Requiem dla Antina Nawolskiego

Dla mieszkańców Tłustego ks. Antin Nawolski jest nadal kimś wyjątkowym. Jednak w ukraińskich opowieściach o nim Żydzi i Polacy - dawni współmieszkańcy tego miasteczka - są niemal nieobecni. Tak jak i cały prawdziwy przebieg dramatycznych lipcowych dni 1941 r. w tej części obecnej Ukrainy.

25.04.2004

Czyta się kilka minut

Pogrzeb księdza Antina Nawolskiego w 1965 r. /
Pogrzeb księdza Antina Nawolskiego w 1965 r. /

Tłuste, podolskie miasteczko przy trasie Czortków-Zaleszczyki z pięcioma tysiącami mieszkańców, robi dziś wrażenie smutnego i zapuszczonego. Tu nikt się przez przypadek nie zatrzyma. Nie ma powabnych zabytków ani bazy noclegowej.

Trudno sobie wyobrazić, że kiedyś było inaczej.

Trzy narody

Pierwsze wzmianka o Tłustem (nazwa wywodzi się prawdopodobnie od ruskiego bojara Wiaczesława Towstego) pochodzi z 1414 r.; w XV w. zbudowano tu zamek, po którym nie ma śladu. Prawa miejskie Tłuste otrzymało w 1548 r. Pod koniec XVII w. Podole na kilkanaście lat znalazło się pod panowaniem tureckim. Po wyparciu Turków zaczęto odbudowę i z tego okresu pochodzi pierwsza wiadomość o miejscowej cerkwi (1700 r.) i erygowaniu parafii rzymsko-katolickiej (1717 r.). W XVIII w. w Tłustem i okolicy zjawili się osadnicy żydowscy; w 1734 r. zawitał tu twórca chasydyzmu Izrael Ben Eliezer, znany jako Baal-Szem-Tow. Po I rozbiorze Polski (1772 r.) Tłuste znalazło się we władaniu Austrii.

Na początku XX w. mieszkało tu 3778 osób, z czego 2 tys. stanowili wyznawcy religii mojżeszowej. O połowę mniej było grekokatolików; a rzymskich katolików niewiele ponad czterystu. Grekokatolicy mówili po ukraińsku, reszta posługiwała się językiem polskim. Miasteczko było siedzibą sądu powiatowego, miało urząd podatkowy, pocztę, stację kolejową, posterunek żandarmerii. Obok szkoły państwowej funkcjonowała prywatna szkoła żydowska barona Hirsza. Polski Dom Ludowy sąsiadował z ukraińskim Narodnyj Dimem. Krajobrazu dopełniały ukraińska cerkiew, polski kościół i żydowska synagoga.

Kolejny etap w historii miasta otworzyło powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej 1 listopada 1918 r. Państwowość ta przetrwała 9 miesięcy, po czym padła pod ciosami nacierających Polaków; Tłuste znalazło się w II Rzeczpospolitej. W 1932 r. w mieście mieszkało już 1400 Polaków. Polscy chłopi mieli Kółko Rolnicze, a młodzież “Strzelca". Miejscowi Żydzi dominowali w rzemiośle i handlu.

Niewiele jest relacji o życiu w międzywojennym Tłustem, trudno więc powiedzieć, jak układały się stosunki między grupami narodowymi. Z informacji pośrednich wynika, że nadspodziewanie dobrze. Wiadomo, że w Dwudziestolecie międzywojenne Ukraińcy - polscy obywatele - wkraczali z poczuciem klęski, ale jako już przebudzony naród, którego domeną stała się praca organiczna. W Tłustem szczególnie dynamicznie rozwijała się ukraińska spółdzielczość i towarzystwo kredytowe, działały organizacje rolnicze, kobiece i młodzieżowe.

Na fotografii uczestników kursu rolniczego z 1938 r. na tle dużego, murowanego budynku siedzą starsi, nobliwi mężczyźni, za nimi stoją młodsi.

Pośrodku siedzi greckokatolicki ks. Antin Nawolski.

