Tex się nie łamie. Nasza relacja z Lucca Comics

Każda włoska księgarnia ma rozbudowany dział z komiksami, a największe włoskie muzea, z Galerią Uffizi na czele, eksponują dzieła najwybitniejszych włoskich autorów komiksu.

14.11.2022

Czyta się kilka minut

Przed kościołem San Michele in Foro, Lukka, październik 2022 r. / BARTOSZ HLEBOWICZ
Przed kościołem San Michele in Foro, Lukka, październik 2022 r. / BARTOSZ HLEBOWICZ

Dziki Zachód, japońska fantastyka, polski Wiedźmin i Cyberpunk, potem kilka minut w dżungli Willowa i interaktywnym świecie Avatara. Spotkania z Timem Burtonem, Robertem Saviano i Nagabe. Wystawy Chrisa Riddella i Diabolique, salony gier w karty, miliony komiksów, setki renomowanych i początkujących wydawców. Przez pięć dni średniowieczne centrum Lukki zamieniło się w wielkie święto kultury popularnej – targi komiksu i gier, tych tradycyjnych i wideo.

Oficjalna nazwa targów to Lucca Comics&Games, ale ludzie zwykle skracają ją do Lucca Comics, a nawet tylko do Lucca, bo toskańska perła architektury kojarzy się dziś także z najważniejszym świętem kultury popularnej w Italii, odbywającym się tu od ponad pół wieku. Tegoroczna edycja nosiła tytuł „HOPE”.

Porównywalne są na świecie tylko dwie imprezy – Comiket w Tokio i Comic Con w San Diego. Na pięciodniową imprezę w Lukce wykupiono 320 tys. biletów, ale z pewnością odwiedzających było więcej. Tysiące wchodziło na teren starego miasta tylko po to, by przyglądać się spacerującym przebierańcom, ale nie chodziło o Halloween, choć festiwal zahaczał o tę datę. Chodziło o cosplay, czyli osoby przebrane za najrozmaitsze postaci z komiksów i gier wideo. Były ich setki. Chętnie pozowali do zdjęć i wyjaśniali, kim są.

Kosmos na rynku

Uliczkami Lukki przechadzają się niezliczeni Szaleni Kapelusznicy, postaci z mangi, Wednesday i reszta rodziny Addamsów. Spotykam bliźniaczki Grady, elfy, Saurona, Batmana, Michaela Myersa z serii filmów „Halloween”, Erica Dravena – Brandona Lee z „Kruka”, Jezusa Chrystusa oraz setki innych, których nie potrafię rozpoznać. Są steampunkowcy, a nawet pan z woreczkiem na psie odchody i napiętą smyczą, do której uwiązany jest niewidzialny pies.

Zatrzymuję się przed trzema dziewczynami z wielgachnymi kapeluszami grzybowymi: – My nikogo nie przedstawiamy, po prostu przebrałyśmy się za grzyby – śmieją się i dodają, że przyjechały z Florencji, jak ja. Inni cosplay przyjechali z Parmy, Wenecji, Turynu. W drodze powrotnej, w pociągu, spotkam jeszcze chłopaków z Neapolu, chociaż stolica Kampanii wiosną ma własny festiwal komiksów – Napoli Comicon, drugi pod względem rozmachu we Włoszech. Nie natrafiam na nikogo, kto byłby z samej Lukki.

– Miejscowi uciekają stąd na czas festiwalu – tłumaczy 48-letni Guido Gambacorta, którego spotkałem w porannym pociągu z Florencji. Pociąg wyrusza o siódmej rano, zajęte były wszystkie miejsca siedzące i stojące. Jadą głównie młodzi ludzie, niektórzy przebrani. Guido trochę narzeka na nieprzebrane tłumy, ale od kilkunastu lat regularnie jeździ na targi w Lukce – z dwuletnią przerwą w czasie epidemii, kiedy Lucca Comics zorganizowano tylko w internetowej formie.

Guido pracuje dla Casalini Libri, florenckiej firmy, która wyszukuje włoskie książki i komiksy dla zagranicznych uniwersytetów. Tłumaczy: – Jadę służbowo, muszę mieć pewność, że niczego nie przegapiam, ale i tak bym tu przyjeżdżał, bo uwielbiam komiksy. Także dla atmosfery: raz do roku zdarza się okazja, by zobaczyć w tym wyjątkowym miejscu niemal wszystkich z branży.

