Słudzy ubogiego Chrystusa

Kryzys zaufania do Kościoła tłumaczymy ekspansją konsumpcjonizmu, antyklerykalną propagandą, działaniami wrogich środowisk itp. A może sami nie jesteśmy bez winy?

09.04.2012

Czyta się kilka minut

 / fot. Grażyna Makara
/ fot. Grażyna Makara

Chrześcijanin w kryzysie – rozterki i nadzieje” – to podtytuł polskiego wydania eseju Gian Franca Svidercoschiego, watykanisty i wieloletniego redaktora „L’Osservatore Romano”. Włoski tytuł był zbyt trudny do przetłumaczenia: „Mal di Chiesa”. Jeśli „mal di dente” znaczy „ból zęba”, to wstawiwszy w miejsce „zęba” „Kościół” mamy to, co chciał autor powiedzieć: że boli go Kościół. Nie złości się, nie gorszy, nie odczuwa Schadenfreude. Jest zbolały... Nie on jeden.

W sprawie, którą się zajmujemy w tym numerze, Sviderchoschi pisze: „Pomimo wyraźnego rozwoju doktryny społecznej odnosi się wrażenie – i tu tkwi sprzeczność – że Kościół nadal napotyka trudności nie tylko w podejściu do problemu ubóstwa, ale głównie w przeżywaniu ubóstwa w jego ewangelicznej radykalności. Podobnie zauważa się pewną rezerwę Kościoła w traktowaniu pieniądza. Rezerwę, która dotyka i zasmuca, zwłaszcza w świetle skandali związanych z handlem nieruchomościami, w który zamieszani byli ludzie Kościoła. Jak również z powodu oczywistego opóźnienia, z jakim Watykan – spełniając wymóg przejrzystości finansowej – dostosował swoje ustawodawstwo do międzynarodowych przepisów dotyczących »prania« brudnych pieniędzy”.

I dalej: „Zastanówmy się, dlaczego słowa Kościoła – nie odwieczne słowa Ewangelii, ale takie, które pomagają ją głosić, przekazywać – z czasem się wyczerpują, zużywają, tracą siłę przekazu. Czy nie dlatego, że za słowami powtarzanymi po tysiąc razy, w nieskończoność, nie idzie świadectwo, które uczyniłoby je wiarygodnymi? A tym samym uczyniłoby wiarygodnym Boga w dzisiejszym świecie?”.


Na tę wiarygodność cieniem kładzie się problem ubóstwa. Słudzy ubogiego Chrystusa, nie od dziś jesteśmy podejrzewani i oskarżani o chciwość. Oskarżenia te zresztą padają zwykle ze strony tych, którzy sami od ewangelicznego ubóstwa są dalecy. Spotkałem w Brazylii wspólnotę kapucynów, którzy odłączyli się od większej wspólnoty, by żyć w ubóstwie prawdziwie franciszkańskim – i rzeczywiście żyli. Odwiedzałem w latach 70. księdza, który mieszkał w rzymskiej faweli (były takie): inwalida na wózku, żył ubogo jak jego sąsiedzi. Każdy może zobaczyć s. Małgorzatę Chmielewską, która dzieli życie z bezdomnymi, każdy może odwiedzić we wrocławskim Towarzystwie Pomocy im. Św. Brata Alberta brata Jerzego Adama Marszałkowicza, ubogiego wśród i dla ubogich. Nie słyszałem, by oni krytykowali bogactwo kleru. Chyba to ich po prostu nie interesuje.

Nie jest prawdą, że – jak się potocznie głosi – Jan Paweł II (czy kard. Ratzinger, bo jakże, nasz Papież?) uśmiercił teologię wyzwolenia, ale rzeczywiście sprzeciwił się tworzeniu Kościoła klasowego, zamkniętego dla bogatych. Bo Kościół po wiekach doświadczeń wie, że nie wszyscy proboszczowie muszą żyć w brudzie i nędzy, jak proboszcz z Ars, że jest w nim miejsce dla żebraka – Brata Alberta – i dla księdza kardynała Sapiehy, dla brata Marszałkowicza i kard. Gulbinowicza, dla siostry Małgorzaty Chmielewskiej i biskupa Świerzawskiego.


Spotykając się z różnymi środowiskami wciąż słyszę to samo pytanie: co będzie z Kościołem? Kryzys zaufania do Kościoła tłumaczymy ekspansją konsumpcjonizmu, antyklerykalną propagandą, działaniami wrogich środowisk itp. A może sami nie jesteśmy bez winy?

Jeśli czytamy w raporcie KAI, że część diecezji (parafii) w Polsce jest w świetnej kondycji materialnej, a część boryka się z dramatycznymi problemami – to pytamy, gdzie jest wspólnota – „patrzcie, jak oni się miłują”? Jeśli w rozmowach o lepszej redystrybucji pieniędzy słyszymy od księży: „byle nie przez kurie” – pytamy: gdzie w Kościele zaufanie? Jeśli, poczynając od parafii, zarządzanie kościelnymi pieniędzmi jest zarezerwowane dla nielicznych duchownych, bez wsparcia i... kontroli rad ekonomicznych (kan. 537) – to pytamy o współodpowiedzialność świeckich, którzy są członkami Kościoła tak samo, jak ich ekscelencje biskupi.

W dokumencie Episkopatu czytamy, że „niepokojące i szkodliwe jest szerzenie antyklerykalizmu”... Zgoda, ale gdzie, 50 lat po Soborze, jesteśmy na drodze wiodącej od Kościoła klerykalnego, w którym laikat to podległa duchownym mniejszość, do Kościoła wspólnoty ludu Bożego?

O szkodliwości klerykalizmu w tym dokumencie nie czytamy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2012