Sie sind die Besten

Kibice przed meczem wygwizdali hymn. Brzmi nieźle, nieprawdaż? Zniewaga! Hańba! Nie może ujść płazem.

26.10.2015

Czyta się kilka minut

Jan Klata /
Jan Klata /

Zaiste, działacze UEFA nie przejdą do porządku dziennego nad faktem, iż kibice Manchesteru City zbezcześcili hymn Ligi Mistrzów. Na początek będzie kara finansowa, a później się zobaczy, jeśli bluźnierstwo będzie się powtarzać: odebranie punktów, dyskwalifikacja zespołu, a może i gorzej.

Od kiedy UEFA ubrdała sobie, że jest państwem i ma swój hymn? Od zarania Ligi Mistrzów niemal ćwierć wieku temu. Wówczas w ramach tworzenia światowej marki działacze pekuniarnie zachęcili do „stworzenia muzyki” niejakiego Tony’ego Brittena (zapewne chcieli innego Brittena, Benjamina, ale było już za późno). Britten Tony widocznie uznał, że wszystka dobra muzyka tryumfalna została dawno napisana – zaiste, wiele tryumfów już nasza stara planeta widziała i słyszała, więc po cóż miałby wyważać otwarte drzwi, opiewając Ligę Mistrzów czymś innym niż – dajmy na to – brytyjskiego króla Jerzego II, XVIII-wiecznego zresztą. Britten (Tony) wyszedł z założenia, że co działało na króla, podziała i na oficjeli z UEFA, no i się na założeniu owym nie tylko nie przejechał, ale i bardzo wzbogacił. Nikt nawet specjalnie nie ukrywał, że to Haendel napisał już dawno temu jako angielski hymn koronacyjny – ludzie lubią te melodie, które już słyszeli, zwłaszcza ludzie-kibice lubią, jak im coś wpada do ucha, a co jak co, ale ta melodia wpada, wpada podniośle zaiste.

Kibice z niebieskiej części Manchesteru ostatnio akurat mniej lubili, nie tyle melodię, co UEFA, z powodów zbyt skomplikowanych, by je tutaj wyłuszczać (chodzi o ograniczenia transferowe). Głośno dając wyraz swemu niezadowoleniu w trakcie tzw. hymnu Ligi Mistrzów UEFA, który stanowi znakomitą przygrywkę do reklam sponsorów, negowali sens całej zabawy, negowali sens niewidzialnej ręki rynku, niewidzialnej nogi rynku, niewidzialnej piłki globalnego rynku, więc zgadzam się z ludźmi Platiniego, że jego podważanie (jego, czyli hymnu, zresztą jego, czyli Platiniego, też) powinno być niezwykle surowo karane, tak żeby już nigdy więcej nie słyszeć bluźnierczego „buuuuuuu” przed dżinglem jakiegokolwiek produktu. Trzeba stanąć na baczność, zdjąć kaszkiet, ręce wzdłuż ciała, i wytrwać do końca, godnie.

Wkrótce będziemy surowo karani za brak szacunku wobec hymnu Coca Coli bądź też Master Card lub Gazpromu. Cieszmy się zatem przeróbką Haendla, bo nadchodzące korporacyjne melodie mogą być znacznie gorsze, i powtarzajmy z podziwem ważkie słowa:

Ils sont les meilleurs
Sie sind die Besten
These are the champions
Die Meister
Die Besten
Les grandes équipes
The champions!
©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2015