Selfie miliardera

Za 140 milionów dolarów amerykański filantrop Eli Broad wybudował muzeum sztuki współczesnej w Los Angeles. „Skończyło się nam miejsce na ścianach w domu, a chcieliśmy dalej poszerzać kolekcję” – tłumaczy.

31.07.2016

Czyta się kilka minut

Eli Broad, 25 kwietnia 2014 r. / Fot. Billy Farrell / BFA / REX / SHUTTERSTOCK
Eli Broad, 25 kwietnia 2014 r. / Fot. Billy Farrell / BFA / REX / SHUTTERSTOCK

Aldous Huxley pisał w 1925 r., że Los Angeles to „dziewiętnaście przedmieść w poszukiwaniu metropolii”. Choć obszar metropolitalny L.A. zamieszkuje już blisko 13 milionów ludzi, miasto do dziś nie dorobiło się prawdziwego, porządnego centrum. Miliarder Eli Broad od lat stara się to zmienić. We wrześniu zeszłego roku otworzył w samym sercu miasta muzeum sztuki współczesnej swojego imienia – The Broad Museum. Tym samym dołączył do elitarnego grona kolekcjonerów sztuki, którzy mogą się pochwalić swoimi zbiorami we własnym muzeum.

Fenomen muzeów mieszczących prywatne kolekcje nie jest nowy, jednak ostatnio powstaje ich coraz więcej. Alice Walton, córka założyciela Walmarta – największej firmy na świecie – ma swoje Muzeum Sztuki Amerykańskiej Crystal Bridges w Arkansas. Carlos Slim Helú, drugi najbogatszy człowiek na ziemi, może się pochwalić – nazwanym imieniem żony – Museo Soumaya w Meksyku.

W kolekcji Eliego Broada liczącej przeszło dwa tysiące dzieł są największe sławy ostatnich kilkudziesięciu lat: Andy Warhol, Jeff Koons, Cindy Sherman, Jasper Johns czy Jean-Michel Basquiat. Krytycy wytykają, że to nie jest kolekcja, a raczej kartografia rozwoju rynku sztuki współczesnej ostatnich 50 lat. Muzeum za to chwali się ponad 200 tysiącami odwiedzających w kilka miesięcy.

Liczący 11 tys. m kw. budynek można odwiedzać za darmo. Eli Broad, oprócz pokrycia kosztów budowy – 140 mln dolarów, zagwarantował fundusz w wysokości 200 mln dolarów na funkcjonowanie muzeum. Mówi, że muzeum podarował miastu w prezencie. Jednak jego stosunek zarówno do filantropii, jak i rynku sztuki jest zawodowy.

„Eli jest przedsiębiorcą we wszystkim, co robi, czy w biznesie, czy w filantropii” – tak mówi o przyjacielu Michael Bloomberg, były burmistrz Nowego Jorku. Sam Eli przyznaje, że miał cztery kariery zawodowe: w księgowości, budowie domów, planach emerytalnych i filantropii. Kiedy spotykają się biznes, sztuka, filantropia, muzea oraz miejskie pieniądze i plany, wiadomo, że będzie iskrzyć. Ostatnio nad Wisłą pojawiły się pogłoski o planach budowy muzeum prywatnej kolekcji Grażyny Kulczyk w Warszawie. Warto prześledzić romans Eliego Broada z Los Angeles i wyciągnąć wnioski.

Eli i Edye

Eli Broad jest synem żydowskich imigrantów z Litwy. Po przyjeździe do Ameryki jego ojciec, Leon, najpierw malował domy, a następnie z zaoszczędzonych pieniędzy założył sklep z artykułami świątecznymi na nowojorskim Bronksie. Co rok przez dwa miesiące przed Bożym Narodzeniem mały Eli pomagał rozmieszczać towary na półkach. Jego matka, Rita, na początku szyła spódnice, a potem zajęła się księgami sklepu. Po przenosinach do Detroit asortyment w sprzedaży poszerzył się do „1001 drobiazgów”.

