Premier (prawie) malowany

Degradacji ulega jakość rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Coraz mniej w nim kompetentnych ludzi, a wzrastające upartyjnienie - także poprzez mnożenie stanowisk rządowych, dzielenie i przebudowę ministerstw - skutkuje kolejnymi opóźnieniami, już nie tylko jeśli chodzi o reformy, ale nawet o bieżące zadania resortów. Wciąż, od kilku już miesięcy, chodzi o stworzenie sobie warunków do sprawowania władzy i wciąż brakuje konkretnych pomysłów na rozwiązywanie problemów.

15.05.2006

Czyta się kilka minut

Premier Marcinkiewicz odgrywa coraz mniejszą rolę w miarę, jak rozsypuje się jego "autorski" niegdyś rząd. Z coraz większym trudem broni swoich ministrów przed własną partią i - podobnie jak poprzednicy - ustępuje przed tłumem demonstrantów, obiecując szybko podwyżki dla służby zdrowia (równocześnie wicepremier Roman Giertych złożył nauczycielom podobne obietnice już w pierwszych dniach urzędowania). Jak długo wytrzyma roszczeniowe żądania kolegów-ministrów wicepremier Zyta Gilowska? Wolno sądzić, że nie będzie chciała firmować przyszłego budżetu, jeśli będzie on sprzeczny z jej poglądami i wiedzą o stanie finansów publicznych.

Coraz więcej do powiedzenia będą mieć dwaj kluczowi teraz wicepremierzy: Andrzej Lepper i Roman Giertych. Obaj są po prostu brutalniejsi od Kazimierza Marcinkiewicza, a w dodatku muszą dbać o dobre wyniki swoich ugrupowań w jesiennych wyborach samorządowych. Dbać także w sensie personalnym - takich przedziwnych postaci jak nowy minister gospodarki morskiej będzie pewnie więcej. Odpowiedzią PiS są z kolei takie nominacje, jak Mariusza Kamińskiego na szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Bronisława Wildsteina na prezesa telewizji publicznej. Doczekaliśmy się też chyba najsłabiej merytorycznie przygotowanego szefa dyplomacji od 1989 r., co oznacza, że punkt ciężkości, jeśli chodzi o polską politykę zagraniczną, przesunie się do otoczenia prezydenta (zresztą przy akceptacji pani minister - Anna Fotyga to zaufana Lecha Kaczyńskiego).

Sam prezydent w niedawnym orędziu starał się uspokoić obywateli, ale nie zdobył się na to, by nazwać ich niepokoje po imieniu: krytykował (rytualnie już) Platformę Obywatelską, nie wymieniając choćby z nazwy takich ugrupowań jak Samoobrona czy LPR. Prezydent chciał być optymistą, co chyba oznacza, że wierzy, iż PiS-owi uda się utrzymać w karbach nie tylko obu koalicjantów, ale też - czy może przede wszystkim - własne zaplecze i swoich, zdezorientowanych chyba niekiedy, polityków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2006