Inna droga Antina

Przyszły proboszcz tłusteckiej parafii grecko-katolickiej urodził się we wsi Zozulińce w powiecie zaleszczyckim w 1894 r. Rodzice należeli do zamożnych gospodarzy: mieli 20 morgów, kilka par koni, motorową młockarnię. Antin miał siedmioro rodzeństwa. Spośród nich w rodzinnej wsi został tylko jeden z braci, który przejął gospodarstwo; czwórka rodzeństwa wyjechała do Kanady, kolejny brat zamieszkał w Wiedniu, a ostatni przepadł w zawierusze I wojny światowej.

Po ukończeniu gimnazjum w Kicmaniu, Antin rozpoczął studia weterynarii na Uniwersytecie Lwowskim. Wybuch wojny przekreślił jego plany: w 1914 r. zmobilizowano go do armii austriackiej. Przeżył wojnę.

1 listopada 1918 r. stacjonował we Lwowie - i natychmiast wstąpił w szeregi Ukraińskiej Armii Galicyjskiej; był podobno sotnykiem (dowódcą kompanii - red.). W czasie walk ulicznych z Polakami został ranny. Rodzinna legenda głosi, że przed śmiercią z rąk polskiego żołnierza uratowała go nieznajoma kobieta, która zaczęła zaklinać Polaka, by nie dobijał rannego.

Według Darii Tuczapskiej, bratanicy Nawolskiego, wzięty do niewoli stryj po szpitalnym leczeniu trafił do obozu jenieckiego w Tucholi - i do domu rodzinnego w Zozulińcach wrócił dopiero w 1922 r. Przez jakiś czas musiał systematycznie meldować się na posterunku policji, czasami policjanci przychodzili do rodziców. Wizyty szczególnie boleśnie przeżywał ojciec: stateczny gospodarz wstydził się, że jego dom nachodzi policja, jak gdyby Nawolscy byli przestępcami.

U progu lat 20. Antin Nawolski mógł związać się, jak wielu byłych ukraińskich wojskowych, z radykalnymi grupami konspiracyjnymi. Wybrał inną drogę: wstąpił do greckokatolickiego seminarium duchownego w Stanisławowie (obecnie Iwano-Frankiwsk).

Stanisławowska diecezja była wyjątkowa na mapie Kościoła greckokatolickiego w II Rzeczypospolitej. Jej głową był biskup Hryhorij Chomyszyn (1867-1947), zwolennik latynizacji Cerkwi greckokatolickiej i porozumienia z Polakami. Biskup wprowadzał w diecezji “łacińskie" zwyczaje, np. celibat księży, obcy wschodniej tradycji. W ten sposób Antin Nawolski został bezżennym księdzem. Święcenia przyjął z rąk swego ordynariusza w 1930 r. i wkrótce objął parafię w Tłustem.

Pierwszym zadaniem nowego proboszcza było dokończenie murowanej cerkwi (budowę rozpoczął ks. Teodozij Kurpiak w 1912 r., według projektu znanego architekta lwowskiego, prof. Jana Sasa-Zubrzyckiego), ale starczało mu jeszcze czasu na aktywność społeczną. Szybko nawiązał dobre stosunki z miejscowymi Żydami (mówił swobodnie w jidysz) i Polakami.

Dobrą tradycją Tłustego stało się wspólne z katolikami obrządku łacińskiego obchodzenie święta Jordanu 6 stycznia.

Jedyne takie miejsce

Już wkrótce ks. Nawolskiego, podobnie jak i księży rzymskokatolickich, czekała próba: pierwsza okupacja sowiecka (wrzesień 1939 - czerwiec 1941). Początkowo władze sowieckie wymierzyły ostrze represji w Polaków, ale z upływem czasu zaczęły one zataczać coraz szersze kręgi. Najbardziej narażeni byli księża. Ostatnie miesiące władzy sowieckiej ks. Nawolski podobno spędził w ukryciu (informacji tych nie potwierdza jednak rodzina duchownego).

