Liga Mistrzów: księgowi zacierają ręce

Wśród czterech najlepszych klubów Europy zabraknie przedstawiciela Anglii. Nie zabraknie Realu – ale o jego awansie do półfinału przesądził ktoś, kogo na początku sezonu w ogóle nie brano pod uwagę jako potencjalnego bohatera: bramkarz z Ukrainy.

18.04.2024

Czyta się kilka minut

Andrij Łunin broni strzał Bernarda Silvy podczas serii rzutów karnych w meczu Manchester City–Real, 17 kwietnia 2024 r. // Fot. Paul Ellis / AFP / East News

„Noche dolorosa”, napisał w swoich mediach społecznościowych Robert Lewandowski, ale z pewnością nie były to bolesne noce dla działaczy UEFA. Po męczarniach fazy grupowej, rozbudowanej ponad miarę ku zadowoleniu księgowych, po meczach jednej ósmej, nadeszły wreszcie starcia ćwierćfinałowe i dalibóg: poziomem emocji nie zawiodły najbardziej nawet wymagających fanów futbolu. 

Zarazem przecież, prócz goli tych największych gwiazd, z Kylianem Mbappé na czele, prócz kaskady kartek (na liście usuniętych z boiska znalazł się nawet Xavi, trener Barcelony), prócz dramatycznych epizodów z udziałem legend europejskiej piłki (nieskuteczny podczas serii rzutów karnych Luka Modrić z Realu), w blasku stadionowych jupiterów zobaczyliśmy wszystkie choroby toczące współczesną piłkę. Wymogi sponsorów Ligi Mistrzów sprawiły, że nawet sprzedane przed laty nazwy stadionów Arsenalu i Manchesteru City (skądinąd ich sponsorami tytularnymi są linie lotnicze ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, co nie jest tu bez znaczenia) musiały zostać na te noce wymazane ze wszystkich oficjalnych protokołów, bo w Champions League liczy się inny przewoźnik. O stanie spraw w świecie futbolu – a także o znaczeniu tego sportu jako narzędzia politycznej soft power – wiele mówi fakt, że najzaciętsze boje o awans do półfinału stoczyły (z klubami hiszpańskimi, których nazwy od lat kojarzą się ze świetnością tych rozgrywek) drużyny, których właścicielami są szejkowie.

Czy po takiej preambule można jeszcze napisać, że zwyciężył futbol? Ci, którzy obserwowali szaloną wymianę ciosów między PSG a Barceloną w paryskim meczu, a następnie patrzyli, jak czerwona kartka dla Araúja odcina prąd gospodarzom w spotkaniu rewanżowym, odpowiedzą pewnie pozytywnie. Podobnie jak ci, którzy widzieli Borussię Dortmund w trzy minuty odwracającą losy rywalizacji z Atlético Madryt. Od pierwszych meczów minął tydzień, ale nawet on – i dramaturgia rewanżów – nie pozwoliły całkiem zapomnieć o pięknych golach z dystansu Phila Fodena, Joški Gvardiola, a zwłaszcza Federica Valverdego podczas zremisowanego 3:3 meczu Real-Manchester City. Tam akurat uwagę publiczności przykuwało trzecie z rzędu starcie trenerów Guardioli i Ancelottiego – rok i dwa lata temu rozstrzyganego dopiero w półfinałach; w Monachium z kolei grający w Bayernie Anglicy Harry Kane i Eric Dier, do niedawna podpory londyńskiego Tottenhamu, triumfowali w starciu z odwiecznym rywalem tej ostatniej drużyny, również pochodzącym z północnej części stolicy Anglii Arsenalem.

„Totgesagte leben länger” (ci, o których się mówi, że umarli, żyją dłużej) – zdanie, które przywołał we wtorkowy wieczór ekspert od piłki niemieckiej Tomasz Urban w kontekście sukcesu spisywanej na straty Borussii, okazało się również aktualne w odniesieniu do Bayernu: fatalna w lidze drużyna z Monachium, prowadzona przez powszechnie krytykowanego Thomasa Tuchela, w rozgrywkach europejskich wykazała się dojrzałością na razie niedostępną piłkarzom Mikela Artety.

Ale zdanie to można odnieść również do Realu: podczas wczorajszego starcia z Manchesterem City goście po jedynym właściwie błędzie defensywy gospodarzy wyszli na prowadzenie, a potem bronili się tyleż skutecznie, co momentami heroicznie, nade wszystko zaś: dojrzale. Cóż z tego, że piłkarze Pepa Guardioli tkali kunsztowne akcje, podczas których piłka krążyła szybko wokół pola karnego Realu; cóż z tego, że Erling Haaland trafił w poprzeczkę, a Kevin De Bruyne przy stanie 1:1 jeszcze raz zdołał się urwać spod opieki obrońców?

W sumie gracze MC oddali aż 33 strzały na bramkę bronioną przez Andrija Łunina: urodzony w bombardowanym dziś przez rosyjskie wojsko Krasnohradzie Ukrainiec, po transferze do Realu w 2018 r. tułający się na wypożyczeniach i nawet ten sezon rozpoczynający jako trzeci golkiper tej drużyny, był bohaterem zarówno pierwszych dziewięćdziesięciu minut, jak i dogrywki, a w końcu rzutów karnych, podczas których obronił strzały Matea Kovačicia i Bernarda Silvy. Bez jego kapitalnej postawy w poprzedniej rundzie, pamiętnych dziewięciu interwencji w bojach z RB Lipsk, tego awansu też by nie było.

Czy można więc napisać, że zwyciężył futbol? Zwykle wypowiadając takie zdanie, podkładamy sobie pod nie sensacyjne rozstrzygnięcia i niespodziewanych bohaterów, ale poza Łuninem trudno chyba o takich mówić. Wśród czwórki półfinalistów Champions League są: najbogatszy klub świata Real, trzecie w rankingu zamożności PSG, szósty Bayern; nawet dwunastą w dorocznym rankingu firmy Deloitte Borussię trudno uważać za kopciuszka. Real zaszedł tak wysoko po raz 33, Bayern po raz 21. Kunszt trenerski Pepa Guardioli i klasa jego piłkarzy kazały widzieć w klubie z Manchesteru (drugim na liście najbogatszych i obrońcę trofeum) faworyta tegorocznych rozgrywek.

Powszechnie spodziewano się także, że sukcesy innych angielskich potentatów sprawią, że w przyszłym roku w powiększonej jeszcze – z powodów finansowych, oczywiście – Lidze Mistrzów zagra pięciu reprezentantów Premier League, ale nic podobnego się nie zdarzy. Carlo Ancelotti i Thomas Tuchel poprowadzą w półfinałach już trzecią drużynę (oprócz Realu ten pierwszy występował tu z Milanem i Juventusem, ten drugi był już w najlepszej czwórce Europy z PSG i Chelsea) – i niech ta wyliczanka znajomych nazw i nazwisk posłuży za podsumowanie.

Ostatnimi czasy najciekawsze mecze pucharowe rozgrywano w czwartki, w słabszej marketingowo od Ligi Mistrzów Lidze Europy, dzisiaj więc Liverpool spróbuje odrobić w Bergamo trzybramkową stratę po sensacyjnej porażce u siebie z Atalantą. „Jeśli polegniemy, polegniemy najpiękniej jak się da” – zapowiada to starcie trener Liverpoolu Jürgen Klopp.

Księgowi UEFA znów zacierają ręce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej