Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Uwięzionej "Julce" wielu Ukraińców wybaczy chaos, jaki panował w kraju za jej rządów. Ona sama o tym wie, a jej obóz polityczny przekształca proces w spektakl: Tymoszenko relacjonowała postępowanie sądowe na żywo przy użyciu Twittera, pod sądem zbierali się jej zwolennicy, a teraz zapowiadane są demonstracje.
Jednocześnie od początku nie było wątpliwości, że ten proces wytoczono z pobudek politycznych. Podpisanie niekorzystnych dla Ukrainy umów gazowych z Rosją w 2009 r., których domniemana nielegalność jest tu podstawą oskarżenia (Tymoszenko miała doprowadzić do porozumienia z Kremlem z pominięciem procedur) - to jednak nie powód do sięgnięcia aż po takie środki. Zresztą umowy te zakończyły "wojnę gazową", która uderzała w Ukrainę i zarazem w pół Europy. Obecnemu prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi po ponad roku rządzenia nie udało się uzyskać lepszych warunków kupna gazu, choć umowy, które zawarł, też stanowiły naruszenie konstytucji.
Dziś w obronie byłej premier występują zarówno Zachód (bo proces to niszczenie opozycji na Ukrainie), jak i Rosja (wszak Moskwa była drugą stroną zawartych umów). Rozprawa z Tymoszenko, ale też innymi politykami, jak Jurij Łucenko, niszczy wizerunek Ukrainy w momencie, gdy ta ciągle mówi o swoim "europejskim wyborze". Być może sądząc Tymoszenko i niszcząc lokalne struktury jej partii, obecnej władzy uda się osłabić ją przed najbliższymi wyborami. Ale w dłuższej perspektywie w tej rozgrywce straci cała Ukraina.