Wybuch wojny niemiecko-sowieckiej mieszkańcy okupowanych przez Sowiety terytoriów przyjęli z ulgą, a duża część Ukraińców - z nadzieją na stworzenie własnego państwa. W wielu miejscowościach Niemców witano chlebem i solą, zdarzały się procesje z chorągwiami na wejście żołnierzy niemieckich. Wiadomo, że i w Tłustem Ukraińcy zorganizowali powitanie Niemców. - Ojciec Nawolski z chorągwiami na powitanie Niemców nie szedł - mówi zdecydowanie Daria Tuczapska. - Stryjcio od razu mówił, że ta nowa okupacja nie będzie lepsza od poprzedniej.

- Stryj uważał, że nie ma powodu do świętowania i nie będzie witał okupantów - opowiada Maria Sołtysiuk. - Ale byli tacy, którzy witali Niemców. Pamiętam piękną dziewczynę: dali jej bukiet kwiatów, by wręczyła go Niemcom, zrobili zdjęcie, a gdy znowu przyszli Sowieci, ją pierwszą aresztowano.

Wkrótce też w okolicach Tłustego doszło do pogromów. W ciągu paru dni zabito Żydów w 22 wsiach (jedyną większą wsią, gdzie nie doszło do mordów, były Werwolińce). Dla Tłustego najbardziej dramatyczna była noc z 6 na 7 lipca, kiedy zaczęły dochodzić wieści, że Ukraińcy z okolicznych wiosek chcą urządzić pogrom także w miasteczku. Jeden z tłusteckich Żydów, Berl Glik, wspominał, że ks. Nawolski “rozstawił na drogach prowadzących do miasta miejscowych Ukraińców, na których miał wpływ i nie wpuścili oni morderców do miasteczka". Glik wspomina, że przez cały dzień 7 lipca ks. Nawolski krążył po miasteczku i dodawał otuchy żydowskim sąsiadom. Dzięki niemu Tłuste było jedyną w promieniu wielu kilometrów (a może jedyną takiej wielkości) miejscowością w dawnym województwie tarnopolskim, gdzie latem 1941 nie doszło do pogromów.

12 lipca, w święto Piotra i Pawła (według wschodniego kalendarza), ks. Nawolski z ambony napominał parafian: “Jeśli chcecie rzeczywiście mieć własną niezależną Ukrainę, musicie ją wywalczyć własną krwią, a nie krwią Żydów, jak uczą was Niemcy". Bratanice księdza - Daria Tuczapska i Maria Sołtysiuk - uzupełniają, że stryj ostrzegał wiernych, że jeżeli splamią się krwią bezbronnych, to nie mają po co przychodzić do cerkwi. Równie bezkompromisową postawę prezentował rzymskokatolicki proboszcz Tłustego ks. Stanisław Szkodziński. Glik relacjonuje: “Podobnie postępował polski ksiądz w Tłustem. Także on zawsze przestrzegał Polaków, aby nie ważyli się plamić swoich rąk żydowską krwią i nie śmieli naruszać żydowskiego dobytku. Dzięki niemu Polacy w Tłustem, tak jak Ukraińcy, przez cały czas niemieckiej okupacji żadnego zła Żydom nie uczynili".

Po wkroczeniu Niemców zaczęła się też w Galicji akcja sypania tzw. kurhanów chwały, z inicjatywy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Kost’ Pankiwśkyj notuje, że cieszyła się niezwykłą popularnością: “Zachwyt bezkrytyczny ludzi, szczególnie młodzieży (...) sypaniem kurhanów, był nadzwyczajny. Zdaje się, że nie było w Galicji wsi, w której nie usypano by takiego kurhanu". “Także w Tłustem - opowiada Glik - usypano taki kopiec, ale ksiądz Nawolski odmówił jego poświęcenia. I tak w całej okolicy tylko jedyny kopiec w Tłustem nie został poświęcony".

Wkrótce miejsce Niemców w Tłustem zajęli Węgrzy (stacjonowali w mieście do końca sierpnia 1941), którzy zachowywali się jak soldateska: swoje konie wprowadzili do wielkiego bejt ha-midraszu i przedsionka synagogi. I znów pojawia się ks. Nawolski. Interweniuje, by Węgrzy usunęli konie ze świątyni. Bez rezultatu.

Krew nie wsiąkała

Lato 1941 było początkiem końca czterowiekowej obecności Żydów na Podolu.