Pierwszym „biznesem” Eliego były znaczki. Jako 13-latek zobaczył w lokalnej gazecie ogłoszenie, że firma Chrysler, produkująca samochody, sprzedaje kilogramowe paczki ze znaczkami po dwa dolary. Nie wiedząc do końca, ile znaczków mieści się w takiej paczce, Eli udał się do biur firmy z dwoma dolarami w kieszeni. Zakupione znaczki sprzedawał potem za 1,95 dolara za sto sztuk. I tak z dwóch dolarów zrobiło się dziesięć. Dzięki tej inwestycji Eli za zaoszczędzone 200 dolarów kupi trzy lata później swój pierwszy samochód – rozklekotanego chevy z 1941 r.

Pasja do kolekcjonerstwa odezwie się wiele lat później. Zamiast znaczków będą to jednak dzieła sztuki. Niedługo po przenosinach do Los Angeles żona Eliego, Edythe (zwana przez męża Edye), odkrywa galerie przy Cienega Boulevard. Kupuje Braque’a oraz Lautreca. Edye opowiada reporterce „New Yorkera”: „Chciałam kupić zupę w puszce Andy’ego Warhola, żeby powiesić ją w kuchni. Ale pomyślałam, jeśli wrócę do domu z obrazem zupy w puszce za sto dolarów, Eli wyśle mnie do psychiatryka”. Wiele lat później, już po słynnej wystawie Warhola w nowojorskim MoMA, to właśnie Eli kupi jedną ze słynnych puszek firmy Campbell za prawie 12 milionów dolarów. Bo z czasem i dla niego kolekcjonerstwo sztuki staje się nałogiem.

Kupują prace van Gogha, Miró, Matisse’a, Modiglianiego. Od lat 80. skupiają się na sztuce współczesnej. Zarówno tej z Los Angeles (Ed Ruscha), jak i z Nowego Jorku (Jean-Michel Basquiat) czy Europy (Anselm Kiefer). Następnie Broadowie poznają w Nowym Jorku Jeffa Koonsa. Eliego zaintrygowało, że Koons pracował jako broker na Wall Street. Uważał, że jego prace są zabawne, radosne, a także odważne i teatralne. Rynek sztuki na początku lat 90. był pogrążony w kryzysie i Koons miał problemy ze sprzedażą swoich prac. Potrzebował też sporych pieniędzy na produkcję nowych. Broad zapłacił milion dolarów za mającą dopiero powstać rzeźbę „Balloon Dog”. Ta sama praca w wersji pomarańczowej (w sumie powstały cztery) w 2013 r. została sprzedana na aukcji w nowojorskim Christie’s za ponad 58 mln dolarów.

Po przeprowadzce do domu w luksusowej dzielnicy L.A. – Brentwood – Eli i Edye postanowili zakupić sztukę odpowiednią do klasy budynku. Bez wahania zadzwonili do Richarda Serry, wybitnego amerykańskiego rzeźbiarza. Ten zaproponował postawić cztery wielkie skrzywione panele ze stali, po 15 ton każdy. Wytwórca znalazł się po drugiej stronie Stanów. Huta w Pensylwanii wykonała panele, a o ich kształt zadbała firma General Dynamics z Rhode Island, zwykle trudniąca się budową nuklearnych łodzi podwodnych. Pozostał jeszcze tylko transport czterema ciężarówkami na Zachodnie Wybrzeże, wycięcie kilku drzew, wyburzenie paru ścian, wzmocnienie podjazdu pod posiadłość i praca była gotowa. Serra, opowiadając wcześniej o swych planach, zapewniał Broadów, że to żaden problem. Przyjęło się – rzeźba nosi tytuł „No problem”.

