Prorok narodu

Jedni uważają, że jest autorem największego osiągnięcia polskiej myśli teologicznej. Inni mówią, że jego poglądy są nieuprawnione i niebezpieczne. Jedno jest pewne: wpływ polskiej teologii narodu jest większy, niż myślimy.

07.11.2016

Czyta się kilka minut

Marsz pod hasłem „Odwagi Polsko”, Warszawa, 7 maja 2016 r. / Fot. Mariusz Gaczyński / EAST NEWS // MONTAŻ „TP”
Marsz pod hasłem „Odwagi Polsko”, Warszawa, 7 maja 2016 r. / Fot. Mariusz Gaczyński / EAST NEWS // MONTAŻ „TP”

Dlaczego panowie do mnie dzwonią? – dziwi się ks. prof. Krzysztof Góźdź z KUL, jeden z wychowanków ks. prof. Czesława Bartnika.

– Bo chcemy napisać o jednym z najwybitniejszych teologów w polskim Kościele – odpowiadamy.

– Aha... No dobrze, proszę wysłać pytania mailem. Mam tu bardzo dużo pracy, postaram się odpisać. Bo wiedzą panowie... Ostatnio się go czepiają, że jest narodowcem. Ale rozumiem, że to ma być tekst pozytywny?

– Rzetelny.

Ks. prof. Bartnik ma na koncie 3,5 tys. publikacji, w tym ponad sto książek. Wychował kilka pokoleń studentów. Jest uważany za autorytet w dziedzinie teologii dogmatycznej i personalizmu katolickiego.

Personalizm – według definicji Leopolda Caro – to uznanie dobra człowieka (osoby) w życiu społecznym. W tekstach ks. Bartnika człowiek jest jednak gdzieś w tle. Na pierwszym planie najczęściej pojawia się jego nieokreślony wróg.

Ks. Bartnik był też wykładowcą w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej (2006-13). Otwarcie popiera o. Tadeusza Rydzyka, regularnie publikuje felietony w „Naszym Dzienniku”. Faktycznie: dziś, oprócz personalizmu i teologii dogmatycznej, ks. prof. Czesław Bartnik jest kojarzony z ruchami nacjonalistycznymi. Jest w końcu autorem oryginalnej polskiej teologii narodu. Wielu księży i biskupów sympatyzujących z Radiem Maryja „mówi Bartnikiem”.


Polski krajobraz


W Źrebcach na Lubelszczyźnie są lasy, pola i łąki. Jeszcze remiza, sadzawka i dom sołtysa. Prawdziwie polski krajobraz w małym Czesławie (ur. 1929 r.) budzi poczucie dumy, bezpieczeństwa i wolności, ale przede wszystkim kształtuje osobowość.

– Pochodzi z ubogiej, wielodzietnej rodziny wiejskiej, co wymagało pracowitości – mówi ks. prof. Góźdź, następca ks. Bartnika w Katedrze Historii Dogmatów i Teologii Historycznej KUL (jako jedyny z jego otoczenia zgodził się na wypowiedź pod nazwiskiem). – W jego domu była wiejska biblioteka szkolna. Idąc za starszym rodzeństwem, szybko nauczył się czytać i pochłaniał książki oraz pisma.

Na razie życie stawia mu przeszkody. W dzieciństwie dużo choruje: ospa, odra, różyczka, żółtaczka, zapalenie płuc, odmrożenie palców. Boi się śmierci. Ale w tym strachu nie chodzi mu o niego samego, ale o cierpienie matki po stracie syna. „Szkoda byłoby tylko Matki, tego jej bólu w oczach i załamaniach ust. Tego bólu twarzy Matki boję się do dziś” – zapamięta.

W swoich dziennikach wspomina dojrzewanie seksualne, które dla wiejskiego dziecka ma być łatwiejsze niż dla miejskiego. I które powoduje, że chłopiec zaczyna inaczej patrzeć na ojca i matkę. „Eros”, jak wspomina, zaczyna decydować o postawach, wprowadza niepokój.

Chodzi do pobliskiego tajnego gimnazjum, potem do liceum w Szczebrzeszynie. Od początku lubi się uczyć, czyta dużo książek. Trwająca II wojna światowa zdaje się być gdzieś daleko.

