Światło z ciemnej doliny

Chyba większość z blisko tysiąca uczestników uroczystości w Birkenau przekraczała linię drutów kolczastych z jakimiś oczekiwaniami.

30.05.2006

Czyta się kilka minut

fot. KNA-Bild /
fot. KNA-Bild /

Romowie czekali, że Papież opowie światu o ich tragedii, ciągle nieopisanej. O tym, że w Birkenau istniał tzw. obóz cygański, który w sierpniową noc 1944 r. przestał istnieć jak za dotknięciem złej różdżki. Jednej nocy trzy tysiące Romów zginęło w komorach gazowych. Niepotrzebny naród, lebensunwertes Leben - bezwartościowe życie. Czy Benedykt XVI spełnił oczekiwania zepchniętego na margines narodu? Bardzo prawdopodobne. Po raz pierwszy podczas wizyty tej rangi zabrzmiały słowa modlitwy w języku romskim. "Terdzine chera jamare, dre tire wudara o Jeruzalem!" - "Już stoją nasze stopy w twoich bramach, o Jeruzalem!". Po raz pierwszy Kościół katolicki powiedział wyraźnie, że Sinti i Roma również skazani byli na zagładę.

Księża z położonych wokół Oświęcimia miejscowości, z Brzeszcz, Kętów, Andrychowa, liczyli na kameralną, złożoną z modlitwy i milczenia uroczystość. - W tym miejscu już wszystko zostało powiedziane. Chcę poddać się nastrojowi chwili, pomyśleć o historii i teraźniejszości. Ale bez publicystyki, bo Papież nie musi komentować bieżących wydarzeń czy naszych bolączek - opowiadał ks. Franciszek Jańczy z położonych niedaleko Oświęcimia Brzeszcz. I rzeczywiście: publicystyki, doraźności w przemówieniu Benedykta XVI nie było. Padły za to słowa o "ciemnej dolinie", o konieczności nadziei w najtrudniejszych czasach. Przyroda dopasowała się do tych słów - kiedy Papież przechodził przed pomnikiem ofiar, długo modląc się w ciszy przy kolejnych tablicach, ustał deszcz i na niebie pojawiła się wielka tęcza.

Naczelny rabin Polski Michael Schudrich przyjechał do Birkenau z przekonaniem, że Benedykt XVI potępi antysemityzm. Czy tak się stało? W sensie dosłownym - nie. Z drugiej strony: całe przemówienie było wymierzone w zbrodnię i "moce ciemności, które zdają się panować na nowo w ludzkich sercach". "Moce ciemności" - to słowa jednoznaczne.

Z oczekiwaniami przyjechali też byli więźniowie, najliczniejsza i najważniejsza grupa uczestników spotkania. Jerzy Bielecki, który zbiegł z obozu z Żydówką, Józef Hordyński, zarażony w trakcie eksperymentów farmakologicznych tyfusem. Irena Jaszczuk, która jako jedna z nielicznych przeżyła pobyt w bloku śmierci, Edward Paczkowski, polski Rom, pobity niemal na śmierć przez funkcyjnego. Dziesiątki innych. Jedni chcieli, by Papież skrytykował nazizm odradzający się wśród młodzieży niemieckiej, by posłał w świat sygnał nadziei i jednocześnie ostrzeżenie. Inni liczyli, że dojdzie do kolejnych przeprosin za niemieckie zbrodnie. - Zdrowie i życie tego człowieka leży w naszym interesie. Tak właśnie. Benedykt XVI pracuje dla pokoju, pokazuje, że człowiek bez Boga jest inwalidą. Niech robi to jak najdłużej. Potrzeba jest coraz większa - emocjonalnie tłumaczył Tadeusz Sobolewicz, były więzień KL Auschwitz, w czasie wojny żołnierz ZWZ. W obozie stracił ojca.