Kiedy – jak pisze Eli w swoim autobiograficznym bestsellerze „The Art of Being Un- reasonable: Lessons in Unconventional Thinking” – „skończyło się nam miejsce na ścianach w domu, a chcieliśmy dalej poszerzać kolekcję”, powstała The Broad Art Foundation. Fundacja zajęła się wypożyczaniem prac do muzeów na całym świecie. Gdy kolekcja rozrosła się do ponad dwóch tysięcy prac, Edye i Eli zdecydowali, że chcieliby mieć dla nich stałe miejsce. Tak narodził się pomysł muzeum. Broad wyznaje w swej książce: „Edye i ja chcieliśmy stworzyć instytucję, która będzie istniała wiecznie, długo po tym, jak nas już nie będzie”. Do wielkiego otwarcia doszło zeszłej jesieni, a wśród zaproszonych gwiazd był m.in. Bill Clinton. Były prezydent to znajomy Broadów od lat 80., kiedy to adwokatem Eliego była Hillary Clinton.

A na początku miało być skromnie. Przy oświadczynach Eli nakreślił 18-letniej Edythe Lawson swoją wizję przyszłości: własny dom, dwójka dzieci, dwa samochody i – być może – wakacje raz w roku na Florydzie. Parę miesięcy po ślubie w 1954 r. przekonał ją jednak do sprzedaży ślubnej zastawy w celu nabycia ziemi. Pożyczył też od rodziców Edye 25 tys. dolarów na rozkręcenie firmy budowlanej założonej wraz z mężem kuzynki swej żony. Firma Kaufman & Broad (dziś KB Home) zasłynęła budową tanich domów bez piwnicy. W pierwszy weekend działania firmy sprzedano 14 domów. Zaraz potem zamówienia posypały się z Arizony, Kalifornii, a nawet Francji.

Kaufman & Broad weszła, jako pierwsza firma budowlana w historii, na nowojorską giełdę. W 2000 r. dostaje się także na listę Fortune 500 – największych przedsiębiorstw w Stanach Zjednoczonych. Eli Broad nie poprzestaje na tym sukcesie. Od 1989 r. skupia się na kupionej wcześniej firmie ubezpieczeniowej Sun Life. Przekształca ją w SunAmerica i sprzedaje głównie plany emerytalne. Firma również dostaje się na Fortune 500, co czyni Broada jedyną osobą na świecie, która założyła i wprowadziła na listę dwie firmy z różnych branż. Dziesięć lat później AIG, amerykański gigant ubezpieczeniowy, kupuje SunAmerica za 18 mld dolarów. Eli inkasuje przy tej operacji trzy miliardy. Po roku zostawia fotel prezesa i przechodzi na emeryturę. Od tej pory zajmuje się swoją, jak sam mówi, czwartą karierą zawodową – filantropią.

W rankingu „Forbesa” z października zeszłego roku Broad jest 65. najbogatszą osobą na świecie, z majątkiem szacowanym na 7,4 mld dolarów. Oprócz kolekcjonowania i eksponowania sztuki, jego działalność filantropijna skupia się także na wspieraniu edukacji i badań naukowych.

Mr. Los Angeles

„Nie jestem najbardziej lubianą osobą w Los Angeles” – mówi Broad. Filantrop od lat próbuje zmienić oblicze miasta. Z pewnością rządzi lokalną sztuką współczesną. Zasiadał w radach nadzorczych Museum of Contemporary Art (MOCA) i Los Angeles County Museum of Art (LACMA). Pierwsze z nich, zmuszone kryzysem finansowym, niedawno pożyczyło od niego 30 mln dolarów. Jeden z budynków tego drugiego nosi jego imię. Broad stoi także za wybudowaniem Walt Disney Concert Hall według projektu Franka Gehry’ego. Wielokrotnie bezskutecznie próbował wykupić zarówno miejscową drużynę baseballową – Dodgers – jak i lokalną gazetę „Los Angeles Times”. I tym różni się od Dorothy Buffum Chandler, filantropki i organizatorki życia artystycznego, zwanej w latach 50. „Mrs. L.A.”. Wtedy właścicielem „Los Angeles Times” był jej mąż. Dorothy udało się zebrać pieniądze na budowę siedziby filharmonii – Music Center Pavilion, kalifornijskiego odpowiednika Lincoln Center w Nowym Jorku. Broad lubi się do niej porównywać.