W 1945 r. Bartnik odnotowuje w dzienniku zajęcia z przysposobienia obronnego, botaniki, klasówki z polskiego i różne „grandy”, które robią koledzy. Poznaje filozofię, w której coraz bardziej się zaczytuje. W wakacje pomaga rodzicom w żniwach, jesienią w wykopkach.

Pisze podanie do seminarium w Lublinie. Powołanie – twierdzi – bierze się z modlitw w dzieciństwie, które dobrze pamięta, i których intensywność podobno nigdy nie osłabnie.

Nie wiemy, czy w dzieciństwie był tak samo skryty, jak dzisiaj.

– Nie chciałabym księdza profesora krzywdzić... – mówi absolwentka KUL. – Dlatego powiem tylko, że był cichy i wycofany. Sprawiał wrażenie... zmartwionego.


Wykłady


– Studiowałem politologię na WSKSiM przez dwa lata – mówi Michał (imię zmienione). – Potem przeniosłem się na publiczną uczelnię. Bardzo wiele osób tak robi. Albo odwrotnie: przechodzi z uniwersytetów na uczelnię Rydzyka. Z różnych powodów.

Zapisał się na WSKSiM, bo nie wierzył w wykształcenie, które zdobywali rówieśnicy – rozrzuceni po uniwersytetach w całej Polsce. Wiedział, że absolwenci „rydzykówki” mogą liczyć na pracę. Skusił się.

Był rok 2008. Miał wtedy zajęcia z ks. Bartnikiem. Na pierwszych wykładach „wytrzymywał”: – Należałem do tych, którzy nie przychodzili na spotkania z Kaczyńskim albo wystąpienia Rydzyka, gdzie mieszał z błotem prezydentową za sprzeciw wobec ustawy antyaborcyjnej. Jestem konserwatywnym liberałem. Co oznacza, że nie lubię, jak nieuprawnione podmioty mieszają się do polityki. A bzdur Rydzyka nie mogłem znieść. Ks. prof. Bartnik mówił pięknie i logicznie. Tyle że to nie była moja logika.

Michał zaczął odstawać. Kiedy w uczelnianym akademiku odbywało się spotkanie z Krystyną Pawłowicz, wyciągał kumpli na piłkę.

– Ks. Bartnik już wtedy był starszym panem, ale poglądy miał godne młodego radykała – mówi dalej. – Unia Europejska to zepsucie, PO to zdrajcy narodu. Kult powstań, żołnierzy wyklętych. No i wszędzie światowe żydostwo. Dzisiaj się tego wstydzę, ale wtedy z profesorem rozmawiało się tak, by przyznawać mu rację. Wszyscy wiedzieli, że blisko mu do nacjonalizmu. Nikt nie odważył się dyskutować.

Ks. prof. Góźdź: – Nauka o narodzie mieści się w nauczaniu Kościoła, jest nawet łagodniejsza od nauki św. Jana Pawła II w jego pierwszych latach pontyfikatu. A zarzuty przeciwko ks. Bartnikowi wywodzą się z dzisiejszych tendencji poniżania narodu, ojczyzny i rodziny, co jest rodzajem nowej okupacji Polski wyzwolonej.


Studia


Zanim zwróci uwagę na tych, którzy zagrażają polskiemu narodowi, będzie chciał widzieć to, co pozytywne.

Na pierwszy kurs seminarium przyjeżdża we wrześniu 1948 r. Nie podoba mu się krata w oknie, brak dostępu do przyrody, powietrza. Wiesza więc na ścianie obrazek wschodzącego słońca. Znów ma kłopoty z oczami. Ból czasem nie daje myśleć. Leczy się maściami i kroplami. Mimo to coraz głębiej wchodzi w filozofię. Pod koniec lat 50. dostaje się na KUL. Jeszcze przez jakiś czas miota się między drogami, które później ostatecznie się połączą: duszpasterską i naukową. W 1957 r. zostanie pracownikiem naukowym KUL.

