Samotność i medycyna

Chrześcijanin nie powinien się obawiać nowych technologii genetycznych. Nowe odkrycia nie są zamachem na Boże prawa, lecz przejawem użytkowania danego przez Boga rozumu.

25.09.2005

Czyta się kilka minut

Miłym znakiem czasu staje się praktyka, by podczas międzynarodowych konferencji medycznych sporo uwagi poświęcać kwestiom etyki. Nową jakość stanowią również opracowania podręcznikowe zaopatrzone tytułem “Genethics". Nie wolno ich mylić z wykładem genetyki, gdyż dodatkowe “h" w tytule odwołuje zarówno do genów, jak i do etyki. Tytuł świadczy o humanistycznym ukierunkowaniu środowisk, które od wieków stawiają sobie pytanie, co to znaczy dochowywać wierności przysiędze Hipokratesa. Zastosowania nowych technik prowadzą do nieznanych wcześniej etycznych rozterek. Pragmatyzm dominujący w wielu środowiskach każe szukać rozwiązań gwarantujących prestiż, sukces i pieniądze, pozostawiając motywację etyczną indywidualnym sumieniom, często wyciszanym przez frazes, że koledzy z sąsiedniego laboratorium nie widzą tu żadnego problemu.

Zwłaszcza badania z zakresu genetyki stanowią teren, na którym ujawniają się głębokie różnice poglądów, zależnie od przyjętej filozofii życia. Niejednokrotnie uczestniczyłem w zjazdach, raczej filozofów niż medyków, w których zabicie szympansa przedstawiano jako dużo większe zło moralne niż zabicie dziecka z zespołem Downa. Często gdy dochodzi się do kwestii badań na embrionach, ujawniają się podziały świadczące o głębokich różnicach w pojmowaniu początków ludzkiego życia. W skrajnych przypadkach aktem desperacji ze strony środowisk chrześcijańskich jest zapraszanie prelegentów, którzy wprawdzie bronią życia, ale za to krytykują teorie przyrodnicze, mając o nich dość mgliste pojęcie. Z materiałów jednego ze zjazdów poświęconego godności człowieka w perspektywie laboratorium dowiedziałem się, że jako głównego prelegenta zaproszono Paula Johnsona. Z wykształcenia jest on prawnikiem, ale jego ulubione zajęcie stanowią obsesyjne wręcz ataki na biologiczną teorię ewolucji. Byłoby niedobrze, gdyby dla obrony ludzkiej godności i zasad etyki trzeba było zarzucić teorie przyrodnicze stanowiące fundament współczesnej wizji świata.

O tym, że podobny radykalizm nie jest potrzebny, mogłem się przekonać uczestnicząc w plenarnej sesji Euroazjatyckiej Akademii Neurochirurgicznej w Bambergu.

Idealiści z Bambergu

Pojechałem tam, by spłacić dług wdzięczności wobec chirurgów, którzy poprzez operacje mózgu uratowali życie kilku bliskich mi osób. Kiedy poznałem bliżej ich poglądy, miłym zaskoczeniem okazała się bliskość naszych ocen etycznych, niezależnie od tego, że wśród uczestników konferencji byli także agnostycy i muzułmanie, pochodzący również z takich krajów jak Korea, Chiny, Japonia, Australia i Izrael. Od subtelności nanotechnologii przechodzili łatwo do problemów współczesnej genetyki, traktując niezmiennie osobę ludzką jako podstawową wartość. Wsłuchując się w ich głęboko humanistyczne komentarze, myślałem z wdzięcznością, że ich filozofię kształtuje codzienna praktyka zawodowa, w której zarówno tradycyjny skalpel, jak i najnowsza aparatura techniczna mają służyć ratowaniu życia.

Dyskutowaliśmy m.in. o tym, że nowe technologie genetyczne mają również służyć eliminacji cierpienia i ochronie ludzkiej godności. Chrześcijanin nie powinien się ich obawiać; przecież pionierem prac, które przecierały szlak w stronę genetyki i biologii molekularnej, był zakonnik z Brna Grzegorz Mendel. Zarówno judaizm, jak i chrześcijaństwo uznają człowieka za istotę stworzoną na obraz i podobieństwo Boga. Nowe odkrycia nauki nie są zamachem na Boże prawa, lecz przejawem użytkowania danego przez Boga rozumu. Dotknięta skażeniem natura ludzka dopuszcza możliwość uzdrowienia i naprawy również na płaszczyźnie genetycznej. Podobną postawę zajmuje tradycja żydowska, w której terapia genowa może być postrzegana jako część tikkum olam, czyli naprawy świata nakazanej przez Boga.

