Recesje i depresje

Prof. Zbigniew Nęcki, psycholog z Instytutu Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego: Coraz częściej słyszy się o samobójstwach z powodów finansowych. Społeczeństwo reprezentuje wyższy poziom intelektualny, ale emocjonalnie ma się gorzej. Rozmawiali Anna Grzegorek i Przemysław Wilczyński

04.11.2008

Czyta się kilka minut

Anna Grzegorek, Przemysław Wilczyński: Boi się Pan o swoje pieniądze?

Zbigniew Nęcki:Tak, a moja życiowa partnerka jeszcze bardziej. Mieliśmy nawet na ten temat kilka ożywionych dyskusji. My jakoś daliśmy sobie radę - przerzuciliśmy się na stabilne fundusze. Ale reakcje są różne. Moja żona, poza reakcjami racjonalnymi, wierzy w astrologię, w magiczne myślenie. To czasem pomaga. Nie jestem przygotowany na egzamin, ale założę krawat na szczęście. Chuchamy, dmuchamy, wierzymy w czarnego kota. Poza tym uciekamy się do "spontanicznych" autorytetów: sąsiadów, znajomych.

Dlaczego kryzysu boją się nawet ci, którzy nic nie mają? Histeria?

Bardziej od straty boimy się złej albo niepewnej przyszłości. Nawet jak ktoś nie ma nic, oczekuje lepszych czasów. A tu trudno się ich spodziewać. Poza tym, jak ktoś nie ma prawie nic, ma, wbrew pozorom, więcej do stracenia. Wczoraj rozmawiałem z emerytką, narzekała na podwyżkę ceny jednego produktu o złotówkę. Ja mówię: a co to jest złotówka? A ona na to, że w skali miesiąca to już trzydzieści złotych. Dla niej taka kwota to bardzo dużo. Jak jest głód, to gruby schudnie, ale chudy w tym czasie może umrzeć.

Właściwie pierwsze pytanie w tej rozmowie powinno brzmieć: czy powinniśmy w ogóle o tym rozmawiać? Bo przecież kryzys to nie tylko finansowy krach. Kryzys w pewnym sensie stwarzamy sami, rozmawiając o nim. Może więc powinno się milczeć?

Faktem jest, że media przyczyniły się do nakręcenia kryzysu. A czasem wilk jest znacznie mniej groźny, niż się go przedstawia. Dobrze, że o kryzysie mówimy, ale powinniśmy to robić w ramach pozytywnych przekazów. Najtrudniejsze w rozmowie o kryzysie jest pogodzenie się z niepewnością, z niemożnością przewidzenia zachowań banków, które w kapitalizmie uchodzi za synonim przewidywalności i stabilności. Jeśli dodać do tego bujną wyobraźnię, przetworzenie zagrożenia na katastroficzne wizje, mamy kłopot. Człowiek skłonny do odczuwania lęku, a takich ludzi jest przecież coraz więcej, wszędzie widzi zagrożenie. Kiedyś zwiedzałem katedrę szczecińską. Przede mną siedziały dwie starsze panie. I nagle, obie w tym samym momencie, jakby się dogadały, zerknęły kątem oka i, pewnie odruchowo, chwyciły energicznie za płaszczyki i torebki. Nasza społeczna panika w czasie finansowego kryzysu przypomina mi właśnie tę scenę z katedry.

W słynnej do dziś, nadanej 70 lat temu amerykańskiej audycji radiowej Orsona Wellesa wyemitowano słuchowisko będące adaptacją powieści H. G. Wellsa "Wojna światów". Słuchacze CBS Radio dowiedzieli się z powieści o niezidentyfikowanym obiekcie, który uderzył z niesłychaną siłą w jedną z farm w New Jersey, oraz o Marsjanach, którzy rozpoczęli dzieło eksterminacji Ziemian. Audycja wywołała panikę: Amerykanie wydzwaniali na posterunki policji, niektórzy w popłochu porzucali domy. Jaka jest granica histerii?

Jak widać, nie ma granicy. Ta panika znana jest z bitew, wojen. Panika zawsze daje jeden efekt: przegraną, a manifestować się może na dwa całkowicie skrajne sposoby: albo bagatelizowaniem, lekceważeniem, albo stanami nerwowymi. Człowiek pragnie przede wszystkim jednego: poczucia kontroli. Sytuacja kryzysu tę kontrolę odbiera. Kontrolować to rozumieć i mieć wpływ. Tutaj nie ma ani jednego, ani drugiego. Jak jest powódź, kataklizm, to jest lepiej, bo rozumiemy mechanizm tych katastrof. Potrafimy się nawet bronić przed wrogimi wojskami.

Wszelkiego rodzaju kryzysy niosą za sobą jeszcze jedno zagrożenie: że do władzy w kraju objętym kryzysem dojdą populiści, z łatwymi i zręcznie medialnie podanymi receptami na uzdrowienie sytuacji. Czy Polska po 20 latach funkcjonowania demokracji ma nadal potencjał na "lepperyzm"?

Erich Fromm pisał, że wolność nie jest dla człowieka wartością absolutną. W polskim społeczeństwie nadal tkwi ów potencjał na ucieczkę pod skrzydła populizmu. Mimo dwudziestu lat demokracji, która, wydawałoby się, sprzyja stabilizacji i większej dojrzałości.

Czy jako społeczeństwo - coraz lepiej wyedukowane i korzystające z dobrodziejstw coraz bardziej zaawansowanej technologii - jesteśmy bardziej odporni na kryzysy?

Mam na ten temat raczej czarne myśli. Przeciwnie, coraz częściej słyszy się o samobójstwach z powodów finansowych, samobójstwach, które są przejawem kompletnej rezygnacji z przyszłości. Mamy rzeczywiście w społeczeństwie coraz wyższy poziom intelektualny, rewolucję technologiczną, ale emocjonalnie wcale nie jest lepiej, a może nawet gorzej. Plusem jest to, że jesteśmy bardziej niż kiedyś chronieni przez cywilizację, instytucje, państwo. Ale też - i to jest raczej powód do pesymizmu - częściej niż kiedyś jesteśmy skłonni budować swoje poczucie bezpieczeństwa i status społeczny na pieniądzu.

Jeśli więc bank, będący synonimem przewidywalności, nawala, to w co powinien, w obliczu niepewności, wierzyć człowiek w XXI wieku?

W rozum. Rada jest prosta: zobacz, co ci naprawdę grozi. W przypadku Polski to niewiele: jakaś podwyżka, nieduży wzrost kosztów życia. Warto udać się też do doradcy finansowego. Nie słuchać sąsiadów i znajomych, bo to jest właśnie nakręcanie spirali niepewności. Myślę, że ten kryzys można w pewnym sensie uznać za całkiem dobrą lekcję. On nam przypomniał o czymś, o czym na co dzień zapominamy: że banki, lokaty, procenty to w gruncie rzeczy coś bardzo chwiejnego. Że skoro kryzys atakuje naszych bogów, naruszając jednocześnie cały system społecznego zaufania, to warto nasze dobre samopoczucie budować na czymś więcej niż tylko na "bankowych produktach". Jeśli w naszym życiu greens rule ("zielone" rządzą), to nie ma rady: będzie depresja, nerwica i moczenie nocne. Ale tak nie musi być.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2008