Doświadcza formacyjnych wydarzeń. Zostaje wychowankiem ks. Mirosława Żywczyńskiego, wybitnego historyka Kościoła. Pod jego kierunkiem napisze pracę doktorską. Wcześniej, w 1950 r. uczestniczy w rekolekcjach ks. Jana Ziei. „Były to najlepsze rekolekcje, jakich słuchałem w młodości – wspomni. – Najbardziej przeżyłem autentyzm i siłę wiary mówcy. Do dziś brzmią mi w uszach słowa, że człowiek musi być prawdą w sobie, w swym umyśle, słowie i czynie”.

„Im wyższy szczyt, tym większy jest trud wspinaczki – napisze po latach. – Ponadto zdobyty szczyt górski może się na człowieku zemścić jakoś w mało dostrzegalny sposób. Częściowo tak było ze mną po otrzymaniu kapłaństwa”.

Żyje ubogo, porównuje się do pierwszych apostołów. Twierdzi, że niczego mu nie potrzeba, lubi żyć beztrosko. Trafia na wiejską parafię. Zauważa, że jest przez ludzi akceptowany, lubiany. Stara się nie „administrować”; zabrania jedynie wypasu krów na parafialnej łące. Najlepiej się czuje ucząc dzieci.

Zarazem ciągle czuje się oceniany. Przez wszystkich, na każdym kroku. Każdy – poskarży się lata później – czuje się w prawie do oceny młodego księdza-studenta. Ks. Bartnikowi wystawienie na publiczną ocenę się nie podoba.


Czas przełomu


W latach 1967-68 podróżuje. Zwiedza Wiedeń, Rzym, Paryż. Zachodnie miasta go zachwycają.

W latach 70. „walczy o wolność twórczą i tożsamość”. Pracuje naukowo, wchodzi do władz uczelni i seminarium, promuje prace magisterskie.

Wtedy też w znacznym stopniu kształtują się jego poglądy polityczne. Z zadowoleniem odnotowuje powstanie KOR, ale od razu z zastrzeżeniem, że księża – także on sam – obawiają się, iż „członkowie KOR nie będą mieli na względzie dobra Polski polskiej, lecz swojej”.

– Ksiądz profesor bardzo entuzjastycznie reagował na Solidarność, a potem na obrady Okrągłego Stołu – mówi naukowiec z KUL, proszący o anonimowość. – Podkreślał, że polski naród wreszcie odzyska prawdziwą niepodległość. Ale od początku miał sporą rezerwę do środowisk, które rozmawiały z komunistami. O ile w latach 70. był ostrożniejszy w sądach, tak w latach przełomu niczego już nie ukrywał.

„Zaniepokoiło mnie to, że – jak widziałem po KUL – kandydatów strony społecznej desygnowały przeważnie siły polsko-żydowskie – pisze Bartnik. – B. Geremek, T. Mazowiecki, A. Michnik, J. Turowicz itd. W tym duchu na KUL-u tak manipulowano, żeby na kandydata wystawić kogoś pochodzenia żydowskiego”.

I dalej o latach tuż po przełomie: „Całą tę nieopisaną nadzieję i radość zaczęły mącić nowe wady, grzechy i walki o władzę i pieniądze. Niespodziewanie nastąpiły potężne ataki Żydów na Polskę i na Kościół polski. Jest to bardzo bolesne, bo ja bardzo miłuję i poważam Naród żydowski jako korzeń chrześcijaństwa i jako nieustający świadek historyczności Chrystusa”.

Od absolwentów KUL słyszymy: – Z upływem lat ksiądz profesor przestał zadawać pytania jak prawdziwy filozof, a zaczął udzielać odpowiedzi.


Naród jako fundament


Ks. Czesław Bartnik rozumie naród jako stworzoną przez Boga („z zamysłu Bożego”) naturalną społeczność ludzi, tworzących wielki organizm zbiorowy, który ma swoją „osobowość” – „swój umysł, swoją wolę, swój system uczuć”. „Naród jest trzecią po jednostce i rodzinie konieczną postacią antropogenezy (…). Rzeczywistość narodu jawi się jako najwyższa antropologiczna granica naszego człowieczeństwa jednostkowego, a jednocześnie wielki ekran naszego samopoznania”. W jednym z publicystycznych artykułów powie, że „naród jest najwyższą i najdoskonalszą formą bytu ludzkiego”. Innymi słowy, jednostka, by mogła się w pełni rozwinąć jako człowiek, musi się utożsamić z życiem narodu. „Jednostka jest osobą żyjącą w narodzie, dzięki narodowi i dla narodu” – dopowiadają uczniowie lubelskiego teologa, księża Krzysztof Góźdź i Mirosław Kowalczyk – w zakończeniu „Teologii narodu” ks. Bartnika.

