Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jego przemówienie stało się symbolem optymizmu, który zapanował wówczas w (prawie) całej Europie Środkowej i Wschodniej, na fali rozpadu komunizmu i ZSRR. Później, w kolejnych latach, co jakiś czas okazywało się jednak, że transformacja od dyktatury do demokracji nie jest czymś automatycznym – i o ile Europa Środkowa sobie z tym radziła, o tyle dalej na wschód rzecz wyglądała już zgoła inaczej. O ile kilka lat temu przez chwilę wydawało się, że za sprawą „kolorowych rewolucji” Europę Wschodnią ogarnie kolejna fala demokratyzacji – o tyle teraz czas na ostateczne otrzeźwienie.
Fatalny był zwłaszcza rok 2011 – do takiego wniosku doszedł amerykański instytut Freedom House w swym najnowszym studium z cyklu „Nations in Transit” (od rozpadu ZSRR raporty takie ukazują się co roku, a ich przedmiotem jest stan procesów demokratyzacyjnych w 29 krajach Europy i Eurazji). Smutna konstatacja na temat ubiegłego roku brzmi: w 10 krajach demokratyzacja jest w stagnacji, w kolejnych 11 nastąpił regres. Obserwowane zjawisko Freedom House nazywa „putinizacją”, tj. ograniczaniem osobistych wolności, za negatywnym przykładem Rosji. W rankingu tym swoje notowania poprawiło więc tylko niewiele państw, jak Polska czy Łotwa. Freedom House z niepokojem obserwuje sytuację na Węgrzech pod rządami Viktora Orbána. Albania czy Kosowo spadły do statusu „reżimów quasi-autorytarnych”. Ukraina pod rządami Janukowycza zmierza w kierunku państwa policyjnego. Najniższą kategorię – „utrwalonego reżimu autorytarnego” – przyznano Rosji, Białorusi, Azerbejdżanowi czy Kazachstanowi; wszędzie tam „system Putina” ma się świetnie.
Co nie przeszkadza, niestety, wielu prominentnym postaciom z Europy Zachodniej wysyłać na Wschód fałszywe sygnały. Fakt, że były kanclerz Gerhard Schröder od wielu lat pozostaje na służbie putinowskiego Gazpromu, oburza wielu także w Niemczech. Teraz dołączył do niego dawny gwiazdor niemieckiego futbolu: „Cesarz” Franz Beckenbauer ma oficjalnie lobbować na rzecz przyznania Rosji organizacji mistrzostw świata w piłce nożnej w 2018 r.
Pecunia non olet, mawiali starożytni. Nieprawda. Czasem pieniądz cuchnie.