Ta bomba nie powinna wybuchnąć

Jest różnica między posiadaniem bomby atomowej, a zdetonowaniem bomby atomowej. Zaś wzywając rząd, by zażądał od Niemiec reparacji wojennych, Sejm ni mniej, ni więcej tylko wezwał premiera, by w relacjach polsko-niemieckich bombę atomową zdetonował.

10.10.2004

Czyta się kilka minut

Postulat reparacji byłby uzasadniony (nie prawnie, ale politycznie) tylko w jednym przypadku: gdyby Powiernictwu Pruskiemu, upominającego się o zwrot mienia wysiedlonych Niemców, udało się stworzyć precedens. Korzystny dla Powiernictwa wyrok stawiałby bowiem na głowie całą logikę postępowania z pokonanymi Niemcami po 1945 r. Wprawdzie większość prawników dowodzi, że jest mało prawdopodobne, by Powiernictwu (lub Inicjatywie Niemców Sudeckich, domagającej się restytucji od Czech) udało się to wywalczyć, lecz jeśli nawet Powiernictwo ma tylko procent szansy, polskie władze powinny być przygotowane. Gdyby w swej rezolucji Sejm nie poszedł o zdanie za daleko (tj. gdyby wezwał rząd, aby ten przygotował się do postawienia w ostateczności kwestii reparacji), taki głos miałby o wiele większą siłę polityczną niż wzywanie, by od razu naciskać atomowy guzik z napisem “reparacje".

Co dalej? Na razie premier Belka i kanclerz Schröder powołują wspólny zespół, który ma przygotować prawną strategię przeciwdziałania pozwom Powiernictwa. To na pozór niewiele. Ale, po pierwsze, więcej Belka nie mógł uzyskać, skoro w Niemczech między rządem a opozycją panuje zgoda, by w sprawie Powiernictwa czekać (z nadzieją, że sądy odrzucą ewentualne pozwy). Po drugie, RFN przyjęła stanowisko (najpierw werbalnie, 1 sierpnia, a teraz praktycznie), iż niemieckie żądania majątkowe wobec Polski są bezzasadne, gdy jeszcze niedawno uznawano tę sprawę za otwartą (np. w liście-załączniku do traktatu polsko-niemieckiego z 1991 r.).

W “bombie reparacyjnej" chodzi o setki miliardów euro, choć od wojny minęło 60 lat, a Polska i Niemcy powinny raczej zająć się współpracą w Unii i NATO. W sytuacji, gdy w 1953 r. PRL zrzekła się reparacji, byłaby tylko jedna możliwość wrócenia do tej sprawy: uznanie decyzji z 1953 r. za niebyłą. Tyle że to byłoby wstrząsem na skalę europejską i o nieprzewidywalnych skutkach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2004