Tę właśnie wizję współpracy ludzi Kościoła i ludzi nauki akcentował Jan Paweł II w przesłaniu do Papieskiej Akademii Życia. Ukazując fascynujące horyzonty, które pojawiają się wraz z nowymi odkryciami nauki, mówił: “Ufam, że podbój tego nowego kontynentu wiedzy, ludzkiego genomu, oznaczał będzie odkrycie nowych możliwości zwycięstwa nad chorobą i nigdy nie będzie zachęcał do selekcjonowania istot ludzkich". Ci, którym trudniej się zdobyć na papieską ufność, posuwają się do kasandrycznych prognoz. W ich opinii następnym etapem kulturowego rozwoju będzie posthumanizm lub transhumanizm. Ta ostatnia nazwa pochodzi od angielskiego transitional humans - przejściowe istoty ludzkie.

Rubikony w genetyce

Lęk przed możliwością nadużyć w genetyce widać także w niektórych wspólnotach chrześcijańskich. Zjednoczony Kościół Metodystów w USA podkreśla w swej deklaracji, że genetyka bada istotę życia i dysponuje środkami, by istotę tę zmienić. Skoro interwencje genetyczne nieuchronnie zmieniają naturę ludzką, niosą zagrożenie dla człowieczeństwa. Skoro DNA określa naturę ludzką, wszelkie zmiany w DNA zmieniają tę naturę i winny być ocenione krytycznie. W perspektywie tej wyklucza się wszelką próbę medycznego oddziaływania na kod genetyczny człowieka.

Z postawą tą kontrastuje stanowisko Kościoła katolickiego. W deklaracji biskupów brytyjskich czytamy, że genom stanowi “ważną część naszego ciała, którą można w zasadzie poddawać zmianom, aby leczyć jakąś niedoskonałość ciała". Naszym obowiązkiem intelektualnym nie jest więc rozwijanie tęsknot za światem, w którym nie znano nowych technik genetycznych, lecz takie ujmowanie skutków nowych technologii, by mogły one służyć rozwojowi osoby ludzkiej dzięki właściwemu użyciu naszej wiedzy, zgodnie z nakazem Boga ukrytym także w prawach przyrody.

W tej ogólnej perspektywie starałem się przedstawić najnowsze osiągnięcia zaproponowane w ostatnich miesiącach przez Williama Hurlbuta, biochemika z Uniwersytetu Stanforda i doradcę prezydenta USA w sprawach bioetyki. Przedstawił on nową technikę modyfikowania programu epigenetycznego, która pozwala wytwarzać komórki macierzyste bez niszczenia zarodków ludzkich. Technika ta, zwana ANT-OAR (Altered Nuclear Transfer - Oocyte Assisted Reprogramming), korzystając z pozbawionych DNA komórek jajowych przekształca dojrzałe komórki organizmu ludzkiego w zarodkowe komórki macierzyste. Może ona pogodzić postęp nauki z wymogami etyki i ochroną życia ludzkiego.

W ożywionej dyskusji nad szczegółami tej propozycji niektórzy z neurochirurgów wyrażali obawy, czy proponowana metoda otrzymywania komórek macierzystych nie stanowi ukrytej formy klonowania terapeutycznego. Polemizując z nimi podkreślałem, że moralne zło wspomnianego klonowania jest wynikiem zabijania jednokomórkowych zarodków (embrionów), z których otrzymuje się totipotencjalne komórki macierzyste [zdolne do wykształcenia całego organizmu - red.]. W propozycji Hurlbuta otrzymuje się natomiast pluripotencjalne komórki macierzyste [zdolne do różnicowania się w kierunku dowolnego z trzech listków zarodkowych: ektodermy, mezodermy lub endodermy - red.] i jednym z jej głównych założeń było dążenie do uniknięcia niszczenia zarodków. Otrzymując tą metodą wielofunkcyjne komórki macierzyste nie przeżywamy rozterek moralnych, jakie istniały przy stosowaniu dotychczasowych technik. Może zniknąć konflikt między tymi środowiskami badawczymi, które niszczenie ludzkich embrionów uważały za dopuszczalną metodę badań, i tymi, które z racji etycznych wykluczały taką praktykę.

