Przez kulturę do zadowolenia

Inżynier, który chodzi do teatru, jest bardziej kreatywny.

23.04.2012

Czyta się kilka minut

ANDRZEJ FRANASZEK, PIOTR MUCHARSKI: 10 maja w Brukseli Wrocław zostanie oficjalnie ogłoszony Europejską Stolicą Kultury na rok 2016. Tytuły tytułami, ale jakie miasto, zdaniem Pana Prezydenta, jest faktyczną stolicą kultury europejskiej? RAFAŁ DUTKIEWICZ: Gdybym miał wymienić czołówkę kulturalnych metropolii europejskich, wspomniałbym naturalnie Londyn i Paryż, ale zaraz dołożyłbym Rzym, który kocham najbardziej. Myślę również, że niezwykle ciekawy i żywy staje się Berlin. Leszek Długosz wyśpiewał kiedyś jeden z najpiękniejszych wierszy Tuwima: „Berlin 1913”. Dzisiejszy Berlin przewyższa gęstością tamto miasto. O czym opowiadając, nie dotykam ani prawdziwej treści wiersza, ani też losów Berlina. Najbliższa Wrocławowi jest jednak Barcelona, rosnąca w siłę nie tylko dzięki śródziemnomorskiemu położeniu, ale także dzięki autonomicznym ambicjom i kupieckiej zaradności Katalończyków, którzy zresztą – co dla nas brzmi paradoksalnie – są w Hiszpanii nazywani „Polakos”. Barcelonie pomogły wydarzenia, których my, niestety, nadal nie doceniamy, a więc organizacja wielkich międzynarodowych imprez – Olimpiady, Expo – skupiających na mieście uwagę i przynoszących skok infrastrukturalny. Oczywiście nie jesteśmy i długo jeszcze nie będziemy w tej lidze, co Berlin, Paryż, Londyn albo Rzym. Perspektywicznie myśląc, możemy jednak zbliżyć się do Barcelony. Wszystko, co jako prezydent Wrocławia staram się robić, jest właśnie próbą nadania naszemu miastu takiego statusu. I uważam, że jednym z motorów napędzających miasto powinna być kultura właśnie. Bo przecież każde miasto jako takie jest wytworem kultury. W Polsce europejski potencjał rozwojowy mają na pewno Warszawa, Kraków, Trójmiasto, Wrocław, może Poznań... Przy czym tzw. unikalne wyznaczniki naszego miasta są bardziej skomplikowane niż Warszawy – stolicy kraju, czy Krakowa – miasta Papieża... Na czym Wrocław chce budować atrakcyjność, jeżeli nie można jej zbudować za pomocą jednej ikonicznej postaci lub marki? Bardzo zależy mi na tym, by możliwie często przypominać o postaci kardynała Bolesława Kominka, który w 1965 r. przygotował słynny list biskupów polskich do niemieckich ze słowami „wybaczamy oraz prosimy o wybaczenie”. Napisał je tutaj, 20 lat po II wojnie światowej, w mieście, z którego wypędzono ludzi i do którego przybyli wypędzeni z innych miast. Pytany o swoje motywy, powiedział rzecz i dzisiaj niezwykłą: nacjonalizmy to przeszłość, trzeba szukać dla Europy rozwiązania o charakterze federacyjnym, nawet jeśli będziemy musieli rezygnować z wielu elementów naszej suwerenności. A więc już blisko pół wieku temu książę polskiego Kościoła katolickiego uważał, że projekt federacyjny jest przyszłością naszego kontynentu! Istotne jest też, że we Wrocławiu po wojnie dokonała się całkowita wymiana ludności. To fenomen w skali światowej i chcemy o nim opowiadać na różne sposoby. O tym był choćby spektakl Jana Klaty „Transfer!”, czy powstający właśnie – we współpracy z „Tygodnikiem” – festiwal historyczny Anamneses. To zresztą zaowocowało dość wysokim, w każdym razie jak na Polskę, poziomem otwartości. Wrocław nie jest miastem ksenofobicznym, gdyż każdy