Zniecierpliwiony Eli narzeka, że „zarządy instytucji sztuki wydają się być zasiedlone przez pełnych dobrych intencji zwolenników sztuki, którym często brak jakiegokolwiek doświadczenia biznesowego lub woli do nałożenia odpowiedniej dyscypliny”. Jego przygoda z zarządzaniem kulturą zaczyna się w MOCA pod koniec lat 70. Po wizycie orientacyjnej u Mrs. L.A. Broadowi udaje się zebrać fundusze na budowę muzeum. Sam ofiarowuje milion dolarów. Przed otwarciem budynku miał powiedzieć jednemu z członków zarządu: chcę, by moje imię było na budynku. Na fasadzie miało być napisane „Eli and Edythe Broad Museum of Contemporary Art”. Pomysł nie przeszedł. Broadom pozostało zadowolić się tylko lobby noszącym ich imię. Parę lat później Eli opuścił zarząd muzeum.

Walt Disney, Frank Gehry i Bill Gates

Walt Disney Concert Hall to bez wątpienia najbardziej wyróżniający się budynek w Los Angeles. W 1987 r. Lilian Disney, wdowa po twórcy Myszki Miki, podarowała 50 mln dolarów na budowę sali symfonicznej w samym centrum miasta. Osiem lat później Frank Gehry przekazał projekt budynku. Jednak pieniędzy na jego postawienie ciągle brakowało. Burmistrz Los Angeles poprosił o pomoc Eliego. Ten przekonywał potencjalnych darczyńców, że nawet jeśli nie lubią muzyki i nie podoba im się projekt Gehry’ego, to i tak powinni przekazać fundusze, aby ocalić miasto od upokorzenia. Udało się zebrać 200 mln dolarów.

W połowie lat 90. Broad pomógł ustabilizować także sytuację finansową Hammer Museum. Uniwersytet UCLA odziedziczył kolekcję sztuki po magnacie naftowym Armandzie Hammerze, któremu nie udało się zapewnić funduszy na funkcjonowanie muzeum po swojej śmierci. By postawić je na nogi, Eli zorganizował sprzedaż jednej z perełek z kolekcji – manuskryptu Leonarda da Vinci. 30 mln dolarów zgodził się zapłacić niejaki Bill Gates. Po wielu latach Broad miał ponoć żądać przekazania jednej trzeciej z tej kwoty na centrum sztuki swojego imienia na UCLA.

Najlepszą lokalizacją dla kolekcji Eliego i Edye wydawało się Los Angeles County Museum of Art. Lecz Broad oświadczył, że podaruje muzeum 50 mln na nowy budynek. Postawił jednocześnie warunki. Budynek miał mieć w nazwie „Broad” i „muzeum”. Ówczesna szefowa LACMA, Andrea Rich, zgodziła się na nazwę Broad Contemporary Art Museum (BCAM). Projektem architektonicznym zajął się Renzo Piano, twórca Centrum Pompidou w Paryżu. Eli chciał, żeby budynek funkcjonował jak osobne muzeum. Dyrektor Rich nie była zwolenniczką takiego rozwiązania. Prędko pożegnała się ze stanowiskiem.

