Reklama wyzwalającej mocy

Opętani i duchowo zniewoleni potrafią wymęczyć egzorcystę wizytami albo telefonami. Tak wygląda codzienność naszej pracy – i jeśli ktoś nazywa to byciem celebrytą, to albo jest ignorantem, albo ma złą wolę, albo jedno i drugie.

27.08.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. A. Franceschi / IBERPRESS / REPORTER
/ Fot. A. Franceschi / IBERPRESS / REPORTER

Dobrze się stało, że „Tygodnik” (nr 33) pisze o egzorcyzmach, choć szkoda, że piórem osób, które mają niewiele do powiedzenia. Podejrzewam nawet, że owe rozmowy z „egzorcystami chcącymi zachować anonimowość” (łatwo się domyślić, że chodzi o jednego czy drugiego egzorcystę krakowskiego), to tylko przykrywka dla ich własnych opinii. Sam tytuł na okładce – „Egzorcyści celebryci” – obnaża rzeczywiste, choć ukryte intencje redakcji. Mam wrażenie, że nie chodzi wcale o dobro osób straszliwie cierpiących z powodu duchowego zniewolenia czy wręcz opętania, ale o władzę i popularność, o bycie celebrytą właśnie: teologowie, dziennikarze i psychologowie z zazdrością patrzą na tłumy przychodzące na spotkania z egzorcystami; tłumy, które ich samych nie chcą słuchać.

Pewnie są wśród egzorcystów jednostki, które chcą się poprzez swoją posługę wylansować, ale zarzucanie tego wszystkim albo większości jest tak idiotyczne, że nie warto z tym dyskutować. Nasza posługa tak obciąża psychicznie, wystawia na potężną walkę duchową i pokusy, a także dręczenia i zemstę demonów w różnej postaci, że trzeba by rzeczywiście być wielkim masochistą, by się przez nią lansować. Są tańsze sposoby.

Również motywy szukania pomocy u egzorcystów są pewnie różne: od nadziei znalezienia szybszej ulgi w cierpieniu, niż oferuje to psychologia czy kosztowne sesje u psychoterapeuty, aż po sytuacje, w których nikt poza egzorcystą pomóc nie może. Teoretyczne dywagacje teologów nikomu nie przynoszą ulgi w cierpieniu.

Być może część psychiatrów, psychologów i psychoterapeutów poczuła się zagrożona w swoim monopolu na pomaganie ludziom cierpiącym psychicznie i duchowo. Zupełnie niesłusznie. Jeśli zachowamy odpowiednie granice, bo o ich wyznaczenie przecież tu chodzi, znajdzie się miejsce i dla pomagających w sferze psychicznej, i dla pomagających w sferze duchowej. Sam jestem pewnie jednym z nielicznych w Polsce praktykujących psychoterapeutów i egzorcystów jednocześnie, więc widzę, że trzeba działać w obu porządkach.

OPĘTANI I CHORZY

Egzorcyzmy praktykowano od początku istnienia Kościoła, więc nie rozumiem, skąd bierze się tak wielki raban po przywróceniu tej praktyki. Złe duchy wypędzali Jezus (jak to opisują Ewangelie synoptyczne) i św. Paweł (co potwierdzają Dzieje Apostolskie), a teksty patrystyczne z II i III wieku świadczą o istnieniu posługi egzorcysty należącego do ordo exorcista­rum i ustanawianego przez lokalnego biskupa. I nie jest prawdą, że w Nowym Testamencie nie odróżniano choroby od opętania. Gdy Jezus uzdrawia, to zwraca się do chorej osoby (z wyjątkiem gorączki teściowej Piotra, bo wtedy rozkazał gorączce), a my czytamy najczęściej czasownik grecki therapeuo, natomiast gdy wyrzuca złe duchy, to mówi bezpośrednio do demona, a opisują to czasowniki exerchomai albo ekballein. Co ciekawe, egzorcystą w pierwszych wiekach Kościoła nie był wcale duchowny, ale osoba świecka, posiadająca charyzmat uwalniania, czyli taka, która skutecznie modliła się o uwolnienie braci i sióstr z mocy demonicznej.

Wiem oczywiście, że przez stulecia posługiwaliśmy się w Kościele antropologią arystotelesowsko-tomistyczną. Św. Tomasz z Akwinu zaadoptował na użytek chrześcijański naukę Arystotelesa, widząc w człowieku dwa elementy: ciało i duszę. Wszelkie problemy w przestrzeni duszy postrzegano więc jako problemy natury duchowej, czyli jako ataki demoniczne. Stąd też wszystkich przeżywających problemy w obrębie psyche uznawano za opętanych lub duchowo zniewolonych i egzorcyzmowano. Dość powiedzieć, że jeszcze w XIX i na początku XX w. zdarzało się, że egzorcyzmom poddawano osoby nadpobudliwe, które dziś jednoznacznie diagnozujemy jako dotknięte ADHD. Powstanie i rozwój nowożytnej psychologii i psychiatrii pokazały przekonująco, że część problemów psychicznych człowieka nie jest natury duchowej czy nadprzyrodzonej, ale psychicznej i naturalnej, i można je leczyć farmakologicznie lub psychoterapią. To ośmieszyło egzorcyzmy jako średniowieczny zabobon.

