Raj utracony

Nie zmienimy niesprawiedliwych mechanizmów świata. Ale możemy być pewni, że jeśli jednego z tych ubogich nakarmimy, odziejemy lub pod dach przygarniemy, to samego Chrystusa nakarmimy, odziejemy i ugościmy.

10.03.2014

Czyta się kilka minut

Wioska Urubichá w Boliwii / Fot. O. Kasper Mariusz Kaproń
Wioska Urubichá w Boliwii / Fot. O. Kasper Mariusz Kaproń

Staję na progu waszego domu, by powiedzieć Wam...” – tymi bezpośrednimi słowami papież Franciszek rozpoczął swój ostatni list skierowany do rodzin. Ośmielony tą papieską prostolinijnością, także i ja w podobny sposób pragnę zwrócić się do Was, Drodzy Przyjaciele. Oto staję na progu waszego domu, jako brat mniejszy prosząc o jałmużnę, nie dla siebie, ale dla tych, których Pan powierzył mi i którzy nieustannie przypominają mi ewangeliczną prawdę o tym, że do ludzi prostych i ubogich w pierwszym rzędzie należy Królestwo Niebieskie.

Być może przyzwyczaiłem już Was do tego, że w moich przekazach z dalekiej Boliwii koncentruję się głównie na pięknie tego zakątka świata. Pisanym słowem lub ujęciem fotograficznej migawki opisuję piękno ludzi i krajobrazu. Przekazuję informacje o wielkiej gościnności i spontaniczności Indian Guarayos. Poprzez zdjęcia zamieszczane na Facebooku ukazuję ich radość życia, uśmiech, bogactwo tradycji i kultury. Piszę o ich naturalnym zamiłowaniu do muzyki, które do perfekcji zostało dopracowane dzięki pracy misjonarzy i które jest kultywowane przez działający na terenie mojej wioski Instytut Muzyki i Rękodzieła Artystycznego. Opisuję ich pobożność, ich wielką miłość do Boga i – chyba jeszcze silniejszą – do Matki Najświętszej. Odwiedzający mnie goście dostrzegają magię tego miejsca: „Nad wodą zachwycają ogromne, kolorowe motyle. Wieczorem w przykościelnym ogrodzie fruwają świetliki. Nic więc dziwnego, że nasz fotoreporter skojarzył żartobliwie nazwę Guarayos z »gwarem raju«” – można było przeczytać w jednym z ubiegłorocznych numerów „Gościa Niedzielnego”.

Tym razem napiszę jednak o nędzy tej najuboższej prowincji najuboższego kraju Ameryki Łacińskiej. Zdaję sobie sprawę, że nie trzeba wyruszać za Ocean, aby znaleźć ubogich i potrzebujących; przecież wiele osób w Polsce cierpi wskutek ubóstwa. Nie chcę także wskazywać na skalę politycznych i ekonomicznych powiązań, które sprawiają, że ubodzy są coraz bardziej ubodzy, gdy tymczasem ludzie bogaci bogacą się jeszcze bardziej. Nie zmienimy świata i nie w naszej mocy zmienić cały ten system, jednakże możemy być pewni, że jeśli jednego z tych ubogich nakarmimy, odziejemy lub pod dach przygarniemy, to tym samym samego Chrystusa nakarmimy, odziejemy i ugościmy: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt 25, 40).