Na konflikt z następnym dyrektorem LACMA też nie trzeba było długo czekać. Decyzje o tym, co wystawiać w ufundowanym przez siebie budynku, podejmować chciał sam filantrop. Tymczasem LACMA to publiczna instytucja, a Broad nie ofiarował funduszy na funkcjonowanie „swojej” części muzeum. Darczyńca nie powinien decydować o tym, co się pokazuje, a co nie, z jeszcze jednego, ważnego względu. Udana wystawa w ważnym muzeum podbija cenę rynkową pokazywanych dzieł, a także innych dzieł artystów biorących udział w ekspozycji. Decyzję o tym, co się wystawia, można narzucić w prywatnym muzeum, ale nie w państwowej instytucji sztuki. Tuż przed otwarciem BCAM Broad oświadczył, że nie przekaże swojej kolekcji muzeum, jedynie wypożyczy jej część swoich zbiorów. LACMA do tej pory domaga się zwrotu nadwyżki kosztów budowy od Broadów. Chodzi o 5,5 mln dolarów.

The Broad

Pomysł na postawienie własnego muzeum dojrzewał zaraz po kryzysie finansowym w 2008 r. Miasto Beverly Hills zgadza się ofiarować działkę, o którą zabiega Broad. Muzeum, aby się na niej zmieścić, ma mieć kształt okrętu. Leżąca nad oceanem bogata Santa Monica również proponuje wspaniałą miejską działkę zaledwie przecznicę od plaży. W 2009 r. burmistrz Antonio Villarai- gosa namawia Eliego na budowę w samym sercu miasta, tuż obok Walt Disney Concert Hall. Doskonale wpisuje się to w plan Broada dotyczący ożywienia centrum L.A., bo Downtown dotychczas świeciło pustkami. Lokalne władze dają zielone światło na budowę rok później.

Jedyną osobą, która zgłosiła wątpliwości co do sposobu przekazania terenu pod budowę muzeum, był Michael Antonovich – jeden z pięciu nadzorców Hrabstwa Los Angeles. Nalegał, by Broad za 99-letnią dzierżawę działki zamiast symbolicznego dolara opłacił jej rynkową cenę. Pod- irytowany miliarder-filantrop zgodził się w końcu na przekazanie do budżetu miasta 7,7 mln dolarów. Mimo to w negocjacjach z miastem Broadowi udało się uzyskać dofinansowanie do budowy garażu (30 mln) i placu przed muzeum (8,5 mln), a także, jeśli dojdzie do skutku dalsza rewitalizacja ulicy, 9 mln z opłat, które miasto nakłada na deweloperów. Filantropia filantropią, business is business.

Budynek projektu pracowni Diller Scofidio + Renfro (nota bene Elizabeth Diller urodziła się w Łodzi), znanej z jednej z najnowszych atrakcji Nowego Jorku – parku High Line, powstał dzięki sprzedaży nieopodatkowanych obligacji na 150 milionów dolarów. Morgan Stanley, niejako po znajomości, wypracował im rating AA1. W swojej książce Eli chwali się tym dokonaniem w rozdziale zatytułowanym „Zwiększ moc swojego dolara – znajdź pieniądze tańsze niż twoje”.

Darowanemu koniowi...

Niewielu mieszkańców L.A., szczególnie ze świata sztuki, odważy się na otwartą krytykę poczynań Eliego Broada. Krytyczne głosy można jednak usłyszeć z Nowego Jorku, czy nawet z sąsiadującego San Diego. Hugh Davies – wieloletni dyrektor tamtejszego Muzeum Sztuki Współczesnej – pozdrawiając Broada z „bezpiecznego dystansu stu mil” powiedział „Los Angeles Times”, że lepiej byłoby, gdyby kolekcje i pieniądze bogatych miłośników sztuki znalazły swoje miejsce w już istniejących instytucjach. „Choć to ich pieniądze, ich sztuka i ich wybór”. Trudno się nie zgodzić. Darowanemu koniowi w zęby się przecież nie zagląda.

A jeśli koń jednak nie jest do końca darowany? Co, gdy trzeba go będzie utrzymywać, a nie będzie się miało wpływu ani na to, gdzie stoi i jak się nazywa, ani kto go będzie ujeżdżał? The Broad Museum to dla niektórych bardziej pomnik miliardera niż, jak utrzymuje fundator, dar dla mieszkańców Los Angeles. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2016