NIEWIARA W DIABŁA

Obawa, by nie kompromitować wiary Kościoła, była po części uzasadniona, ale zamiast podjąć głębsze rozeznanie, pozwoliliśmy się jako wierzący wypchnąć psychoanalizie z tej sfery. W konsekwencji po Soborze Watykańskim II wycofano się z posługi egzorcystycznej, ulegając propagandzie psychoanalityków, zwłaszcza ateistów i agnostyków. Freud i jego następcy odrzucali przecież istnienie Boga, szatana i złych duchów, a w konsekwencji również możliwość opętania czy duchowego zniewolenia, wyjaśniając duchowe problemy ludzi nerwicą.

Niewątpliwie musimy być wdzięczni współczesnym naukom humanistycznym, zwłaszcza psychologii i psychiatrii, które pomogły rozróżnić problemy natury psychicznej, w leczeniu których skuteczniejsza będzie farmakoterapia i psychoterapia, od problemów natury duchowej. Byłoby absurdem, gdybyśmy w Kościele zdobycze tych nauk odrzucili, a wszędzie widzieli działanie demonów. Jeśli jakikolwiek egzorcysta to czyni, przekracza swoje kompetencje.

Pozostaje jednak pytanie kluczowe: czy psychologia i psychiatria wyjaśniają wszystkie trudności człowieka? Czy, o ile wcześniej popełniano błąd, postrzegając wszelkie problemy natury psychiczno-duchowej jako skutek działania demonów, to teraz nie redukuje się problemów duchowych do poziomu zaburzeń psychicznych? Dla wierzących psychologów, psychiatrów i psychoterapeutów zasadnicza kwestia to przyjmowanie nauczania Kościoła co do istnienia nie tylko Boga, ale też Szatana i demonów oraz możliwości zniewolenia przez nie człowieka, zwierzęcia lub miejsca. Całe nauczanie Kościoła aż po ostatni Katechizm jest w tym względzie wystarczająco jasne: kto je odrzuca, stawia się poza Kościołem.

Nie wiem, jakich teologów pytał o opinię w tej sprawie cytowany przez „TP” prof. Bogdan de Barbaro (którego cenię i na którego opracowaniach uczyłem się i nadal uczę psychoterapii), ale totalne odrzucanie możliwości opętania jest teologicznie błędne. Natomiast wątpliwości czy wręcz wykluczenie opętania w konkretnym przypadku jest dopuszczalne, a czasem wręcz konieczne.

TRAFIĆ Z DIAGNOZĄ

Kluczową bowiem kwestią w skutecznej pomocy cierpiącym jest trafna diagnoza. Błędem w sztuce jest egzorcyzmowanie osób zaburzonych psychicznie, ale takim samym błędem w sztuce jest leczenie farmakologiczne albo psychoterapia osób zniewolonych duchowo lub opętanych.

Brak właściwej diagnozy i rozeznania duchowego prowadzi do tego, że część pacjentów oddziałów psychiatrycznych to raczej ludzie zniewoleni duchowo niż zaburzeni psychicznie, nawet jeśli zewnętrzne objawy wskazują na te ostatnie. Tacy ludzie są latami „faszerowani prochami” i jakoś nie słychać głosów oburzenia. Podam dwa przykłady z mojego doświadczenia.

Na fali popularności egzorcyzmów zgłosił się do mnie pewien mężczyzna, który był wyraźnie zaburzony psychicznie. Od lat leczył się psychiatrycznie, wolałby jednak być opętany, bo łudził się, że egzorcyzm mógłby mu szybciej pomóc. Na moje stwierdzenie, iż nie jest opętany, powinien słuchać zaleceń psychiatry i nadal przyjmować lekarstwa, odpowiedział, że ma w sobie takiego demona, który ukrywa się nawet przed egzorcystami.

Drugi przykład: pewien człowiek był przez kilkanaście lat bezskutecznie leczony psychiatrycznie, a wystarczyła modlitwa o uwolnienie (nawet nie egzorcyzm), aby przynieść ulgę w cierpieniu i znaczącą poprawę jego stanu zdrowia. O ile zresztą błędna diagnoza egzorcysty i modlitwa nad osobą zaburzoną psychicznie bywa co najwyżej nieskuteczna i pokazuje, że przyczyna problemów leży gdzie indziej, o tyle błędna diagnoza psychiatryczna i długoletnia farmakoterapia niszczą ciało człowieka. A że psychiatrzy i psychologowie nie mają narzędzi do diagnozowania zniewoleń duchowych i opętań, potrzebna jest ich współpraca z egzorcystami.

EGZORCYZM TO OSTATECZNOŚĆ

W przypadku działania złych duchów mówimy o trzech obszarach ich oddziaływania na człowieka: poprzez pokusy, czyli zwykłe działanie, na które narażeni są wszyscy ludzie; poprzez opresję (opressio) lub obsesję demoniczną ­(obssessio daemonica), czyli bardziej intensywne oddziaływanie złych duchów aż po zniewolenie jakiejś sfery, które pozostają jednak nadal na zewnątrz ciała, albo oddziaływanie na jakieś miejsca; poprzez opętanie demoniczne (posessio daemonica), czyli stan, kiedy zły duch wchodzi w ciało człowieka.