W centrum Lukki, z jej pięknymi placami, uliczkami, średniowiecznymi i renesansowymi budynkami i całą masą kościołów, zbierają się na kilka dni wydawcy, autorzy, ilustratorzy, renomowane nazwiska. Jak choćby Zerocalcare, autor niezwykle popularnych politycznych reportaży graficznych „Kobane Calling” – o Kurdach broniących się przed islamistami, czy wydanej niedawno „No Sleep Till Shengal” – o prześladowaniach jezydów. Albo Chris Riddell, którego wspaniałe rysunki do „Alicji po drugiej stronie lustra”, serii z Ottoliną czy „Don Kichota”, a także ostre satyryczne komentarze polityczne z „Observera” można było podziwiać na wystawie w Palazzo Ducale, obok tolkienowskich ilustracji Teda Nasmitha, grafik Atsushiego Ohkubo ze „Zjadacza duszy” czy minimalistycznych, filozoficznych przypowieści kreślonych impresjonistyczną techniką punktową wielkiego Giacomo Nanniego (technika ta stwarza efekt ziarnistości, jak w pop-arcie albo w zdjęciach z dawnych gazet). A w dawnym kościele zakonu serwitów trwa wystawa 64 oryginalnych płyt z odcinka „Diabolik, kim jesteś?” autorstwa mistrza włoskiego noir Corrada Roi na jego 60-lecie.

Łowcy obrazków

W krużgankach kościoła serwitów tradycyjnie stłoczyli się też początkujący artyści. Fabiola Marcomeni i Margherita Meini studiowały razem w szkole komiksu we Florencji, teraz wspólnie tworzą historyjki rysunkowe oparte na „lokalnych opowieściach i własnych przemyśleniach”. Wydają po sto kopii każdego komiksu. Na moich egzemplarzach autorki od ręki ozdabiają rysunkami strony tytułowe. Własnym sumptem wydają też historie obrazkowe członkowie grupy Spaghetti Comics, wywodzący się z Międzynarodowej Szkoły Komiksu w Reggio Emilia. Fabiana Suraci ozdabia portretem głównej bohaterki Nabi mój egzemplarz post­apokaliptycznej opowieści „Cenere” (Popiół). A od Miriany Greggi z czteroosobowego kolektywu Canederli otrzymuję rysunkową dedykację w komiksie inspirowanym tytułami popowych piosenek.

– Po to właśnie tu przyjeżdżam od piętnastu lat – opowiada 49-letni Gionata, pracownik administracji florenckiego szpitala Careggi i kolekcjoner komiksów z oryginalnymi dedykacjami. Od razu po wejściu za średniowieczne mury okalające centrum kieruje się do wielkich namiotów, gdzie stoiska mają czołowi włoscy wydawcy. Przy każdym wywieszono grafik z godzinami, kiedy będzie można spotkać autorów i otrzymać rysunkową dedykację. Wybiera autorów, którzy mu się najbardziej podobają, kupuje komiks i wraca po kilku godzinach, by odebrać go z rysunkiem-dedykacją.

Gionata wyszukuje też oryginalne wydania włoskich wydawców z lat 70. i 80. Wymienia szereg nazwisk, którym nadał przydomki: – Introwertyczny Scozzari, muskularny Liberatore, krwawy Davide Reviati i moim zdaniem największy włoski geniusz Andrea Pazienza... Szukam wszystkiego, co może wydawać się niepokojące, czarne lub przerażające, krótko mówiąc tego, co stary dobry Freud określiłby jako unheimlich. Choć prawie wszystkie te rzeczy zostały ponownie opublikowane, ja, jako prawdziwy kolekcjoner, szukam ich w oryginalnych wydaniach z tamtych czasów. Ceny wahają się od 50 do 100 euro.

Najdłuższe kolejki ustawiają się przed pawilonem wydawnictwa J-Pop, które wypuszcza m.in. popularną serię „The Girl from the Other Side” Nagabe, japońskiego mistrza mangi. Ostatniego dnia imprezy podpisywał i ozdabiał rysunkami odcinki swego komiksu, ale tylko dla pierwszych 90 szczęściarzy.

– Przyszliśmy tu wczoraj o dwudziestej pierwszej – mówi mi z samego rana para, która zajmuje czołowe miejsce w kolejce przed wejściem do wielkiego namiotu J-Pop. – Ale okazało się, że nie było to konieczne.

Następni w kolejce mówią, że stawili się „dopiero o drugiej w nocy”.

Kolekcjonerzy w różnym wieku nie tylko ustawiają się po autografy i rysunki wykonywane na poczekaniu, ale także oryginalne plansze wielkich włoskich ilustratorów czy po antykwaryczne wydawnictwa. Rzuciłem okiem na ceny plansz: od 300 do 1300 euro. A wśród starych komiksów po 3-4 euro znalazłem rarytas: broszurkę z oficjalnym programem występów „szalonych jeźdźców świata” Buffalo Billa we Włoszech, z początku XX w. Za jedyne 140 euro.

Mściciel z Dzikiego Zachodu

Komiksowy ulubieniec Guida to Tex Willer – legenda włoskiego komiksu. Giustiziere – „ten, który zaprowadza porządek”, w przyszłym roku obchodzić będzie 75. urodziny. Tex to najstarszy włoski bohater komiksowy. Nie może się z nim równać nasz polski Binio Bill ani nawet Lucky Luke. We Włoszech nie ma chyba nikogo, kto by nie wiedział, kim jest Tex, nawet jeśli sam nie czyta komiksów. Kolejne zeszyty „Teksa” można znaleźć w dowolnym kiosku czy księgarni, bo dziś każda włoska księgarnia ma rozbudowany dział z komiksami, a największe włoskie muzea, z Galerią Uffizi na czele, eksponują dzieła najwybitniejszych włoskich autorów komiksu. Fani Teksa – ci starsi – noszą krawaty z jego wizerunkiem, ci młodsi – koszulki z podobizną rewolwerowca. „Teksa” wydaje najważniejszy włoski dom wydawniczy Sergio Bonelli.

Tuż po wojnie Tex Willer nazywał się jeszcze Red Killer i był jednym z tuzina postaci wymyślonych przez mediolańskiego wydawcę Gianlucę Bonellego, ojca Sergia. Gianluca tworzył niezliczone historie komiksowe. To czytelnicy zdecydowali, że giustiziere z Dzikiego Zachodu zdobył przewagę nad postaciami z gatunku płaszcza i szpady czy podróżnikami w najdalsze zakątki Ziemi lub w kosmos. Jako odrębny komiks „Tex” zaczął wychodzić w 1962 r. Sergio przejął po ojcu pisanie jego scenariuszy w 1976 r.

– Jestem pasjonatem komiksów włoskich i tych o tematyce westernowej, więc nie mam wyjścia, namiętnie kolekcjonuję Teksy. Kolekcjonując kolejne zeszyty, karmię nostalgię i wspomnienia minionych czasów – mówi Guido.

Przed pawilonem wydawnictwa Sergio Bonelli (dyrektorem obecnie jest Davide Bonelli, wnuk Gianluigiego i syn Sergia) łapię za rękaw Maura Bosellego, najbardziej płodnego autora historii z Teksem: – Ten fenomen wiąże się z intuicją, jaką miał wiele lat temu Gianluigi Bonelli, żeby stworzyć poważny western, którego protagonista będzie przyjacielem Indian, niezłomnie wymierzającym sprawiedliwość. Bonelli pod tym względem wyprzedził Hollywood, gdzie Indianie z reguły byli wtedy nikczemnymi wrogami białych protagonistów. Staramy się utrzymać Teksa w tej tradycji, komplikując nieco historie i rozwijając wątki dalszoplanowych bohaterów. Ale sam Tex się nie zmienia, nawet jeśli rysowali go różni artyści: potrzebujemy takich postaci-drogowskazów, bezbłędnie odróżniających dobro od zła.

„Zabijam tylko tych, którzy naprawdę na to zasługują” – deklaruje do dziś niezłomny ranger z Teksasu, syn bladej twarzy i Indianki Nawaho, którego towarzyszami są Indianin Tiger Joe i zwiadowca Kit Carson...

Boselli przyznaje, że Teksem coraz rzadziej pasjonują się młodzi ludzie, którzy chętniej wybierają nowszych bohaterów wydawnictwa: superherosów Zagora i Dylana Doga. Pociesza się: – Mam nadzieję, że uda nam się przenieść Teksa na ekran i przyciągnąć nowych widzów.

Więcej gwiazd

Od Emanuele Vietiny, dyrektora festiwalu, dowiaduję się, że w tym roku wystawców gier i komiksów było siedmiuset, a imprez – półtora tysiąca. Pytam, czego mu jeszcze brakuje.

– Nie myślimy już o sprzedaży większej liczby biletów czy stanowisk wydawców, ale chcemy stać się imprezą jeszcze bardziej międzynarodową. Toskania to jeden z najmodniejszych regionów Europy, przyjeżdża tu mnóstwo turystów i dziennikarzy, którzy jeszcze nie wiedzą, ile tu miejsc związanych z kulturą popularną. Jak Monteriggione, gdzie kręcono Assassin’s Creed”, Volterra, gdzie filmowano „Twilight”, czy Maremma, gdzie do dziś istnieje kultura kowbojska.