jest tu dzieckiem albo wnukiem przybysza. Jakie są zatem argumenty historyczne za kulturalną stołecznością Wrocławia? Wrocław był w ciągu wieków czeski, polski, austriacki czy habsburski, pruski, a nawet – choć krótko – francuski. W historii najnowszej kluczowe jest, iż – obok Gdańska – kolebki Solidarności, to właśnie tu, we Wrocławiu w latach 80., był najsilniejszy opór przeciwko komunizmowi. Czy właśnie dlatego, że w obu tych miastach dominowała ludność napływowa? Sądzę, że nastąpiła tu korelacja między procesem wymiany ludności a późniejszymi nurtami wolnościowymi. I właśnie to dążenie do wolności zwieńczyło proces budowania tożsamości Wrocławia. Po II wojnie światowej dla nowych mieszkańców to było przecież obce miasto, proces stopniowego brania go w posiadanie trwał wiele dekad i zakończył się właśnie w okresie Solidarności. W konsekwencji dopiero teraz, po uzyskaniu suwerenności, jesteśmy w stanie zerwać z komunistyczną propagandą i przyznać, że we Wrocławiu wcale nie wszystkie kamienie „mówią po polsku”. Już się tego nie boimy. Ale obok historii mamy współczesność i skok cywilizacyjny, jakiego Wrocław dokonał po wejściu Polski do Unii Europejskiej – jak sądzę, najwyraźniejszy spośród wszystkich dużych polskich miast. Powojenny czas układa się więc tak: zniszczenie miasta, wymiana ludności, wybaczenie w 1965 r., opór przeciwko komunizmowi i eksplozja wolności, a wreszcie pełna akceptacja projektu europejskiego. I to jest dobra opowieść... Nadawanie tytułu Europejskiej Stolicy Kultury jest uzasadniane w Brukseli jako proces budowania nowej europejskiej tożsamości... Jak ją Pan sobie definiuje na własny użytek? Amerykański profesor J.H.H. Weiler pisze w swojej książce „Chrześcijańska Europa”, że bardzo długo się zastanawiał, czy istnieje coś charakterystycznego, wyznaczającego kulturowe granice kontynentu. I doszedł do wniosku, nie będąc – co podkreśla – chrześcijaninem, że są to... wieże kościołów. W ten sposób naturalnie wyraża znaną nam prawdę, że to chrześcijaństwo zbudowało Europę. Inna rzecz, że mówienie o tym głośno jest dziś niepopularne, a nawet ryzykowne. Ale zaryzykuję: podzielam tę opinię. Jej pochodną są sprawy tak ważkie, jak godność osoby ludzkiej i związana z nią konieczność tolerancji. Charakteryzuje nas również niezwykła różnorodność kulturowa. Wszędzie na świecie cywilizacja koncentruje się w dużych miastach. W przypadku Europy miasta te są równocześnie silnym nośnikiem rozwoju kulturalnego i dlatego pomysł Europejskiej Stolicy Kultury jest bardzo słuszny: właśnie tę stronę życia miast europejskich trzeba wydobywać i pokazywać. Co chce osiągnąć miasto poprzez ten tytuł? Cele są dwa, oba zakładają rozwój skokowy. Pierwszy: dwa razy więcej turystów. Jeśli Wrocław odwiedza dziś rocznie ok. 3 milionów turystów, to chcemy, by w 2016 r. było ich 6 milionów. A rok później, gdy już nie będziemy Europejską Stolicą Kultury – 5 milionów. Cel drugi: dwukrotny wzrost uczestnic¬twa w kulturze. We Wrocławiu mamy wynik nie najgorszy: około 7-8 procent wrocławian uczestniczy systematycznie w wydarzeniach kulturalnych, jest to poziom średniej europejskiej. Chcemy, by w roku 2016 uczestniczyło w kulturze 15 procent mieszkańców, później zaś utrzymał się poziom 12-procentowy – jesteśmy realistami. Turyści – to jest aspekt ekonomiczny oraz wizerunkowy; zwłaszcza turyści „kulturalni”, przyjeżdżający na festiwale, są dobrymi konsumentami. Uczestnictwo w kulturze zaś poprawia rozwój osobowy: dla ludzkiego intelektu zdecydowanie lepiej jest czytać książki – niż nie czytać, chodzić do teatru – niż nie chodzić. Dowiedziałem się od pewnego włoskiego socjologa, że istnieje wyraźna korelacja między uczestniczeniem w kulturze i poziomem zadowolenia z życia. Jeśli pójdziemy na koncert więcej niż 10 razy w roku, to wzrośnie nasz, oczywiście statystycznie, współczynnik zadowolenia – podobnie, choć mniej dynamicznie – jest w przypadku wizyty w teatrze. Jedyny wyjątek od tej reguły stanowi... czytanie poezji, okazuje się. No, ale poezja jest ponad to. Ale menadżer myśli pewnie o kulturze nie tylko jako o sposobie na uszczęśliwianie. Czy kultura może się opłacać? Żeby dokonywał się rozwój, potrzebna jest silna tożsamość, energia duchowa, ale też potrzebne są pieniądze. Jeżeli próbować określić ilość pieniądza krążącego w mieście, należy pomnożyć ilość miejsc pracy i średnią zarobków. Chcąc zwiększać tę pulę, trzeba albo podnieść liczbę miejsc pracy (co staramy się robić), albo zarobki. Aby zaś więcej zarabiać, najlepiej produkować lepsze rzeczy, czyli być kreatywnym, innowacyjnym. Nie każde społeczeństwo potrafi być innowacyjne. Jednym z czynników generującym innowacje jest otwartość społeczna. Wiadomo, że istnieje silna korelacja między innowacyjnością a nakładami na kulturę: widać to choćby na przykładzie krajów skandynawskich. Statystycznie rzecz biorąc, inżynier, który chodzi do teatru czy filharmonii, jest bardziej kreatywny. Polska jest silna kapitałem ludzkim, bo jeszcze jesteśmy młodzi i jest nas sporo; intelektualnym, bo młodzi są dobrze wykształceni, natomiast kiepsko u nas z kapitałem społecznym... Bycie Europejską Stolicą Kultury pomnoży we Wrocławiu ten kapitał? Ważny będzie wątek edukacyjno-naukowy, reprezentowany m.in. przez projekt „Szkoła w mieście”. Chodzi o to, że każde duże miasto ma teatry, wyższe uczelnie, muzea, domy kultury, wodociągi i wiele innych miejsc, w których można uczyć. Czasem ciekawiej niż w szkole, zarazem wzmagając integrację grupy, umiejętność wspólnej pracy. Można zobaczyć lunetę w podręczniku, ale lepiej ją wziąć do ręki, a następnie zbudować podobną – wraz z koleżankami i kolegami. We Wrocławiu mamy atrakcyjne muzeum techniki, budujemy jeszcze dwa. Wszystkie są tak położone, że można podróżować między nimi koleją. Kupimy szynobus i naszpikujemy go multimediami, tak więc nauka będzie zaczynała się już podczas podróży. Projekty edukacyjne są w budowaniu kapitału społecznego wielokrotnie bardziej skuteczne niż jakiekolwiek inne. Nie da się wymusić na ludziach tego, by sprzątali i nie śmiecili. Należy oczywiście karać za dzikie wysypiska, ale naprawdę skuteczne jest zbudowanie nawyku. A to można osiągnąć w ten sposób, że dobrze wyedukowane dziecko złapie tatę za rękę, gdy ten niewłaściwie obchodzi się ze śmieciami. Czy miasto może wygenerować podobny komunikat? Parę lat temu robiliśmy badanie wśród 5 tysięcy osób, w którym wrocławianie mieli odpowiedzieć na otwarte pytanie: co jest dla nich w mieście najważniejsze? Na pierwszym i drugim miejscu były stadion i lotnisko, ale na dziesiątym: budowanie gospodarki opartej na wiedzy. O stadionie zapewne często rozmawia się w domu przy obiedzie, ale o gospodarce opartej na wiedzy? Sam nie przypominam sobie, żebym rozmawiał o tym w rodzinnym gronie. To pokazuje, że jako miasto przebiliśmy się do opinii publicznej ze staraniami o Europejski Instytut Technologiczny, z komunikatem o tym, jak ważne jest, by Wrocław rozwijał się jako miasto akademickie. I myślę, że przy okazji Europejskiej Stolicy Kultury uda nam się dotrzeć z komunikatem o tym, jak ważne jest uczestnictwo w kulturze. Mam nadzieję na taki trochę snobistyczny efekt, że rodzice zaprowadzą dzieci do teatru czy na wystawę, bo jak już jesteśmy tą Stolicą, to wypada to zrobić... A będą mieli wiele możliwości, wśród nich tradycyjne wystawy, choćby ta, która pokaże cuda Dolnego Śląska. Chodzi o Rzeczy Pierwsze: w końcu mamy tutaj Księgę Henrykowską z pierwszym zdaniem napisanym w języku polskim, pierwsze drukowane „Ojcze nasz”, najstarszy na ziemiach polskich wizerunek Madonny (w Krzeszowie), rękopis „Pana Tadeusza” jest we Wrocławiu. Nawet Iloraz Inteligencji wymyślono we Wrocławiu, a Kopernik, choć studiował w Krakowie, od nas dostawał stypendium... A co z przestrzenią miejską? W latach 20. we Wrocławiu odbyła sie słynna wystawa architektoniczna WUWA. Miejscowym architektom postawiono zadanie: zbudujcie nowoczesne osiedle, w którym ludzie zamieszkają i będą pracowali. Na obszarze trzech hektarów powstały bardzo atrakcyjne budynki, które weszły do podręczników. Dziś rewitalizujemy starą WUWĘ, ale zamierzamy także zbudować nową – koło nowego stadionu. To będzie normalny deweloperski projekt – będzie można po prostu kupić mieszkania, ale ich poziom architektoniczny i infrastrukturalny ma być wysoki; obok stadionu wyrośnie nowa dzielnica: osiedle, kościół, żłobek, sklepy, węzeł komunikacyjny... To osiedle jest nam potrzebne z jeszcze jednego powodu. Wrocław jest miastem monocentrycznym, skoncentrowanym wokół rynku. Znamy to z Krakowa... Uważam, że przyszedł czas, by Wrocław stał się miastem policentrycznym. Najważniejszym centrum pozostanie Rynek i jego okolice. Drugim, o charakterze rekreacyjnym, stanie się Wielka Wyspa, okolice Hali Stulecia, ZOO z nowym oceanarium. A trzecim – mieszkaniowym i biznesowym – właśnie okolice stadionu i nowej obwodnicy. Budowa stadionu pochłonęła prawie miliard złotych, zależy nam, by po Euro nie świecił pustkami, ale stał się centrum nowej dzielnicy. Czy urbanistyczny projekt wystarczy, by zintegrować ludzi? Ich aktywności? Interesującym projektem jest wrocławska dzielnica Nadodrze, którą do 2016 r. chcemy zrewitalizować w sensie architektonicznym, urbanistycznym i społecznym. Tam się mieszkańcy spotykali, kłócili, czy w jakimś miejscu ma być sklep czy dom kultury, i to zaczęło działać, mam nadzieję, że będzie działać w przyszłości. Internet sprawił, że ludzie chętnie się skrzykują, żeby robić różne rzeczy. Nie wiadomo jednak, czy w Polsce rozwinie się to w kierunku społeczeństwa anarchizującego, czy obywatelskiego. Niebezpieczeństwo tego rodzaju aktywności polega na tym, że ona z natury rzeczy się kłóci z demokracją wybieralną, bo z jednej strony jesteśmy poddani rytmowi życia demokratycznego, w którym jest rada miejska, wójt, burmistrz, prezydent, a równocześnie mamy