Ks. Bartnik zaznacza, że nie pochodzenie etniczne decyduje o przynależności do narodu, tylko „poczucie wspólnej jaźni”. Takie konstruowanie ontologii narodu na wzór osoby umożliwia dostrzeganie w nim podmiotu „najwyższych rzeczy: idei, wartości, ducha, religii, moralności, dramatu istnienia”. A więc „można mówić o narodzie ochrzczonym, bierzmowanym, ożywianym wiarą w Boga, nadzieją, miłością, Kościołem Chrystusowym”.

Nie zaskakuje zatem kolejna teza: „Ateizm jest dla niego podstawowym zagrożeniem społecznym”. „Naród jest w swej istocie »teistyczny«, jak człowiek, bo wywodzi się cały ze stwórczego aktu Boga”. Jako podmiot naród może dokonywać zbiorowych aktów – np. pokuty – samowychowywać się lub niszczyć.

Naród jest więc rzeczywistością przepełnioną wartościami i sensem – wobec niego nie można być obojętnym. Ci, którzy są obojętni – antypatrioci, kosmopolici, postkomuniści, postmoderniści i liberałowie – okazują się wrogami człowieka. Tak sformułowana ontologia narodu podsuwa ostre kryterium etyczne. I ks. Bartnik nie waha się go obficie stosować. Teologia narodu bowiem to nie wiedza dla samej wiedzy, to wiedza na wskroś praktyczna.


Pytania


Jest zastanawiające, z jaką łatwością ks. Bartnik przechodzi nad trudnościami, które rodzi zaproponowana przez niego kategoria narodu. Na przykład, który „naród” powinny uznać za ów aksjologiczny fundament swojego życia urodzone w Stanach Zjednoczonych dzieci polskiego emigranta ze Śląska: USA, Polskę czy Śląsk, a może lokalną wspólnotę, w której mieszkają?

Autor polskiej teologii narodu ignoruje też względne znaczenie wspólnoty pochodzenia – posiada ona inne znaczenie w sytuacji zagrożenia bytu – np. podczas wojny (nie bez powodu rozkwit polskiej teologii narodu przypada na okres stanu wojennego), a inne w sytuacji pokojowego rozwoju i dobrobytu. Znamienne, że procesy globalizacyjne nabierają siły wraz z cywilizacyjnym rozwojem społeczeństw.

 Gdy Jan Paweł II mówił o narodzie, kładł nacisk na kulturę. „Naród bowiem jest tą wielką wspólnotą ludzi, których łączą różne spoiwa, ale nade wszystko kultura. Naród istnieje z kultury i dla kultury” – mówił w słynnym przemówieniu w UNESCO w 1980 r. Ks. Bartnik odrzuca taką perspektywę. Na VII Kongresie Teologów Polskich w 2004 r. przekonywał: „W ideologii europejskiej nie mówi się o narodzie, tylko o kulturze społecznej, a więc o życiu zbiorowym w kulturze polskiej, niemieckiej, rosyjskiej, amerykańskiej czy innej. I tutaj »człowiekiem« i »społecznością« to nie są zwyczajni ludzie. Lecz raczej inteligencja, uczeni, bogaci, oligarchowie, wielcy politycy, artyści i inni, którzy naród uważają za plebs lub ciemną masę i nim gardzą, często mimo haseł socjalistycznych”.

Kultura nie nadaje się na społeczne spoiwo, gdyż jest zbyt elitarna, a jej twórcy są często „antypatriotami”.


Polemika


Ks. Bartnik, tworząc koncepcję teologii narodu, wychodzi z założenia, że podobnie jak Izraelici w Starym Testamencie każdy naród jest narodem wybranym przez Boga i to, co Pismo Święte mówi o biblijnym narodzie wybranym, można odnieść do każdego narodu – np. polskiego.