Inny typ oporów towarzyszył pytaniu, czy konieczność stosowania oocytów, czyli kobiecych komórek jajowych, nie powoduje, że w stosowanej technice kobiety są traktowane instrumentalnie. Zarzut ten nie uwzględnia faktu, że do realizacji projektu Hurlbuta wystarczą niedojrzałe komórki jajowe. Oocytów mogą więc dostarczać organy, które trzeba było usunąć podczas koniecznej dla życia operacji. Można je uzyskać od kobiet, które po operacji jajników mimo woli są ofiarodawczyniami niezbędnych komórek. Sam Hurlbut jest tak wrażliwy na instrumentalne traktowanie kobiet, że osobiście odrzuca z racji etycznych stosowanie zapłodnienia in vitro.

Rubikony ideologów

Dla symetrii przytoczyłem pod koniec wykładu poglądy tych znanych bioetyków, dla których godność ludzka nie jest obiektywną wartością. Wspomniałem Petera Singera z Princeton, dla którego dzieciobójstwo w ciągu pierwszych dwóch lat życia dziecka jest dopuszczalne w razie stwierdzenia objawów zespołu Downa, autyzmu lub nieznacznych zaburzeń regularnego rozwoju. Wspomniałem Thomasa H. Regana z Uniwersytetu Północnej Karoliny, który podkreśla, że nie wszystkie istoty ludzkie są podmiotami: podmiotem nie jest dla niego dziecko poniżej roku życia. Nie jest podmiotem osoba cierpiąca na zaawansowaną chorobę Alzheimera czy znajdująca się w stanie śpiączki. Wspomniałem radykalne propozycje Gregory’ego E. Pence’a z Alabamy: zachęcając do zacierania różnic między człowiekiem a resztą świata zwierząt, proponuje on interwencje genetyczne, które doprowadziłyby do powstania hybrydy człowieka i szympansa albo człowieka i delfina.

Niektórzy z amerykańskich krytyków określają podobne propozycje dosadnym mianem high-tech-cannibalism. Moi słuchacze wyrażali swe oceny wyrazem twarzy, na której sprzeciw i politowanie łączyły się z dezaprobatą. Widząc ich jednoznaczne reakcje, przypomniałem sobie, jak w ubiegłym roku opublikowałem kilka krytycznych zdań na temat poglądów Singera. Polska propagatorka znanego ideologa przysłała mi potem list, w którym najsubtelniejszy argument sugerował, że Singera można krytykować jedynie, jeśli się jest pod wpływem alkoholu...

Wróciłem do Lublina z dużą dawką optymizmu. Medyczna troska o świat ludzkich wartości kojarzyła mi się z tym, co Jan Paweł II pisał o “ekologii człowieka" - zbiorze wartości, które ukazuje humanizm Ewangelii. Benedykt XVI, jeszcze w kardynalskich czasach, broniąc praw zarodka ludzkiego pisał: “Gdy jestem w stanie sprowadzić innego człowieka do »rzeczy«, której można używać i zniszczyć, muszę także zgodzić się ze skutkami takiego sposobu patrzenia, które będą mnie dotykać". Wątek ten powracał wielokrotnie w rozmowach w Bambergu jako świadectwo wspólnej troski Akademii i Kościoła o wartości ludzkie. Dopiero przy pożegnaniu ktoś z gospodarzy wyznał mi szczerze: “Początkowo to nawet się obawiałem, że katolików interesują przede wszystkim przepisy liturgiczne, i nie wiedziałem, jak się to da połączyć z bioetyką". Uśmiechnąłem się myśląc, że medycy mogą czuć się mniej samotni, gdy na miejscu zarezerwowanym dla przepisów liturgicznych pojawi się żywy człowiek i jego nienaruszalna godność.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2005