Jeśli chodzi o pomoc, to egzorcyzm – jak poleca nowy „Rytuał” – można podjąć tylko wtedy, gdy egzorcysta ma moralną pewność, że ma do czynienia z opętaniem. Nie można mylić modlitwy o uwolnienie, którą może podjąć każdy kapłan, z egzorcyzmem zarezerwowanym tylko dla egzorcystów, czyli duchownych ustanowionych przez biskupa miejsca. Nie każda modlitwa egzorcysty jest egzorcyzmem: to ważne, żeby nie było błędnego wrażenia, że tylko egzorcyści jako uprzywilejowana kasta mogą się modlić o uwolnienie, a liczba opętanych dramatycznie wzrosła.

CZYM NAPRAWDĘ JEST JOGA

Pamiętam, jak podczas jednego z egzorcyzmów osoba opętana spadła z krzesła i na podłodze przyjęła pozycję tzw. „kwiatu lotosu” albo inne pozycje znane z jogi. Zacząłem się wtedy zastanawiać, czym ta joga tak naprawdę jest, bo wygląda na to, że nie tylko zwykłą techniką relaksacyjną. Przecież po zwykłych ćwiczeniach na sali gimnastycznej nikt nie będzie zniewolony. Stąd ostrzeżenia ze strony egzorcystów, żeby ludzie nie pakowali się w niebezpieczne praktyki okultystyczne, których wymiaru do końca nie znają.

Jeśli mówimy o wzroście liczby osób potrzebujących pomocy egzorcystów, to nie mamy na myśli tych, którzy są zaburzeni psychicznie i zgłaszają się po taką pomoc (choć ona też wzrosła). Chodzi o przypadki osób, które rozeznano jako opętane i modlitwa egzorcyzmem to potwierdziła. Tu wzrost nie jest aż tak znaczący, jak się przypuszcza. Aby opętanie miało miejsce, potrzebna jest w jakiejś formie decyzja przyzwolenia ze strony wolnej woli człowieka.

Z mojego doświadczenia wynika, że najwięcej jest przypadków zniewolenia duchowego, czyli owej opresji i obsesji demonicznej: ataków demonicznych, na które człowiek wystawia się nieroztropnie właśnie przez takie rzeczy jak joga, medytacja transcendentalna, otwieranie czakramów, metoda leczenia Reiki i wiele innych.

CODZIENNOŚĆ EGZORCYSTY

Jeśli ktoś nie przyjmuje ostrzeżeń i na własne życzenie chce cierpieć, to jego sprawa, tylko niech potem nie zawraca nam głowy. Liczba egzorcystów wzrosła w polskich diecezjach nie dlatego, że wzrosła liczba opętanych, ale dlatego, że każdy z nas ma masę innych obowiązków, np. jako proboszcz czy wykładowca. Dlatego w naszej diecezji poprosiliśmy ks. bp. Piotra Liberę o mianowanie większej liczby egzorcystów, i to w różnych rejonach diecezji, aby ludzie mieli łatwiejszy do nich dostęp, a sami egzorcyści nie byli nadmiernie obciążeni, co wyśmiewał na łamach „TP” ks. Jacek Prusak, sugerując, że wypędzanie demonów stało się głównym nurtem duszpasterstwa. A przecież opętani i duchowo zniewoleni, gdy bardzo cierpią, potrafią wymęczyć kilkoma telefonami dziennie aż po późny wieczór, albo częstymi wizytami.

Tak wygląda codzienność pracy egzorcysty – jeśli ktoś to nazywa byciem celebrytą, to albo jest ignorantem, albo ma złą wolę, albo jedno i drugie. Wielu egzorcystów po cichu myśli, jak się z tej posługi wykręcić albo już się wykręciło.

Zakończę więc prośbą: przestańcie kopać egzorcystów, lecz pomóżcie im pełnić najtrudniejszą posługę w Kościele, posługę miłosierdzia wobec cierpiących braci i sióstr. Wyrzucanie złych duchów mocą swojego imienia nakazał przecież uczniom Jezus. Wszyscy egzorcyści zgodzą się, że modlitwa o uwolnienie i egzorcyzm potwierdzają potężną moc Chrystusa, która wyzwala i jest kolejnym ważnym znakiem wiarygodności chrześcijaństwa w pogańskim świecie, tak jak była w pierwszych wiekach Kościoła.


Ks. dr hab. LESZEK MISIARCZYK jest patrologiem, profesorem UKSW, psychoterapeutą i egzorcystą diecezji płockiej.


O gwałtownym wzroście liczby egzorcystów w Polsce pisaliśmy w 33. numerze "TP". Czytaj na powszech.net/egzorcysci. W internecie publikujemy też odpowiedź ks. Jacka Prusaka na tekst Tomasza Terlikowskiego z tygodnika "Do Rzeczy".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2013