bardzo silną potrzebę konsultowania wszystkiego. I trzeba tu znaleźć odpowiedni balans, by nie rozmienić wielkiej strategii na wiązkę partykularnych projektów. Z tym wiąże się też tzw. „wskaźnik zaufania społecznego”, który o wiele wyższy jest na zachodzie i północy Europy niż na jej wschodzie i południu. Szczęśliwie we Wrocławiu jest on dość duży – właściwie na poziomie Szwajcarii. Trzeba go jednak pobudzać, bo jest częścią kapitału społecznego. Dekada Solidarności i pierwszy efekt wolnościowy dały Polsce energię, która nie została spożytkowana, myślę, że społeczne zaufanie runęło wraz z „wojną na górze”. I teraz ta budząca się aktywność społeczna może zmierzać w kierunku obywatelskości, ale również anarchii. Ostatnio Tadeusz Różewicz, który żadną miarą nie jest myślicielem konserwatywno-prawicowym, powiedział: Kościół, rodzina, szkoła runęły – ludzie nie mają gdzie znaleźć punktów odniesienia. A Pana osobiste relacje ze światem kultury? Mieliśmy okazję publikować wywiad z Tadeuszem Różewiczem robiony przez prezydenta Dutkiewicza, nieczęsto to się zdarza... Mam chyba prawo powiedzieć, że Tadeusz Różewicz obdarzył mnie taką trochę ojcowską przyjaźnią. A ja go bardzo pokochałem. On ma już 91 lat, ale nie opuszcza go ani całkowita sprawność umysłowa, ani nieraz ostry język. No i poczucie humoru. Ostatnio opowiadał mi anegdotę o Wojciechu Siemionie, który w piwnicy swego domu trzymał rzeźby. Jedna z nich, bardzo piękna, stała pod szklanym kloszem. Różewicz zapytał: – Czemu ty, Wojtek, trzymasz ją pod kloszem? A Siemion odpowiedział: – Bo to, Tadziu, jest pewna figura z cukru i nie chcę, żeby ją po pupie lizali. Czyżewski we Wrocławiu 2016 Dyrektorem Artystycznym projektu Europejska Stolica Kultury Wrocław 2016 został Krzysztof Czyżewski, współzałożyciel i szef Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów“ w Sejnach oraz Międzynarodowego Centrum Dialogu w Krasnogrudzie. Czyżewski jest eseistą, animatorem kultury, członkiem Rady Kultury przy Prezydencie RP, a także współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego“ (ostatnio drukowaliśmy rozmowę z nim w „TP“ nr 13/12) oraz laureatem Medalu św. Jerzego. Był również autorem aplikacji Lublina w ramach starań tego miasta o tytuł ESK. Zaplecze organizacyjne wrocławskich działań zapewni nowo powołane Wrocławskie Biuro Festiwalowe Impart 2016, kierowane przez Krzysztofa Maja. Obu dyrektorów wybrało w ramach konkursu jury w składzie: Jarosław Obremski – senator RP, Jacek Purchla – dyrektor krakowskiego MCK, Jarosław Broda – dyrektor Wydziału Kultury we Wrocławiu, Zbigniew Maćków – prezes Dolnośląskiej Izby Architektów, Janusz Domin – przedsiębiorca i animator kultury. AF

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, publicysta, autor wywiadów, kierownik działu Kultura. W „Tygodniku” od 1988 r., Współtwórca telewizyjnych cykli wywiadów „Rozmowy na koniec wieku”, „Rozmowy na nowy wiek” i „Rozmowy na czasie” (TVP).… więcej
Ur. 1971 r. Krytyk literacki, pracownik Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, sekretarz Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta, wieloletni redaktor „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „Miłosz. Biografia” (Wydawnictwo Znak,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2012