To, zdaniem teologa ks. Grzegorza Strzelczyka, nieuprawnione założenie. W artykule „Kłopot z teologią narodu”, opublikowanym wiosną na łamach „Więzi”, teolog z Uniwersytetu Śląskiego zarzuca ks. Bartnikowi m.in. „odwrócenie symboli”, czyli odczytywanie objawienia w świetle skonstruowanej przez siebie teologii narodu, zamiast odczytywania rzeczywistości w świetle objawienia. Ks. Strzelczyk wskazuje także na niebezpieczeństwa związane z „hipostazowaniem narodu”. „Jeśli naród zaczniemy opisywać jako hipostazę – podmiot świadomości i woli – to za chwilę pojawi się pytanie o to, skąd wiadomo, czego naród (hipostaza) chce?” – pyta ks. Strzelczyk. I przestrzega: „Nie da się bowiem zrealizować żadnego projektu w myśl woli narodu-hipostazy inaczej, jak tylko przez odwołanie się do intuicji-oświecenia jakiejś konkretnej osoby lub osób. Może to być prorok (w wersji teologicznej lub religijnej) lub przywódca (w wersji świecko-politycznej). Albo przywódca, który jest jednocześnie prorokiem”.

Śląski teolog zauważa także, że powstała na KUL polska teologia narodu silnie warunkuje sposób rozumienia pojęcia „naród” w polskim Kościele.


Popularna teologia narodu


Gdy w 2004 r. ks. Bartnik przeszedł na emeryturę, poświęcił się publicystyce. O ile jednak w pracach naukowych starał się powściągać emocje, tutaj nie przebiera w słowach. Kontury rzeczywistości są ostro zarysowane, schemat zawsze czarno-biały, wątpliwości czy wahań nie ma.

O zeszłorocznej zmianie na scenie politycznej ks. Bartnik pisał tak: „A tu nagle jawi się jakaś Polska jak Michał Archanioł z Bogiem w sercu, obrońca Kościoła, z mieczem przeciw diabłu. Złodzieje, korupcjoniści, oszuści wszelkiego rodzaju, zdrajcy, gorszyciele, degeneraci, mordercy bohaterów i obrońców Ojczyzny pierzchają przed światłem publicznym. Budzi się kultura inspirowana Bogiem i chrześcijaństwem, ożywia się genialny duch polski, poczucie godności i honoru, radość dziecka Bożego, ludziom daje skrzydeł nadzieja na życie doczesne i wieczne. Wolność i dobroć, zwalczane lub pomijane idee: osoby ludzkiej, prawa do życia, czystej miłości, rodziny, Ojczyzny, Narodu. Prezydent i prezes zwycięskiej partii przystępują do Komunii Świętej, partia rządząca rozumna i dostojna, rząd kieruje się prawem Bożym, nie tylko partyjnym, wojsko, policja, straż pożarna, służby specjalne, urzędnicy chodzą do kościoła, liczni świeccy są apostołami Ewangelii, młodzież zwiastuje lepszy świat… Wszystko to zaczyna rzutować i na sąsiednie kraje i na może 20-milionową Polonię rozsianą po całym świecie. A pani premier jest jak prawdziwa Matka Polka z eposów polskich i chyba dlatego rozwścieczeni wyznawcy »świata inaczej« chcieliby ją wysłać na ambasadora do Watykanu. Tak trudno się pogodzić z tym, że i największe dobro może być najbardziej znienawidzone przez człowieka złej woli”.

Charakterystyczne dla tej publicystyki są ciągnące się – niekiedy przez wiele wierszy – i nieraz zaskakujące zestawy zjawisk, wydarzeń, sił czy instytucji podkopujących przyszłość narodu albo w inny sposób narażających się na ostrą krytykę autora (do tych wyliczanek nierzadko trafia także nasze pismo). Gdy w 2013 r. wśród sił ateizujących i rozbijających Kościół obok Ruchu Palikota, SLD, lobby żydowskiego i „Tygodnika” znalazła się także powołana przez biskupów Katolicka Agencja Informacyjna, nie wytrzymał przewodniczący jej rady programowej – metropolita lubelski abp Stanisław Budzik. „Publikowanie wspomnianych powyżej oszczerczych pomówień wobec tak zasłużonej instytucji powołanej i nadzorowanej przez Konferencję Episkopatu Polski jest próbą rozbijania jedności Kościoła i sianiem zamętu w umysłach wiernych” – napisał rzecznik metropolity. KAI podpadła ks. Bartnikowi już kilka lat wcześniej, gdy jej redaktor naczelny Marcin Przeciszewski razem z ówczesnym przewodniczącym warszawskiego KIK-u Piotrem Cywińskim w ramach Roku Francusko-Polskiego w październiku 2004 r. w Paryżu na Forum Europejskim ośmielili się skrytykować Radio Maryja.

