Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak to ładnie brzmi: Giertych wraca do czasów PRL-u i chce wychować posłusznych, bezmyślnych, ulegających sile obywateli totalitarnego państwa, a moja szkoła (społeczna) jest demokratyczna, buduje tolerancję, wzajemną życzliwość, zaufanie, rozwija kreatywność uczniów. To nie jest rok 1989. Od tego czasu upłynęło 17 lat. Także w państwowych szkołach uczniowie uczą się demokracji, mają samorząd, są szanowani i chcemy, by byli "pełnoprawnymi obywatelami Rzeczypospolitej szkolnej". Do dyspozycji uczniów są pedagodzy i psycholodzy, prowadzimy z nimi rozmowy próbujące budować klimat wzajemnej życzliwości. Problem zaczyna się, gdy uczeń depcze wszystkie przyjęte zobowiązania (choćby złożone w ślubowaniu i pasowaniu na ucznia) i ma poczucie bezkarności, bo on do tej szkoły musi chodzić, mimo że łamie obowiązujące w niej zasady. Nie zależy mu na ocenach z przedmiotów czy z zachowania, szkoła jest areną, na której demonstruje anarchię, jest niebezpieczny dla kolegów i nauczycieli, świadomie próbuje przekraczać granicę, gdzie zaczyna się "wolność drugiego człowieka". I to trzeba naprawić, przykrawając wolność bez granic, chroniąc zaś resztę uczniów zastraszanych nie przez "stojącego ponad prawem" dyrektora, lecz przez rówieśników.
MARZANNA JASZCZEWSKA, nauczycielka gimnazjalna z Krakowa