W ich opowieściach przewijał się wspólny wątek: zdumienie kruchością historii, tym, że tragiczne zdarzenia sprzed 60 lat stają się dla kolejnych pokoleń blade i nieważne. Z tym byli więźniowie zdecydowanie nie potrafią sobie poradzić. Dlatego część z nich liczyła, że głos Benedykta XVI w Birkenau przezwycięży postępującą amnezję i przypomni, że pewne zdarzenia nie powinny blaknąć.

- Byłam niedawno w Niemczech, na spotkaniu z młodzieżą. Pytam: "Co wiecie o wojnie, o Holokauście?". Kompletna cisza. Jednej dziewczynie babcia opowiadała, jak to Niemcy przynosili Polakom chleb do obozu. Nie wykluczam, może rzeczywiście przynosili. Ale ja bym chciała, żeby młodzi Niemcy znali całą prawdę, a nie tylko urywki. Papież powinien w tym pomóc - mówiła Zofia Łyś. Przeżyła obóz. Jej rodzicom to się nie udało.

Czy Benedykt XVI spełnił oczekiwania byłych więźniów? Czy odpowiedź "musiałem tu przybyć, jako syn narodu niemieckiego, nad którym grupa zbrodniarzy zdobyła władzę..." zadowoliła tych, którzy liczyli na spektakularne słowa i gesty?

Niezależnie od oczekiwań, dzięki tej wizycie można było zobaczyć, jak głębokie rany pozostawiła wojna. Brzmi to cokolwiek trywialnie, ale trywialnym być przestaje, kiedy zdamy sobie sprawę, że od wyzwolenia obozu minęło ponad 60 lat. Pozornie wystarczająco wiele, by oswoić tragedię i wrócić do normalnego życia. I rzeczywiście: przeważał nastrój sympatii i pojednania. Byli więźniowie czekali na wizytę Benedykta XVI z olbrzymią niecierpliwością. Większość uważała, że język niemiecki w Birkenau ma znaczenie symboliczne. Że modlitwa w języku zbrodniarzy nadaje temu wydarzeniu dodatkowy ciężar.

Nie ma jednak powodu, by ukrywać, że wokół niektórych więźniów wyraźnie tańczyły złe duchy przeszłości. Byli na spotkaniu z Benedyktem ludzie, którzy do dzisiaj nienawidzą mowy niemieckiej i zaklinają się, że póki żyć będą, Niemiec nie odwiedzą. Modlitwę w języku dawnych oprawców przyjęli z mieszanymi uczuciami. Byli i tacy, którzy nie mogli się zdecydować, czy w Benedykcie XVI widzą przede wszystkim głowę Kościoła, czy przede wszystkim przedstawiciela narodu odpowiedzialnego za obozy koncentracyjne.

- Nie ma się co dziwić tej alergii - komentował na gorąco dominikanin o. Maciej Zięba. - Przecież ci ludzie przeszli niewyobrażalne cierpienia. Trudno mierzyć emocje byłych więźniów zwykłą miarą. Są blizny, które bolą do końca życia.

Podobnie jak w innych miejscach, w Birkenau Benedykt XVI również podkreślał, że podąża śladami poprzednika. W 1979 r. Jan Paweł II apelował w Birkenau o poszanowanie praw człowieka. Ponad ćwierć wieku później jego następca wykorzystał wizytę na gruzach krematoriów, by wysłać w świat równie ważny sygnał: te gruzowiska dają świadectwo, że dobro zwycięża, a u końca ciemnej doliny płonie światło.

Taki ponadczasowy sens wizyty w KL Auschwitz-Birkenau jest z pewnością ważniejszy niż nasze doraźne oczekiwania. Ta wizyta upłynęła w ciszy, bez oklasków i entuzjastycznych okrzyków. Z tęczą w tle.

Michał Olszewski jest pisarzem i dziennikarzem, specjalizującym się w tematyce oświęcimskiej. Pracuje

w krakowskim oddziale "Gazety Wyborczej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2006