Ekspansja festiwalu ma też – według zamierzeń Vietiny – polegać na ściąganiu do Lukki jak największej liczby znakomitych autorów. W tym roku był np. Marcello Quintanilha z Brazylii, autor nagradzanego w zeszłym roku komiksu „Ascolta, bellissima Márcia”, opowiadającego o życiu w jednej z faweli Rio de Janeiro. Było też spotkanie z Robertem Saviano z okazji serii komiksów opartych na jego powieści „Chłopcy z paranzy”. Ale największą gwiazdą był Tim Burton, który nakręcił już dla Netfliksa pierwsze cztery odcinki „Wednesday” (premiera 23 listopada, trailer – wiele obiecujący).

– Wróciłem do historii rodziny Addamsów, ale skupiłem się na młodzieńczych losach Wednesday, mojej ulubionej bohaterki, z którą bardzo się utożsamiam – zwierzał się Burton w sali teatru Giglio. Tak, Hollywood też ma się tu dobrze.

30 tys. widzów ściągnął w Lukce polski wydawca gier video CD Projekt RED, jeden z głównych gości festiwalu, który na wystawę grafik z kolejnych wersji „Wiedźmina” oraz najnowszej gry Cyberpunk wynajął prestiżową Willę Boldrini. Park wokół niej zamienił w wioskę rodem z powieści Sapkowskiego, gdzie turyści mogli rzucać toporem do celu albo sporządzić magiczny napój pod okiem specjalistów w strojach „z epoki”.

– Szturmują nas bez przerwy, chłoną wszystko, niewiele pytają, po prostu chcą tu pobyć – opowiada Marta Piwońska z CD Projekt RED, która przypomina, że ich gry sprzedają się w milionach egzemplarzy na całym świecie, od USA po Chiny. – Zabawne jest uświadomić sobie, że Cyberpunk wywodzi się z gry planszowej z lat 80. Odwiedzają nas oczywiście głównie młodzi ludzie, ale zdarzają się też starzy nostalgicy, z rozrzewnieniem wspominający nasze „czasy pierwotne”.

Ważne: jury w Lukce uznało „Chronicles of Avel” Przemka Wojtkowiaka i Bartłomieja Kordowskiego za najlepszą grę planszową 2022 roku.

Był sobie VHS

– Zaczęliśmy z żoną przyjeżdżać na targi komiksu w Lukce około 1998 roku – opowiada łowca antykwarycznych komiksów Gionata. – W porównaniu z edycjami sprzed epidemii obecna zmieniła się na gorsze. Zawsze było kilka bramek wejściowych, teraz tylko jedna – po to tylko, żebyśmy mogli zamienić bilety kupione online na opaski na rękę. Do pawilonów wewnątrz też są dłuższe kolejki.

Przypomina, że 25 lat temu impreza nie była jeszcze „międzynarodowa”, odbywała się w hali sportowej na peryferiach miasta: – To był po prostu targ sprzedawców komiksów, którzy mieli swoje stoliki wewnątrz hali. A dla mnie, wówczas chłopaka bez stałych zarobków, najważniejsi byli sprzedawcy na czarno, którzy na placach wokół hali rozkładali koce, a na nich komiksy, kasety VHS, karty do gry, plakaty filmowe – wszystko, co związane było z komiksem i kinem. Przypominało to wyprzedaże garażowe. Potem zaczęła się „kulturyzacja” imprezy: przeniesienie jej do centrum, międzynarodowe wydarzenia, pokątnym sprzedawcom nie opłacało się już przyjeżdżać.

Tymczasem dyrektor Vietina mówi: „Chcemy, by Lukka stała się naturalnym teatrem wielkich projektów europejskich, i żeby rzuciła wyzwanie hegemonii japońsko-amerykańskiej”. Choć w tym roku na Lucca Comics nie zabrakło takich hegemonów jak Netflix, Prime Video czy Disney ze studiem zaaranżowanym tak, żeby odwiedzający czuli się jak w środku akcji „Avatara 2”.

Ale dla takich fanów komiksu jak Gionata czy Guido najważniejsze pozostaje wymyślenie osobistej trasy podróży po Lukce, pomiędzy straganami ze starymi komiksami, pawilonami z nowościami, wspaniałymi wystawami grafik z ­Palazzo Ducale, obserwowanie uznanych i początkujących artystów przy pracy i radowanie oczu oglądaniem setek szalonych cosplay.

Myszkujemy z synem po pawilonach z używanymi komiksami. Znajdujemy stanowisko z kilkuset odcinkami Teksa, którego mój syn czyta namiętnie. Wybiera zeszyty, których jeszcze nie ma. Moją uwagę przykuwa pan koło siedemdziesiątki, z karteczką w ręku, na której ma wypisane brakujące numery Teksa. Uzupełnia je wytrwale, tak jak mój dziesięciolatek. ©

Dziękuję Jazmin Kuan Veng, koordynatorce Lucca Comics&Games 2022, za niestrudzoną asystę podczas moich wizyt w czasie trwania festiwalu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2022