O czarnym proteście polskich kobiet ks. Bartnik również pisze bez niuansów: „Tak wielu nie spodziewało się, że w mądrej, wolnej i dumnej Polsce znajdą się pewne społeczności tak bardzo »czarne«, nieodpowiedzialne, wrzaskliwe i brutalne w postaci »czarnego protestu« dążącego do rozwalenia naszego domu polskiego nie tylko materialnie, ale także umysłowo, moralnie i religijnie”. Dla twórcy teologii narodu hasła niesione przez kobiety wydają się być redagowane „przez jeden ośrodek charakteryzujący się nienawiścią do religii, Ojczyzny, państwa, prawa, kultury, tradycji i etyki ogólnoludzkiej, no i niegrzeszący żadną logiką”. Recepta jest jedna: „Mogłyby uczynić wiele dobrego zorganizowane silne ośrodki władzy, głównie przez wprowadzenie ładu, wielkich idei i dyscypliny prawnej i moralnej. Ale jest to w wielkim rozkładzie niezwykle trudne”.

Publicystyka Bartnika jest najlepszym falsyfikatorem naukowej wartości koncepcji teologii narodu. Felieton o ojczyźnie jako rodzicielce, pisany na 11 listopada 2003 r., kończy zaskakująca puenta: „Polska to nasza uroda, sposób życia i bycia, to wszystkie barwy naszego istnienia. Kto nie odbiera Ojczyzny osób jako Matki, ten jest psychopatą”.


Wychowawca


Przez prawie pół wieku pracy akademickiej na KUL ks. Bartnik miał wpływ na wielu polskich duchownych. Nota biograficzna w Wikipedii podaje, że jest promotorem 63 doktoratów oraz 479 magisteriów, a do 2014 r. dziesięciu jego uczniów zostało biskupami, jeden zaś kardynałem. Zapytaliśmy ks. Góździa o uczniów-biskupów. Otrzymaliśmy trzynaście nazwisk hierarchów, którzy u ks. prof. Bartnika „robili albo magisterium, albo doktorat, albo habilitację, albo też byli asystentami”. Doktoraty pisali m.in. metropolita częstochowski abp Wacław Depo oraz ordynariusze Bydgoszczy – bp Jan Tyrawa, Elbląga – bp Jacek Jezierski oraz Bańskiej Bystrzycy na Słowacji – bp Marián Chovanec. Licencjat z teologii dogmatycznej zrobił także abp Zygmunt Zimowski. O obecność na liście zapytaliśmy bp. Andrzeja Czaję z Opola. „To chyba pomyłka. Nie pisałem żadnej pracy u prof. Bartnika; nie byłem też jego asystentem ani adiunktem. Chodziłem jedynie na jego wykłady przez dwa lata” – wyjaśnił. Metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz podczas robienia doktoratu z katechetyki również jedynie uczęszczał na wykłady jako wolny słuchacz.

Wpływ lubelskiego teologa sięga jednak poza sale wykładowe KUL czy WSKSiM w Toruniu. Wydana w 2004 r. na jubileusz 75-lecia ks. Bartnika książka „Prawda i wolność” zawiera wiele listów gratulacyjnych. Znaleźć tu można kilka wierszy z dedykacjami, wyrażających szczere uczucia wobec jubilata (jeden kończy fraza: „Choć nie każdy z Ci bliskich Twoją myśl podziela / Ty głosisz światu prawdę – mocą Zbawiciela”). „Pomyślałem sobie też, gdybym miał jakiś wpływ na nominacje kardynalskie, Ksiądz Profesor byłby pierwszym kandydatem wśród teologów” – pisze jeden z doktorantów. Największy komplement pada jednak z ust dyrektora Radia Maryja: „Ksiądz Profesor jest prorokiem naszych czasów, tak Go nazywam”.


