Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Już w młodości dwukrotnie wyrzucany z partii, rychło został jednym z najbardziej znienawidzonych przez reżim opozycjonistów, “zaliczył" w sumie około dziesięciu lat więzienia - kolejno za rewizjonizm, za KOR, za ,,Solidarność" (ofiarą tej nienawiści padła też jego pierwsza żona, niezapomniana Gajka, nieleczona ze śmiertelnej choroby w internowaniu). A potem, po Okrągłym Stole, też cały czas “odstawał" - wśród euforii liberalnych przemian dwukrotny minister od spraw socjalnych, rzecznik wykluczonych, autor opiekuńczych ustaw, obrońca roszczeń, przepraszający w Sejmie za opóźnienia państwa, które próbował uczynić opiekuńczym, tłumaczący w telewizji - jedyny z rządów solidarnościowych - sensy i bezsensy transformacji ustrojowej. Latami przodował wśród polityków w rankingach zaufania społecznego.
Tzw. ideowcom też nigdy nie pasował, ani swoimi publicznymi - tak rzetelnymi - rachunkami sumienia (m.in. “Wiara i wina"), ani własnoręcznie inicjowanymi akcjami pomocy. “Zupki Kuronia" wyśmiewali także ci, którzy rychło przejęli pałeczkę, robiąc to samo pod własnymi szyldami. To wtedy został jednym z pierwszych laureatów naszego Medalu św. Jerzego.
Jacek miał i ma dotąd tę samą bezcenną umiejętność niechowania uraz, za to dostrzegania punktów widzenia strony przeciwnej w najostrzejszych nawet konfliktach. To dlatego dla Ukraińców jest wciąż jednym z najbardziej godnych zaufania uczestników dialogu polsko-ukraińskiego.
Teraz niestety, chory, w życiu publicznym niemal nie bierze udziału. Życzymy Ci więc, Jacku, przede wszystkim zdrowia i sił do dalszej - jak najdłuższej - wśród nas obecności.
Przyjaciele z "Tygodnika Powszechnego"