VANESY NIE STAĆ NA NAUKĘ

W tegorocznym orędziu na Wielki Post papież Franciszek pisze o trzech rodzajach nędzy: materialnej, moralnej i duchowej. „Nędza materialna – pisze papież – to ta, którą potocznie nazywa się biedą, i która dotyka osoby żyjące w warunkach niegodnych ludzkich istot, pozbawione podstawowych praw i dóbr pierwszej potrzeby, takich jak żywność, woda, higiena, praca, szanse na rozwój i postęp kulturowy”. Czytając te słowa, staje mi przed oczyma 10-letni Roland i 7-letnia Cristina, którzy kilka dni temu zapukali do moich drzwi, prosząc o coś do jedzenia. Ich ojciec zachorował, nie może iść do pracy, od kilku dni żyją wyłącznie dzięki pomocy sąsiadów. Znam dość dobrze tę rodzinę: 15-letnia Vanesa, najstarsza z sześciorga rodzeństwa, aktywnie działa w młodzieżowych grupach parafialnych. Juanito, 13-letni organista, często przygrywa na organach w czasie Mszy św. dla dzieci i młodzieży. Wspomniany Roland jest ministrantem w parafii. Cristina potrafi oczarować swoim dziecięcym spojrzeniem i uśmiechem. I jeszcze Manuel i David; wszyscy oni wraz z rodzicami i chorym dziadkiem żyją w szałasie z palmowych liści. Jedna rodzina, a ile podobnych w mojej wiosce.

Odwiedziłem ich w domu. Pomimo tego, że wzrok mój przywykł już do obrazów nędzy, to jednak nadal w takich sytuacjach trudno mi pogodzić się z własną bezradnością. W dachu liczne prześwity pozatykane kawałkami folii. Nie chroni to jednak przed tym, aby woda w trwającej właśnie porze deszczowej obficie kapała do wnętrza. W jednym niewielkim pomieszczeniu śpi cała rodzina. Tam też dzieciaki odrabiają lekcje. Ojciec pracuje w miejscowym tartaku, gdzie zarabia równowartość 10 dolarów dziennie. To jedyny przychód tej 9-osobowej rodziny (1 USD dziennie na osobę w kraju, gdzie koszty utrzymania porównywalne są z Polską). Teraz, gdy jest chory, nie może liczyć na jakikolwiek zasiłek chorobowy. Tak więc rodzina pozbawiona została środków do życia. W paczce przyniosłem trochę ryżu, cukru, makaronu. Może wystarczy na kilka dni. Z funduszy, które otrzymuję od dobrodziejów, kupiłem dzieciom zeszyty i inne najpotrzebniejsze rzeczy do szkoły (jest początek roku szkolnego). Cóż to jednak znaczy w obliczu potrzeb? Najstarsze, Vanesa i Juanito, marzą o tym, aby uczyć się i zdobyć jakiś zawód. Gdzie jednak zdobyć środki, aby dzieciom z podobnych rodzin zagwarantować stypendia?

NAJWYŻSZY WSKAŹNIK AIDS

Odnosząc się do nędzy materialnej, papież pisze: „W obliczu takiej nędzy Kościół spieszy ze swoją posługą, ze swoją diakonią, by zaspokajać potrzeby i leczyć rany oszpecające oblicze ludzkości. W ubogich i w ostatnich widzimy bowiem oblicze Chrystusa; miłując ubogich i pomagając im, miłujemy Chrystusa i Jemu służymy. Trzeba zatem, aby ludzkie sumienia nawróciły się na drogę sprawiedliwości, równości, powściągliwości i dzielenia się dobrami”.

W swoim orędziu na Wielki Post papież pisze także o nędzy moralnej. To ona „czyni człowieka niewolnikiem nałogu i grzechu. Ileż rodzin żyje w udręce, bo niektórzy ich członkowie – często młodzi – popadli w niewolę alkoholu, narkotyków, hazardu czy pornografii!”.

W mojej małej, bo liczącej zaledwie 5 tys. mieszkańców miejscowości w ciągu ostatnich dwóch lat zdiagnozowano 32 przypadki zachorowań na AIDS. Biorąc pod uwagę, że według wskaźników Południowoamerykańskiej Organizacji Zdrowia na każdy wykryty przypadek zachorowań istnieje 10 osób zarażonych wirusem i niezdiagnozowanych, należy przyjąć, że chorych lub zarażonych wirusem HIV jest już ponad 300 osób. Jest to najwyższy wskaźnik nie tylko w całej Boliwii, ale i w całej Ameryce Łacińskiej.

