Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Do jego odwołania wezwali politycy PiS-u. Postulują to niektóre media i Członkowie Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej. Tymczasem przed kilkoma dniami w Moskwie wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz zadeklarowała jego organizację.
W tym sporze powtarzane są te same argumenty. Nie można karać twórców ani odbiorców za politykę Putina – mówią zwolennicy organizacji Roku. Kultura to sfera autonomiczna wobec polityki. Nie wolno zrywać dialogu, zwłaszcza z niezależnymi środowiskami. Ostatnio pojawił się kolejny: przy pomocy kultury „zmiękczymy” zwolenników Putina.
Owszem, szkodliwe byłoby zerwanie całej współpracy kulturalnej między Polską i Rosją. Jednak kultura – o czym dobrze wie Rosja – jest dziś ważnym narzędziem dyplomacji, a takie imprezy jak Rok Polski są potwierdzeniem szczególnego statusu stosunków pomiędzy poszczególnymi krajami. Nie wolno ich zrównywać z publikacją kolejnych książek, pojedynczych wystaw czy koncertów, o których decydują wydawcy, zarządzający instytucjami, a przede wszystkim sami twórcy. W przypadku Roku decydujący głos mają rządy, także poprzez dotowanie określonych wydarzeń.
Polska na własne życzenie znalazła się w trudnej sytuacji. Zauważa to nawet obóz rządzący. Minister kultury Bogdan Zdrojewski, broniąc Roku Polskiego, zaznaczył, że „w programie są wydarzenia, z których trzeba się wycofać”. Trzeba więc już teraz zmienić formułę imprezy i ograniczyć ją do spotkań całkowicie niezależnych oraz zrezygnować z całej oficjalnej otoczki. Tyle że do tego trzeba uzyskać zgodę rosyjskich władz (swoją drogą, niewiele mówi się o tym, jak ma wyglądać Rok Rosyjski w Polsce). Najbardziej rozsądne byłoby przeniesienie tego przedsięwzięcia na inny termin. Poważnie należy zaś potraktować propozycję Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej i w 2015 r. zamiast Roku Polski w Rosji zorganizować Rok Polski na Ukrainie oraz Rok Ukrainy w Polsce. To nie tylko szlachetny gest, lecz realna ocena sytuacji. Bardziej odpowiedzialna niż naiwne przekonywanie, że zwolennicy Putina pod wpływem polskiej kultury nagle staną się zadeklarowanymi demokratami.