.
GRZEGORZ MANDRYSZ (Rydułtowy, woj. śląskie)