Nim jednak nieszczęście dotknęło tłusteckich Żydów, byli oni świadkami dramatu Żydów węgierskich. 1 sierpnia 1941 r. ciężarówkami przywieziono do miasta 2 tys. Żydów z Węgier i Karpat. Po tygodniu w mieście było już 6 tys. Żydów. Nie mieli dachu nad głową (w 1931 r. w miasteczku były 562 domy) ani co jeść. Miejscowi Żydzi starali się im pomóc: naprędce utworzono Komitet Opieki Nad Uchodźcami. Jego członkowie zbierali pieniądze na mąkę, a piekarz bezpłatnie piekł chleb. Po trzech tygodniach miejscowa komendantura zaczęła zmuszać uchodźców do opuszczania Tłustego. Wkrótce przybysze udali się w stronę przedwojennej granicy polsko-sowieckiej. Wszyscy zostali rozstrzelani w Kamieńcu Podolskim.

Kilka dni po święcie Jom Kipur w 1941 r. z Czortkowa do Tłustego przyjechali gestapowcy i nakazali zorganizowanie Judenratu (rady żydowskiej). Pierwszym poleceniem, które przyszło wykonać Judenratowi (prezesował mu Jakub Fel), było zebranie wśród Żydów kosztowności i materiałów włókienniczych.

Po kilku miesiącach względnego spokoju jesienią 1942 do Tłustego zaczęły nadchodzić wieści o mordach, dokonywanych przez Niemców i ukraińską policję. Żydzi ginęli w Horodence, Kołomyi, Zaleszczykach, Borszczowie. W Tłustem pierwsza duża akcja antyżydowska zaczęła się 5 października 1942 r.: zamordowano ponad sto osób, 900 wysłano do obozu zagłady w Bełżcu. W tym pierwszym transporcie pojechał rabin Tłustego reb Szmul (Aba Badorower) z żoną, synem i córką.

Wkrótce nadeszła wieść, że większość galicyjskich miasteczek ma być judenrein (“wolna od Żydów"). Miano wyznaczyć tylko kilka miejscowości, gdzie Żydzi będą mieli prawo mieszkać. Na listę trafiły Kopyczyńce, Borszczów i Buczacz. Niemcy wahali się, czy dopisać Tłuste czy Jezierzany. Dzięki łapówkom (nikt nie chciał iść na poniewierkę) dopisali Tłuste.

Do miasta, jak po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej, zaczęli więc masowo zjeżdżać Żydzi. Po tygodniu było ich 8 tys. Aby nie prowokować Niemców, w sprawozdaniach zaniżono liczbę przybyszów o jedną trzecią. W efekcie aprowizacja od początku była dramatycznie niewystarczająca: miasteczko nie było w stanie ani ukryć, ani wyżywić takiej masy ludzkiej. Żydzi szukali pomocy w okolicznych wsiach. Pomijając fakt, że nie wszyscy chłopi byli skłonni pomagać, to i u niosących pomoc brakowało już miejsca. “W toku rozmowy dowiedzieliśmy się, że na strychu w stajni [gospodarz] też ma jednego Żyda, który tylko przez dzień zostaje, że u sąsiada też są Żydzi, w wiosce jest ich więcej, a w lesie oddalonym o kilkaset metrów jest ich bardzo dużo i często w nocy przychodzą do wsi coś sobie ugotować albo kupić. Jednym słowem, okolica zadżumiona tak, że boją się obławy w tych stronach" - notował Baruch Milch, od 1940 r. lekarz w Tłustem (który po zagładzie Żydów zgromadzonych w mieście ukryje się u polskiej rodziny na wsi w okolicach Tłustego).

Wiosną 1943 Niemcy kazali oznaczyć domy zamieszkałe przez Żydów niebieską gwiazdą Dawida. Nikt nie miał wątpliwości, że ma to ułatwić wyłapywanie ludności żydowskiej. Nie wiadomo, co się stało z Jakubem Felem; wiosną 1943 prezesem Judenratu był już dr Owreman, którego uprzedzono o mającej się odbyć największej akcji antyżydowskiej. Ten z kolei uprzedził swoich bliskich, m.in. szwagra Aharona Gertnera i niektórych sąsiadów (Milch, na gorąco spisując losy, był przekonany, że o akcji nikt z Żydów nie wiedział).

