To dopiero początek

Kto w Polsce zbiera sztukę współczesną? Co jest w naszych zbiorach prywatnych? Mamy okazję obejrzeć dwie bardzo ciekawe kolekcje. W poznańskim Starym Browarze trwa wystawa zbiorów Grażyny Kulczyk, a na 16 maja we wrocławskim Muzeum Narodowym przewidziano wernisaż wystawy prac zebranych przez Teresę i Andrzeja Starmachów.

16.05.2007

Czyta się kilka minut

Często pojawiają się pytania o relacje między kolekcjonerami, artystami oraz instytucjami prezentującymi aktualną produkcję artystyczną. Czasem wypomina się zbieraczom, że narzucają instytucjom publicznym swoje wybory i hierarchie artystyczne, że traktują je jako narzędzia promocji własnych zbiorów.

Tych pytań i sporów nie unikniemy. Wystarczy przyjrzeć się polityce berlińskiego Hamburger Bahnhof, przechowującego nie tylko kontrowersyjną (ze względu na dzieje rodziny kolekcjonera) kolekcję Friedricha Chrystiana Flicka, ale także inny ważny zbiór - Ericha Marxa. Ważne muzeum, przygotowujące interesujące wystawy, zdaje się chwilami jedynie oprawą dla tych dwóch, bezsprzecznie ciekawych kolekcji. To tylko jeden z wielu przypadków.

Jednak prywatnych kolekcjonerów stać na nabywanie sztuki trudnej, eksperymentalnej, kontrowersyjnej. I wbrew temu, co sądzą nasi wszechwiedzący publicyści, nie jest ich mało. Wystarczy przypomnieć François Pinaulta, który prezentuje swoje zbiory w weneckim Palazzo Grassi, lub kolekcjonerkę sztuki wideo Ingvild Goetz - wybór prac z jej zbioru pokazywano na początku br. w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej.

W Polsce mamy inne kłopoty. Doskwiera nam słaby rynek sztuki powstającej obecnie. Prace niektórych artystów - Althamera, Sasnala czy Uklańskiego - osiągają wysokie ceny, ale na rynku zagranicznym. Nadal też ubogie są nasze zbiory publiczne. Ministerialny program "Znaki Czasu" pozwolił wypełnić część tej luki, ale to dopiero początki. Aktualne pozostaje pytanie, co będą prezentowały nowe muzea czy centra sztuki współczesnej, planowane w tak ogromnej ilości? Prywatny kolekcjoner stanie się ich naturalnym partnerem, ale jak będą kształtowały się ich wzajemne relacje? Warto się nad tym zastanowić już teraz, oglądając pokazy kolekcji prywatnych.

Oczywista nieoczywistość

Poznańska wystawa kolekcji Grażyny Kulczyk imponuje, ale zmusza też do postawienia szeregu pytań. Niektóre z nich zostawmy na boku, chociaż są niezmiernie istotne, jak np. zasadność połączenia wystawy sztuki z przestrzenią komercyjną, jak to ma miejsce w Starym Browarze, ogromnym centrum handlowym, będącym własnością kolekcjonerki.

W przypadku kolekcji prywatnych zawsze pojawia się kwestia, na ile są one przejawem indywidualnego gustu, prezentacją prywatnych upodobań artystycznych kolekcjonera, pozwalającego sobie czasami na niefrasobliwość, a na ile jest to przemyślnie konstruowany zbiór, tworzony nierzadko przy wsparciu ekspertów.

Kolekcja Grażyny Kulczyk chwilami wygląda jak wypisy z encyklopedii sztuki polskiej XX wieku. Zestaw nazwisk artystów jest imponujący: Abakanowicz, Nowosielski, Opałka, Stażewski, Strzemiński, Szapocznikow, Wróblewski… Jednocześnie znajdziemy tu elementy zaskakujące: a to płótna Franciszka Żmurki i Jacka Malczewskiego, a to XVII-wieczną ikonę. Daje się wreszcie zauważyć pewna przekorność. Są tu zarówno nazwiska "bezpieczne", jak i prace kontrowersyjne: nie tylko "Łaźnia" Kozyry, ale także prace Nieznalskiej, które - po oskarżeniach i procesie artystki - trudno zobaczyć na publicznych pokazach w Polsce.

Wystawa w Starym Browarze to jedynie wybór, dokonany przez Pawła Leszkowicza, poznańskiego historyka i krytyka sztuki. Podzielono ją na osiem części-sal: biblioteki, aktu, rzeźby cielesnej, perswazji, mody, religii, przedmiotu i muzeum. Chronologia powstania dzieł nie jest tu kluczem obowiązującym.