Wśród tych wspomnianych przypadków chorych na AIDS przeważają ludzie młodzi, w wieku od 15. do 28. roku życia (21 przypadków). Dwa przypadki dotyczą dzieci poniżej 5. roku życia. W ubiegłym roku na skutek AIDS – jak podają oficjalne dane – zmarły cztery osoby (trzech mężczyzn między 20. a 40. rokiem życia i jedna kobieta w wieku 24 lat).

Oczywiście do największej liczby zarażeń wirusem HIV dochodzi poprzez kontakty seksualne. Na tak wysoką liczbę chorych na AIDS ma wpływ dość spora grupa osób homoseksualnych i biseksualnych. Można bardzo łatwo potępiać tych ludzi i mówić, że sami są sobie winni i że płacą cenę swego niemoralnego stylu życia. Papież Franciszek jednakże słusznie zauważa: „Iluż ludzi zagubiło sens życia, pozbawionych zostało perspektyw na przyszłość, utraciło nadzieję! I iluż ludzi zostało wepchniętych w taką nędzę przez niesprawiedliwość społeczną, przez brak pracy, odbierający godność, jaką cieszy się żywiciel rodziny, przez brak równości w zakresie prawa do wykształcenia i do ochrony zdrowia. Takie przypadki nędzy moralnej można słusznie nazwać zaczątkiem samobójstwa”.

OFIARY ZWARIOWANEGO ŚWIATA

Patrzę na twarze moich młodych parafian – wiem, że niektórzy z nich żyją z wyrokiem śmierci. O wielu wiem, że są homoseksualistami. Znam przypadki młodych dziewczyn, nawet 13-letnich dziewczynek, które oddają swe ciało nawet za 10 bolivianos (ok. 1,5 USD). Często rodzice przyzwalają na prostytuowanie się własnych córek, traktując to jako ich skromny wkład do domowego budżetu. Być może niektórych mogłaby zgorszyć kokieteryjność tutejszych młodych dziewczyn, ich prowokujący sposób ubierania się. Co poniektórzy mogliby zarzucić nam, duszpasterzom, zbyt daleko idącą pobłażliwość i to, że za słabo przeciwstawiamy się seksualnym wynaturzeniom. Trudno jest mi jednak potępiać tych młodych ludzi. Widzę w nich przede wszystkim ofiary dzisiejszego zwariowanego świata.

Cała ta moralna nędza to prosta konsekwencja wielkiego problemu, jakim jest dezintegracja struktur życia rodzinnego najczęściej spowodowana wielką falą migracji. Średnia wieku w mojej parafii nie przekracza 18 lat; rodzice wyemigrowali do miasta, do dalekiej Hiszpanii, do Stanów Zjednoczonych. I właśnie brak więzi, rodzinnego ciepła i oparcia w domu to główna przyczyna zjawisk takich jak narkomania, alkoholizm, AIDS, duża liczba aborcji.

Łatwo tutaj dostrzec łańcuch zazębiających się zjawisk: ubóstwo materialne zmusza do emigracji, emigracja niszczy rodziny i największą cenę płacą za to najsłabsi, czyli dzieci i młodzież. Do tego brak więzi rodzinnych, naturalnego oparcia w domu, powoduje, że dzieci wchodzące w młodzieńcze życie, poszukując ciepła i czułości, łatwo mogą stać się ofiarą własnej łatwowierności lub czyjejś bezwzględności.

