Szczęśliwa sztuka

Gregor Muir, Lucky Kunst. Rozkwit i upadek Young British Art. | Opowieść o dziejach kariery Damiena Hirsta, Tracy Emin czy braci Chapmanów to zarazem historia zmian, jakie zaszły w sztuce ostatnich 30 lat.

02.03.2014

Czyta się kilka minut

Wenecki wieczór 1999 r. W Palazzo Pisani Moretta nad Canal Grande trwa koncert Pulp. Jarvis Cocker kończy śpiewać „This is Hardcore”. Nagle nieopodal uderza piorun...


To była wyjątkowa chwila – wspomina Gregor Muir. Pulp, ikona Britpopu, występuje na wernisażu Gary’ego Hume’a, jednej z czołowych postaci YBA (Young British Art). Młodzi artyści w otoczeniu wpływowych właścicieli galerii, znanych kolekcjonerów i czołowych krytyków świętują sukces. Sztuka brytyjska od dawna nie była tak modna i wyluzowana. YBA, grupa absolwentów Goldsmiths College i innych londyńskich uczelni, uzyskała specjalny status. Stali się sławni, rozpisywały się o nich fachowe pisma i opiniotwórcze gazety, ale też – może nawet częściej – kolorowe magazyny i tabloidy.

Kufle poszły w ruch

Gregor Muir kreśli dzieje tego pokolenia, poczynając od wystawy „Freeze” zorganizowanej w 1988 r. przez Damiena Hirsta w starym budynku Zarządu Portu Londyńskiego w Surrey Docks. Potem była „Lucky Kunst”, pierwsza grupowa wystawa w Nowym Jorku. W 1995 r., przy okazji weneckiej wystawy „General Release”, pojawia się hasło YBA. W tym samym roku Hirst otrzymuje Nagrodę Turnera, najbardziej prestiżowe brytyjskie wyróżnienie artystyczne. Wreszcie dwa lata później zostaje zorganizowana w salach Akademii Królewskiej słynna ekspozycja „Sensation: Young British Artists from the Saatchi Collection”. Pokazana też w Nowym Jorku, wywołuje sensację i skandal. Młodzi artyści zdobywają międzynarodowy rozgłos.

Książka rekonstruuje dzieje budowania kariery, ale i mitu YBA. Sam Muir jest jego współtwórcą. „Byli to niegrzeczni chłopcy i dziewczęta brytyjskiej sztuki – buńczuczni prowokatorzy, szalejący po mieście i popisujący się talentem przed wpływowymi kolekcjonerami” – pisze. On sam na początku lat 80. przyjeżdża do Londynu. Chce zostać artystą. Stało się inaczej. Pisze o sobie: „Byłem maniakiem sztuki – gromadziłem wszystkie informacje prasowe, katalogi oraz artykuły. Chomikowałem wszystko, co wpadło mi w ręce, nie wyłączając ludzi”. Kim był zatem dla YBA? Kronikarzem – to chyba najlepsze określenie.

„Lucky Kunst” to rozliczenie Muira z tamtymi latami. Także z własnym życiem. W jego spojrzeniu jest element krytyki, czasami ostrej, fascynacja podszyta ironią. Wystarczy przywołać opis pewnej imprezy w Pubie Coach and Horses, dramatycznie przerwanej sporem młodego człowieka z braćmi Chapman. „Ciemnowłosy gość (...) chwycił szklankę po piwie i rąbnął nią Dinosa w głowę. Rozpętało się istne piekło, a spokojny skądinąd pub zmienił się w saloon rodem z Dzikiego Zachodu (...) Kufle z tacy z piwem przyniesionym przez landlady poszły w ruch (...) Przyjechała policja, a karetka zabrała Dinosa do szpitala”. Muir opisuje też ze szczegółami 30. urodziny Tracy Emin (zorganizowane pod hasłem „Fucking Fantastic at Thirty”!). Książkę Gregora Muira można sprowadzić do zbioru opowieści. Bywa, że trywialnych, ale odkrywających czasami mniej oczywiste konteksty powstającej wówczas sztuki, jej polityczne, społeczne i kulturowe uwikłania.

Ważne są miejsca i daty, ale przede wszystkim portrety ludzi. Damien Hirst i Sarah Lucas, Tracy Emin i Angus Fairhurst, Jake i Dinos Chapmanowie, ale też Jay Jopling, twórca White Cube – galerii, która była „odważna, bezczelna i seksowna”. I oczywiście Charles Saatchi. Poprzez ich biografie Muir próbuje zrekonstruować strategie budowy kariery oraz odpowiedzieć – co jest chyba najciekawsze – dlaczego to YBA odnieśli tak wielki sukces.

„Żeby przetrwać, młodzi artyści musieli współpracować – organizować swoje własne wystawy i promować siebie nawzajem”. Nie znajdowali wsparcia instytucji publicznych ani prywatnych – pod koniec lat 80. londyńskie galerie zajmujące się sztuką współczesną „można było zliczyć na palcach jednej ręki”. Musieli szybko „nauczyć się poruszać w sztywnym establishmencie świata sztuki”. „Duch przedsiębiorczości, jaki owładnął wielu współczesnych artystów, dobrze się wpisywał w klimat thatcheryzmu”.