Rankiem 27 maja 1943 r. rozpoczęła się największa akcja antyżydowska w Tłustem. Rzezią kierował komendant czortkowskiego gestapo, brało w niej udział kilkuset Niemców i Ukraińców (ukraińskich policjantów) na służbie niemieckiej. Mordowali Żydów w domach i na ulicach. Największym miejscem kaźni było tzw. żydowskie Okopisko, kilkaset metrów na wschód od centrum miasteczka, na wzgórzu. Pani K.: - Strasznie wspominać o tym. Tylu ich zabili, że krew z Okopiska nie wsiąkała w ziemię, ściekała do stawu i rzeki. W jednym dole pochowali 2,5 tys. ludzi.

Maria Sołtysiuk, która mieszkała wówczas u stryja pamięta, że strzelanina trwała w całym mieście. Pamięta, jak wyprowadzano na Okopisko rodzinę aptekarzy. Ks. Nawolski był z nimi zaprzyjaźniony. Nic nie mógł zrobić. Sołtysiuk: - W pewnym momencie stryj zdjął z głowy kapelusz i głęboko się odprowadzanym pokłonił.

Tego dnia zginęło 3,5 tys. Żydów. Wśród ocalałych był Baruch Milch, który leczył Marię Sołtysiuk, gdy kilka miesięcy wcześniej zachorowała na tyfus. - Po śmierci swojej córeczki i żony - wspomina Sołtysiuk - Milch sam poszedł na śmierć. Tym, którzy przeżyli, Niemcy kazali przenieść się na jedną ulicę; ostatecznie zgodzili się, by zamieszkali przy dwóch.

5 lipca przyjechało kilka samochodów z Niemcami. W ciągu kilku godzin zabili prawie 5 tys. osób, a nielicznych, którzy ocaleli, wywieźli do rosochańskiego lasu i tam rozstrzelali. Oprócz tych, co się ukryli, przeżyli tylko ci, których wcześniej na polecenie niemieckiego zarządcy Paula Fridricha skierowano do pracy na folwarkach. Jest pewne, że Niemiec ten wiedział o akcji i w ten sposób ratował, kogo mógł przed śmiercią.

W lipcu 1943 historia tłusteckich Żydów dobiegła końca.

Słuch po nich zaginął

Polacy, trzecia nacja miasteczka, byli pierwszą ofiarą represji sowieckich. Według Marii Sołtysiuk jeszcze w 1939 r. deportowano osadników z kolonii Berestok: - Była to ładna kolonia, budynki murowane. Wtedy była ostra zima. Mój tato, który jechał do stryja do Tłustego, widział jak ich wywożono. Zabierali wszystkich, nie pozwalali im zabrać żadnych rzeczy. Zostawały krowy, wszystko zostawało, a ludzi pakowali do wagonów.

Może panią Marię zawodzi pamięć, może stało się to dopiero w czasie pierwszej wielkiej wywózki w lutym 1940? W każdym razie kolejne miesiące przynosiły nowe represje: aresztowania, wywózki, kontyngenty, a po ich niewykonaniu znów aresztowania, powszechne donosicielstwo. Strach i nieufność stały się elementem życia wszystkich mieszkańców Tłustego.

Wybuch wojny niemiecko-sowieckiej przyniósł na chwilę ulgę. Jednak po przejściu frontu zaczęły dochodzić wieści o napadach Ukraińców na polskich i żydowskich sąsiadów. Ukraińcy korzystali z okazji, by załatwić zadawnione spory, dać upust nienawiści, wzbogacić się. Jednak w Tłustem i okolicy panował względny spokój.

Kolejna fala strachu przeszła wśród Polaków wiosną - latem 1943 po wieściach o tym, co się dzieje na Wołyniu. Tym bardziej, że także w Tarnopolskiem coraz częściej dochodziło do napadów na polskie rodziny.

Mimo to Polacy z Tłustego nie byli przygotowani na to, co stało się 15 września 1943 r.