Wiele wyborów kuratora budzi kontrowersje, różnie bywa z ich uzasadnieniem, ale mamy do czynienia z prezentacją wyrazistą, odważnie stawiającą pytania i starannie przygotowaną - także od strony ekspozycyjnej, z czym w Polsce bywają kłopoty. Niektóre ryzykowne pomysły pomagają ocalić dzieła, bo nie wszystko, co w zbiorze Grażyny Kulczyk się znalazło, przekonuje. Czasami dzięki zaskakującemu zestawieniu niektórych prac - np. "Polonii" Malczewskiego z XIX-wieczną kopią niezwykle erotycznej "Io" Correggia i sztuką drugiej połowy XX wieku - wydobyto inny, mniej oczywisty charakter dobrze znanej twórczości.

Osobista opowieść

Część dotycząca cielesności to mocna strona wystawy (sala mody jest znakomita). Trzeba też przyznać, że pewnej odwagi wymagało - przy tak niechętnej wobec mniejszości seksualnych postawie części komentatorów - jawne pokazanie wątków homoseksualnych w sztuce. Chociaż, mimo starań kuratora, trudno dopatrzyć się w rzeźbach Igora Mitoraja rewolucyjnej mocy obalania stereotypów seksualnych. To tylko efektowne bibeloty trochę większego rozmiaru.

Siłą wystawy jest - rzadka w Polsce - obecność sztuki obcej, pozwalająca zobaczyć naszą sztukę w kontekście, pokazać np. dialog Kantora i T?piesa. Niby związek tych dwóch artystów jest oczywisty, ale gdzie można zobaczyć razem ich dzieła? Bardzo ciekawie wypadają porównania prac Jadwigi Sawickiej i Marty Deskur z Vanessą Beecroft i Mariko Mori. W przepięknej "Sali biblioteki" fotografie Thomasa Ruffa i Zhang Huana, gwiazd sztuki współczesnej, świetnie sąsiadują z wersją "Biblioteki" Andrzeja Szewczyka.

Wystawa w Starym Browarze to bardzo indywidualna interpretacja prywatnego zbioru, ale jednocześnie próba skonstruowania osobistej opowieści o polskiej sztuce współczesnej. To zasługa kuratora, ale też (a może przede wszystkim) kolekcjonerki. Ciekawe, czego o zbiorze Grażyny Kulczyk dowiemy się z kolejnych wystaw. A ona sama mówi o założeniu w Poznaniu Centrum Sztuki Współczesnej.

Strategie zbierania

Inny jest przypadek wystawy w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. To też pokaz prywatnej kolekcji, ale współtworzonej przez właściciela jednej z najważniejszych galerii sztuki współczesnej. We Wrocławiu można oglądać jej fragment w wyborze autorskim. Prezentację otwierają abstrakcje Jerzego Nowosielskiego z 1948 roku. Dalej znalazły się dzieła Henryka Stażewskiego, Kojego Kamojego, Ryszarda Winiarskiego i Edwarda Krasińskiego. Całość zamykają prace Marty Deskur z lat 1999-2002.

Wybór może trochę zaskakiwać, bo znalazły się tu dzieła twórców należących już do klasycznej nowoczesności, lecz dziś niekoniecznie modne (Kamoji, Winiarski), skontrastowane z jedną z najciekawszych artystek młodszego pokolenia. Andrzej Starmach od lat pokazuje i przypomina korzenie naszej współczesności, ale też przekonuje, że dzisiejsze czasy to nie okres panowania barbarzyńców.

Trudno wyzbyć się podejrzliwości wobec prywatnych kolekcjonerów, bez względu na to, czy są związani z dużym biznesem, czy też prowadzą równolegle galerie komercyjne. Pytania o ich intencje, o autonomię artystów, o podatność na presję rynku będą padać zawsze. Ale też, o czym boleśnie można się było przekonać w ostatnich latach, nie można mówić o pełnej swobodzie artystycznej tam, gdzie sztukę finansuje się ze źródeł publicznych.

Dlatego też warto przyglądać się strategiom przyjmowanym przez prywatnych zbieraczy. Kolejna okazja już niedługo. W październiku wrocławskie Muzeum Narodowe pokaże kolekcję Krzysztofa Musiała, w której poza klasyką polskiej sztuki przełomu XIX i XX wieku znajdują się m.in. prace Wróblewskiego, Jaremianki, Tarasewicza i Modzelewskiego. Oby tak dalej.

"GK COLLECTION # 1", Poznań, Stary Browar, kurator: Paweł Leszkowicz, 18 marca-16 czerwca; "Klasycy i dziewice", Wrocław, Muzeum Narodowe, 16 maja-19 sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2007