Franciszek w orędziu przypomina, że „nędza moralna, prowadząca także do ruiny ekonomicznej, wiąże się zawsze z nędzą duchową, która nas dotyka, gdy oddalamy się od Boga i odrzucamy Jego miłość”. Dlatego tak ważna jest ewangelizacja. „Ewangelia to prawdziwe lekarstwo na nędzę duchową: zadaniem chrześcijanina jest głosić we wszystkich środowiskach wyzwalające orędzie o tym, że popełnione zło może zostać wybaczone, że Bóg jest większy od naszego grzechu i kocha nas za darmo i zawsze, że zostaliśmy stworzeni dla komunii i dla życia wiecznego. Bóg wzywa nas, byśmy byli radosnymi głosicielami tej nowiny o miłosierdziu i nadziei!”. Naszym podstawowym zadaniem jest głosić Chrystusa, dlatego też Kościoła nie można sprowadzić do jakiejś dobroczynnej organizacji humanitarnej.

Jednakże „wiara – przypomina św. Jakub – jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie. Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: »Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!« – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda?” (Jk 2, 15-17). Papież Benedykt XVI trafnie zauważył, że Kościół nie rozwija się poprzez prozelityzm. Wzrasta przez przyciąganie, a tym, co pociąga, jest świadectwo. A św. Franciszek dopowiada: „nieustannie głoście Ewangelię, a gdyby to było konieczne, to także słowami”.


W IMIENIU GUARAYOS

Dlatego też staję teraz na progu Waszego domu i proszę w imieniu moich Guarayos. Może wspólnie, dzięki strukturom naszego franciszkańskiego sekretariatu misyjnego prowincji Matki Bożej Anielskiej w Krakowie uda nam się wypracować sposoby pomocy najuboższym i najbardziej potrzebującym.

Być może uda się zorganizować system stypendialny, aby umożliwić naukę młodzieży będącej w trudnej sytuacji ekonomicznej. Jako proboszczowi tej parafii marzy mi się stworzenie centrum pastoralnego, gdzie młodzi mogliby bezpiecznie spędzać czas. Byłaby to przestrzeń modlitwy, nauki i zabawy w gronie rówieśników pod okiem duszpasterzy i wychowawców. Wiadomo przecież, że o wiele lepiej jest zapobiegać, niż leczyć. Odpowiednie zaplecze już istnieje, konieczne jest tylko odpowiednie jego zaadaptowanie. Stara stolarnia mogłaby wspaniale spełniać rolę dużego salonu spotkań i zabawy, a magazyn drewna mógłby w przyszłości pełnić rolę sali kinowej. Na zewnątrz mogłoby powstać boisko do siatkówki. Mamy już siatkę, stół pingpongowy, kilka piłek... Oczywiście potrzebne są środki ekonomiczne, aby zrealizować projekt.

Moi Guarayos przychodzą wraz ze mną do Waszych domów i proszą o pomoc. Ich głos to milczący krzyk rozpaczy, który wznosi się aż do Boga. Nie dopuśćmy do tego, abyśmy stali się nieczuli na to wołanie. Prośmy Pana o łaskę płaczu nad okrucieństwem, jakie jest w świecie, ale także i nad naszą obojętnością. Nie zmienimy świata, ale możemy nakarmić jednego głodnego, odziać jednego nagiego, przyjąć jednego przybysza. A w każdym z nich jest sam Chrystus.


Wideorekolekcje o. Kapronia oglądaj na tygodnik.onet.pl/wielki-post-2014


POMÓŻMY POTRZEBUJĄCYM!

O. Kasper Mariusz Kaproń, franciszkanin, pochodzi z Krakowa.

Proboszczem Urubichá (miejscowości znajdującej się w boliwijskiej części Puszczy Amazońskiej) został w listopadzie 2012 r.

Wcześniej studiował liturgikę w Rzymie. Od roku jest naszym współpracownikiem.

Na stronie www.tygodnik.onet.pl publikujemy prowadzone przez niego wideorekolekcje wielkopostne.

Parafię Urubichá można wspomóc, wpłacając na konto Sekretariatu Misyjnego Zakonu Braci Mniejszych

(ul. Ojcowska 1, 31–344 Kraków): 04 1020 2892 0000 5102 0016 8435 z dopiskiem „Boliwia”.

Bardzo zachęcamy do hojności!

Redakcja

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2014