Dzisiaj trochę zapominamy o stanie Wielkiej Brytanii w czasach ich debiutu, wciąż karmieni opowieściami naszych polityków i dziennikarzy o „Żelaznej Damie”. Raptem kilka miesięcy dzieli wystawę „Freeze” od pamiętnego czarnego poniedziałku – 19 października 1987 r., czyli wielkiego krachu bankowego. W 1990 r. dochodzi do załamania rynku nieruchomości, a na West Endzie tysiące ludzi protestują przeciwko planom wprowadzenia tzw. podatku pogłównego (poll tax). W listopadzie tego roku Margaret Thatcher zostaje zmuszona do ustąpienia. Nadchodzą lata 90. Wielka Brytania chce zapomnieć o surowej, wręcz ponurej poprzedniej dekadzie. Pojawia się boom na młodą sztukę, modę i muzykę popularną. Czas optymizmu. Tony Blair przekonuje rodaków, że Britannia jest cool. Przez kilka lat skutecznie.

50 tys. za rybę bez frytek

Artyści spotykają się niejednokrotnie z ostrym sprzeciwem. Ich twórczość bywa odbierana jako eksces, prowokacja, przekroczenie. Szybko uczą się gry z mediami. Zakupienie w 1991 r. przez Saatchiego „The Physical Impossibility of Death in the Mind of Someone Living” Hirsta – pracy, w której wykorzystał prawdziwego żarłacza tygrysiego – zostało skomentowane przez „The Sun”: „50 000 £ za rybę bez frytek”. Brukowiec chciał wyśmiać młodego artystę. Tymczasem rozgłos wywołany przez media sprawił, że Hirst „przełamał barierę oddzielającą ezoteryczny świat sztuki i stał się międzynarodową sławą”.

W YBA widzi się dziś jedynie marketingowy produkt. To łatwe, wygodne, ale intelektualnie mało przekonujące wyjaśnienie. W twórczości artystów tego pokolenia zaskakująco dobrze odnalazła się publiczność. Norman Rosenthal w katalogu „Sensation” napisał z pewną przesadą, że daje ona „możliwość zetknięcia się i doświadczenia metafor doznań, dobrych i złych, które przypominają nam o ważnych problemach charakterystycznych dla współczesności, bądź też ponadczasowych, takich jak miłość i seks, moda i jedzenie, marnotrawstwo i dostatek, nuda i ekscytacja, wykorzystanie seksualne nieletnich i przemoc, choroba, medycyna i śmierć, ochrona i narażenie, nauka i metamorfoza, prostota i złożoność”.

Twórczość Hirsta i innych zmieniła krytykę artystyczną. Nie dało się, pisząc o nich, pominąć kultury masowej, zwłaszcza muzycznej, od Joy Division po Oasis. Bo jak inaczej można było analizować dorobek „artysty, który czerpał inspiracje raczej z MTV aniżeli z Rembrandta”. A jednocześnie to ta krytyka sięgnęła po pisma Benjamina, Derridy, Baudrillarda i Lacana, zdając sobie sprawę z konieczności „wyjścia myślą poza epokę lodowcową w historii sztuki”.

Zmianie uległo też instytucjonalne otoczenie sztuki. Nieprzypadkowo tak wiele miejsca Muir poświęca Charlesowi Saatchiemu, kolekcjonerowi i współtwórcy słynnej agencji reklamowej Saatchi&Saatchi, która nota bene przyczyniła się do sukcesów wyborczych konserwatystów w latach 80., oraz Joplingowi. To oni wraz z Hirstem stworzyli „świętą trójcę: artysty, marszanda oraz kolekcjonera”, która naznaczyła następne dekady. Nadchodzi czas silnych galerii prywatnych, które przejmują metody działania rodem z korporacji, oraz wpływowych kolekcjonerów.

Pożar w finale

Muir chciał opisać nie tylko rozkwit, ale – jak zaznaczył w tytule – upadek Young British Art. O tym drugim nie dowiadujemy się zbyt wiele. Muir pisze z niesmakiem, że YBA „weszli w sojusz z żenującymi celebrytami”. A przecież zarzuty były znacznie poważniejsze: o banalizację sztuki, poddanie jej mechanizmom rynkowym, sprowadzenie dzieła artysty do produktu. Jak zauważyła Angela Bulloch, „cała scena artystyczna dążyła do rozpadu, ponieważ artyści troszczyli się o pieniądze bardziej niż o cokolwiek innego”. Książkę kończy opis pożaru firmy Momart z 24 marca 2004 r. Zniszczeniu uległo m.in. ponad sto prac należących do kolekcji Saatchiego, w tym Hirsta, Emin i głośne „Hell” braci Chapman. „Może właśnie tutaj Młoda Sztuka Brytyjska powinna się skończyć – pogrzebana w popiołach” – pisze Muir.

W „Lucky Kunst” znajdą potwierdzenie swych opinii zarówno wielbiciele Hirsta i Emin, jak i ich krytycy, od tradycjonalistów po lewicowców. Trudno jednak zlekceważyć zmiany, które zaszły za sprawą artystów związanych z YBA. Kobiety uzyskały wreszcie ważne miejsce – w 1993 r. Rachel Whiteread jako pierwsza artystka otrzymała Nagrodę Turnera. Do sztuki wtargnęli twórcy o imigranckich, pozaeuropejskich korzeniach: Steve McQueen, Chris Ofili czy Yinka Shonibare. Zmieniło się też jej społeczne postrzeganie, wyprowadzono ją z elitarnych gett. Gdyby nie YBA, zapewne nie byłoby fenomenu Tate Modern z wielomilionową publicznością, londyńskich galerii żyjących nie tylko w czasie wernisaży oraz tysięcy cierpliwie stojących w kolejce, by co roku obejrzeć prestiżowe targi sztuki Frieze Art Fair. I ta zmiana dotyczy nie tylko Wielkiej Brytanii.


Gregor Muir, Lucky Kunst. Rozkwit i upadek Young British Art przeł. Iwona Sak, Karakter/Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Kraków-Warszawa 2013.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2014