Patriotyzm


W którym momencie zaczyna śledzić przedstawicieli „cywilizacji nienawiści”? Co powoduje, że z młodego księdza i naukowca zachwycającego się kazaniami ks. Ziei, staje się pierwszym publicystą mediów o. Rydzyka?

– Są ludzie, którzy sprawiają wrażenie, że wiedzą coś, czego nikt inny nie wie. Jakby poznali jakąś tajemnicę. Ksiądz profesor był takim człowiekiem – mówi absolwentka teologii na KUL (dyplom w 2001 r.). – Miałam wrażenie, że we wszystkim widzi drugie dno, złe intencje.

Dawni studenci narzekają, że podczas zajęć często schodził na bieżącą politykę. Niespecjalnie starał się zachować naukowy obiektywizm.

Pracownik naukowy starszego pokolenia: – We wczesnych latach ks. Bartnik mówił o Chrystusie. Dzisiaj, mam wrażenie, woli mówić o polityce. A szkoda.

Ks. prof. Krzysztof Góźdź broni swojego mistrza. – Ksiądz profesor nie jest, jak niektórzy twierdzą, ani nacjonalistą, ani „ideologiem” tych środowisk – mówi stanowczo. – Przede wszystkim rozróżnia on patriotyzm i nacjonalizm. Dzisiejsza mentalność patriotyzm nazywa podstępnie nacjonalizmem, a ostatnio nawet faszyzmem. To zła wola. W Polsce „nacjonalizm” ma złe konotacje. Bartnik ceni patriotów, a nie apatrydów dzisiejszych. Sam wychował się od dziecka na książkach patriotycznych, w czasie wojny czytał ulotki AK grupom chłopów na wsi, rozpoczął gimnazjum założone tajnie przez AK w Radecznicy, potem przejął idee narodowe prymasa Wyszyńskiego. Odnalazł siebie w tekstach pielgrzymkowych św. Jana Pawła II (zwłaszcza w pierwszych) i w recepcji „teologii rzeczywistości ziemskich”, zaczął badać i pisać na tematy nazwane przez niego „teologią historii” oraz „teologią narodu”, uważając je za bardzo przydatne społeczeństwu dla zwalczania marksizmu i skrajnego liberalizmu.

Ks. prof. Mirosław Kowalczyk z Katedry Historii Dogmatów i Teologii Historycznej KUL: – Niektórzy mylą patriotyzm ks. prof. Bartnika z nacjonalizmem. Zarzut ten bierze się zapewne ze złej interpretacji jego tekstów, zarówno teologicznych, jak i publicystycznych. Bartnik nigdy nie był nacjonalistą ani nie sakralizował narodu polskiego, wręcz przeciwnie, jako jeden z nielicznych autorów pisał o teologii narodu (nie tylko narodu polskiego, ale ogólnie), ukazując tę wspólnotę jako naturalną, organiczną, czyli taką, która pochodzi od Boga. Tak jak głosi chrześcijaństwo, nie tylko człowiek jako jednostka i jako osoba został stworzony przez Boga, ale także struktura społeczna pochodzi z zamysłu Bożego.

Ks. prof. Czesław Bartnik nie pracuje na KUL od 12 lat – informuje rzecznik uniwersytetu. Pozostaje jednak na uczelni ważną postacią. Jego myśli i wspomnienia zostały zebrane w kilku tomach, których druk wsparł KUL.

Dwa lata temu ks. Bartnik otrzymał statuetkę „Bogu i Ojczyźnie”, wręczaną przez Stowarzyszenie Narodowo-Radykalne „Rota”, za „wybitne osiągnięcia w krzewieniu Kultury Polskiej, działalność Narodowo-Patriotyczną, miłość do Narodu Polskiego i wartości chrześcijańskich”. ©℗


​Korzystaliśmy m.in. z książek ks. Czesława Bartnika „Mistyka wsi”, „Pamiętnik duchowy z lat 1950–1958”, „Błyskawica życia. Autobiografia z lat 1956–1990”, „Prawda i wolność”, „Teologia narodu” oraz „Polska teologia narodu”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2016