Około 22.00 uzbrojeni ludzie zabrali z sobą proboszcza Stanisława Szkodzińskiego i wikarego Bronisława Majkę. Słuch po nich zaginął. Nikt nie miał wątpliwości, że zostali zamordowani. Na pytanie, kto porwał księży, pani S. mówi: - Bandyci przyszli i porwali. W stronę Szypowic mieli ich prowadzić. Ludzie pokazywali później dom, w którym mieli księży męczyć. Podobno proboszcz prosił, by darowali życie wikaremu. Ciał nigdy nie znaleziono.

Kazimierz Załuski, specjalista od okupacyjnych dziejów Kościoła twierdzi, że oprawcami byli ukraińscy nacjonaliści.

Jeśli istotnie bojówki banderowskie zamordowały księży, chcąc w ten sposób sterroryzować ludność polską, to osiągnęły cel: po zamordowaniu księży i kilku innych osób, w tym naczelnika miejscowej poczty Stanisława Wilka i jego spodziewającej się dziecka żony, w Tłustem wśród Polaków wybuchła panika. Kto mógł, uciekał z miasta.

Od tej pory katolicy łacińskiego obrządku w Tłustem nie mieli księdza. Msze przyjeżdżał odprawiać ksiądz z Jagielnicy. Do końca wojny w mieście pozostały siostry zakonne (marianki), które prowadziły ochronkę dla dzieci.

"Normalni" Polacy

Najgorsze nadeszło na początku 1944 r. Ukraiński terror przeciw ludności polskiej nabrał masowego charakteru. Pani S. (ojciec był Ukraińcem, matka Polką) mówi, że w jej rodzinie zabito 13 osób. Dlaczego? - Bo to byli normalni Polacy.

“Normalni", czyli wywodzący się z czysto polskich rodzin.

Według Ryszarda Kotarby z IPN w 1943 r. w Tarnopolskiem doszło do 250 napadów na Polaków. Rok później było ich aż 843, a w 1945 r. - 215.

Baruch Milch w grudniu 1943 pisał: “[Ukraińcy] napadają na polskich gospodarzy, rabując i często mordując (...) Nie ma tygodnia, ażeby gdzieś Ukraińcy nie zabrali kilkunastu Polaków, którzy giną bez śladu; albo na miejscu mordują całe rodziny polskie. (...) Polacy w naszych stronach żyją w ustawicznym strachu".

W tych dramatycznych dla Polaków dniach - jak świadczy relacja H. Sobkowiaka, złożona przed krakowską Komisją Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu - ks. Antin Nawolski stanął w ich obronie, nawołując do zaprzestania mordów na polskich sąsiadach.

Na sepiowej fotografii przystojny mężczyzna z wąsikiem w dobrym garniturze, piękna kobieta w eleganckiej sukni, dwie schludnie ubrane dziewczynki. - To mój tata, mama i ja z siostrą - mówi pani K. - Tacy eleganccy, bo trochę się dorobili we Francji na robotach sezonowych. Po powrocie zbudowali nowy dom w Werwolińcach, mieli ładne gospodarstwo. Dobrze się nam żyło. Ale któregoś dnia przyszli ci z lasu i powiedzieli, że mam iść z nimi. Ja nie chciałam i uciekłam do Tłustego. Ci z lasu zagrozili, że całą rodzinę zabiją, jak nie wrócę. Nie chciałam wrócić, więc tato powiedział, że cała rodzina musi uciekać. Mama nie chciała wyjeżdżać. Tata jednak twardo, że trzeba się zabierać. Przed odejściem mama szlochając całowała futryny.

W ten sposób rodzina K. zamieszkała w Tłustem. - Dlaczego nie wyjechaliśmy do Polski? - zastanawia się pani K. - Bo wtedy była taka propaganda, że w Polsce zabijają Ukraińców, a tatuś był Ukraińcem.

Polacy wyjechali z Tłustego jeszcze w 1945 r.

- Przyjechałem do miasta na konferencję nauczycielską - wspomina starszy mężczyzna. - Zauważyłem, że dzieje się coś dziwnego: drzwi do kościoła otwarte na oścież, na całe miasto grzmi muzyka organowa. Pytam miejscowych, co się dzieje? A oni, że to Polacy żegnają się z kościołem i z Tłustem.

