Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Owe nastroje zgrabnie wykorzystali politycy, nie tyle atakując Trybunał, ile otwierając kolejny front walki, tym razem o zmianę Konstytucji. Czego pewnie nie da się uczynić, ale o czym będzie można długo i głośno dyskutować. Warto zadać pytanie istotniejsze - o potrzebę korporacyjnej formy wykonywania niektórych zawodów we współczesnym państwie. Jak widać to na przykładzie adwokatów, forma ta uwiera zarówno absolwentów studiów prawniczych, jak szukających pomocy prawnej. Konstytucja jest w tym zakresie nader lapidarna: przewiduje wyłącznie możliwość - nie obowiązek - tworzenia w drodze ustawy samorządów zawodowych. Wydaje się, że wyrok Trybunału wcale nie kończy sporu o swobodę dostępu do zawodu adwokata, lecz przenosi go na inną płaszczyznę. Dopóki wszakże nie będzie znane pełne uzasadnienie wydanego przez sąd konstytucyjny rozstrzygnięcia, trudno jest przedstawiać racje w tym sporze.
Jedno jest pewne - mimo wygranych wyborów parlamentarnych, twórcy tzw. ustawy adwokackiej przez pół roku nie usunęli mankamentów, które były oczywiste już w chwili głosowania nad ustawą w Sejmie poprzedniej kadencji. Adwokatura również nie przedstawiła propozycji zmian, stosując taktykę "wszystko albo nic" i na różne sposoby utrudniając stosowanie nowych regulacji. Trybunał rozpoznał zarzuty skierowane przeciwko ustawie w tempie iście ekspresowym (w porównaniu z przeciętną długością rozpoznawania spraw), nie dając przy tym szans na sprawdzenie, jak w praktyce wyglądałaby liberalizacja przesłanek dostępu do zawodu adwokata.
W najtrudniejszej sytuacji są ci, którzy kończąc studia prawnicze, za chwilę będą musieli decydować o swojej przyszłości. Dla nich wspomniane spory nie są tylko meczem, w którym właśnie doszło do zdobycia wyrównującej bramki.
Autor jest pracownikiem naukowym Katedry Prawa Karnego UJ.