Zostały cmentarze

Choć front się przetoczył, w okolicy nadal nie było spokoju. I trwał exodus Polaków: do jesieni 1945 z tarnopolszczyzny wywieziono na Zachód 227 tys. osób. Władze sowieckie przeprowadziły też brankę: ponad pół tysiąca chłopców z Tłustego i okolic wcielono do Armii Czerwonej. Ukraińskie podziemie walczyło z oddziałami sowieckimi (z Tłustego w szeregach UPA w 1944 r. zginęło 16 osób). Trwały represje: w mieście za pomoc UPA represjonowano kilkadziesiąt osób, kilka rodzin wywieziono. I zlikwidowano Kościół greckokatolicki.

Do ks. Nawolskiego podobno przyjechał sam Hawryił Kostelnyk - przewodniczący tzw. grupy inicjatywnej ds. zjednoczenia Kościoła greckokatolickiego z Cerkwią prawosławną. Namawiał go do przejścia na prawosławie. Od decyzji duchownego zależał los pięciorga dzieci po bracie, będących na jego utrzymaniu. Wzgląd na los ich i parafian - bo raczej nie lęk o własne bezpieczeństwo - sprawił, że Nawolski “podpisał" przejście na prawosławie.

Nie uchroniło go to przed szykanami: był wielokrotnie wzywany przez NKWD, bity, nakłaniany do donoszenia na parafian.

Dalej służył parafianom - tym rdzennym i przesiedlonym z Polski Ukraińcom (do Tłustego trafiło 90 ukraińskich rodzin z PRL), a także nielicznym Łacinnikom, wywodzącym się z rodzin mieszanych (np. w 1947 r. udzielał ślubu pani K.). Zesłańcom wysyłał paczki, przesiedlonym Ukraińcom w miarę skromnych możliwości udzielał pomocy materialnej.

Przejęcie władzy w ZSRR przez Nikitę Chruszczowa w 1953 r. paradoksalnie tłusteckiej cerkwi i księdzu przyniosło same kłopoty. Dr Ołeh Turij, dyrektor Instytutu Historii Cerkwi Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie mówi, że stalinizm “tylko" zabierał księży greckokatolickich, a za Chruszczowa zamykano cerkwie.

Pod koniec lat 50. cerkiew w Tłustem została zamknięta. Pod pretekstem, że grozi jej zawalenie. Ks. Nawolski, którego wcześniej pozbawiono plebanii, teraz został bez świątyni.

Ostatnie kilkanaście lat życia ksiądz mieszkał w domu rodziny Tokarów w Tłustem-wsi. Odprawiał Mszę, pomagał w gospodarstwie. Podobno - miał to rodzinie księdza powiedzieć “podziemny" bazylianin ks. Maksym Szepit’ka - przed śmiercią wrócił do macierzystego Kościoła greckokatolickiego. Wszystkich bratanków wyprowadził “na ludzi".

Umarł w 1965 r. Na pogrzeb przyszło całe Tłuste: grekokatolicy, prawosławni, Łacinnicy. Nawolski spoczął na miejskim cmentarzu. Jego kwatera jest dziś stale doglądana. Na grób przychodzą nie tylko grekokatolicy, ale i katolicy obrządku łacińskiego.

Dziś o wielowiekowej obecności w Tłustem Polaków i Żydów świadczą cmentarze.

Choć Niemcy dewastowali kirkut, spora jego część przetrwała.

W miejscu, gdzie pogrzebano tysiące ofiar masakry, stoi upamiętniający je pomnik.

Nie ma kogo spytać, kto wpadł na pomysł, by na cmentarzu żydowskim postawić pomnik upowcom.

Polska część nieczynnego cmentarza komunalnego tonie w chaszczach.

Z trzech świątyń w niezmienionej formie przetrwała tylko cerkiew greckokatolicka. Okaleczony rzymskokatolicki kościół doczekał się dnia, gdy po półwiecznej przerwie znów stał się świątynią. Tylko po synagodze nie ma śladu: na jej miejscu jest przystanek autobusowy.

Podobno tuż po przejściu frontu do ks. Nawolskiego przyszli ocaleni Żydzi, by mu podziękować. Później szybko odeszli do większych miast, bo w mniejszych było niebezpiecznie. Wśród Żydów z Tłustego, którzy przeżyli zagładę, była Ulka Sommer. Dzięki jej staraniom, w 1993 r. ks. Nawolski otrzymał tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.

Meandry pamięci

Rekonstruowanie ze skorup pamięci losu miejsc i ludzi nie jest proste. Pamięć zawodzi, kronikarze mogą się mylić, a nieuważni historycy błądzić.

Losy Tłustego i jego mieszkańców są tego dowodem. Berl Glik, autor szczegółowej relacji z dni zagłady, podał błędnie nazwisko ks. Nawolskiego. W jego opowieści ksiądz nazywa się Izwolski; pod takim nazwiskiem figuruje też w archiwum Yad Vashem. Rodzina księdza nigdy nie została poinformowana o nadaniu stryjowi tytułu Sprawiedliwego. Również Sobkowiak w zeznaniach o występowaniu ks. Nawolskiego w obronie Polaków mylnie podał jego nazwisko (Nawojski). Opracowujący relację Glika redaktorzy tomu “Życie i zagłada Żydów polskich" podkreślili, że duchowni w Tłustem, “zarówno ksiądz prawosławny, jak i katolicki nawoływali wiernych do unikania udziału w akcjach przeciwko ludności żydowskiej" (podkreślenie - BB), choć ks. Nawolski był grekokatolikiem. Wbrew temu, o czym była przekonana Maria Sołtysiuk, lekarz Baruch Milch przeżył zagładę, w masakrze zginął jego syn, a nie córka, zaś żonę lekarza prawdopodobnie wydał kilka tygodni później ukrywający ją chłop ukraiński. Milch przeżył i przetrwała jego wstrząsająca relacja, w której przewija się ks. Nawolski: “Tu i ówdzie zjawiały się pewne jednostki z inteligencji ukraińskiej, więcej oświecone, które trochę wstrzymywały tę dziką tłuszczę od zbrodniczych wystąpień, jak na przykład pop i dyrektor banku u nas w mieście".

A dzisiejsi ukraińscy mieszkańcy Tłustego? Dla nich ks. Antin Nawolski jest kimś wyjątkowym. Jednak w ich opowieściach o nim Żydzi i Polacy są niemal nieobecni. Z ich relacji nie sposób dowiedzieć się o dramatycznych lipcowych dniach 1941 r. Choć może w tym milczeniu nie ma nic zagadkowego: wszak większość uczestników wydarzeń nie żyje, a większość współczesnych mieszkańców osiadła tu po wojnie...

Gdyby nie relacja sprzed półwiecza Berla Glika; gdyby nie pamięć Ulki Sommer i zeznania Sobkowiaka, po historii ks. Nawolskiego nie zostałby żaden ślad.

Kiedy jednemu z lwowskich historyków opowiadam losy księdza, słyszę ni to pytanie ni to komentarz: “Dlaczego my nic nie wiemy o takich ludziach?".

Autorka dziękuje za pomoc Ołehowi Pawłyszynowi, Piotrowi Olijnykowi i Darii Tuczapskiej z mężem. W tekście wykorzystano m.in. prace: ks. Józef Anczarski, “Kronikarskie zapisy z lat cierpień i grozy w Małopolsce Wschodniej 1939-1946" (Kraków 1996); Baruch Milch “Testament" (Warszawa 2001); “Istoryczno-memuarnyj zbirnyk czortkiwśkoji okruhy" (Nowy Jork, Paryż, Sydney, Toronto 1974); Kost’ Pankiwśkyj “Wid derżawy do komitetu. Lito 1941 roku u Lwowi" (Nowy Jork-Toronto 1957); Jarosław Pawłyk “Istorija Towstoho" (Czortkiw 2000); “Polska-Ukraina: trudne pytania", t. 6 (Warszawa 2000); “Życie i zagłada Żydów polskich 1939-1945" (Warszawa 2003).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2004